Hej, zdaję sobie sprawę z tego, że długo nie dawałam znaków życia, ale tak po prostu zbrakło mi czasu na wszystko. Przepraszam was za to. Mam ostatnio dużo na głowie i to wcale nie łatwych rzeczy. Pisać piszę, ale w klasyczny sposób, czyli na kartce papieru. Od razu uspokajam, że nie porzucam tego bloga. Ja tylko potrzebuję więcej czasu na zebranie się do kupy.
Mam świadomość, że to, co teraz wrzucę nie będzie dla Was satysfakcjonujące, ale na razie nic więcej nie mam napisanego na kompie. Zbiorę się może w weekend i przepiszę to, co mam. Błagam o cierpliwość, którą i tak dajecie mi w dużej ilości, ale jeszcze troszeczkę. Mam kiepski okres w życiu i muszę sobie wszystko uporządkować. Was nie porzucę, tego możecie być pewni. Obiecuję odzywać się nawet jeśli nic nie będę miała...
P.S. Miłej lektury,
* * * * *
Łukasz wściekły zaciągnął siostrę do jej
pokoju. Kac nadal nie dawał mu żyć, a ona sprowadziła do domu tylu gości.
- Porypało cię do reszty?! – Ryknął, gdy
tylko zamknęły się drzwi pokoju. – Po cholerę sprowadziłaś tu tyle ludu? Chcesz
poupychać ich jak sardynki w puszce? Ten dom jest zbyt mały, rozumiesz?
- Ok, rozumiem – westchnęła przyznając
się do porażki. Łukasz miał rację, ich rodzinny dom nie pomieści aż tylu ludzi
naraz. – Pogadam z Piotrkiem i jakoś rozwiążemy problem braku miejsc.
- Skoro wszystko jest jasne, to spadam
do siebie – odparł ziewając – muszę się przekimać.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz bawić
się w klina walcząc z tym kacem? – Podniosła jedną z brwi patrząc na brata
oskarżycielsko. – Przesadzasz z tym piciem.
- Wydaje ci się – dał jej prztyczka w
nos, po czym opuścił jej pokój – I nie wtrącaj się w moje życie siostra.
- Będę się wtrącać, bo jesteś moim
bratem idioto! – Krzyknęła za nim w złości. Martwiła się o jego zdrowie, bo od
śmierci matki coraz więcej pił i balansował na granicy pomiędzy normalnością a
alkoholizmem. – I masz się przekimać, a nie ponownie chlać wódę, jasne?
- Przemyślę tę opcję – mruknął machając
na nią ręką – wyluzuj.
Po tych słowach zniknął za drzwiami
swojego pokoju. Jolka tylko spuściła zrezygnowana głowę. Nie potrafiła do niego
dotrzeć.
- Nie martw się – nagle z pokoju obok
wyłonił się Tomek – wie, że od teraz stał się głową rodziny. Będzie dobrze.
- Głową rodziny będę ja dzieciaki –
usłyszeli od strony schodów męski głos. Jolka od razu poznała jego właściciela.
– Zadbam o was szczeniaki.
- Miałeś trzymać się ode mnie z daleka –
syknęła rudowłosa ze złością patrząc na ojca – Po co w ogóle tu przyjechałeś?
- Tal powiedziała mi o śmierci Klary,
więc jestem – odpowiedział nadal się zbliżając do córki, która zasłoniła sobą
stojącego obok nastolatka – Nie zrobię żadnemu z was krzywdy. No może Luce za pociąg
do alkoholu.
- Ma na imię Łukasz, proszę pana –
poprawił go cicho Tomek. Ten mężczyzna go przerażał.
- A drugie dno twojej wizyty? – Jolka
nie ustępowała. Przez skórę czuła, że to nie wszystko. – Nie mydl mi oczu, że
nagle poczułeś rodzinny zew.
- Masz mnie – uśmiechnął się patrząc w
płonące oczy córki. To z pewnością była jego krew. – Tal prosiła bym wracając
zabrał mały upominek.
- Upominek? – Jolka węszyła w tym coś
śmierdzącego. – Co ma nim być?
- Kim jest ta Tal? – Wtrącił pytanie
Tomek.
- To ciotka Piotrusia, która chce go
zabić w zemście na jego matce – poinformowała dziewczyna swojego kuzyna –
Talisha.
- Z tego co wiem, to matka Skrzata już
od dawna nie żyje – Tomek niezbyt rozumiał sytuację. – Jak więc można się mścić
na trupie?
- Trafne pytanie – pochwalił chłopaka
Avis – Tal ma nieco inny punkt widzenia, więc lepiej do niej kieruj takie
pytania. W sumie, lubi takie ciekawskie podrostki.
- Niech zgadnę, upominkiem ma być
Piotrek – Rudowłosa spojrzała w oczy ojca, które niejako potwierdziły jej
obawy. – Ani mi się waż!
- Senior chce go poznać, a Tal nie ma
wyjścia, jak go sprowadzić do Kronosa – usprawiedliwiał przyjaciółkę Avis – Nie
zabije chłopaka, bo dostała stanowczy zakaz. Dlatego uspokój się wreszcie i
przestań widzieć we mnie zło wcielone.
- Cicho tam! Ludzie próbują tu spać! –
Ryknął zza drzwi swojego pokoju Łukasz.
- Czego się wydzierasz – Jolka wywróciła
w złości oczami. – Śpij i nie wnikaj!
- Ja chyba nie w porę – Kamil stanął jak
wryty za Avisem ze zmieszaniem patrząc na wściekłą rudowłosą. – Chciałem tylko
powiedzieć, że już jesteśmy. Piotrek się przebierze i zejdzie ci pomóc.
- Aha – Jolka przymknęła oczy, chcąc się
nieco uspokoić. Skacowany brat i uzurpujący sobie do niej prawa ojciec, to zbyt
wiele na jej podminowane nerwy. – Zaraz do niego pójdę i mu pomogę.
- Może lepiej nie – zatrzymał ją Tomek –
jeszcze coś w nerwach dosypiesz do zupy.
- Nie będę gotować – westchnęła
zirytowana kierując się do schodów – Muszę coś przedyskutować z Piotrusiem.
Jeśli nie zauważyłeś, to mamy tu mało miejsca, a sporo ludu.
- No tak – zawstydził się Tomek –
Piotrek ma klucze do domu Tobiasza.
- Idę spytać, czy nie udostępni tej
hacjendy kilku gościom – Rudowłosa szybko zbiegła po schodach. Chęć
porozmawiania z Piotrkiem była niejako ucieczką przed dalszą dyskusją z ojcem.
Nie potrafiła go rozgryźć i to doprowadzało ją do białej gorączki. Chciała go
poznać bliżej, ale jednocześnie obawiała się jego ciemnej strony. Kiedy wbiegła
do garażu, Piotrek akurat schodził na dół z pokoju.
- Co jest? – Spytał zdumiony jej małą
zadyszką.
- Mam sprawę – sapnęła łapiąc się za
brzuch. Rok pracy za biurkiem pozbawił jej kondycji i teraz odczuwała tego
bolesne skutki. – Mógłbyś przenocować kilku gości w domu Tobiasza? Niestety
tutaj jest zbyt mało miejsca.
- Rozumiem – Piotrek posłał jej łagodne
spojrzenie. – Wezmę Black Shadow i przygotuję kilka pokojów. Niestety obiadem
będziesz musiała zająć się sama.
- Dobrze – odparła dość niepewnie – Coś
wymyślę.
- A tak na serio? – Przyjaciel podniósł
otwartą dłonią jej podbródek tak, by spojrzała mu w oczy. – Co cię męczy?
- Uważaj na mojego ojca – na widok jego
smutnych, zielonych oczu zaczęła płakać. Wtuliła się w niego i po prostu łkała.
– On chce cię do niej zabrać.
- Do niej? – Piotrek zmarszczył brwi
niezbyt rozumiejąc słowa dziewczyny. – Spróbuj się uspokoić, ok?
- Ok. – Na chwilę zamknęła oczy i wzięła
głęboki oddech. To pomogło jej nieco ochłonąć. – Mój ojciec jest przyjacielem
twojej ciotki Talishy.
- Eh – westchnął spuszczając wzrok.
Nagle poczuł, że się tym wszystkim dusi i musi wyjść z tego domu. – Muszę coś
zrobić.
Podszedł do czarnego Benelli[1] i
bez słowa wyjechał z garażu na pełnym gazie. Musiał natychmiast zmienić
otoczenie, bo dom wypełniony zabójcami zaczął go przytłaczać. Jolka tylko
prychnęła wystraszona hałasem silnika motocykla, po czym wróciła do głównej
części domu, gdzie spotkała większość gości. Szybko przemknęła się do kuchni,
nie mając ochoty na pogaduchy.
- Słyszałem silnik Black Shadow'a –
zauważył Tomek lekko zaniepokojony zaczerwienionymi oczami kuzynki – Skrzat?
- Tak – mruknęła wzdychając – lepiej
pomóż mi zrobić obiad.
- Rozumiem – Tomek uśmiechnął się na
samą myśl, że Piotrek wreszcie dosiadł swojego Benelli. Kiedyś byli
nierozłączni. – Myślisz, że gdzie pojechał?
- Pewnie do Podąg – oznajmiła grzebiąc w
lodówce – obiecał, że przygotuje kilka pokoi gościnnych w domu Tobiasza.
- Aha – Tomek przymknął drzwi do kuchni,
by uzyskać nieco prywatności. – Powiedziałaś mu o swoim ojcu?
- Powiedziałam – szepnęła stawiając na
stole gar jednodniowej zupy pomidorowej, którą ugotował Piotrek. – To chyba
może służyć za pierwsze i drugie danie.
- Dogotujemy tylko makaronu i ryżu –
potwierdził Tomek zadowolony z faktu, że kuzynka nie będzie nic sama gotować –
Myślę, że tyle im starczy.
- Bynajmniej
nie zarzucą mi, że ich nie nakarmiłam – pomyślała dziewczyna stawiając na
gazówce pomidorówkę – Niech mnie ktoś
ewakuuje z tego gówna!
* * * * *
Piotrek jechał po płytach lotniska z
dość szybką prędkością. Wspomnienia wracały, gdy odświeżał trasy dawnych
wyścigów. Wiatr we włosach i poczucie wolności, to właśnie tego mu brakowało od
dłuższego czasu. Musiał przemyśleć jedną ważną kwestię, a w domu przyjaciółki
nie mógł tego zrobić. Było tam zbyt wiele osób, a zwłaszcza Dante, przy którym
nie potrafił się skupić. Ostatnio emocje za bardzo brały nad nim górę i
wypowiadał deklaracje bez pokrycia. Sam nie miał pojęcia, czy zdoła pociągnąć
za spust w momencie spotkania mordercy cioci Klary. Pewna część jego umysłu
krzyczała by obrał drogę mściciela, ale nie do końca był pewny takiej decyzji.
To by diametralnie zmieniło jego życie.
- Do
kitu – pomyślał zwiększając obroty motoru. Nagle przypomniał sobie słowa
Dantego, które padły podczas którejś z kolei wieczornej rozmowy. To wywołało
figlarny uśmieszek na jego ustach. – Nie
dowiesz się, jeśli nie spróbujesz, co?
Wjechał na skrót prowadzący do Podąg i z
nostalgią zwiedzał okolicę. Tak dawno tu nie był. W nastoletnim życiu tyle razy
jeździł tą polną drogą, że stracił rachubę. Fakt, ubyło kilka drzew i niektóre
łąki zamieniły się w pola uprawne lub dzikie wysypiska, ale wspomnienie
pozostało. Do domu Weissów zajechał od strony ogrodu. Zsiadł ze swojego Benelli
i ruszył żwirową drogą do wejścia. Kiedy otworzył drzwi, poczuł się tak, jak
dawniej. Poczuł, że wrócił do domu. Wszedł do środka i od razu skierował się na
piętro, gdzie mieściły się pokoje gościnne. Powoli zdejmował z mebli chroniące
przed kurzem prześcieradła, po czym przyszykował czystą pościel i ręczniki.
Nawet po upłynięciu tylu lat, nic się nie zmieniło w tym domu. Znalazł nawet na
futrynie drzwi frontowych metrykę swojego wzrostu. Ostatnia była sprzed siedmiu
lat, jeszcze przed jego ucieczką.
- Matko,
ale ze mnie był knypek – pomyślał przejeżdżając palcami po krzywych
kreskach i liczbach symbolizujących jego wzrost i wiek. – Pamiętam, jak Sara mnie tu przyprowadzała. To ona zapoczątkowała ten
pomiar. Pomiar Skrzata.
Westchnął ciężko i wrócił do pracy. Po
około godzinie skończył małe porządki i przygotowania na przyjęcie gości.
Musiał jeszcze zadbać o wyżywienie, ale po namyśle zadzwonił do Dantego, by coś
kupił po drodze. Zrobiłby to sam, ale trochę głupio by to wyglądało, gdyby
jechał na ścigaczu obładowany torbami pełnymi zakupów.
- Zbezcześciłbym Black Shadow'a – mruknął
patrząc na swój motocykl, z którego był dumny. Dostał go w dniu wyjścia z
poprawczaka i dobrze o niego dbał. Wiele razem przeszli podczas nocnych
wyścigów, a czasem i małych wywrotek. – Nie zrobię ci tego stary.
Poszedł do swojego pokoju, gdzie znalazł
kilka czystych ciuchów. Musiał się przebrać i umyć, bo cały pokryty był kurzem.
Wziął szybki prysznic, po czym wcisnął się w obcisły podkoszulek i szorty.
Niestety nie znalazł nic lepszego i trochę bał się reakcji niewyżytego Dantego,
który od przyjazdu pożerał go wzrokiem.
- No i wywołałem wilka z lasu – sapnął
wyglądając przez okno, bo pod dom podjechało auto Sicariusa – Oczywiście
przyjechał sam.
Piotrek w gorączce zarzucił na siebie
koszulę roboczą ogrodnika, która zasłoniła w większości jego przymały strój.
Chwilę stał przy lustrze, starannie zapinając koszulę pod samą szyję, po czym
ruszył do frontowego wejścia. Dante widząc niecodzienną garderobę chłopaka omal
nie wybuchł ze śmiechu.
- Coś ty na siebie włożył? – Parsknął w
śmiechu odkładając torby z zakupami i ich rzeczami na stół w kuchni.
- Musiałem się przebrać i znalazłem
tylko to – odparł nadąsany Piotrek pokazując mu język. Wziął torbę ze swoimi
ubraniami i chciał uciec z nią na górę, ale niestety został schwytany. Dante
niefortunnie złapał za koszulę, a siła szarpnięcia była na tyle duża, by zerwać
z niej wszystkie guziki.
- Ten strój podoba mi się o wiele
bardziej kochanie – przyciągnął do siebie uciekiniera i mocno objął go w talii.
– Po co ten pośpiech?
- Wiedziałem, że to powiesz – Piotrek
westchnął w rezygnacji. – Puść mnie, bo muszę się przebrać. To ubranie jest
zbyt ciasne i niewygodne.
- Pomogę się go pozbyć – Dante wziął
chłopaka na ręce i ruszył z nim w stronę pokoju. W tym obcisłym wdzianku, jego
chochlik prezentował się naprawdę smakowicie. – Zbyt długo żyłem w celibacie,
by przepuścić taką okazję.
- Ty tylko o jednym – zaśmiał się
Piotrek wtulając się w tors mężczyzny – Nie mamy zbyt wiele czasu, więc się
lepiej pospiesz.
- Kotku, drażnisz głodnego wilka –
ostrzegł go ciemnowłosy – na twoim miejscu lepiej bym uważał.
- Po coś go chyba z tego lasu
wywoływałem – zachichotał kasztanowłosy jeżdżąc dłonią po torsie partnera i z
premedytacją zahaczając o jego sutki – nie sądzisz?
- No to się doigrałeś – Dante rzucił
nieznośnego chłopaka na łóżko i zdarł z niego przyciasny podkoszulek i szorty –
Tak lepiej.
- Jak dla kogo? – Piotrek nadął policzki
w niezadowoleniu. – Czemu tylko ja mam być na waleta? Też się rozbierz.
- Jestem zajęty – Sicarius przyssał się
do szyi chłopaka delikatnie go pieszcząc – Jeśli tak ci przeszkadza fakt, że
jestem w ubraniu, to sam mnie rozbierz.
Piotrek od razu wziął się do roboty, ale
pozycja leżąca nieco utrudniała mu sprawę. Po dłuższej chwili szarpaniny z
guzikami udało mu się dobrać do nagiego torsu partnera. Chciał też pozbyć się
dolnej garderoby ciemnowłosego, ale uniemożliwiały mu to jego pocałunki.
- Przyssałeś się do mnie, jak glonojad
do szyby akwarium – prychnął nadal starając się sięgnąć rozporka partnera – daj
mi skończyć cię rozbierać.
- Nie, bo zaczniesz mnie rozpraszać
swoimi nieczystymi figlami chochliku – Dante zmysłowo szepnął w przerwie
pomiędzy pocałunkami – Leż spokojnie i daj się pożreć.
- Ani myślę – stęknął chłopak czując
pierwszy palec w swoim wnętrzu – do diabła. I kto tu stosuje nieczyste sztuczki
niewyżyty wilczku?
- Drapieżnik zawsze musi podejść swoją
ofiarę – mruknął ciemnowłosy dodając kolejny palec – Muszę całkowicie
wykorzystać ten krótki pobyt przy twoim boku, bo niedługo znowu zmienisz
położenie i tyle cię zobaczę przez następne kilka miesięcy.
- Dramatyzujesz – Piotrek wbił palce w
ramię partnera, gdy ten powoli się w nim zagłębiał. – O cholera.
Fala dreszczy przeszyła ciało chłopaka,
gdy organ ciemnowłosego ocierał się o wrażliwy splot mięśni i uderzał w
prostatę. Dłuższa rozłąka sprawiła, że wszystko odczuwał jakby ze zdwojoną
siłą. Stęsknione ciała połączyły się wreszcie ze sobą, a przyspieszone oddechy
mężczyzn wypełniły cichą sypialnię. W chwili spełnienia Piotrek mocno wtulił
się w Dantego, który dołączył do niego kilka sekund później. Obaj zmęczeni
opadli na poduszki łącząc swoje usta w czułym pocałunku.
- Weźmy razem prysznic – zaproponował
Sicarius widząc, że chłopak zaczyna przysypiać – To pomoże ci się odświeżyć i
nieco ożywić.
- Muszę jeszcze zrobić kolację dla gości
– westchnął Piotrek podnosząc się do siadu. Czuł lekki dyskomfort, ale nie było
jeszcze tak tragicznie i mógł normalnie funkcjonować. – A umyjesz mi plecki?
- Z miłą chęcią kochanie – Dante objął w
talii chłopaka, który odchyliwszy głowę w tył lekko musnął jego usta swoimi,
miękkimi wargami. – Wieczorkiem nawet porządnie cię wymasuję na zewnątrz i od
środka.
- Mam nadzieję, że dasz mi się wyspać –
zaśmiał się chłopak wstając z łóżka i kierując się do łazienki – Jestem tu kimś
w rodzaju gospodarza, więc będę musiał zająć się gośćmi.
- Nie przesadzę – Ciemnowłosy wszedł do
łazienki zaraz za zielonookim. Nie chciał się ponownie rozdzielać z tym
chochlikiem, ale wiedział, że jest to nieuniknione. Dla ich wspólnego dobra
musieli jakoś to wytrzymać. – Obiecuję.
* * * * *
Avis siedział w salonie i bacznie
obserwował wszystkich tam zebranych. Najbardziej irytowała go obecność
Murdochów, a w szczególności ich czterookiego kreta. To właśnie on zinfilrtował
jego jednostkę specjalną w Czeczenii, przez co uniemożliwił atak na podziemną
komórkę Kruków w Belgradzie. Gdyby mógł, to ukatrupiłby tego tlenionego
okularnika gołymi rękami. Niestety priorytetem były sprawy rodzinne, a w tym
przypadku musiał przekonać do siebie Jolantę. Z obserwacji wyrwała go wibracja
telefonu. Automatycznie wstał i opuścił zaludniony obszar, wybierając ustronne
miejsce w domu, jakim była łazienka. Dopiero po zamknięciu drzwi odebrał połączenie.
- Wal – polecił znudzonym głosem,
opierając się o umywalkę – tylko się streszczaj, bo to nie miejsce na długie
pogaduchy.
- O widzę, że nie bawisz się przednie –
zaświergotała Talisha nie ukrywając rozbawienia – nudno tu bez ciebie. Stary
żyć mi nie daje.
- Przywiozę ci dzieciaka, więc się nie
piekl – westchnął wywracając oczami – Po co dzwonisz?
- Mówię przecież, że się nudzę – jęknęła
kobieta w słuchawkę – a tak poza tym to jestem w drodze do Polski.
- Niecierpliwa, jak zawsze – zaśmiał się
zyskując nieco lepszy nastrój – Tylko nie ujawnij się zbyt szybko. Zrobimy
małemu niespodziankę.
- Nie mogę się doczekać jego miny –
odparła zadowolona Talisha – Zbadaj jego dokładne położenie.
- Chcesz urządzić mu wakacje? – Avis
uśmiechnął się pod nosem dobrze wiedząc, co planuje jego przyjaciółka –
Przygotuję ci grunt.
Po tych słowach się rozłączył i wyszedł
z domu zapalić papierosa. Stał na werandzie i powoli układał plan działania. Musiał
to rozegrać tak, by jego mała go do reszty nie znienawidziła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi utrudniasz
robotę maleńka – mruknął pod nosem wypuszczając dym papierosowy z płuc.
[1] Benelli
TnT 899 Century Racer – włoski motocykl
wyścigowy.
Może i krótki fragment, ale sprawił mi dużą przyjemność.
OdpowiedzUsuńJeśli masz problemy, to skoncentruj się na ich rozwiązaniu. Na kolejny rozdział mogę spokojnie poczekać, po prostu odzywaj się czasami.
Pozdrawiam :-)
Zgadzam się z poprzedniczką. Małe a cieszy. Kocham po prostu parkę Piotrka i Dantego, oni są tacy seksowni, zmysłowi, uroczy, świetni, przekochani i wiele, wiele innych określeń.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się to, co zamierzają Avis z Talishą zrobić ze skrzatem Piotrkiem :/
Tak dawno się chłopcy ze sobą nie widzieli, że aż mi współczuje (i również wiem co to znaczy rozłąka z ukochanym).
Pozdrawiam i czekam na więcej (nie) cierpliwie :D
P.S - o wynikach matur jeszcze nic nie wiem, ale jak się dowiem to powiadomię wszystkich :)
P.S 2 - też myślałam, że będę miała więcej czasu na pisanie, ale niestety nie. Teraz pracuję prawie codziennie, a w dnie wolne po prostu odpoczywam. Rozdział pojawi się, to jest pewne, ale terminu nie znam.
Gata, nie zadręczaj się tym, że nie masz czasu na pisanie blogów. Skup się na tym, żeby rozwiązać problemy i uporządkować sobie wszystko co Ci się napiętrzyło :*
OdpowiedzUsuńPoza tym, oczywiście zamiast czytać do egzaminu, który mam już we wtorek - weszłam na stronę Involutio i wsiąkłam na dobre 20 minut, a Jezioro bodeńskie odłogiem :O Dziewczyno, co Ty ze mną robisz, pisząc to opowiadanie :)
Pozdrawiam i spróbuj się uśmiechać :*
Irmina