To pierwszy rozdział, który w prawdzie nic nie wnosi, jednak pomału wprowadza w życie głównego bohatera. Mam nadzieję, że ta historia przypadnie Wam do gustu i chętnie podzielicie się ze mną własnymi uwagami.
Był
ponury poniedziałek. Odkąd skończył zajęcia zaczęło się oberwanie chmury. Nie
miał zbyt wiele czasu. Dochodziła siedemnasta, a on zaczynał pracę od dwudziestej.
Autobus komunikacji miejskiej jak zwykle się spóźniał, przez co przemókł do
suchej nitki. Mieszkał na Zatorzu[1], więc z uczelni do domu i z powrotem
dojeżdżał linią numer 9.
- Mogłem
przyjechać rowerem – pluł sobie w twarz – Efekt byłby ten sam, ale siedziałbym
już w domu i się suszył. Co za straszny początek tygodnia.
Studiował na
Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie jednocześnie dwa kierunki. Mimo
młodego wieku kończył pisać magisterkę z historii, a za rok miał zacząć tworzyć
projekt z weterynarii. Pracował w pubie Molotov jako barman i może nie
było to szczytem jego marzeń, ale wypłata starczała na opłacenie kawalerki i
reszty opłat. Dodatkowym zastrzykiem gotówki było stypendium naukowe, więc
radził sobie nieźle w życiu. Nigdy nic nie robił na pół gwizdka. Czy to
w nauce, czy to w pracy, zawsze starał się dać z siebie wszystko. Autobus
spóźnił się dwadzieścia trzy minuty. W tym czasie strasznie przemarzł.
Lekko drżąc wszedł – oczywiście do przepełnionego pojazdu.
- Mogliby pomyśleć i dać większy autobus, ale
nie! Lepiej upychać ludzi jak sardynki w puszce! – Narzekał w myślach opatulając się mokrą bluzą.
Na przystanek docelowy dojechał po czterdziestu minutach, wychodząc
zobaczył, że zegar na kasowniku wskazuje wpół do siódmą wieczór.
- Oho, mało czasu. – Westchnął zmęczony. Potruchtał do swojej kawalerki. Na wycieraczce, jak zwykle, leżało kilka gazetek reklamowych z pobliskich sklepów. Wziął je i wrzucił do
kosza. Zamknął drzwi, przelotnie pogłaskał łaszącego się do nogi kota, po czym
zaczął się rozbierać w drodze do łazienki. Zrobił sobie krótki, ale
rozgrzewający prysznic – trochę go to odprężyło. Ubrał białą, bawełnianą
koszulkę i czarne dżinsy, oraz zarzucił bluzę i kurtkę przeciwdeszczową. Przed
wyjściem zdążył jeszcze nakarmić kota – siebie niestety już nie.
Do pracy pojechał
rowerem. Deszcz chwilowo przestał padać, więc ponownie nie zmókł. Miał swój
skrót, co sprawiało, że droga do pubu zajmowała mu około dziesięciu minut. Na
miejscu przypiął rower i wszedł do środka budynku, w którym znajdował się
lokal.
- Hej Piotras! – Krzyknął Michał, kolega po fachu.
- Cześć. Widzę, że
mały mamy dziś ruch. – Odpowiedział rozglądając się po pomieszczeniu.
- Spoko wodza.
Dziś jest przecież poniedziałek, tak to już bywa w ten dzień. – Zaśmiał się
kolega.
- Sorki –
zawstydził się i z zakłopotania podrapał nerwowo tył głowy –
Pierwszy raz pracuję w poniedziałek. Zazwyczaj robiłem w weekendy.
- Nie martw się,
będzie dobrze. W tygodniu jest spokojniej. – Zachęcał Piotrka barman.
- Spoko –
uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym poszedł na zaplecze przebrać się w strój
roboczy.
Jego
zmiana okazała się naprawdę spokojna. Był sam za barem, ponieważ ze względu na
mały ruch Michał mógł wrócić do domu. Szef miał przyjść zamknąć około drugiej nad
ranem, więc zostało mu kilka godzin pracy. W przerwach między zamówieniami
czytał sobie książkę o historii krajów azjatyckich.
Zbliżała się
północ i do lokalu wszedł młody mężczyzna z ponurym wyrazem twarzy. Zamówił piwo
i siedział wpatrując się w blat lady baru. Piotrek przyglądał mu się ze
współczuciem.
- Dlaczego do jasnej ciasnej nie potrafię
obojętnie przejść obok takich ludzi? Co ja, Matka Teresa? – Wyrzucał sobie
w duchu podchodząc do przygnębionego klienta.
- Czy mogę w czymś
pomóc? – Spytał gościa. Mężczyzna spojrzał na barmana i z jadowitym uśmieszkiem
odwarknął: – A prosiłem o pomoc?
- No, nie
bardzo. Ale wygląda pan na trochę zmęczonego życiem i chciałem poprawić trochę
atmosferę. – Zmieszał się chłopak, na którego twarzy wylewał się rumieniec
wstydu. Facet podniósł wzrok i zmierzył nim dokładnie Piotrka, który widząc
jego spojrzenie poczuł jeszcze większe współczucie.
- Jego oczy są takie smutne i pełne bólu.
– Pomyślał. – Matko! O czym ja myślę. Od
dziecka mam takie odchyły współczucia. Co ja baba? Geez... – Musiał zrobić
głupawą minę panikując w myślach, bo mężczyzna spytał:
- Dobrze się
czujesz?
- Eee myślę, że
tak. Tak, raczej tak. – Odpowiedział zażenowany swoją postawą Piotr.
- To bądź tak miły
i nalej mi setkę. – Polecił klient.
- Będzie pan tak
mieszał alkohol ze sobą? – Zapytał zdumiony. – To trochę nie zdrowe.
- Jestem dorosły.
Co ty moja matka? – Odgryzł się gość.
- Nie. Już
nalewam. – Odparł z lekkim dąsem, po czym nalał alkohol i podał
mężczyźnie. Ten wypił wszystko jednym haustem prosząc o następną porcję wódki.
- Człowieku opanuj
się, bo do domu nie dojdziesz – próbował zastopować klienta, który spojrzał na niego z wyrzutem.
- Te powiedz,
czemu zagadałeś do mnie? – Spytał nagle opróżniając kolejny kieliszek.
- Bo twoje oczy
mówią mi, że coś cię trapi. Od dziecka wpycham się w nie swoje sprawy. Sorry,
ale byłeś taki przygnębiony i chciałem cię trochę pocieszyć. Masz poczerwieniałe oczy, czyli musiałeś płakać przed przyjściem w to miejsce.
- Skąd…?! – Zaczął
w szoku klient. Szybko sięgnął do kieszeni kurtki i wydobył banknot
dwustuzłotowy. Rzucił go w kierunku barmana, po czym chwiejnym krokiem ruszył
do wyjścia.
- Ale to o wiele
za dużo! – Krzyknął za nim Piotrek.
Mężczyzna w odpowiedzi tylko machnął na
pożegnanie ręką i wyszedł.
- Kurczę, chyba
dostałem niezły napiwek – uśmiechnął się słabo do siebie.
Ostatni klient
wyszedł około pierwszej. Miał godzinę do przyjścia szefa, więc posprzątał
lokal, zmył naczynia i bar, a po wszystkim usiadł na zapleczu i oddał się
lekturze książki.
Do domu wrócił o wpół
do trzeciej. Był zmęczony, oczy na zapałkach, a musiał jeszcze przygotować się
do jutrzejszych zajęć. Wykąpał się i w pidżamie usiadł do podręcznika. Nawet
nie wiedział kiedy zasnął. Na szczęście zajęcia rozpoczynały się dopiero kwadrans
po pierwszej, więc mógł pospać dłużej.
Obudził go
telefon. Dzwoniła koleżanka z czasów kiedy był jeszcze szczylem. Prosiła
o zastępstwo tygodniowe w jej pracy. Była sprzątaczką do wynajęcia.
- Piotruś, proszę zastąp
mnie przez ten miesiąc – miauczała błagalnie koleżanka.
- Nie Piotrusiuj
mi tu – burknął w słuchawkę.
- Proszę. Muszę
wrócić do domu na święta, a praca nie będzie czekać. W grudniu mam tylko
jednego klienta. Wystarczy, że pójdziesz z rana ogarniesz mieszkanie. A myślę, że
dodatkowa kasa ci się przyda – Tłumaczyła.
- Geez, Jolka -
jęknął, a po głowie tłukła mu się jedna, wkurzająca go myśl – Jak ona mnie zna…
- To co, zgoda? – Spytała z nadzieją w głosie. Piotrek roztrzepał sobie w złości na siebie
włosy.
- Zgoda. Spróbuję
załatwić sobie urlop w pubie na ten czas. – Odparł spokojniejszym tonem.
- Super! Podrzucę
ci notes z wytycznymi. Wiem, że sobie poradzisz.
- Spoko i Nara –
wyłączył telefon. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dziewiątą. Szeroko
ziewnął i przetarł dłonią zaspane oczy. Rozmowa z Jolką rozbudziła go na
tyle, że ponownie na pewno nie zaśnie. Z ponurą miną poszedł wziąć prysznic.
Przed tym jednak wstawił wodę na kawę. Był zły na siebie za to, że tak szybko
uległ dziewczynie. Teraz musiał załatwić sobie wolne w pubie. Do grudnia miał
jeszcze niecały miesiąc. Wyszedł z kabiny i spojrzał na swoje odbicie w
lustrze.
- W sumie i tak
będę sam na święta – uśmiechnął się wymuszenie – Frajer.
Ubrał się w
czerwono-białą bluzkę i brązowe sztruksowe rurki. Założył sfatygowane już
tenisówki.
- Chyba czas kupić nowe – pomyślał.
Założył kurtkę i wyszedł z domu.
Pogoda była o
niebo lepsza niż ostatnio. Szedł z buta na uczelnię z zapasem dwóch godzin
czasu, dlatego się nie spieszył. Dziś miał wolne od pracy, ale zamierzał
wstąpić do szefa wracając ze szkoły.
Zajęcia jak zwykle
go nudziły – sam przerobił cały materiał, więc miał wymagane wiadomości w jednym
paluszku. Właśnie wychodził z wydziału kierując się na przystanek, kiedy
zaczepiła go Jolka.
- Dobrze, że cię
widzę! – Zawołała radośnie odrzucając w tył pukle rudych włosów. – Tu masz ten
notes, o którym rozmawialiśmy rano.
- Yhm – westchnął, biorąc do ręki notes kumpeli.
- Pamiętaj, że
jest do zwrotu – przypominała mu jakby był zapominalskim lekkoduchem.
- Wiem –
przewrócił oczami.
- Wszystko w
porządku? – Spytała niespodziewanie. – Wiesz, że możesz o wszystkim mi mówić.
Znam cię od czasów piaskownicy.
- Dzięki za przypomnienie
– mruknął pod nosem.
- To jak? – Naciskała.
- Wszystko gra… –
próbował ją zbyć
- Mnie nie
oszukasz. Znam cię na wylot i widzę, że coś jest nie tak. – Wytykała mu dźgając
palcem jego brzuch.
- Daj spokój, nie
jestem już tym beksą z podstawówki. Jeśli nie zauważyłaś, to mam dwudziestkę na
karku. A że zbliża się ten dzień, to nie znaczy że trzeba tworzyć grupę
wsparcia jak co roku. – Wyrzucił z siebie na wydechu.
- Oj wiesz, że się
martwię. Jestem ci to winna za tamtą noc. – Ostatnie zdanie wyszeptała.
- Nic nie jesteś
mi winna. Byliśmy dziećmi. Po prostu cię kryłem. – Tłumaczył trochę poirytowany i spięty.
- Tyle, że ty
zapłaciłeś za to wielką cenę – spochmurniała spuszczając swój wzrok.
- Nie rozdrapuj
tych ran. Nie można żyć przeszłością. Zostaw ją i idź do przodu. – Mówił
z łamiącym się głosem. W duchu sam nie potrafił uwierzyć własnym słowom i zapomnieć minionych lat.
- Ale… – zaczęła w wahaniu.
- Żadne ale. A
teraz przepraszam, muszę iść na autobus. – Rzucił odwracając się do niej plecami. Podniósł rękę i pomachał jej na pożegnanie. – Nara.
[1] Nazwa części miasta Olsztyna.
Mamy 2015 rok, a ten rozdział był pisany 2 lata temu ale i tak dodam komentarz. Masz ciekawy styl pisania opowiadanie też dość ciekawie się zaczyna więc mam nadzieje szybko je nadrobić i być już na bieżące :> I jak miło widzieć w opowiadani nazwę swojego miasta :))
OdpowiedzUsuńOj,zaczyna mi się podobać...
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie to znów mnie wciągnie opowiadanie, na którego przeczytanie poświęcę noc.
Pozdrawiam
Mefisto
Hej,
OdpowiedzUsuńpoczątek ciekawy, poznaliśmy trochę Piotrka, ciekawi mnie to co Jolka powiedziała, że ją krył i zapłacił za to największą cenę, będzie może sprzątał u tego gościa z baru...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńnatrafiłam autorko na Twoje blogi, niedawno, i w zasadzie zastanawiałam się gdzie zacząć czytać, blog za blogiem , czy jednak przeskakiwać przez nie, ale jak na razie stwierdziłam, żeby mi się nie mieszało, co gdzie i jak, to że będę czytała po kolei blogi, a wybór padł na ten...
co do samego opowiadanie już mnie zaciekawił, zwłaszcza wygląd, po którym mam pewne podejrzenia, a jak się potwierdzą to będę jeszcze szczęśliwsza, uwielbiam opowiadanie gangsterskie, i wszystkie inne w podobnym stylu...
poznaliśmy tutaj trochę Piotrka, ciekawi mnie kwestia to co Jolka powiedziała, że ją krył i zapłacił za to największą cenę, a może będzie sprzątał u tego gościa z baru...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńautorko, trafiłam na Twoje opowiadania dopiero teraz, i muszę powiedzieć podoba mi się...
a co do samego opowiadanie już mnie zaciekawiło i to bardzo, zwłaszcza wygląd, po którym mam pewne podejrzenia, a jak się potwierdzą to będę jeszcze szczęśliwsza, uwielbiam opowiadanie gangsterskie, i wszystkie inne w podobnym stylu...
poznaliśmy tutaj naszego Piotrka, ciekawi mnie kwestia tego co Jolka powiedziała, że ją krył i zapłacił za to największą cenę, a może będzie sprzątał u tego gościa z baru...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Tak jak powiedziałam znowu czytam od początku:-)
OdpowiedzUsuńTeż się zabieram za to od początku! Szukałam, szukałam i nie mogłam odnaleźć twojego opowiadania, a teraz jak to znalazłam jakież było moje zdziwienie jak okazało się, że ten blog nie umarł, tak jak setki innych, tylko wciąż jest kontynuowany! <3
OdpowiedzUsuń8 kwietnia 2017 przeczytałam jeszcze raz całość i znowu zaczynam:-)
OdpowiedzUsuń