Ten króciutki rozdzialik jest niejako dokończeniem wcześniejszego, który wrzuciłam tuż przed świętami. Mam nadzieję, że się spodoba i podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami w komentarzach. Pozdrawiam :)
Przeogromny ból głowy towarzyszył
Piotrkowi podczas pobudki. Chłopak nie miał zamiaru otwierać oczu wiedząc, że
to spotęguje jego cierpienie.
-
Cholerne środki uspokajające – jęknął masując skronie i poprawiając wrzynającą
mu się w szyję obrożę – Pieprzone
ustrojstwo na szyi.
Poruszył
się słysząc dźwięk dzwonka z obroży, któremu towarzyszył jeszcze inny odgłos.
Pomachał prawą ręką i usłyszał odpowiedź w postaci lekkiego szurnięcia na
poduszce.
-
Co jest? – Raptownie otworzył oczy zapominając o bólu, który niemal od razu dał
o sobie znać. – Aua!
Wokół
nadgarstka miał kolejną obręcz przymocowaną łańcuszkiem do wezgłowia łóżka.
Nagłe poruszenie wywołało u niego mdłości i z ledwością się powstrzymywał
zaciskając dłonią usta i zamykając oczy. Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim
była taka, że nie miał już gorączki i wróciła mu jasność umysłu.
-
O, dzisiaj kucyki – zaśmiał się wchodząc do pokoju Orestes – widzę, że moja
siostra się przy tobie nie hamuje.
-
Ta – westchnął blady na twarzy chłopak przymrużając z bólu oczy – przy
najbliższej okazji spalę jej szafę i wyrzucę wszystkie ulubione buty.
-
Pamiętasz wczorajszy dzień? – Zapytał go Sicarius mierząc czujnym spojrzeniem –
Będziesz grzeczny i powiesz mi wszystko, czy chcesz nieco pocierpieć?
-
Na to jest trochę za późno – jęknął Piotrek dotykając skroni – Pana rodzeństwo
już mi zapewniło opiekę z piekła rodem.
-
Mów – naciskał na chłopaka surowym tonem głosu – nie przeciągaj.
-
Obudziłem się bez siły – przypominał sobie kasztanowłosy zamykając oczy – jakoś
udało mi się zebrać i oswobodzić z pęt Aarona. Człapałam ślimaczym tempem do
wyjścia, gdy natrafiłem na trolla i bum. Urywa mi się film.
-
Rozumiem – Orestes posłał chłopakowi złośliwy uśmieszek, czego ten nie zauważył
przez zamknięte oczy – A pamiętasz, jak ten troll wyglądał?
-
O co panu chodzi? – Piotrkowi zapaliła się czerwona lampka. Powoli starał się
sobie przypomnieć wygląd ostatniej osoby, którą zobaczył przed utratą
świadomości. – Wysoki mięśniak o groźnym stalowym spojrzeniu. O w mordę. Nie,
jednak nie pamiętam jego wyglądu.
-
Pinokio – mruknął Orestes widząc lekkie wahanie w mimice kasztanowłosego –
Przypomniałeś sobie, prawda?
-
Nie bardzo? – Kluczył kasztanowłosy ostrożnie dobierając słowa – Powiedzmy, że
to nie był troll a człowiek. Na tym bym poprzestał.
-
Bawisz się w dyplomatę – wyśmiał go mężczyzna łapiąc za jego prawą nogę w
kostce. Chciał się przez to upewnić, czy informacje usłyszane od Rose są
prawdziwe. Siostra nieraz dla żartu wprowadzała go w błąd. Miał ułatwioną sprawę,
bo tym razem pidżama chłopaka składała się z koszulki i szortów.
-
Nie! – Warknął Piotrek wyrywając nogę z uścisku mężczyzny i podkulając ją pod
siebie. – Tu nie ma nic do oglądania.
-
Czyżby?! – Sicarius nonszalancko się zaśmiał – A to „M” na stopie?
-
Relikt przeszłości, do którego nie lubię wracać – szepnął smutnie chłopak
próbując się podnieść do siadu. Niestety powalił go zawrót głowy i nawrót
mdłości. Zakrył usta ręką desperacko szukając jakiegoś wiadra w pobliżu.
-
Oho – Orestes od razu zrozumiał co się dzieje. Ruszył do łazienki i przyniósł z
niej wiadro, które postawił po prawej stronie łóżka. Piotrek zawisł nad nim
wymiotując jedynie wodą zmieszaną z żółcią. – Wyrzuć to z siebie. – Poklepał
chłopaka po plecach przy okazji przytrzymując go by nie runął z posłania. –
Widzę, że kiepsko znosisz mieszankę nasenną Rose. Nie dziwię się temu, bo
podali ci wczoraj końską dawkę.
-
Czego pan tak naprawdę ode mnie chce? – Stęknął zielonooki z powrotem kładąc
się na poduszki – Jak widać, nie jestem w dobrej formie do szczerej rozmowy.
-
Błąd – odparł mężczyzna przykrywając go kocem – Jesteś wręcz w idealnej formie
do takiej rozmowy.
-
No tak – sarknął Piotrek wbijając wzrok w baldachim nad nim – Przesłuchanie
jest tym lepsze, im ofiara jest na przegranej linii, a do tego osłabiona.
-
Zaiste – pochwalił go Orestes widząc, że jego nauki nie poszły w las – Pilny z
ciebie uczeń.
-
Niestety – fuknął kasztanowłosy zezując na siedzącego przy nim mężczyznę –
Chodzi o Allena? O jego związek z Thanathosem?
-
Bystry jesteś – uśmiechnął się Sicarius z groźnym spojrzeniem – Wcześniej ci
mówiłem, że prędzej czy później wyciągnę z ciebie informacje o nim.
-
Tak, mówił mi pan – przytaknął chłopak w zamyśleniu – Wtedy jeszcze nie
wiedziałem, że Hubert jest w rzeczywistości moim bratem Allenem. Dopiero
niedawno postanowili mnie z Nicole uświadomić o tym fakcie.
-
A co wiesz w kwestii wtargnięcia ludzi organizacji na teren Akademii? –
Dociekał mężczyzna nie spuszczając czujnego wzroku z przesłuchiwanego.
-
W sumie, to i tak nie mam nic do stracenia. – Piotrek przymknął zmęczone oczy –
Allen poprztykał się z ojcem i to są tego skutki. Mój brat po prostu nie chce
jeszcze wracać do organizacji, co drażni ojca. Teraz najpewniej Albert
osobiście przybędzie po mojego brata.
-
Aha – Orestes chwilę myślał w milczeniu. Dowiedział się wielu ciekawych rzeczy.
Hubert okazał się być prawą ręką szefa Thanathosa, a do tego bratem Piotrka. –
Allen jest od ciebie starszy?
-
Kilka minut – mruknął już nieco sennie kasztanowłosy – Jesteśmy bliźniakami,
ale dwujajowymi.
-
Rozumiem – Sicarius szybko połączył fakty – Jesteś drugim synem Alberta? Interesujące.
-
Może – jęknął Piotrek na samą myśl, że istnieje prawdopodobieństwo spotkania z
ojcem w AT. – Jakoś ciężko mi
zaakceptować tego człowieka jako ojca. Jedna osoba zasługuje na to miano i nie
jest nią ten ktoś. – Posłał rozmówcy wymowne spojrzenie, mówiące o braku chęci
kontynuowania konwersacji. – Aha, wczoraj pewnie palnąłem jakieś głupstwa w
półśnie, dlatego przepraszam.
-
Tymi przeprosinami przyznajesz, że pamiętasz tego trolla – zarzucił mu Orestes
– A przypominasz sobie co powiedziałeś w dniu gry? Coś o tym, że masz gdzieś
mnie i moje zdanie?
-
Możliwe – sapnął Piotrek w odpowiedzi – Byłem wściekły, a w złości czasem mówi
się niegrzeczne i niepotrzebne rzeczy. Jeśli doda się do tego niewyspanie,
zmoknięcie, zimno, walkę z jakimś rudym McBrzydalem i nawiedzonego twardziela z
blizną na oku, można lekko wyprowadzić się z równowagi. – Zaśmiał się z nutą
ironii w głosie. – Beznadzieja.
-
Spotkałeś Ravena? – Sicarius chwycił mocno ramię chłopaka świdrując go zimnym
spojrzeniem – Odpowiadaj!
-
Aua! – Miauknął z bólu kasztanowłosy – Ten z blizną na oku tak się nazywał. Nie
rozumiem gościa. Powiedział tylko, że mnie polubił i obiecał nie pisnąć Albertowi
słowa o mojej obecności w AT. Nic już
więcej nie powiem!
-
W takim razie śpij! – Ryknął na niego mężczyzna ogłuszając mocnym uderzeniem w
złości. Następnie klnąc pod nosem opuścił pokój.
* * * * *
Dante wyswobodził się z kajdanek i tym
samym nic nie mogło już go zatrzymać przed opuszczeniem izolatki. Był wściekły
na starsze rodzeństwo za uwięzienie go i przymusowe leczenie, jednak z drugiej
strony dzięki temu zagraniu wypoczął i teraz czuł się o wiele lepiej.
-
Priorytet – spojrzał na swoje ubranie niemal warcząc ze złości – zmienić
ciuchy. Następnie odebrać mój skarb i zabić wiedźmę.
Tunelami
dostał się do swojego pokoju w dormitorium, odświeżył się i założył świeże
ubranie. Na myśl, że niedługo weźmie w ramiona swojego zielonookiego złośnika
wrócił mu dobry humor. Pogwizdując opuścił pokój.
* * * * *
Piotrek jeszcze spał, kiedy Orestes
ponownie wparował do pomieszczeń Aarona. Usiadł na skraju łóżka i w zamyśleniu
wpatrywał się w nieprzytomnego chłopaka. Po kwadransie kasztanowłosy otworzył
zaspane oczy i zdziwiony patrzył na mężczyznę.
-
Czego pan znowu chce? – Ziewnął przeciągając się leniwie na łóżku. – Jeżeli ma
pan zamiar ponownie mnie przesłuchiwać i na koniec ogłuszać, to ostrzegam, że
nie powiem już ani słowa na temat dnia gry. Oberwałem za prawdę i więcej już
jej nie odsłonię przed panem.
-
Rozumiem – Orestes groźnie spojrzał na zielonookiego wyczytując z jego postawy,
że ten nie żartuje. – Wtedy mnie poniosło, ale mam swoje powody.
-
Powody czy nie, jednak przegiął pan tym razem – mruknął Piotrek z przekąsem –
Nie ukrywam faktu, że za panem nie przepadam, bo mam ku temu powody. To jednak
nie staje mi na drodze by nie zwracać się do pana z szacunkiem. Jest pan
zięciem mojej babci, a do tego starszym bratem Dantego.
-
Chcesz poznać moje powody? – Sicarius zmierzył chłopaka badawczym wzrokiem. Był
mu winien to wyjaśnienie, po odreagowaniu na nim złości. – Tak czy nie?
-
Myśli pan, że należy mi się wyjaśnienie za to ogłuszenie, prawda? – Westchnął
kasztanowłosy z rezygnacją. – Nie uważam, że to konieczne. Jeśli nie chce pan o
tym mówić, to nie trzeba. Z doświadczenia wiem, że takie rzeczy lepiej trzymać
na dystans od siebie. Sam nie lubię wspominać kiepskich chwil, dlatego nie
zmuszam do tego innych.
-
Wyrozumiały jesteś, jak na swój wiek, wiesz? – Mężczyzna posłał mu niemrawy
uśmiech. – Powód mojego wybuchu był taki, że w AT był Raven. Bliznę, którą nosi na oku sam mu zadałem i żałuję, że
nie zabiłem tego drania od razu.
-
Aha, czyli porachunki – sapnął zielonooki słuchając – Co takiego zrobił?
-
Zabił moją córkę – odparł smutnie mężczyzna w zamyśleniu zaciskając pięści –
Była rok młodsza od ciebie i miała jeszcze tyle życia przed sobą, a ten drań go
jej pozbawił.
-
Po części rozumiem pański ból – szepnął Piotrek z melancholijnym spojrzeniem –
Sara była dla mnie wszystkim. Moim światełkiem, które utrzymywało mnie jeszcze
przy życiu. Pan mi ją odebrał, po części zabijając też mnie. Mam świadomość,
jak wielką stratę pan poniósł, jednak nie jestem w stanie zmusić się do
współczucia. Nie dla pana.
-
Rozumiem – Orestes chwilę patrzył w smutne oczy chłopaka dostrzegając w nich
ogrom bólu. To go uderzyło. Co ten dzieciak musiał przeżyć by zgromadzić w
sobie tyle żalu i cierpienia. – Boisz się śmierci?
-
Szczerze? – Kasztanowłosy zamknął na moment oczy. – Swojej nie, czyjejś tak.
-
Czemu dążysz do śmierci? – Dalej drążył ten temat. Chciał rozgryźć chłopaka, a
przynajmniej natrafić na tok jego myślenia.
-
Nie zasługuję na życie – Piotrek wzruszył ramionami – Nie ma sensu. Nie
potrafię już żyć, jako prawdziwy ja.
- Aha - mruknął pogrążony w myślach Orestes.
-
Chce mnie pan rozgryźć? – Zaśmiał się gorzko chłopak – To bez znaczenia, bo
schemat mojego myślenia w kwestii śmierci przypomina enigmę.
-
Enigma została złamana – zauważył mężczyzna spokojnym tonem – także twój tok
myślenia również można rozszyfrować.
-
Możliwe – Mruknął zielonooki pogrążony w myślach – Jednak jeśli nie zechcę, to
nikt niczego nie rozszyfruje. Wyjątek stanowi Dante, który niemal na wstępie
rozgryzł schemat. W nagrodę powierzyłem mu swoje życie, skazując się na jego
łaskę. Czasem żałuję tej decyzji, ale nie łamię danego słowa.
-
Czyżby? – Sicarius wyczuł nutkę wahania w głosie chłopaka przy ostatnim zdaniu.
– Kręcisz.
-
Ok. – westchnął Piotrek – Sam nie targnę się na swoje życie, ale nie unikam
czynników zewnętrznych.
-
A czemu mnie nie zabiłeś? – Mężczyzna z ciekawością spojrzał na
kasztanowłosego. – Wiesz już, że zabiłem twoją kuzynkę, więc dlaczego nie
próbujesz się zemścić?
-
To proste – fuknął chłopak – Jest pan jedynie narzędziem, które wykonało
zlecenie mózgu operacji, czyli mojego stryja. Poza tym jest pan ojcem, a nie
chcę by Pierre stał się półsierotą. Zabijanie w zemście nie przynosi ulgi,
bynajmniej dla mnie. To tyle wyjaśnień z mojej strony.
-
Szczery jesteś – Orestes wstał z łóżka i ruszył w stronę wyjścia. Nie wiedzieć
czemu, rozmowa z Piotrkiem ukoiła jego nerwy i dała do myślenia. Dzieciak nie
był głupi i miał sporo oleju w głowie, czego nie pokazywał na co dzień, a to
mocno myliło w jego ocenie. – Może
jednak zmienię o tobie zdanie.
-
Nie trzeba! – Zawołał za nim kasztanowłosy zmęczonym głosem. – Nie zależy mi na
pozytywnym wizerunku.
Orestes
zaśmiał się tylko, po czym opuścił pomieszczenie. Piotrek za to ponownie
pogrążył się we śnie. Na szczęście działanie leków Rose powoli ustępowało, ale
zmęczenie nadal dawało o sobie znać. Sen pomagał, dlatego się nie powstrzymywał
całkowicie się mu poddając.
* * * * *
Był już środek nocy, kiedy Dante
przyszedł po Piotrka. Chłopak spał twardym snem i uroczo wyglądał w kociej
obróżce i tęczowej pidżamce.
-
Jest jeszcze pod działaniem mieszanki Rose – poinformował brata Aaron stając w
progu drzwi. – Trochę przeholowaliśmy z dawką i biedaczek ciężko to znosi.
-
On w ogóle ciężko znosi wszelkie używki – westchnął Dante odpinając łańcuchy –
Zwykłe piwo potrafi nieźle dać mu w kość, dlatego unika alkoholu.
-
Orestes coś wspominał, że nieźle haftował z rana – zamyślił się Aaron – No cóż,
Rose tworzy dość dziwne mieszanki.
-
Wiesz może gdzie podziała się nasza żartownisia? – Dante posłał bratu
przesłodki uśmiech, który symbolizował ukrytą furię. – Mam z nią do pomówienia.
-
Kiedy dowiedziała się, że zwiałeś z izolatki, wzięła dzieciaki i wyjechała –
zaśmiał się starszy z mężczyzn – Jako powód podała sezon na kupowanie prezentów
i wyprzedaże przedświąteczne.
-
Najzwyczajniej stchórzyła – mruknął Dante zdejmując obrożę z szyi śpiącego
Piotrka – Kiedyś też się z nią tak zabawię, jak ona z nami.
-
Chętnie pomogę – zaoferował się Aaron w śmiechu raptownie poważniejąc – Nigdy
nie zapomnę, jak wykorzystując moją niedyspozycję przebrała mnie za krowę.
-
Pamiętam te rogi – zachichotał Dante biorąc na ręce partnera – To wtedy nadano
ci przezwisko „byczek”.
-
Nie przypominaj mi misiu – zadrwił starszy Sicarius – Lepiej będzie, jak się
stąd zabierzecie z Piotrkiem.
-
Nie musisz mi mówić – Dante powoli ruszył w stronę wyjścia – Dzięki, że się nim
zająłeś.
-
Nie ma sprawy – Aaron posłał bratu ciepły uśmiech – Nawet polubiłem tego
dzieciaka.
Dante
w milczeniu opuścił pokój brata i w zamyśleniu przemierzał tunele z Piotrkiem
na rękach. Chłopak wydał mu się nieco lżejszy niż zazwyczaj, co go
zaniepokoiło. Jolka coś ostatnio wspominała żeby miał na niego oko w okresie
świąt, bo zazwyczaj wpada wtedy w depresję i się izoluje.
-
Zwolnij mnie z obietnicy – wymamrotał przez sen Piotrek wtulając się w jego
tors – życie jest trudne.
-
A jednak – sapnął zmartwiony Dante – miałaś rację rudzielcu.
Zaniósł
chłopaka do pokoju za biblioteczką i tam delikatnie położył go na łóżku.
Następnie rozpalił w kominku i w milczeniu obserwował igrający w nim ogień.
-
Tym razem spędzimy te święta wspólnie – szepnął zerkając na śpiącego partnera –
Choćby nie wiem co, będę przy tobie w twoje urodziny. Z obietnicy cię nie
zwolnię, bo miałbyś wolną rękę do popełnienia głupstwa.
Po
godzinie chłopak otworzył oczy. Chwilę rozglądał się wokoło zdziwiony, ale
kiedy natrafił wzrokiem na siedzącego przy kominku partnera mimowolnie się
uśmiechnął. Cicho zsunął się z łóżka i na palcach zakradł się do drzemiącego
mężczyzny. Nachylił się by skraść mu całusa, gdy silne ramiona złapały go w
pasie i pociągnęły ku dołowi.
-
Mam cię mały złodziejaszku – zamruczał Sicarius przytulając skołowanego
chłopaka – Zasada numer jeden, spodziewaj się niespodziewanego.
-
Dałbyś mi choć raz się podejść – sapnął Piotrek udając dąsy – Ty ciągle
kradniesz mi całusy.
-
Bo kocham smak twoich ust – szepnął mu do ucha ciemnowłosy – Tęskniłem, wiesz?
-
Ja też – Piotrek wygodniej usadowił się na udach partnera i wtulił w jego tors
– Twoja siostra chciała mnie zakatować psychicznie przebierając w różne
dziecięce pidżamki. Za to Aaron traktował mnie jak kota i przykuł do łóżka.
-
Mnie też przykuli do łóżka – westchnął mężczyzna łącząc się w bólu z chłopakiem
– Rose także nie oszczędziła mi przebieranek. Niestety każdy w naszej rodzinie
musiał przez to przejść. Kiedyś nawet przebrała dziadka za smoka, a to nie lada
wyczyn, bo jest on głową rodu.
-
Zalewasz – zaśmiał się zielonooki – Chciałbym to zobaczyć, choć nie znam
twojego dziadka.
-
Kiedyś go poznasz – zapewnił go Dante w śmiechu – Jestem przecież dziedzicem
jego tytułu.
-
Aha – Piotrek wsunął dłoń pod koszulkę partnera – Lider rodu Sicarius.
-
Widzę, że naprawdę tęskniłeś – zachichotał ciemnowłosy czując, jak palce
chłopaka powoli skradają się ku górze – A chcesz bym pokazał ci siłę mojej
tęsknoty?
-
Yhm – Zielone oczy iskrzyły się z pożądania – Zobaczmy, który z nas tęsknił
bardziej.
-
Osz ty – Dante zerwał się z chłopakiem z fotela czując, jak ten zaczyna
niebezpiecznie drażnić jego męskość – Znowu obudziłeś w sobie tego psotnego
chochlika.
-
Spodziewaj się niespodziewanego – kasztanowłosy posłał mu figlarny uśmieszek –
Zaskoczony?
-
Ostatnio zbyt często – westchnął Sicarius rzucając psotnika na łóżko i
błyskawicznie ściągając mu spodnie od pidżamy – Ta tęcza kryje naprawdę jakiś
skarb.
-
Nie jakiś – bąknął Piotrek zdejmując z siebie koszulkę i z obrzydzeniem
wyrzucając ją za siebie – tylko twój.
-
Nareszcie to przyznałeś – Pocałował namiętnie zielonookiego, który zaczął
odpinać pasek jego spodni – Tak ci
spieszno? Daj mi się nieco zabawić nim dojdziemy do dania głównego.
-
Spieszno mi, bo wiem, że chcesz mnie podręczyć – jęknął chłopak czując język
partnera w swoim uchu – a to doprowadza mnie do szału. Tracę kontrolę.
-
O to właśnie w tym chodzi kochanie – zachichota ciemnowłosy podrażniając palcem
jego sutek – Kiedy tracisz kontrolę, jesteś taki uległy.
-
To dlatego, że każdy twój dotyk osłabia mój opór – sapnął kasztanowłosy
niespokojnie poruszając się na prześcieradle – Przez ciebie tracę rozum.
-
To cię najbardziej boli – stwierdził mężczyzna ściskając pośladki zielonookiego
– Racjonalista zatracający się w cielesności.
-
Może – przyznał chłopak dobierając się do męskości partnera, który w odpowiedzi
na to wsunął w niego jeden palec – Lubię znać swoją sytuację, a twoje działania
sprawiają, że nie potrafię trzeźwo myśleć.
-
Seks na tym polega – zaśmiał się Dante – Zatracasz się w tym całkowicie i
dajesz ponieść instynktowi i zmysłom.
-
Eh – Piotrek sapnął w rezygnacji – Ciebie chyba nigdy nie przegadam w tej
kwestii.
-
I owszem – Ciemnowłosy przewrócił go na plecy i mocniej rozszerzył jego nogi.
Następnie mocnym pchnięciem całkowicie wszedł w partnera, który zawył z
rozkoszy, gdy celnie trafił w jego czuły punkt. – Tak otwarcie mnie przyjąłeś.
-
Zamknij się i zacznij się ruszać – jęknął kasztanowłosy wijąc się na posłaniu w
pożądaniu – Błagam cię nie torturuj mnie w ten sposób.
-
Skarbie, ale kiedy tak ładnie mnie prosisz, jesteś uroczy i słodki – odparł
ochryple Sicarius zaczynając się poruszać – Jesteś taki piękny.
-
Proszę, oszczędź mi tych komentarzy – stęknął chłopak czując gorąco w ciele –
To mnie zawstydza.
-
Dlatego ci to mówię – szepnął zielonookiemu do ucha przyspieszając ruch bioder
– wtedy wiem, że do mnie należysz.
-
A ty do mnie – Piotrek coraz szybciej oddychał co zwiastowało jego spełnienie,
jednak powstrzymywał się przed tym. – Dojdźmy razem.
-
Dobrze – Dante wbił się w jego usta drapieżnie je zdobywając. Był gwałtowny, a
jednocześnie delikatny sprawiając, że partner zadrżał w reakcji na pocałunek. –
Dojdziemy razem.
Moment
spełnienia nadszedł zaraz po tym i obaj dysząc opadli na łóżko. Piotrek jakby
obawiając się zniknięcia partnera oplótł wokół jego ciała ręce i nogi. Dante
rozbawiony tym działaniem przytulił go mocniej, na co ten uspokojony pogrążył
się we śnie.
-
Moja ośmiorniczka – szepnął mężczyzna przykrywając siebie i chłopaka kołdrą –
Naprawdę tęskniłeś równie mocno, jak ja.
Pocałował
czubek głowy zielonookiego, po czym sam zasnął ze zmęczenia.
* * * * *
Szóstego
grudnia dziedziniec przed szkołą zaczęły zapełniać samochody przedstawicieli
rodzin kadetów. Zbliżały się święta i związana z nimi przerwa w nauce. Piotrek
siedział w oknie pokoju brata i z zaciekawieniem przyglądał się, jak
opiekunowie odbierają swoich podopiecznych.
-
Nie patrz na to, bo coraz bardziej się dobijasz – Allen narzucił bratu na głowę
kaptur bluzy przysłaniając mu widok zza okna – Katujesz się tym tylko.
-
Ty też dziś wyjeżdżasz – sapnął Piotrek jeżdżąc palcem po szybie okna – Veneni zabrał już Nicki. Dante pojechał na misję, a Rose zabrała Suliki na rajd
po wyprzedażach.
-
Gdybym mógł to bym został – westchnął Allen kładąc rękę na ramieniu brata –
Nawet ci nie proponuję byś jechał ze mną. Ojciec mi już nie odpuści.
-
Wiem – szepnął smutnie zielonooki – Nie pierwszy raz spędzę sam święta.
Normalka.
-
Ach, zapomniałbym – Allen przytulił kasztanowłosego od tyłu opierając brodę o
jego głowę. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
-
Co to? – Piotrek w szoku wpatrywał się w ładnie wyprofilowany pistolet, który
brat wcisnął mu w ręce – Broń?
-
Prezent – zaśmiał się brązowowłosy mierzwiąc mu kasztanową czuprynę – To dla
ochrony.
-
Ale ja nic dla ciebie nie mam – Zielonooki zeskoczył z parapetu i
zdezorientowany patrzył na brata. – Zupełnie nic. Nawet nie pomyślałem. Kiepski
ze mnie brat.
-
Ty jesteś dla mnie najlepszym prezentem – oświadczył spokojnie starszy z
chłopaków – Pobyt w AT potraktuję
jako prezent od ciebie.
-
No nie wiem – zastanawiał się Piotrek – to nie było by w porządku.
-
Piotrek, czas spędzony w twoim towarzystwie pozwolił mi całkowicie odpocząć od
codzienności – poinformował go Allen poważnym głosem – Dzięki tobie i Nicole
choć na chwilę mogłem zapomnieć o swojej pozycji w Thanathosie. Czułem się
jakbym śnił. Niestety nadeszła pora bym się z niego przebudził i wrócił do
codzienności w organizacji.
-
Rozumiem – Piotrka nieco zaskoczyły słowa brata, a jednocześnie zawstydziły –
ale spotkamy się jeszcze?
-
No pewnie, że się spotkamy dzieciaku – zaśmiał się Allen widząc minę
zielonookiego – Nie ma opcji, że teraz gdy cię odnalazłem, pozwolę ci ponownie
zniknąć.
-
A jakbym chciał się z tobą skontaktować? – Kasztanowłosy z desperacją spojrzał
na brata – co wtedy?
-
Dałem ci przecież mój numer mały idioto – zrugał go brązowowłosy w rozbawieniu
– Nie czaj się i dzwoń kiedy będziesz chciał. Jeśli nie odbiorę od razu, to
oddzwonię.
-
Aha – Soczysty rumieniec wstydu wypłynął na policzki Piotrka – Zapomniałem o
tym.
-
Muszę już schodzić – mruknął Allen wyglądając przez okno. – Ojciec przyjechał.
-
Odprowadzę cię – zaproponował Piotrek łapiąc za jeden z bagaży brata – Ciężkie.
-
Trzymam tu broń – odparł brązowowłosy zabierając mu walizkę, a dając lżejszy
plecak – Nie boisz się, że ojciec cię zauważy?
-
Zarzucę na głowę kaptur – oświadczył zadowolony z siebie kasztanowłosy – I
odprowadzę cię jedynie za drzwi. Nie jestem jeszcze gotów by spotkać ojca.
-
Rozumiem – Allen uśmiechnął się ciepło – Dzięki.
Obaj
wyszli z pokoju i w milczeniu pokonali korytarze dormitorium. Kiedy dotarli do
frontowych drzwi i opuścili budynek, Piotrek nieoczekiwanie przytulił brata.
-
Dbaj o siebie – szepnął smutnie – i nie daj się zabić.
-
I vice verso malutki – Allen odwzajemnił uścisk zielonookiego – Z naszej trójki
tylko ty pakujesz się w tarapaty.
-
Nic nie poradzę, że wisi nade mną jakieś fatum – jęknął zasępiony kasztanowłosy
– Problemy non stop się mnie trzymają, ale obiecuję, że będę na siebie uważał.
-
Łapię cię za słowo – brązowowłosy poczuł na sobie wzrok ojca, dlatego odciągnął
Piotrka od siebie – Czekam na telefon od ciebie.
-
W razie potrzeby zadzwonię – Piotrek podał bratu plecak – Jednak nie nastąpi to
zbyt szybko.
-
Wiem – Allen machnął mu na pożegnanie, po czym ruszył w stronę samochodu ojca –
Ale i tak będę czekał.
-
Spoko! – Zawołał zielonooki na chwilę krzyżując wzrok z ojcem. Zaskoczony cofnął
się do drzwi i za nimi ukrył. – Nicki pierwsza się z tobą skontaktuje!
Po
tych słowach uciekł do dormitorium znikając z zasięgu oczu Alberta. Miał rację,
jeszcze nie był gotowy na spotkanie z tym mężczyzną. Z emocji aż się trząsł, dlatego
szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju, gdzie zamykając drzwi na klucz,
rzucił się na tapczan. Rubi niemal od razu zainterweniowała i wskoczyła mu na brzuch.
-
I znowu sami – mruknął głaszcząc kotkę po główce – To już nasza tradycja.
Ale mi brakowało akcji Dante x Piotrek ^^
OdpowiedzUsuńNie działo się za wiele, ale ten rozdział był bardzo odprężający. Czekam na więcej :)
Biedny Piotrek, został sam na Święta, podobnie jak ja w tym roku :( Ale świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńIrmina.
szkoda mi Piotrka :c
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, mam wielką nadzieję, że po tej rozmowie Orest zmieni swoje nastawienie do Piotrka... ale się z stęsknił, Albert mam nadzieję, że nie poznał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, mam nadzieję, że po tej rozmowie Orestes w końcu zmieni swoje nastawienie co do Piotrka... ale się z stęsknił.... och Albert mam nadzieję, że nie poznał jednak...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mam nadzieję, że po tej rozmowie w końcu Orestes zmieni swoje nastawienie do Piotrka... Albert mam nadzieję, że nie poznał jednak...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza