Z tego względu, że pisanie rozdziału idzie mi opornie przez te piekielne upały, postanowiłam wstawić taki króciutki epizodzik. Akcja umiejscowiona jest podczas pierwszego pobytu Piotra w Akademii zabójców. Mam nadzieję, że jakoś w ten sposób nieco umilę wam oczekiwanie na rozdział.
Aha! Jeśli chcielibyście o czymś epizodzik to piszcie. Mam w zanadrzu kilka pomysłów, ale zawsze mogę coś uzupełnić jeśli czujecie niedosyt. Pozdrawiam ^^.
Piotrek zmęczony siedział na parapecie
okna korytarza dormitorium. Szalała burza, która nie dawała mu spać. Na brzuchu
leżała mu mrucząca Rubi. W zamyśleniu wpatrywał się w pojawiające się na niebie
błyskawice.
- Minęła
już połowa szkolenia w AT – odparł w duchu drapiąc za uchem kotkę – Aż cud, że tyle przetrwałem w tym miejscu.
W pewnym momencie na dziedziniec
akademii wybiegły dwie zakapturzone postacie. Kasztanowłosy z uwagą śledził
każdy ich ruch. Po sylwetce poznał, że są to mężczyźni, a jednym z nich był
Dante.
- Co oni wyprawiają o tej porze w tak
kiepską pogodę? – Spytał z niedowierzaniem patrząc, jak mężczyźni zaczynają
walkę. Po chwili spostrzegł błysk ostrza u jednego z nich. – Chcą się
pozabijać?!
Po dziesięciu minutach obaj mężczyźni
zaprzestali walki. Wygrał Dante, choć kasztanowłosy nadal nie rozumiał po co
się bili podczas burzy. Nagła błyskawica lekko oślepiła chłopaka, który tuż po
niej ujrzał zwróconą w jego stronę twarz Sicariusa.
- Co on kombinuje? – Piotrek w strachu
mocniej przytulił śpiącą Rubi. – Chyba powinienem wrócić do pokoju.
Spojrzał na zegarek, który wskazywał, że
od godziny jest już godzina policyjna. Powinien od dawna siedzieć w sypialni i
nie wyściubiać z niej nosa, ale brak chęci spania doprowadził, że ostatecznie
ją opuścił. Przez to wpakował się w tarapaty. Automatycznie zeskoczył z
parapetu i ruszył w stronę pokoju. Na swoje nieszczęście musiał przemierzyć
długi korytarz w zupełnej ciemności. Kiedy był już prawie na miejscu, ktoś
chwycił jego lewe ramię. Wystraszony podskoczył w reakcji na ten gest.
- Nie uważasz, że jest już nieco za
późno na powrót? – Usłyszał rozbawiony głos ciemnowłosego. – Jako początkujący
adept akademii zabójców od godziny powinieneś smacznie spać w swoim łóżku.
- Nie mogłem zasnąć, a nie chciałem
budzić Nicki – tłumaczył się chłopak – Musiałem coś sobie przemyśleć, a
korytarz wydał mi się do tego odpowiednim miejscem.
- Doprawdy? – Dante podniósł jedną brew
zdumiony wyjaśnieniem zielonookiego. – Myślałem, że boisz się ciemności.
- Nie boję się, tylko czuję pewien
dyskomfort – oznajmił w odpowiedzi lekko urażonym głosem – boi się dziecko, a
ja jestem już mężczyzną.
- Aha – zaśmiał się Sicarius ciągnąc za
sobą chłopaka – w takim razie nie będzie ci przeszkadzać, że zabiorę cię do
siebie zlękniony mężczyzno.
- Niby po co miałbym z tobą iść? –
Piotrek starał się wyrwać rękę ze ścisku dłoni mężczyzny, jednak poniósł
fiasko. – Hej, puść mnie.
- Mam kiepski nastrój, więc bądź przez
chwilę cicho – polecił mu Dante wpychając go do swojego pokoju – Rozgość się.
- Myślałem, że dzielisz pokój z Iwanem –
zdumiał się widząc jednoosobową sypialnię – a teraz dowiaduję się, że mieszkasz
sam.
- Opiekunowie mają pewne przywileje –
odparł ciemnowłosy zdejmując mokre ubranie – Żółtodziób taki jak ty nie ma
jeszcze prawa głosu.
- Ha, ha – sarknął w irytacji siadając
na krześle – nie będę wytykał palcami gościa, który uwikłał mnie w tą historię.
- Dramatyzujesz – wyśmiał go do końca
się rozbierając – jesteś lepszy niż myślisz.
- Zakryj się czymś do cholery – jęknął
odwracając wzrok, zawstydzony golizną mężczyzny – oszczędź mi tych widoków.
- Wiem, że onieśmielam cię ciałem –
Dante podszedł do speszonego chłopaka i zmierzwił mu włosy. – Choć ja w
odróżnieniu od ciebie lubię patrzeć na twoje.
- Zboczeniec – szepnął drżąc z bliskości
partnera – ubierz się wreszcie. Jeszcze się przeziębisz.
-
Martwisz się o mnie – zaśmiał się narzucając na siebie koszulkę i szorty
– cieszy mnie to.
- Ta jasne – sapnął niemrawo w dąsach –
Chyba powinienem już wracać.
- Skąd ten pośpiech? – Ciemnowłosy
przycisnął go do krzesła. – Zrobię herbatę i chwilę pogadamy. Sam twierdziłeś,
że nie możesz zasnąć.
- Ok. – Zgodził się niepewnie
wzdychając. – Tylko bez zboczonych sztuczek.
- Będę miał rączki przy sobie – schował
ręce za siebie – czuj się swobodnie.
- Spróbuję – nerwowo potarł czoło – a
masz earl gray’a?
- Wyobraź sobie, że mam – Dante pomachał
mu przed nosem pudełkiem z herbatą – wiem, że lubisz ten rodzaj.
- Jakiś ty wspaniałomyślny – zakpił wywracając
oczami – wsyp mi jedną łyżeczkę.
- Masz zamiar pić siki? – Wyśmiał go
dosypując do kubka jeszcze jedną łyżeczkę. – Nie na mojej zmianie kochanie.
Zaparzę ci porządny napar.
- Pozwól, że tego nie skomentuję –
burknął dławiąc się od śmiechu – herbaciarka się znalazła.
- Na twoim miejscu tak bym się nie śmiał
– spojrzał na kasztanowłosego z figlarnym uśmieszkiem – mogę czymś podrasować
tego earl gray’a.
- Znając ciebie – Piotrek zdołał
opanować śmiech – jesteś do wszystkiego zdolny.
- Nie znasz mnie tak do końca – zauważył
podając chłopakowi kubek z gorącą herbatą – Dopiero zaczynasz mnie poznawać, a
to duża różnica.
- Ty także mnie nie znasz – odpowiedział
mu cicho. Przez ułamek sekundy w jego zielonych oczach można było dostrzec
mroczny wyraz, o który nikt by go nie podejrzewał. – Wiesz tyle, ile ci
powiedziałem. I odkryłeś tyle faktów, ile pozwoliłem ci znaleźć. W sumie, sam
do końca nie potrafię siebie określić.
- Zdążyłem to zauważyć – prychnął
Sicarius siadając na łóżku – Potrafisz zacierać ślady, a mówię to jako
doświadczony tropiciel.
- Dzięki – Pokazał mu język w żartach.
Nagle coś przykuło jego uwagę. – Krwawisz na lewym boku.
- Tak? – Zdumiony spojrzał we wskazane
miejsce. – Rzeczywiście. Musiał mnie drasnąć pod koniec.
- A tak w ogóle – zaczął odstawiając
swój kubek – po kiego czorta biliście się w środku nocy i do tego podczas
burzy?
- To taka tradycja – wyjaśniał Dante
zdejmując koszulkę – nie musisz o niej wiedzieć.
- Rozumiem – westchnął biorąc do ręki
leżącą na biurku apteczkę – będziesz miał kolejną bliznę do kolekcji.
- Ta to nic w porównaniu z resztą –
zaśmiał się dość zadziornie – kilka z nich znasz.
- Te od noża na brzuchu – delikatnie
musnął opuszkami palców cieniutkie blizny na opalonej skórze mężczyzny – wtedy
wydawało się, że będą większe. Skąd jest ta na lewej łopatce?
- To efekt złej decyzji podczas
pierwszej misji – wspominał Sicarius ciężko wzdychając – Miałem wtedy
trzynaście lat i zbyt wielkie ambicje. Wskoczyłem w ogień krzyżowy sądząc, że
nic mi się nie stanie. Mocno się przeliczyłem. Dostałem sześć kulek. Dwie w
brzuch, jedną w lewe ramię i łopatkę, dwie pozostałe w prawy bok i udo. W
sumie, nie wiem jak, ale żadna nie uszkodziła organów wewnętrznych.
- Tak, to zastanawiające – wyszeptał
zaintrygowany, gdy nagle napotkał ciągnącą się wzdłuż kręgosłupa szarpaną
linię, po której przejechał palcem. – Co pozostawiło tę bliznę?
- Zrobiła mi ją pewna kobieta –
spochmurniał mówiąc o tej bliźnie – torturowała mnie całą noc wycinając ten
wzorek kawałkiem drutu. Robiła to dla rozrywki i nic poza tym.
- Że też takie potwory chodzą po tej
samej ziemi – jęknął współczując mężczyźnie – a ta na lewej dłoni?
- Zrobił mi ją ojciec, gdy miałem siedem
lat – spojrzał na bliznę zdobiącą jego dłoń – z ciekawości zakradłem się kiedyś
do jego pracowni i za karę oberwałem nożykiem do papieru. U nas dosadnie
pokazywano, że czegoś nie wolno. Chyba każde z nas zarobiło jakąś bolesną
pamiątkę po złamaniu zakazu.
- Matko, aż strach pomyśleć jak
zareagowałby na mnie – wzdrygnął się wyobrażając sobie ojca Dantego – Masz
surowego ojca.
- Miałem – odparł zmęczonym głosem –
Zginął podczas tajnej misji. Niepotrzebnie wmieszał się w sprawy polityczne, co
zwykle źle się kończy.
- Rozumiem – Piotrek spuścił wzrok.
Poczuł się trochę winny z powodu poruszenia tego tematu. – Wybacz.
- Nie mam czego – zmierzwił jego
kasztanowe włosy – Mam jeszcze kilka blizn, które nabyłem w dzieciństwie, ale
już w normalny sposób. Na prawej kostce po ekstremalnej jeździe na rowerze, na
łuku brwiowym po bitwie z Aaronem na drewniane miecze, no i te na kolanach po
upadku z deskorolki. Raz nawet wlazłem we wnyki, stąd ta szarpana blizna na
lewej łydce.
- Sporo tego – podsumował kasztanowłosy
zaklejając opatrunek na ranie mężczyzny – masz niezły dorobek.
- Można tak rzec – zaśmiał się skradając
chłopakowi całusa – dziękuję za opiekę moja mała pielęgniareczko.
- Jeszcze jedno słowo, a zarobisz
kolejną bolesną pamiątkę – warknął zamykając apteczkę – W ramach
rekonwalescencji zalecam leżakowanie i odpoczynek od pajacowania.
- Eh – ziewnął czując narastające
znużenie – jak mus to mus. A dasz mi buziaka na dobranoc?
- Nie – Kasztanowłosy ruszył do biurka i
duszkiem wypił ledwo ciepłą herbatę. Gdy skończył, podszedł do mężczyzny i cmoknął
go w policzek. – Dziękuję za herbatkę i te historie o bliznach. Dobranoc.
Po tych słowach szybko opuścił pokój
Sicariusa chcąc ukryć swoje zażenowanie.
- Z pewnością będzie dobra – zaśmiał się
rozbawiony zachowaniem chłopaka – Śpij dobrze płochliwy kociaku.
Cudna~! Możesz napisać epizod o Piotrku mówiącemy Dantemu o czasach w RS? *Q*
OdpowiedzUsuńJa bym za drzewem geanogicznym wszystkich tutaj występujących rodów, bo jam jest pogubiona w tym wszystkim xD
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to bym chciała coś więcej się dowiedzieć o przeszłości Dantego ^^
Już od dłuższego czasu do niego przymierzam ^^
UsuńAgata, wpadłaś na mega genialny pomysł z tymi epizodami. Ja bym chciała poczytać o Jolce i Nicole, więc jakbyś mogła co o nich napisać :) Poza tym kibicuję jak zawsze, przecież wiesz :)
OdpowiedzUsuńChcę więcej tych wspaniałych Epizodów. Naprawde Blog genialny. Pisz częściej! Nie moge sie doczekać kolejnych ! <3 Proszę o kolejny rozdział blagammm <3
OdpowiedzUsuńjak już mówiłam chce epizod o
OdpowiedzUsuń"Li i L-Diablo typu jak go ukarał za wyjście z pokoju. Bo nie wiem jak ty, ale dla mnie oni świetnie do siebie pasują. Li jako uke a L-Diablo jako seme :D Ale to musi być naprawdę porządna scena ostrego seksu ;)"
(nie chciało mi się na nowo tego pisać :D)
Ren
Hej,
OdpowiedzUsuńprzecudnie, mógł się zmyć z tego parapetu, wtedy nie byłby przyłapany, trochę się dowiedział i sam Dante przyznał, że Piotrek potrafi zacierać ślady...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia