Ten rozdział okazał się nieco za długi, dlatego musiałam podzielić go na dwie części. Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzało.
Siedział na górnym
holu biblioteki uniwersyteckiej i czytał książkę potrzebną mu na następne
zajęcia. Tak z reguły wykorzystywał czas, tak zwanych, okienek.
- Kogo to moje
oczy widzą – usłyszał za sobą znajomy, choć dawno nie słyszany głos – Wcale się
nie zmieniłeś przez ten rok.
- Co?! – Zdziwiony
Piotrek odwrócił się by zobaczyć mówiącą do niego osobę. – Paweł?
- No, szczęście
dla ciebie, że mnie pamiętasz – zaśmiał się brunet o szarych oczach – Widzę, że
nadal pilnie studiujesz molu książkowy.
- Kiedy wróciłeś?
– Dopytywał Piotr nie wierząc, że widzi kolegę. – I…
- Wróciłem dwa dni
temu – odparł chłopak uważnie przyglądając się Piotrowi – Ale to nie jest ważne
w odróżnieniu od imprezki w domu Kaśki w ten weekend. Oczywiście jedziesz
z naszą paczką. Szkoda tylko, że nie ma Jolki. Bez niej ciężko będzie cię
rozruszać, ale z pomocą reszty jakoś damy radę.
- Dopiero wróciłeś
ze Stanów, a już impreza?! – Zszokował się Piotrek. – A co z oswojeniem się
z otoczeniem i z…
- Czarny, nie bój
żaby, wszystko jest dobrze – przerwał mu Paweł – Bez gadania jedziesz z nami
na tę imprezę. Rok beze mnie i stałeś się sztywniakiem. Czas cię trochę
wyluzować przyjacielu.
- Może jednak
wracaj z powrotem do Stanów – jęknął Piotrek wracając do lektury – Jak widzisz,
jestem zajęty.
- Decyzja już
dawno zapadła – zaśmiał się brunet wyrywając z dłoni Piotra książkę – Jedziesz.
Już moja w tym głowa. Obiecałem naszej uroczej ognistowłosej amazonce, że nie
dam ci spokoju.
- Dobra – zgodził
się przyparty do muru Piotrek dla świętego spokoju – oddaj mi książkę.
- To widzimy się
za dwa dni – Paweł klepnął go w ramię, po czym ruszył w kierunku schodów –
Przyjadę po ciebie z samego rana, więc bądź gotów.
- Skąd ty?! –
Zdziwił się, że brunet zna jego adres, przecież nikomu go nie podawał. – Jolka.
Westchnął z
rezygnacją i ponownie usadowił się w fotelu. Niestety nie był już w stanie
skupić się na lekturze, myślał jedynie o powrocie Pawła.
* *
*
*
*
Był ciepły piątkowy poranek, kiedy wyjeżdżali z Olsztyna. Piotrek przysypiał na tylnym siedzeniu samochodu Pawła, który jak zwykle był pełen energii.
- Gdzie ci się to
mieści? – Spytał od niechcenia ziewając. – Jak możesz tak tryskać energią
o szóstej rano?
- Zawsze byłem
pełny energii – zaśmiał się brunet kierując pojazdem – Do tego od paru dni
jestem nabuzowany tą imprezą. Pomyśleć, że cała nasza paczka ponownie się
spotka.
- No, nie do końca
– wtrącił Piotrek znowu ziewając i dodając szeptem – Ja nie należałem do żadnej
z twoich paczek.
- Co nie do końca?
– Spytał zbity z tropu Paweł. – Mógłbyś podzielić mój entuzjazm.
- Chodzi mi o to,
że Jolki z nami nie ma – odparł kasztanowłosy opierając głowę o szybę okna –
Tylko ona wiedziała jak…dobrze się...bawić.
- Co ty tam
mamroczesz? Nie słyszę co mówisz, Piotrek? – Dopytywał się Paweł, ale Piotr już
drzemał wygodnie ułożony na tylnym siedzeniu. – Ach, zasnął. Samolub jeden,
pomyślałbyś czasem o mnie.
Do celu podróży
dotarli po dwóch godzinach jazdy. Piotrek prawie cały czas spał, więc Paweł drogę pokonał w milczeniu przerywanym cichym pochrapywaniem drzemiącego na
tylnym siedzeniu kolegi. Kiedy zajechali pod dość spory dom w lesie, przywitała ich
blond włosa piękność w obstawie dwóch innych dziewcząt i trzech chłopaków.
Paweł dziarsko przywitał się z każdym z osobna, a Piotrek nadal spał w
samochodzie. Nagle drzwi, o które opierał się pogrążony we śnie chłopak
otworzyły się, a ten jak długi runął na ziemię.
- Czas wstawać
książę – zaśmiał się Paweł stojąc nad leżącym na ziemi śpiochem – Jesteśmy na
miejscu.
- Odbiło ci! – Wrzasnął
wściekły Piotrek. – Mogłem coś sobie zrobić!
- Ale nic się
złego nie stało – podał mu rękę brunet by pomóc wstać – Chodź już do reszty.
Piotrek wstał i
się otrzepał z kurzu. Jego wzrok padł na dom, który zdawał mu się być jakimś
pałacem.
- Niezła chałupa –
odparł witając się z Kaśką – ogromna.
- Dzięki – sapnęła
zniecierpliwiona blondynka – Chodźcie. Pokażę wam wasze pokoje.
* * *
*
*
Wieczorem wszyscy zebrali się w salonie. Znajdował się tam mini bar i stół bilardowy. Chłopaki od razu oblegli oba. Piotrek wziął do ręki jedną z bil i poturlał ją w kierunku Pawła, który właśnie nalewał sobie wódki do drinka.
- Wyzywasz mnie
Piotruś? – Spytał lekko już wstawiony brunet. Odstawił szklankę z napojem
na bar i złapał posuwającą się ku niemu czarną bilę. – Zgoda, ale wiedz,
że cię zmiażdżę. Nie będzie litości.
- Poprawiłem się
od ostatniego razu – obruszył się Piotrek nacierając kredą koniec kija – Nie
dam się pokonać tak łatwo.
- Zobaczymy –
zaśmiał się Paweł pewny swojego zwycięstwa – Kiedy wygram, to napijesz się z
nami wódki i mam tu na myśli wszystkie dni naszego pobytu.
- Dobra – zgodził
się kasztanowłosy – Ale kiedy ja wygram, to jutro nie tkniesz ani grama
alkoholu.
- Ciężkie stawiasz
warunki, ale zgoda – przystał na wyzwanie brunet – Zaczynasz. Moje są połówki.
Piotrek rozbił
bile wbijając do łuz trzy z nich. Niestety kolejny ruch chybił o kilka
milimetrów i pałeczkę w grze przejął Paweł, który po kolei pozbywał się
kolorowych kul. Robił to z taką łatwością i precyzją, ale kiedy zerknął na minę
Piotrka specjalnie spudłował.
- Twoja kolej –
uśmiechnął się robiąc miejsce koledze – tylko się postaraj.
- Mam taki zamiar
– rzucił chłopak uderzając białą bilą jedynkę, która obijając się od bandy
wbiła do łuzy dwójkę. – Zaraz cię dogonię.
- No, nie kłamałeś
mówiąc, że się poprawiłeś – pochwalił go Paweł – Ostatnim razem nie potrafiłeś
nawet poprawnie uderzyć bili.
- Mam zamiar
wygrać – mruknął Piotrek uderzając czwórkę, która po chwili zniknęła w bocznej
łuzie – Wiesz, że nie jestem dobry w piciu.
- Wiem – zaśmiał
się brunet upijając łyk swojego drinka – Dlatego myślę, że to dobra kara.
- Cholera – syknął
Piotrek, kiedy kij ześliznął mu się z bili i nie trafił w obrany cel. Biała
bila zmieniła tor ruchu i uderzając przedostatnią połówkę wbiła ją do łuzy.
Wściekły usunął się na bok ustępując miejsca Pawłowi.
- Dzięki – odparł
brunet, po czym wbił piętnastkę do łuzy – Deklaruję, że dwoma odbiciami od
bandy wbiję ósemkę do przeciwległej, prawej, narożnej łuzy, tym samym kończąc
grę.
Jak powiedział tak
zrobił i jednym zdecydowanym uderzeniem skończył partię bilardu.
- Jak tyś to
zrobił? – Spytała się Kaśka nie wierząc w to, co widziała. – Jesteś w tym
naprawdę dobry.
- Bilard to nic
innego jak zasady geometrii – wyjaśniał Paweł blondynce – Wystarczy tylko
dobrze wymierzyć odległość, natężenie uderzenia, jak i wiedzieć gdzie celować
kijem.
- Aha – Dziewczyny
wpatrywały się w bruneta, jak w obrazek, ale ten od razu doskoczył do
przegranego, kończąc tym wyjaśnienia.
- No Piotruś –
powiedział obejmując ramieniem szyję kolegi – czas na karę. Zaraz dostaniesz
swojego drinka.
- Naprawdę muszę?
– Spytał z nadzieją w głosie Piotrek. – Jakoś nie…
- Żadnych wykrętów
i zero litości – westchnął Paweł zrezygnowanym głosem – Taka była nasza umowa,
więc teraz ją wypełnij.
- Dobra – jęknął
chłopak, a jego kasztanowe włosy zostały rozczochrane przez kolegę – Mądra decyzja.
Paweł zaserwował Piotrkowi sporego drinka. Kasztanowłosy chłopak powoli upijał coraz to kolejne łyki, a z każdym następnym pogarszała się jego równowaga. Gdy opróżnił szklankę, całkowicie odleciał do krainy snów.
- Ty, on naprawdę
ma słabą głowę – zaśmiał się jeden z chłopaków z długimi, czarnymi włosami –
Nie ściemniał.
- Mam pomysł –
wtrącił kolejny z trójki – Ja, Marcin i Tomek przykleimy go taśmą do ściany.
- Uspokójcie się –
odparł spokojnie Paweł – Fakt, że kiedy jest w takim stanie to można z nim
robić wszystko, nie uprawnia was do tak dziecinnych żartów. Zaniosę go do
pokoju, ty Rafał weź lepiej zajmij się Tomkiem, bo po jego minie mniemam, że ma
zamiar pobrudzić podłogę.
Brunet chwycił pod
ramię Piotrka i ciągnął go w stronę schodów. Nagle poczuł, że jakby niesiony
kolega zelżał.
- Pozwól, że ci
pomogę – rzuciła Kaśka chwytając drugie ramię Piotrka – co miałeś na myśli
mówiąc, że można z nim zrobić wszystko?
- To, co mówiłem –
odparł zmęczony Paweł – Kiedy straci przytomność po wypiciu alkoholu, nic go
nie zbudzi do rana. Po co ci ta wiedza?
- Widzisz –
westchnęła blondynka – Zasnął jako pierwszy, a reguły każdej imprezki nocnej
nakazują by takiej osobie zrobić małego psikusa.
- Dobra, ale nie
przesadźcie – zgodził się niechętnie brunet – W razie co, to ja o niczym nie
wiedziałem.
- Umowa stoi –
zaśmiała się Kaśka, po czym jednym skinieniem przywołała do siebie dziewczyny –
Teraz zostaw go nam.
Paweł z ociąganiem oddał kolegę w ręce dziewczyn i ruszył z powrotem do salonu.
* * *
*
*
Piotrek obudził się z potwornym bólem głowy. Zdezorientowany rozejrzał się wokoło i natrafił na stojący przy oknie balkonowym fortepian. Leżał w przydzielonym mu pokoju, ale nie miał zielonego pojęcia jak się tu znalazł. Powoli wstał i niespiesznym krokiem ruszył w stronę łazienki, by wziąć letni prysznic. Kiedy przechodził obok umywalki, kątem oka zerknął na wiszące tam lustro, niestety coś było nie tak w jego odbiciu.
- Co jest do cholery?!
– Zdziwił się nie wierząc własnemu wzrokowi. Przetarł zaspane oczy i spojrzał
jeszcze raz, ale widok się nie zmienił. – Dlaczego mam zielone włosy?!
Jak oparzony
wskoczył do kabiny prysznicowej i desperacko zaczął szorować głowę. Powtórzył
tę czynność z dziesięć razy, ale kolor zbladł minimalnie. Nie miał pojęcia, kto
mógłby mu to zrobić. Zgaszony wyszedł z łazienki i usiadł w samym ręczniku na
łóżku myśląc, jak zakryć zielone włosy. Jedyne co mu przyszło do głowy, to
nałożenie czapki albo nie opuszczanie pokoju. Wybrał tę drugą opcję. Nałożył
czarną koszulkę i szorty, po czym podszedł do fortepianu. Usiadł na stołku i
otworzył zatrzask klawiatury. Przejechał palcami otwartej dłoni po klawiszach i
o dziwo, okazało się że instrument jest nastrojony. Westchnął cicho zamykając
oczy, a dłonie same zaczęły naciskać poszczególne klawisze. Łączące się ze sobą
dźwięki stworzyły Sonatę księżycową Beethovena.
Muzyka pozwoliła mu się uspokoić i wyciszyć, niestety wciągnął się w grę na
tyle mocno, że stracił poczucie czasu.
Paweł lekko skacowany dreptał bezcelowo po korytarzu domu, w którym się zatrzymali. Spał w pokoju z Tomkiem, Rafałem i Marcinem, triem chłopaków z pustką do kwadratu w głowach. Jedynie Piotrek odmówił spania z – jak to ujął – „bandą baranów na wypasie” i przeniósł się do pokoju muzycznego, który znajdował się na samym końcu korytarza i przez dłuższy czas był nie używany.
- Ciekawe co teraz porabia? – Zastanawiał
się idąc w kierunku pokoju kolegi. – Mam
nadzieję, że dziewczyny nie odwaliły czegoś głupiego. Czasem strach pomyśleć,
co się kryje w umysłach kobiet.
W pewnym momencie
do uszu bruneta doszedł dźwięk fortepianu, a z każdym krokiem muzyka stawała
się coraz to głośniejsza. Kiedy dotarł na miejsce, wyraźnie słyszał smutną
melodię. Przy ścianie naprzeciw pokoju Piotra siedziała oparta Kaśka, a z jej
oczu płynęły łzy.
- Czemu beczysz?!
– Zdziwił się patrząc na dziewczynę, która obrzuciła go czujnym spojrzeniem. –
To trochę dziwne. Siedzisz tu sama i do tego w takim stanie.
- Chciałam tylko
sprawdzić, jak zareaguje na nasz mały kawał – westchnęła blondynka podnosząc
się z podłogi – ale usłyszałam tę muzykę i jakoś tak wyszło, że nie miałam
odwagi zajrzeć do środka, a potem już sam widzisz.
- W sumie, kiedy
się wsłuchasz, to bije z tej melodii przygnębienie – przyznał Paweł, po czym
powoli zajrzał do pokoju i szybko przymknął drzwi – Ty nie uwierzysz.
- W co? – Zdziwiła
się Kaśka. – No, mów.
Nagle do tej
dwójki doszła reszta imprezowiczów zwabiona muzyką.
- Kto tak ładnie
gra? – Spytała brunetka z włosami do pasa. – I czemu to takie smutne?
- Matko, Monika
ciszej trochę, bo cię usłyszy – zganiła ją szeptem Kaśka – Ogarnij się
wreszcie.
- Sorry – sapnęła
brunetka z dąsem – Ale chcę wiedzieć.
- Nie uwierzycie –
zaśmiał się Paweł ściszonym głosem – Tę melodię gra nasz Piotruś.
- Co?! – Zdziwiła
się cała grupa – Zalewasz.
- Nie – odparł
szeptem brunet – Zresztą sami zobaczcie.
Po tych słowach
uchylił drzwi, a w powstałej szparze pojawiło się sześć głów. Widok, który
zobaczyli sprawił, że opadły im szczęki z wrażenia. Przy fortepianie siedział
zielonowłosy chłopak, a spod zamkniętych powiek spływały mu po policzkach łzy.
Grał oddany całkowicie temu co robił. Grupa gapiów powoli zamknęła drzwi i
zgodnie ruszyła do salonu.
- Wow – odparł
długowłosy Tomek – Nie wiedziałem, że można tak grać.
- No – przyznał
Rafał – Ale przyznacie, że wygląda jak kosmita w tych zielonych włosach.
- Teraz już wiem
co robiły dziewczyny do końca imprezy – zaśmiał się Marcin – Kawał pierwsza
klasa.
- Nie wydało wam
się dziwne, że grał bez nut? – Spytał zaintrygowany Paweł. – Znam go od dwóch
lat i nigdy nie słyszałem jak gra. Choć Jolka coś wspominała, że ma talent.
- Ostatnio grał na
koncercie organizowanym przez uczelnię – poinformowała Kaśka – Nie robił tego z własnej
woli, ale dlatego, że Duch go zmusił. Wtedy grał też na skrzypcach. Był
niesamowity.
Schodzili właśnie
po schodach, a Paweł kątem oka zauważył przyglądającego się im jasnowłosego
mężczyznę. Gestem dał do zrozumienia kolegom, by się uciszyli. Kaśka zdziwiona
powędrowała wzrokiem za spojrzeniem bruneta i zobaczyła swojego ojca w towarzystwie
dwóch innych gości.
- Tato?! –
Zdumiała się na jego widok. – Myślałam, że wrócisz dopiero za dwa dni?
- Widzę, że moja
nieobecność była ci na rękę – zrugał ją postawny mężczyzna oprószony siwizną –
Twoi znajomi muszą się stąd wynieść, bo jak widzisz, mamy gości.
- Dobrze –
zgodziła się blondynka – Będziemy nocować w lesie, przy jeziorku.
- Tylko nie
hałasujcie – nakazał ojciec Kaśki – I nie śmiećcie.
- Obiecujemy –
odparła Monika, po czym odwróciła się do reszty z pytaniem – Kto zawoła
Piotrka? Szkoda przerywać jego grę, ale musimy się stąd zmyć jak najszybciej.
- Myślę, że Paweł
powinien to zrobić – poradził Tomek – Przywiózł go, więc niech się nim zajmie.
- To nie fair –
westchnął Paweł – Czemu akurat ja?
- Bo w odróżnieniu
od nas ty znasz go aż dwa lata – odparła zirytowana Kaśka – Idź po niego.
- Po prostu boisz
się spojrzeć mu w oczy, po tym jak przemalowałaś jego kasztanowe włosy na odcień
trawy – prychnął Paweł człapiąc na górę. Spojrzał jeszcze w dół i tym samym
napotkał wzrok mężczyzny perfidnie patrzącego w jego stronę. Odwrócił się do
znajomych i pokazując środkowy palec ruszył dalej. – Za dziesięć minut
sprowadzę go do salonu.
Nadal pochłonięty był grą, gdy
rozległ się nagły trzask drzwi. Wystraszony odwrócił się w ich stronę i
zobaczył wściekłe spojrzenie Pawła.
- Co jest? –
Spytał speszony Piotrek – I przed wejściem do czyjegoś pokoju powinno się
pukać.
- Co ty nie
powiesz trawiasto-głowy muzykancie – posłał ciętą ripostę Paweł rzucając się na
kanapę – Zbieraj manatki. Przenosimy się pod namiot.
- Jak to?! – Zdziwił
się zielonowłosy. – A z tymi włosami, czyja to sprawka? Twoja?
- Ja cię tylko
upiłem – bronił się brunet – Swoją drogą włosy pasują ci teraz do oczu.
- Szukasz guza? –
Wrzasnął rozdrażniony Piotrek gwałtownie wstając ze stołka. – Bo wiesz, mam
ochotę komuś przylać.
- Aha? Bo uwierzę
komuś kto jeszcze parę sekund temu ryczał jak baba – burknął Paweł podnosząc
się z kanapy – Zbieraj się, czekamy tylko na ciebie.
Piotrek
zawstydzony w milczeniu spakował plecak i przerzucił go sobie przez ramię.
W ostatniej chwili założył na głowę czarną czapkę z daszkiem zakrywając
tym zielone włosy.
Zeszli do salonu,
gdzie czekali na nich kompani. Kiedy Piotrek pojawił się w czapeczce wszyscy
jak jeden mąż wybuchli śmiechem. Tomek ukradkiem ściągnął mu ją z głowy.
- Oddawaj! – Ryknął
poirytowany Piotrek wyrywając czapkę długowłosemu chłopakowi. – Czyja to
sprawka! No, czyja pytam!
Nikt mu nie
odpowiedział, a jedynie słyszał śmiechy.
- To nie jest
śmieszne! – Darł się zdenerwowany chłopak. – Jak niby mam się pokazać publicznie
z takimi włosami? To jakiś obłęd!
- Wyluzuj Czarny –
poklepał go po plecach Paweł – Na twoim miejscu cieszyłbym się, że dziewczyny
oszczędziły ci różu. Myślę, że ten kolor ci pasuje.
- Na ich miejscu ubrałbym
cię w babskie ciuszki – zachichotał Marcin – Do tego makijaż.
- Chcesz się bić?
– Krzyknął Piotrek rzucając się na chłopaka z pięściami. – No, dawaj pustaku!
- Kogo nazywasz
pustakiem, młotku? – Ożywił się Marcin. – Grając tam na górze mazałeś się jak
baba, a teraz się wywyższasz?
- Spokojnie
chłopaki – wszedł między nich Paweł – To nie czas i miejsce na burdy.
- Właśnie – usłyszeli
zimny męski głos zza pleców. Kiedy spojrzeli w tym kierunku, zobaczyli trzech
mężczyzn, w tym ojca Kaśki. – Miałaś wyprowadzić stąd swoich znajomych, nieprawdaż?
- Tak – jęknęła
Kaśka – Już idziemy.
- Przepraszamy za
sprawianie problemów – przeprosił Piotrek z czapką na głowie, a jej daszek
zasłaniał jego oczy – Proszę nam wybaczyć.
- Poczekaj –
zatrzymał go jeden z pozostałych mężczyzn – Czy ładnie to tak przepraszać
z czapką na głowie? To pokazuje, że nie masz szacunku do przepraszanej
osoby.
- Znam etykietę –
westchnął Piotrek skruszonym głosem – ale w obecnym stanie myślę, że będzie lepiej
jeśli nie zdejmę tej czapki. Mój wygląd jest nieodpowiedni do przeprosin.
- Jezu! Piotrek
zdejmij tę czapkę i tak wszyscy cię widzieli – odparł Paweł zrywając z głowy
kolegi czapkę – Przeprosiłeś, a teraz idziemy.
- Proszę nam
wybaczyć – rzucił Piotrek ciągnięty przez kolegę. Na widok jego zielonych
włosów ojciec Kaśki ledwie powstrzymywał się od śmiechu. – Do widzenia.
- Chciałbym poznać
bliżej znajomych twojej córki Grzegorzu – oznajmił wysoki blondyn z poważną
miną – a w szczególności ten duet.
- Będą tu do
poniedziałku – rzucił ojciec Kaśki z uśmiechem na twarzy – Dziś nocują w lesie.
- Szkoda – wtrącił
blondyn – Mam nadzieję, że pogoda zmusi ich do powrotu.
- Aż tak bardzo
chcesz ich poznać?! – Zdziwił się stojący obok szatyn. – Masz dziwne zachcianki
Edwardzie.
* * *
*
*
Był późny wieczór, gdy złapała ich ulewa z gwałtowną burzą. W pośpiechu uciekali z lasu. Przemoknięci do suchej nitki zjawili się pod domem Kaśki. Dziewczyna sama weszła do domu, a po krótkiej rozmowie z ojcem wpuściła ich do środka.
- Mamy nie fart –
westchnął Tomek wycierając włosy ręcznikiem – W pogodzie nic nie wspominali
o burzach w tych rejonach.
- Zdarza się –
prychnął Piotrek wychodząc spod prysznica w samym ręczniku – Prognoza to tylko
przypuszczenia, nie są czymś pewnym.
- Wiem, ale
liczyłem na słoneczny weekend – obruszył się Tomek – Mam nadzieję, że do jutra
przejdzie i się rozjaśni.
- Z pewnością –
pocieszał go Rafał – Rano będzie normalnie.
Przebrali się w
suche ubrania i zeszli do salonu. Piotrek zawiązał sobie na głowie czarną
Bandamę, w celu zakrycia zielonych włosów. Jakoś nie miał ochoty ich
pokazywać. Prawie wszyscy usiedli na kanapach. Jedynie Piotrek z Pawłem
postanawiając rozegrać mecz, oblegli stół do bilardu.
- Tym razem gramy
bez zakładu – rzucił Piotrek – Mam dość wygłupów.
- Dobrze – zgodził
się Paweł – Ale pod warunkiem, że weźmiesz to na poważnie.
- Zgoda – przybił
piątkę z Pawłem, po czym chwycił za kij – Biorę całe, a ty połówki.
- Ok. – Zaśmiał
się brunet – Dublujemy ostatni mecz?
- Może – mruknął
Piotrek ustawiając bile w trójkąt – Tym razem ty zaczynasz.
- Jak chcesz –
odparł Paweł rozbijając bile po stole. Grali niecały kwadrans, bo niestety
Piotrek przypadkowo trącił ósemkę, która wpadła zbyt wcześnie kończąc tym
samym grę.
- Następnym razem
na pewno cię pokonam – uśmiechnął się podając dłoń Pawłowi – Dzięki za
poświęcony czas.
- Nie ma sprawy –
odparł brunet zadowolony ze zwycięstwa – Ale czas wrócić do reszty.
- Chyba – wzruszył
ramionami Piotrek. Z reguły wolał siedzieć sam, ale obecność Pawła dodawała mu
nieco odwagi w przebywaniu wśród innych. Głównie to dzięki niemu zrobił tyle
postępów w relacjach z ludźmi.
Kiedy wrócili,
usiedli na kanapie zajmowanej przez dziewczyny. Po pewnym czasie każdy wypił po
jednym browarze i zaczęli schodzić na luźną gadkę na różne tematy. Piotrek był
nieco oszołomiony piwem, ale nie aż tak bardzo by tracić przytomność. Bawił się
jak nigdy dotąd i musiał przyznać, że jednak nie jest tak źle jak sobie
wyobrażał. W pewnym momencie dołączył do nich jeden z gości ojca Kaśki –
blondyn. Usadowił się w fotelu pomiędzy obiema kanapami i co i rusz badał
wzrokiem Piotrka, który nawet nie zwracał na niego uwagi. Chłopak śmiał się i
żartował z innymi, dopiero kiedy rozmowa zeszła na jego temat, starał się
wycofać.
- Jak to jest być
magistrem w wieku dwudziestu jeden lat? – Spytał Tomek już nieźle wstawiony. –
Masz już magistra i ciągniesz weterynarię. Jesteś cyborgiem, czy czymś w ten
deseń?
- Poza tym, że
dostajesz jeden papierek więcej do życiorysu, to nic się nie zmienia – odparł
zmęczony Piotrek – I nie, nie jestem cyborgiem. Jestem przeciętniakiem jak wy.
- No, nie wiem –
zastanawiał się Rafał – Wcześniej grałeś bez nut na tamtym fortepianie. Nie
wiem co to było
- To była Sonata księżycowa Beethovena – wtrąciła Kaśka
biorąc łyk piwa – Wiem, bo kiedyś byłam na takim koncercie i tam to grali.
- No, gościu –
poklepał go po plecach Marcin – Szacun.
- To nic takiego –
starał się zakończyć temat zielonowłosy – Kiedy byłem mały, chodziłem na lekcje
gry na pianinie. Lubiłem muzykę, ale tych lekcji nie mogłem znieść.
- A co ze
skrzypcami? – Dopytywała Kaśka. – Pamiętam, że wtedy na koncercie na nich grałeś, jak profesjonalista.
- Zdawało ci się –
starał się ją uciszyć – Zejdźcie już ze mnie.
- Spoko. Czarny ma
rację – zgodził się Paweł – To nie jest wieczór poświęcony osobie Piotra
Czarneckiego, tylko impra na cześć mojego powrotu.
- Sorka – odparli
wszyscy jednogłośnie, po czym uniwśli butelki z piwem do góry wznosząc toast.
– Za powrót Pawła do Polski.
- A skoro mowa o toastach
– zaśmiał się brunet – Czy Piotrusiu zapomniałeś już nasz wczorajszy zakład?
- Miałem taką
nadzieję – jęknął zielonowłosy z kwaśną miną – Wypiję, ale masz mieć mnie na
oku i nie pozwolić na kawały ze strony dziewczyn i reszty. Jakoś nie mam ochoty
obudzić się jutro z Bóg wie czym na twarzy, czy gdzieś tam.
- Spoko, wyluzuj, carpe diem i do przodu – zaśmiał się
Paweł podając Piotrowi drinka – Gdy doświadczysz nirwany, od razu zaniosę cię do
twej komnaty książę.
- Ej, bez takich
żartów – zwrócił mu uwagę Piotrek – bo zaczynam powoli się ciebie bać.
- Koledze nie
ufasz? – Zapytał w śmiechu brunet. – Wiesz, że dopełniam obietnicy, więc się nie
bój.
Po tych słowach
Piotrowi zrobiło się głupio i wypił duszkiem zawartość podanej mu szklanki. Nie
minęła chwila, jak opadł straciwszy równowagę na oparcie kanapy.
- Oho, czas cię
zabrać do łóżka – westchnął Paweł biorąc pod ramię kolegę – Wrócę za jakiś
czas, więc nie skończcie zbyt wcześnie zabawy.
- Masz to jak w
banku – zaśmiał się Tomek – Machając na pożegnanie Piotrkowi, który ledwo
powłóczył nogami – Słodkich snów, Czarny.
Paweł powoli
posuwał się w stronę schodów, ale gdy do nich dotarł Piotrek zaczynał powoli
odlatywać. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu, przez co się wzdrygnął.
Spojrzał zezem w tył i napotkał wzrok jasnowłosego mężczyzny.
- Czego pan chce?
– Spytał Paweł z nieufnością w oczach. Nie wiedzieć czemu, ale coś mu mówiło by
trzymać się od tego mężczyzny na dystans. – Nie sprawiamy chyba problemu? Nie
jesteśmy zbyt głośno, ani nic z tych rzeczy.
- Spokojnie –
uspokajał go blondyn w średnim wieku – Chciałem tylko ci pomóc. Nie miałem nic
złego na myśli, słowo.
- Sam sobie
poradzę, więc niech się pan nie wtrąca – zbył mężczyznę Paweł wspinając się
z nieprzytomnym już kolegą na schody – Życzę miłej nocy.
- Mimo to i tak
wam potowarzyszę – odparł mężczyzna ruszając za
chłopakami – Mam pokój naprzeciw waszego.
- Przykro mi pana
rozczarować, ale mój przyjaciel sypia w pokoju muzycznym na końcu korytarza
w nieużywanej części domu – rzucił półgębkiem brunet wciągając Piotra na
ostatni stopień schodów – To w przeciwną stronę.
- To znajduje się
tu coś takiego, jak pokój muzyczny?! – Zdziwił się blondyn nadal podążając za
Pawłem. – Chciałbym go zobaczyć. A tak w ogóle, to nazywam się Edward Murdoch.
- Co za natręt – pomyślał Paweł zmęczony ciągłym
odmawianiem mężczyźnie, w ostateczności postanowił spuścić gardę – Jestem
Paweł Pruszek, a ten nie umiejący pić to Piotr Czarnecki.
- Miło mi poznać –
uśmiechnął się blondyn bez pytania chwytając ramię nieprzytomnego Piotrka –
Pomogę ci skoro zmierzamy w to samo miejsce.
- Jest pan
strasznie uparty – westchną zrezygnowany Paweł – Ale droga wolna.
Kiedy dotarli na
miejsce, Paweł ostrożnie ułożył Piotra na kanapie. Zdjął mu koszulkę, buty i Bandamę,
po czym przykrył go kocem. Jednak nagle chłopak zerwał się, jak oparzony łapiąc
rękaw bruneta.
- Sorry, ale będę
rzygał – jęknął zielonowłosy powoli się podnosząc – Pomożesz?
- No, w tym ci nie
pomogę – zaśmiał się Paweł biorąc pod ramiona kolegę – jedynie mogę cię
zaprowadzić do kibelka.
Murdoch
wszystkiemu się przyglądał głównie wbijając wzrok w Piotrka, a szczególnie w
jego prawą stopę. Starał się dojrzeć czegoś na jej spodzie, ale nie było mu to
dane, bo chłopak miał ją obwiniętą szczelnie bandażem. Mężczyzna po chwili
jednak pomógł brunetowi zaprowadzić zielonowłosego do łazienki, gdzie ten od
razu przywarł do muszli klozetowej. Zostawili go tam, a sami czekali w pokoju.
Paweł oparł się o zamknięte drzwi, zaś Murdoch usiadł na stołku przy
fortepianie.
- Cholera, Paweł –
z łazienki dobiegał stłumiony głos Piotrka – Czemu zmuszasz mnie do picia skoro
wiesz, jak to się skończy. Nie chciałem tu przyjeżdżać, ale nalegałeś i znów
mnie upiłeś.
- Widzę, że już
trzeźwiejesz – westchnął Paweł opierając głowę o drzwi – Dziś wlałem ci
o wiele mniej wódki niż wczoraj, więc daj na luz.
- Dzięki – sapnął
Piotrek z ironią – Ale dzięki temu trochę lepiej się czuję.
- Słyszałem, że
Duch cię nachodzi – stwierdził Paweł – Wtedy w bibliotece wyglądałeś niemrawo,
dlatego chciałem cię trochę rozruszać.
- Duch, jak zwykle,
zawraca mi gitarę – mruknął zielonowłosy – zmusza mnie do rzeczy, których nie
chcę robić. Ucieka się nawet do szantażu.
- Stary drań –
rzucił brunet półgębkiem – Jak zwykle stara się być przebiegłym lisem. Ponoć
byłeś niezły na tym koncercie rektora, Kaśka nie mogła się ciebie nachwalić.
- Może – jęknął
Piotrek – Nie lubię grać dla publiki, ale przez ultimatum Ducha musiałem wziąć
udział w tym koncercie. To jakiś obłęd! Do tej pory jedynie Jolka i Tobiasz
wiedzieli, że gram na skrzypcach, a teraz wie o tym niemal cały Olsztyn.
- Czego się boisz?
– Zdziwił się Paweł. – Racja, kiedyś Jolka wspominała mi po pijaku, jak brakuje
jej twojej gry na skrzypcach, ale myślałem, że to taki jej pijacki wymysł. Jednak dziś
widziałem jak grałeś na tym fortepianie z zamkniętymi oczami, do tego płakałeś.
To pewne, że czujesz muzykę i sądzę, że nie powinieneś zaprzestawać grania.
Kolo, masz talent i szkoda byłoby go marnować.
- Kiedy wracasz? –
Spytał nagle zielonowłosy. – Po twoim zachowaniu mniemam, że nie przyjechałeś do
Polski na stałe.
- Jak zwykle
trafnie czytasz między wierszami – zaśmiał się Paweł – Przyjechałem na miesiąc.
Muszę pozamykać kilka spraw i na stałe wracam do Stanów. Może chciałbyś jechać
ze mną?
- Może – mruknął
Piotrek – też mam zamiar wyjechać do Stanów, ale najpierw chcę skończyć studia.
- Rozumiem –
uśmiechnął się Paweł – Mam u ciebie dług, którego nie dam rady spłacić. Dlatego
kiedy przybędziesz do Stanów, możesz zamieszkać ze mną.
- Zastanowię się –
zaśmiał się zielonowłosy, po czym wstał i wypłukał usta. Następnie chwiejnym,
ale pewniejszym krokiem ruszył do drzwi. Wyszedł z łazienki z o wiele lepszym
nastrojem, lecz gdy natrafił wzrokiem na siedzącego przy fortepianie mężczyznę,
osłupiał w zdziwieniu.
- A ten to kto? –
Spytał szeptem kolegi. – Czemu tu jest?
- Przypałętał się
i przykleił do nas – odpowiedział Paweł, nagle przypominając sobie o obecności
Murdocha w pokoju. – Jakoś nie mogłem się go pozbyć.
- Jest pan jednym
z gości ojca naszej koleżanki, nieprawdaż? – Zapytał Piotrek mężczyznę. –
Dlaczego, więc zadaje się pan z nami, a nie zajmuje swoimi sprawami?
- Tak, jestem
gościem pana Vegi – przyznał mężczyzna – Miałem chwilę wolnego czasu i chciałem
zobaczyć, jak bawią się studenci. To tyle.
- Ma pan dziwne
rozrywki – zaśmiał się Paweł – Jak widać, nic się nie zmieniło i nadal bawimy
się przy alkoholu i dobrej muzyce.
- Najwidoczniej –
zaśmiał się cicho blondyn, a w pewnym momencie patrząc na Piotra rzekł –
Nazywam się Edward Murdoch.
Piotrek w jednej
chwili zbladł, ale na szczęście był zwrócony bokiem do mężczyzny. Plusem też
było to, że przez stan nieważkości, w którym się właśnie znajdował, jego twarz
miała niemrawy wyraz i odcień.
- Cholera! Nie może być. Jak on? I dlaczego go
nie poznałem? – Główkował w myślach w przerażeniu i panice. – On chce mnie sprowokować?! Nie mogę dać po
sobie poznać, że znam to nazwisko, a co gorsza, kim jestem. – Natychmiastowo
przykleił do twarzy sztuczny uśmiech i z udawanym spokojem starał się ukryć
swój strach. – Jestem Piotr Czarnecki, miło mi pana poznać.
- Mnie również –
odparł Murdoch z podejrzliwością w oczach. Spojrzał w dół na prawą stopę
chłopaka – Bandaż ci się poluzował. Pozwól, że ci go zwiążę.
- Nie trzeba –
wycofał się Piotrek chowając prawą stopę – Sam sobie poradzę
- Jeśli można
spytać, co ci się w nią stało? – Dociekał blondyn. – Tak naprawdę, to przydałoby
się założyć nowy, czystszy opatrunek.
- To tylko małe
zwichnięcie – tłumaczył Piotrek w panice na świeżo wymyślając powód noszenia
bandażu – To nic ważnego, więc nie trzeba poświęcać temu więcej uwagi.
Kiedy myślał, że
udało mu się wykręcić od pomocy, zaczepił jednym z końców bandaża o wystający
gwoździk z deski podłogi. Zatoczył się i upadł na kanapę, a resztki bandaża
niedbale owijały się wokół jego stopy.
- Teraz to już na
pewno musisz zmienić opatrunek – podsumował Murdoch zbierając leżący bandaż
z podłogi, ale kiedy doszedł do chłopaka ten szybko podkulił nogi ukrywając spody stóp – Może obejrzę twoją stopę, czy bardziej jej nie
nadwerężyłeś?
- Nie trzeba –
bronił się chłopak – Wszystko gra. Moglibyście zostawić mnie samego? Niezbyt
dobrze się czuję i chciałbym trochę odpocząć.
- Spoko –
westchnął Paweł rozbawiony odegraną wcześniej szopką – Wracam do reszty. Zajrzę
do ciebie po imprezce. Pan też powinien iść.
Kiedy plecy
Murdoch zniknęły za drzwiami, Piotrek z ulgą opadł na oparcie kanapy.
- Było blisko – pomyślał roztrzęsiony – Pewnie i tak się już domyślił, ale nie ma
się na czym oprzeć, by mnie zdemaskować. Jego wygląd się zmienił, dlatego go
nie poznałem. Tobiasz mówił, że prędzej czy później natrafię na któregoś z
braci, ale nie myślałem, że nastąpi to tak wcześnie. Na bank Edward mnie szuka,
a akcja z bandażem potwierdza tylko, że mnie podejrzewa i że nie odpuści.
Zastanawia mnie jedno, czemu tak bardzo stara się mnie znaleźć. Może chce się
mnie pozbyć, jak reszty rodziny? Przecież zrzekłem się nazwiska i nie
oczekuję niczego od braci, więc czemu?
Pogrążony w
myślach niepostrzeżenie zasnął, a krążący w jego żyłach alkohol nieco mu
w tym pomógł.
* * *
*
*
Dochodziła dziewiąta, kiedy pokój muzyczny wypełnił dźwięk dzwonka komórki Piotrka. Po omacku natrafił dłonią na telefon i niespiesznie odebrał.
- Co tam? – Spytał
zaspanym głosem. – Tu się jeszcze śpi.
- To ja – usłyszał
w odpowiedzi chłopak – Stoję na zewnątrz domu, w którym jesteś. Zbieraj się
i wracamy do domu.
- Zaraz, zaraz –
zastopował rozmówcę zdziwiony chłopak – Jak to jesteś przed domem?!
- Normalnie –
zaśmiał się mężczyzna po drugiej stronie słuchawki – Zostawiłeś mi przecież
kartkę z informacją gdzie jedziesz i na ile.
- Ale jak… Skąd
wiedziałeś jaki to adres? Jacek? – Dopytywał Piotrek. – Przecież nie podawałem
adresu Kaśki. Napisałem jej nazwisko i ilość dni, więc jak…?
- Mam swoje
sposoby – westchnął Wieczorek do telefonu – Skończ te pytania i złaź na dół,
albo sam wejdę i cię zabiorę. Wybieraj.
- Przestań za mnie
decydować! – Rzucił z dąsem chłopak. – Sam tu przyjechałem, więc sam mogę
wrócić!
- Piotrek! – Usłyszał
podniesiony głos Jacka. – Nie widziałem cię cały tydzień, a wiesz czym to grozi.
- Cholera, już
schodzę. Daj mi dziesięć minut! – Błyskawicznie się odświeżył pod prysznicem
i założył czyste ubranie, po czym wrzucił wszystkie swoje rzeczy do
plecaka, a następnie opuścił pokój. Po drodze wstąpił do sypialni, gdzie spał Paweł i cicho
budząc kolegę powiadomił go o tym, że już wraca. Paweł zaspany przyjął to do
wiadomości i z powrotem runął na posłanie. Piotrek prawie, że na palcach starał
się przemierzyć korytarz, nie chcąc budzić gości ojca Kaśki, a w szczególności
Edwarda. Pech niestety chciał, że przez chwilę zamyślony zielonowłosy nie
patrząc przed siebie zderzył się z kimś na zakręcie. – Przepraszam. To przez
to, że trzymam głowę w chmurach i nie patrzę jak idę. – Zmieszany spojrzał na
osobę, od której się odbił i stanął jak wryty, bo stał przed nim Edward, który
obdarzył go przeszywającym i czujnym spojrzeniem. Tym samym, które Piotrek
pamiętał z przeszłości.
- Już nas
opuszczasz? – Spytał z nonszalancją w głosie. – Myślałem, że zabawisz tu jeszcze
jeden dzień.
- Z początku tak
miało być, ale najwyższy czas bym opuścił to miejsce – odparł Piotrek starając
się wyminąć mężczyznę. Niestety ten zagrodził mu drogę ręką. – Hę?
- Co cię skłoniło
do wcześniejszego powrotu Piotrze? – Dociekał Edward zimnym głosem. – Czyżby coś
cię wystraszyło?
- Skądże znowu –
prawie, że pisnął chłopak – Po prostu znajomy po mnie przyjechał o jeden dzień
za wcześnie. To tyle.
- Rozumiem –
sapnął Murdoch z rezygnacją zwalniając drogę chłopakowi – Mniemam, że się
jeszcze spotkamy.
- Na jakiej
podstawie? – Zdziwił się wystraszony zielonowłosy. – Wątpię w to jednak, ale
pożyjemy zobaczymy.
- Trafnie to
ująłeś – zaśmiał się Edward ruszając w stronę swojego pokoju – Pożyjemy
zobaczymy, Piotrze.
Zdębiały Piotrek
przez chwilę wpatrywał się w podłogę z ciarkami biegnącymi mu po plecach, ale
wyrwał go z tego stanu telefon Jacka. Szybko zbiegł po schodach i wyszedł na
zewnątrz, gdzie czekał na niego jego współlokator.
- Spóźniłeś się
pięć minut – zarzucił mu Jacek, kiedy wsiadał do samochodu – Jeszcze chwila, a
poszedłbym po ciebie.
- Wyluzuj –
westchnął chłopak poprawiając Bandamę i czapkę na głowie – Przepraszam za
spóźnienie.
- Czemu nosisz tę
chustę i czapkę na głowie? Nie jest ci w tym za gorąco? – Pytał ciekawy Jacek. –
Zdejmij ją, kiedy jesteś w samochodzie.
- Lepiej nie –
mruknął Piotrek w odpowiedzi – Mam mokre włosy, a w ten sposób się nie
przeziębię.
- Dobra, ale w
domu ją ściągniesz, prawda? – Naciskał Wieczorek. – Tam nie ma przeciągów.
- Zgoda – jęknął
chłopak kończąc temat rozmowy – Jedźmy.
* * *
*
*
Szybkim krokiem przemknął przez próg mieszkania i niemalże biegiem wszedł na górę kierując się w stronę swojego pokoju. Miał złe przeczucia co do nastroju Wieczorka, który przez całą drogę nie zamienił z nim ani jednego słowa. Był w trakcie zatrzaskiwania drzwi, kiedy natrafiły one na pewną przeszkodę w postaci nogi Jacka. Mężczyzna wbił wzrok w chłopaka i wchodząc do pokoju zamkną go od środka na klucz.
- Czemu zamknąłeś
drzwi na klucz? – Spytał w szoku Piotrek, a zwisający z jego ramienia plecak
opadł z hukiem na podłogę. – Otwórz je.
- Zamknąłem je byś
mi nie uciekł – odparł mężczyzna z dzikim spojrzeniem – Zdejmij czapkę i chustę.
Co tak bardzo chcesz ukryć?
- To nic ważnego –
wymamrotał chłopak cofając się o krok – to tylko żart ze strony koleżanek.
- Żart powiadasz –
powtórzył Jacek – więc pokaż wynik tego żartu.
- To nie ma z tobą
nic wspólnego, więc po co mam ci to pokazywać? – Obruszył się Piotrek. Nie
chciał by ktokolwiek oglądał go w tym stanie, a szczególnie jego współlokator. – Daj mi spokój.
- Nie ma ze mną
nic wspólnego? – Wycedził przez zęby Jacek, po czym ze wściekłością w oczach
pchnął chłopaka na podłogę i siadł na nim okrakiem. – Wszystko co dotyczy
ciebie, dotyczy i mnie. Rozumiesz?
- Nie bardzo –
mruknął Piotrek wijąc się pod mężczyzną starając w ten sposób uwolnić. Miał
świadomość, że znalazł się w niebezpiecznej sytuacji i desperacko chciał uciec.
– Puść mnie, proszę. No, puszczaj!
- Nie mam takiego
zamiaru – szepnął mu do ucha Wieczorek – Postaram się pokazać ci, że jesteś
mój.
- Nie, przestań –
panikował chłopak jeszcze bardziej się szamocząc – Ja rozumiem, więc przestań!
Jacek spojrzał na
drżącego Piotra i szybkim ruchem zerwał z jego głowy chustę z czapką. Jego
oczom ukazała się bujna zielona czupryna. Skrępowany tym chłopak zakrył twarz
przedramieniem.
- Nie patrz – jęknął
w zmieszaniu Piotrek – To jest zawstydzające.
- I to chciałeś
przede mną ukryć? – Spytał mężczyzna nie dowierzając – Zielone włosy? Czy
jeszcze coś?
Reakcja Piotra była jednoznaczna. Obfity rumieniec na jego twarzy mówił sam za siebie, że żart nie skończył się jedynie na kolorze włosów. Wieczorek zszedł z chłopaka, po czym zmierzył go długim, badawczym i przenikliwym spojrzeniem.
- Rozbieraj się –
nakazał po chwili – No, już.
- Co proszę?! –
Piotrek zdębiał słysząc polecenie współlokatora. – Nie chcę. A bynajmniej nie
przy tobie.
- Rozbieraj się –
powtórzył zirytowany mężczyzna – albo zrobię to sam.
- D-dobra –
zgodził się chłopak łamiącym głosem. Po wyrazie twarzy Wieczorka wiedział, że
ten nie żartuje. Zdjął koszulkę i szorty, pozostając jedynie w bokserkach. –
Już.
Jacek podszedł do
chłopaka i rzucił go na łóżko. W oczach miał coś na podobieństwo furii.
- Kto ci zrobił te
malinki! – Spytał podniesionym głosem. – No, kto!
- Ja nie pamiętam
– tłumaczył się wystraszony Piotrek – Upiłem się i straciłem przytomność, a
rano obudziłem się z zielonymi włosami i tymi malinkami. Więcej grzechów nie
pamiętam, więc daj mi spokój.
- Jesteś mój i
nikt nie ma prawa cię tknąć – odparł władczym tonem Jacek – Widocznie za mało
cię naznaczyłem, bo inne robactwo lgnie do ciebie jak do lepu.
- Do niczego nie
doszło – bronił się chłopak – To jedynie żart i nic więcej.
- Możesz to
potwierdzić? – Żądał odpowiedzi mężczyzna. – Jesteś tego pewien?
- No, tak na sto
procent to nie – wyjaśniał gorączkowo Piotr – ale byłem wtedy nieprzytomny,
więc nie mogło nic zajść.
- Właśnie – rzucił
już spokojniej Wieczorek – Nie możesz tego potwierdzić, bo byłeś nieprzytomny.
Naiwny jesteś, albo raczej głupi.
- Hej! – Warknął Piotrek,
kiedy mężczyzna zaczął bawić się jego sutkami. – Nie dotykaj mnie w ten sposób,
bo…
- Bo co? – Zaśmiał
się Jacek nie urywając czynności. – Wyraźnie czuję, że dolnej partii twojego
ciała się to podoba. Mnie nie oszukasz. Mam zamiar wymazać z ciebie plamy
pozostawione przez te kobiety. Potraktuj to, jako małą karę za zabawianie się
po pijanemu pod moją nieobecność.
- Jakie plamy?!
Jakie zabawianie?! – Zdziwił się chłopak. – Ja nic złego nie zrobiłem, więc
czemu? Obiecałeś, że nic mi nie zrobisz, kiedy wrócimy do domu.
- I uwierzyłeś? –
Zakpił mężczyzna. – Twoja naiwność rozbraja.
Na chwilę
zmniejszył swój uścisk, co wykorzystał Piotrek szybko się oswobadzając. W mig
zeskoczył z łóżka i wbiegł do łazienki zamykając na klucz drzwi.
Zaskoczony Wieczorek gapił się w przestrzeń przez dłuższy czas, po czym
podszedł do drzwi łazienki i zapukał.
- Ile masz zamiar
tam siedzieć? – Spytał nieco rozbawiony zachowaniem chłopaka. – Bo chyba nie
przez resztę życia.
- Sam zdecyduję
kiedy wyjdę – odpowiedział Piotrek niewiele spokojniejszy – Bynajmniej nie
wtedy kiedy ty tu jesteś.
- Przekonamy się –
zaśmiał się Wieczorek, po czym wyszedł z pokoju – Ciekawe ile wytrzymasz?
Kiedy Piotrek
usłyszał, że współlokator opuścił pokój, odczekał kilka minut i ostrożnie
przekręcił klucz w drzwiach. Był w samych bokserkach, a chłód kafelków i nawiew
klimatyzacji dawały mu się we znaki. Oględnie wyjrzał przez szparę uchylonych
drzwi sprawdzając czy teren aby na pewno jest bezpieczny, po czym pomału na
palcach wszedł do sypialni zabrać z podłogi swoje ciuchy. Niestety to był błąd,
bo Jacek tylko czekał na ten moment. Upozorował jedynie swoje wyjście, by
sprowokować tym chłopaka. Sam niczym wilk ukrył się w cieniu wyglądając
swojej zdobyczy. Piotrek sięgał właśnie pod łóżko wyjmując stamtąd swoje
szorty, gdy poczuł zacisk wokół pasa. Chciał się wyprostować, ale uderzył tyłem
głowy w spód łóżka, co sprawiło, że na moment zrobiło mu się ciemno przed
oczami. W mig znalazł się na posłaniu leżąc twarzą do materaca, przyciskany
przez ciężar ciała Jacka, który wywijając mu ręce do tyłu skuł je kajdankami.
Piotrek w szoku szamotał się sprawiając tym sobie ból.
- Nie chcę! Puść mnie – mówił podniesionym
tonem – Proszę, puść mnie.
- Spokojnie –
uspokajał go Jacek głaszcząc delikatnie włosy wystraszonego chłopaka – Będę
naprawdę delikatny. Postaram się nie sprawić ci wielkiego bólu.
- Proszę cię –
błagał Piotrek już nieco ciszej – To takie…
- Czy czujesz się zakłopotany?
– Zapytał mężczyzna przejeżdżając językiem wzdłuż kręgosłupa zielonowłosego, jednocześnie zdejmując mu bokserki, na co ten się wzdrygnął. – No, powiedz Piotruś.
Pokaż mi tę zawstydzoną, słodką twarz.
- Nie – sapnął
chłopak wciskając twarz w pościel – Nie patrz.
Tymi słowami
jedynie zachęcił współlokatora do działań. Mężczyzna odwrócił Piotra na bok
i zaczął bawić się jego członkiem. Po chwili rozchylił jego pośladki i
przejechał językiem wokół wylotu odbytu. Wsunął najpierw jeden potem trzy palce
i powoli rozciągał wejście. Chłopak jęknął cicho, a jego oddech robił się
coraz płytszy. To z kolei pobudzało Wieczorka.
- Wiem, że miałem
się nie spieszyć – szepnął do ucha Piotrka lekko przygryzając jego wierzch – Ale
twoje pojękiwanie jest tak cholernie podniecające, że chcę już go włożyć. Czy
mogę?
- Po co się
pytasz, skoro i tak to zrobisz – wydyszał chłopak z rumieńcem na twarzy – Rób
co chcesz.
- Jeśli będzie cię
boleć mocno się przytul – powiedział Jacek ściągając kajdanki chłopakowi, który
od razu zakrył swoją twarz – Naprawdę słodko ci z tą miną. Proszę nie pokazuj
jej nikomu innemu.
- Przecież robię
to tylko z tobą – mruknął Piotrek wzdrygając się w momencie, gdy mężczyzna
rozszerzył jego pośladki i wciskał w niego swojego członka.
- Spokojnie –
uspokajał go Jacek – Spróbuj się zrelaksować.
- Łatwo ci mówić –
załkał Piotrek mocno przytulając się do mężczyzny – Kiedy to tak piekielnie
boli.
- Zaraz się przyzwyczaisz
– pocieszał go współlokator, po czym namiętnie pocałował jego usta – Spróbuj
powoli ruszać biodrami.
Piotrek wykonał
polecenie Jacka, a po chwili sam oddał się rozkoszy zapominając o bólu.
W pewnym momencie Wieczorek posadził chłopaka na sobie, a on zawstydzony
nieśmiało się poruszał według zaleceń mężczyzny. Doszli niemal w tym samym
czasie, jednakże Jacek w chwili ejakulacji pociągnął zielonowłosego za ręce do
dołu powodując tym głębszy wytrysk. Chłopak jęknął głośno, po czym wyczerpany z
sił opadł na tors współlokatora, jednak ten się jeszcze nie nasycił. Na nowo
zaczął pobudzać Piotrka, który ze zmęczenia nie miał siły się opierać. W
ostateczności chłopak całkowicie stracił świadomość po trzecim razie,
a usatysfakcjonowany Wieczorek przyglądał mu się z zafascynowaniem.
Dodatkowo pieszczotliwie głaskał opuszkami palców jego lekko rozchylone usta,
aż w końcu nie wytrzymując ucałował je namiętnie sprawiając tym, że otworzył
oczy. Ku zaskoczeniu mężczyzny Piotrek odwzajemnił pocałunek.
- Kocham cię –
wyszeptał do Piotra mocno go ściskając – Naprawdę cię kocham.
- Ta – uśmiechnął
się sennie chłopak wtulając się w Jacka – więc mnie nie zostawiaj.
Po tych słowach
zasnął wyczerpany długim stosunkiem. Wieczorek zmył z niego nasienie
i założył mu pidżamę, po czym sam poszedł wziąć prysznic. Kiedy skończył, położył się obok Piotrka i natychmiastowo zasnął.
Piotrek obudził się cały obolały. Nie miał siły nawet się podnieść z łóżka. Bolało go wszystko od pasa w dół, a tyłek piekł niemiłosiernie w środku. Powoli się rozejrzał i napotkał ciepłe spojrzenie Jacka.
- Dzień dobry –
szepnął mężczyzna z uśmiechem na twarzy – Jak się czujesz?
- Bezsilny i
obolały – westchnął chłopak opadając na poduszki – Czuję się gorzej niż po
pierwszym razie.
- Nic dziwnego –
zachichotał Jacek – Mieliśmy trzy godziny ostrego seksu i może trwałoby to
dłużej, gdybyś nie zasnął.
- Nie chcesz mi
chyba powiedzieć, że masz ochotę na więcej? – Wystraszył się Piotrek
rozszerzając zielone źrenice. – Ja nie dam rady. Ledwo się ruszam.
- Spokojnie –
pogłaskał jego policzek mężczyzna – Są inne sposoby.
- Co masz na
myśli? – Spytał chłopak drżącym głosem – Nie wiem o co ci chodzi.
- Wystarczy, że
użyjesz ręki – oświadczył Wieczorek – To nic trudnego.
- Ale ja nie wiem
jak – bał się zielonowłosy – Nigdy tego nie robiłem.
- Pamiętasz jak ja
to robiłem tobie? – Zadał pytanie Jacek. – Wystarczy, że to powtórzysz.
- D-dobrze – uległ
chłopak przełykając głośno ślinę, po czym ostrożnie dotknął prącia mężczyzny.
Delikatnie uchwycił i masował sprawiając, że członek robił się twardszy
i większy. – Tak?
- Właśnie tak –
zamruczał z rozkoszy Wieczorek – Teraz trochę przyspiesz ruchy i mocniej
ściśnij.
Piotrek posłusznie
wykonał polecenie Jacka, aż ten w końcu wytrysnął na niego. Niestety
przyrodzenie mężczyzny wcale nie zmalało, a chłopak sam czuł się nieco
pobudzony.
- Ciężko mnie
nasycić – odparł Wieczorek w odpowiedzi na zszokowaną minę chłopaka – Byłem na
głodzie długi czas i ciężko będzie nam to nadrobić. To jak? Wytrzymasz ból
i pozwolisz mi się wziąć, czy wolisz nadal jechać na ręcznym?
- Sam nie wiem,
czy wytrzymam – jęknął Piotrek coraz bardziej podniecony, a jednocześnie pełen
obawy przed jeszcze większym bólem – Nie wiem.
- To może się
przekonamy? – Zaproponował Jacek delikatnie głaszcząc pośladki chłopaka, kiedy
nie usłyszał protestu powoli zsunął mu spodnie pidżamy. Zielonowłosy sapnął,
gdy dotknął jego członka w wzwodzie. – Widzę, że też ci się udzieliło.
- To dlatego, że
mnie tak dotykasz – poskarżył się chłopak naciągając na głowę poduszkę – To nie
fair.
- Co znowu? –
Westchnął Wieczorek lekko zniecierpliwiony. – Przestań odwlekać nieuniknione.
- Łatwo ci mówić –
mruknął Piotrek rzucając w mężczyznę poduszką – Kiedy jestem w takim stanie,
możesz ze mną robić co ci się żywnie podoba. Przez ten ból nie mogę się prawie
ruszać.
- Przestań
marudzić jak stara panna – rzucił Jacek przewracając chłopaka na brzuch, na co
ten jęknął z bólu – Choć raz mi nie uciekniesz.
- Bo nie mogę się
ruszyć i nie mam sił – sapnął Piotrek, a łzy bólu napłynęły mu do oczu –
Przestań to boli!
- Może wydawać ci
się to nie ludzkie, ale wytrzymaj – pocieszał go mężczyzna, po czym od razu
wszedł w chłopaka, który krzyknął piskliwie w cierpieniu. – Po wszystkim
należycie się tobą zajmę.
Piotrek nie
odpowiedział tylko cicho łkał w poduszkę, która tłumiła jego jęki bólu. Kiedy
Wieczorek skończył, chłopak skulił się i cicho płakał odreagowując tym swoje cierpienie.
Czuł się tak jakby ktoś rozerwał go od środka.
- Dzielny chłopiec
– pocieszał go Jacek kładąc rękę na jego głowie – Naprawdę dzielnie to
zniosłeś.
- Nie dotykaj mnie
– warknął chłopak odtrącając jego dłoń – Zrobiłeś co chciałeś, więc teraz mnie
zostaw.
- Nie zrobię tego
– odparł spokojnie Wieczorek – obiecałem w nocy, że cię nie zostawię. Nie rób
takiej miny niedowiarku i chodź tu do mnie.
- Nie – załkał
Piotrek nie ruszając się z miejsca – Nie mam siły się ruszyć.
- Rozumiem –
uśmiechnął się mężczyzna, a po chwili chłopak poczuł jak ten go bierze na ręce
– No, już.
- Co ty odwalasz?
– Spytał prawie, że piszcząc z bólu zielonowłosy. – Nie ruszaj mnie! To boli!
- No już, uspokój
się – Jacek przytulił do siebie Piotra niczym małe dziecko – Będzie dobrze,
więc przestań już płakać.
- Kiedy płaczę nie
umiem tego powstrzymać – wyjąkał przecierając wierzchem dłoni swoje zielone oczy
– Łzy same lecą mi z oczu.
Nagle Wieczorek
pocałował namiętnie chłopaka, którego źrenice w szoku się poszerzyły strącając
tym samym ostatnie łzy.
- Widzisz,
przestałeś – uśmiechnął się Jacek wycierając mu z twarzy resztki płaczu – A
teraz pójdziemy do łazienki cię wykąpać.
- Nie jestem małym
dzieckiem – westchnął Piotrek ze zmęczenia – Sam mogę się wykąpać.
- Wiem, że możesz,
ale ci nie pozwolę – oświadczył nie podlegającym dyskusji tonem mężczyzna –
Trochę przesadziłem i osobiście cię podleczę.
Piotrek naprawdę
był wyczerpany po nocy i poranku. Starał się walczyć z opadającymi powiekami,
które trzymały się na przysłowiowych zapałkach, ale w ostateczności z tym
przegrał zasypiając.
Jacek korzystając
z głębokiego snu chłopaka dokładnie go umył i opatrzył powstałe podczas
stosunku rany. Po wszystkim, dał śpiącemu zastrzyk z antybiotykiem i
zaniósł do swojej sypialni, bo łóżko Piotra było w całkowitym nieładzie.
Sam sprzątnął pościel i wrzucił ją do pralki, po czym zjadł małe śniadanko i
wrócił do sypialni by położyć się obok nieprzytomnego, zielonowłosego chłopaka.
Przez chwilę czuwał nad Piotrem, który cicho pochrapywał. Wpatrzony w jego
spokojną, śpiącą twarz gładził jego zielone włosy, aż w końcu sam pogrążył się
we śnie.
Co rozdział to lepszy i bardziej szokujący, no ale nie jestem dzieckiem. Bez problemu jestem w stanie czytać, chociaż za pierwszym razem mnie zszokowało tak, że siedziałam czerwona jak burak z szeroko otawrtymi oczami :)
OdpowiedzUsuńBrawo =), oby tak dalej.
Irmina
- Kiedy płaczę nie umiem tego powstrzymać – wyjąkał przecierając wierzchem dłoni swoje zielone oczy – Łzy same lecą mi z oczu.
OdpowiedzUsuńNagle Wieczorek pocałował namiętnie chłopaka, którego źrenice w szoku się poszerzyły strącając tym samym ostatnie łzy.
- Widzisz, przestałeś.
Tak bardzo Usagi i Misaki z Junjou Romantica XDD
Lubię tę scenę w tej mandze, więc niejako ją uczciłam tym fragmentem. To opowiadanie jest moim pierwszym o tematyce yaoi, co widać w początkowych rozdziałach.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńok, psikus może i zabawny, ale nie do końca, jak pojawił się ojciec Kaski z dwoma gosćmi, to pd razu pomyślałam o braciach Piotrka, później jak padlo imię Edward, to jeszcze bardziej się upewniałam, a na końcu jak się przedstawił to pobladłam, Edward już się domyśla, ale czego od niego chce, a Jacek jak zwykle napalony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpsikus może i był zabawny, ale nie do końca, jak pojawił się ojciec Kaśki z dwoma gośćmi, wtedy moja pierwsza myśl l bracia Piotrka, a później jak padło imię Edward, to jż byłam pewna, że to oni, a na końcu jak się przedstawił to pobladłam, Edward już się domyśla, ale czego od niego chce, a Jacek jak zwykle napalony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńpiękne, ten psikus może i był zabawny, ale jednak nie do końca, pojawienie się ojca Kaśki w towarzystwie dwóch gości, wtedy moja pierwsza myśl to, to że to bracia Piotrka, a później jak padło imię Edward, to już byłam pewna, że to jednak oni, a na końcu jak się przedstawił to całkowicie pobladłam, Edward już się domyśla, ale czego od niego chce, a Jacek to jak zwykle napalony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza