Translate

czwartek, 7 listopada 2013

Kodeks zabójców


Dziś postanowiłam wrzucić rozdział z weekendu, ponieważ zjeżdżają mi się goście i laptop będzie okupowany przez nich w tym czasie. Mam nadzieje, że się spodoba. Komentujcie proszę...


Słońce leniwie sunęło ku zenitowi, powoli wyłaniając się zza horyzontu. Piotrek zmęczony czekał w ustalonym miejscu zbiórki jego grupy, lekko drżąc z porannego chłodu. Na samą myśl, że znów będzie musiał zmagać się z Orestesem, robiło mu się niedobrze, a czekało go jeszcze śniadanie. Westchnął ciężko wpatrując się w pomarańczowe promienie słońca.


- Szykuje się niezły dzień – mruknął pod nosem siadając na pobliskim murku – Ciekawe czy będzie łaskawy dla mnie?


- Przekonasz się, kiedy już się skończy – usłyszał za sobą głos Leonarda – Jesteś tu o wiele za wcześnie.


- Nie mogłem spać – sapnął Piotrek zmęczonym głosem – Wiem, że do zbiórki pozostała mi niespełna godzina, jednak musiałem się przewietrzyć i coś przemyśleć w samotności.


- Mówiąc, że „chciałeś coś przemyśleć”, miałeś na względzie Orestesa – Stwierdził spokojnie blondyn – Jak ci poszło?


- Kiepsko – westchnął chłopak – To problem większego kalibru i nie wiem, z której strony go ugryźć.


- Rozumiem twoje obawy – uspokajał go Leo – Orestes jest godnym przeciwnikiem. Swoją drogą, to Dante z Rose także mieli i nadal mają podobne problemy, jeśli chodzi o ich starszego brata.


- Widzisz Leo, na pierwszy rzut oka wynik jest prosty, jednak po uwzględnieniu wszystkich zmiennych następują poważne komplikacje. – Wyjaśniał swoje frustracje blondynowi – Mam świadomość tego, że jestem słabym punktem Dantego, przez co Orestes, w pewnym stopniu, zyskał nad nim przewagę. Nie chcę sprawiać mu problemów, a robię to istniejąc. Wiesz, o co mi chodzi?


- Domyślam się – odetchnął ciężko mężczyzna klepiąc ramię chłopaka – Powinieneś poruszyć ten temat z Dante, wówczas zrozumiesz na czym polega twój błąd.


- Może masz rację – zamyślił się zielonooki.


- Widzę, że trochę zziębnąłeś – pociągnął go za sobą Leo – Ogrzejesz się trochę w mojej kuchni kubkiem ciepłej czekolady.


Piotrek uśmiechnął się tylko, po czym ruszył za mężczyzną. Rozmowa z blondynem poprawiła mu nieco nastrój, a gorąca czekolada zwieńczyła dzieło. Z zapasem zebranej pozytywnej energii wrócił na miejsce zbiórki w wyznaczonym czasie. Ostatni zjawił się Hubert nie wzruszony uwagami ze strony Orestesa.


- Skoro wszyscy już są obecni – zaczął Sicarius każdego z osobna mierząc badawczym spojrzeniem – możemy udać się na śniadanie.


Weszli do stołówki, gdzie zrobiło się o wiele ciaśniej po dostawieniu czterech dodatkowych stołów o różnej wielkości. Piotrek ustawił się w kolejce i w odpowiednim momencie złapał za tacę i talerz. Leo nałożył mu porcję białego specjału, uśmiechem dodając mu otuchy. Chłopak poczłapał do najbliższego ze stołów i miał już usiąść, kiedy ktoś pchnął go od tyłu. Z ledwością uniknął katastrofy w postaci upuszczenia tacy z posiłkiem.


- Myślisz, że gdzie chcesz usiąść? – Usłyszał jadowicie wypowiedziane pytanie wymówione znanym mu głosem. – Tu będzie siedzieć moja grupa ośle.


- Też się cieszę, że cię widzę Murdoch – Przywitał się z blondynem nie racząc go nawet spojrzeniem – Z tego co wiem, to żaden ze znajdujących się w tym pomieszczeniu mebli nie jest nikomu przypisany.


- Co taki śmieć może wiedzieć? – Zadrwił Kacper siadając na miejscu, które chciał zająć jeszcze przed chwilą Piotrek – A może znowu uciekniesz z podkulonym ogonem obrażony na cały świat?


- OK., jestem tchórzliwym śmieciem – oświadczył spokojnie Piotrek nie wzruszony docinkami Murdocha – Ale ja w odróżnieniu od ciebie nie polegam na sile nazwiska i nie pomiatam innymi twierdząc, że jestem arystokratą. Z pewnością nie masz w sobie błękitnej krwi kuzynie.


- Jak śmiesz! – Wycedził przez zęby wzburzony Kacper – Jesteś jedynie bękartem i nie masz prawa odnosić się do mnie w taki sposób.


- Nie mam prawa?! – Udał zdziwienie Piotrek powoli odchodząc do innego stołu – Zdrowa krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a poza tym, to wolny kraj i mam prawo wyrazić swoje zdanie. Smacznego życzę!


Kacper gotował się ze wściekłości pod nosem wyklinając zielonookiego, który usiadł dwa stoły dalej i nie wzruszony zaczął swój posiłek. Po chwili do Piotrka dosiadła się Nicole wraz z Kamilem i Pierrem.


- Wreszcie doszło do starcia gigantów – zachichotała całując policzek brata na przywitanie – Cieszę się, że zdążyłam na to widowisko. Mina tlenionego była bezbłędna. Nawet teraz stara się chyba zabić cię wzrokiem.


- Dante ma go znowu w grupie – poinformował siostrę kończąc swoją porcję – Szczerze, nie jest tym faktem zadowolony.


- Ja mu się nie dziwię – mruknął Pierre z niesmakiem żując białą breję – W ogóle nie liczy się z innymi ludźmi w grupie. To utrudnia współpracę i psuje starania opiekunów.


- Dobrze o tym wiem – sapnął Piotrek ze zmęczenia – Cały ostatni semestr musiałem znosić jego fanaberie i docinki, jakbym nie miał nic lepszego do roboty.


- Ta wasza mała wymiana zdań – rozmarzyła się dziewczyna – Istny masterstick. Braciszku, jesteś coraz lepszy w ciętych ripostach.


- Dziękuję za uznanie – sarknął w odpowiedzi zielonooki. Był zmęczony, a starcie z Kacprem wyssało z niego większość pozytywnej energii, jaką udało mu się z trudem zebrać dzięki pomocy Leonarda. – Sorry, ale muszę iść nakarmić Rubi, dlatego was teraz opuszczę.


- Kumamy – odpowiedziała za wszystkich Nicole. Domyślała się co musi przechodzić jej brat, dlatego w ogóle się nie przejęła jego humorami. Po prostu miał zły dzień. – Wypocznij chwilę i złap oddech przed spotkaniem z grupą.


- Tak zrobię – chłopak pożegnał się ze wszystkimi w lekkim uśmiechu – Do zobaczenia później.


Wstał z miejsca i nie zważając na ciekawskie spojrzenia niektórych kandydatów, opuścił stołówkę. Orestes ponowną zbiórkę grupy zarządził dopiero na godzinę dziesiątą, dlatego postanowił spróbować się zdrzemnąć. Na szczęście, nie musiał martwić się bliźniakami, bo Leo obiecał je nakarmić i mieć na nie oko. Wrócił więc do pokoju i dał tuńczyka dla kota, a następnie ułożył się na swoim tapczanie przybierając pozycję embrionalną. Jakiś czas rozmyślał nad dość kiepskim początkiem dnia ponownie psując sobie humor. Po kilku minutach dołączyła do niego Rubi kuląc się przy jego głowie w kłębek. Jej mruczenie nieco go uspokoiło, dlatego zamknął oczy i zasnął.


Obudziło go lekkie szturchnięcie i delikatny pocałunek. To Dante wrócił ze spotkania ze swoją grupą.


- Która godzina? – Spytał Piotrek mrużąc jeszcze zaspane oczy.


- Dochodzi dziewiąta – poinformował go ciemnowłosy bacznie się mu przyglądając – O której masz spotkanie grupy?


- O dziesiątej – ziewnął zielonooki podnosząc się do siadu – Mam nadzieję, że szybko się skończy.


- Leo kazał mi mieć na ciebie oko – westchnął Dante głaszcząc Rubi – Jeśli Leonard już się o ciebie martwi, to musi coś być na rzeczy.


- Znasz mnie – wzruszył ramionami chłopak – Zwykle zamartwiam się błahymi sprawami.


- Zwykle to, co uważasz za błahostkę, okazuje się być czymś poważnym – stwierdził czujniejszy Dante – O co chodzi?


- Wiesz, ostatnio w mojej głowie rodzi się wiele wątpliwości, a co za tym idzie głupot – zasępił się Piotrek – Leo powiedział, że popełniam błąd i tylko ty możesz mnie z niego wyprowadzić.


- A zatem? – Naciskał mężczyzna widząc zmieszanie i zamotanie partnera.


- Czy nie jestem dla ciebie problemem? – Wyrzucił z siebie zdesperowany chłopak. – Niezależnie jakbym na to nie spojrzał, jestem twoim słabym punktem. Przeze mnie masz ograniczone pole działań i obrony.


- Leo miał rację z tym błędem – zgodził się Dante dając prztyczka w nos zielonookiemu – Ja patrzę na to z zupełnie innej perspektywy. Dobra, stałeś się moim słabym punktem, ale co z tego? Są nimi także Rose, Orestes, Aaron i inni członkowie mojej rodziny. Nie zawężaj rozpatrywania problemu jedynie do swojej osoby, ale spójrz na niego szerzej.


- Kłopot w tym, że jestem problematycznym osobnikiem – przerwał mu Piotrek – Sprawa z Murdochami, z ojcem i Thanatosem, doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie chcę byś miał przez to jakiekolwiek nieprzyjemności. Boję się, że możesz zostać skrzywdzony.


- Nie myśl o tym – polecił mu Dante – Murdochowie, jak również twój ojciec, nie stanowią dla mnie zagrożenia. Jako sukcesor tytułu głowy rodu, jestem chroniony przez wszystkich członków familii. Nie musisz się martwić, wiesz?


- No, i wyszło, że uważam siebie za kogoś ważnego – załamał się Piotrek – a w ogóle nie o to chodziło.


- Wiem o co ci chodziło – zaśmiał się Dante mierzwiąc mu włosy – I schlebia mi, że chcesz mnie ochraniać. Mam podobnie, dlatego rozumiem twoje rozterki. Chęć pomocy i obrony idzie w obie strony, co mnie cieszy. Wkurza mnie jednak to, że nie mówisz mi prawdy co do stanu twojego zdrowia.


- Nie chcę cię zadręczać swoimi problemami – mruknął kasztanowłosy – a tym samym cię martwić.


- Twoje kłamstwa martwią mnie bardziej niż prawda, wiesz? – Zarzucił mu ciemnowłosy – Pierre powiedział mi, jak to było z tymi schodami. Czemu nie powiedziałeś, że to Orestes cię z nich zrzucił?


- Nie chciałem by wyszło, że się skarżę – tłumaczył skonsternowany chłopak – Nie mogę i nie chcę liczyć na twoją pomoc. Jeśli chcę być silniejszy, muszę radzić sobie sam. Ty i tak masz wiele spraw na głowie.


- Aha – Sapnął zamyślony Dante – Czasem jednak przyjdź i poskarż mi się, ok.? Lubię z tobą rozmawiać na temat twoich problemów. Wtedy niejako pogłębia się nasza więź.


- Rozumiem – uśmiechnął się Piotrek wstając z łóżka. Zbliżała się pora zbiórki jego grupy i musiał powoli się zbierać. Jednak przed tym namiętnie pocałował niespodziewającego się tego partnera. – Dziękuję za tę rozmowę, niestety muszę już iść na zbiórkę.


- Będę czekał aż wrócisz – zapewnił go mężczyzna w szerokim uśmiechu – mam nadzieję, że to była zapowiedź czegoś większego.


- Może – zaśmiał się Piotrek znikając za drzwiami. Było mu od razu lżej, bo wyjaśnił niedający mu spokoju problem. – Jeden problem mniej, a trochę się ich nazbierało.


Zadowolony pobiegł na spotkanie grupy E. Jego szczęście długo nie trwało, bo zapomniał latarki, a musiał zejść do podziemi.


- Cholera – szepnął do siebie patrząc w ciemność przed nim. Zerknął na zegarek sprawdzając czas i okazało się, że ma niecałe pięć minut do spotkania. – Weź się w garść, to tylko stare tunele.


Powoli ruszył do przodu ostrożnie stawiając pierwszy krok na stopniach prowadzących w dół schodów. Był w połowie, kiedy ktoś chwycił jego ramię.


- Bu! – Usłyszał za sobą i mało serce nie wyskoczyło mu przez to z piersi – Mam cię!


- Hej! – Wrzasnął wystraszony Piotrek do stojącego za nim Huberta – Czemu mnie straszysz?


- Skorzystałem jedynie z okazji – zaśmiał się chłopak klepiąc plecy zielonookiego – Wczoraj zauważyłem, że boisz się ciemności, dlatego postanowiłem trochę cię nastraszyć.


- To w ogóle nie było zabawne – zarzucił mu Piotrek.


- Jak dla mnie, było – odparł Hubert poważniejąc na twarzy – Swoją drogą, to powinieneś zachować czujność. Jesteś przecież w szkole zabójców, wiesz o tym?


- Pewnie, że wiem – sarknął obrażony kasztanowłosy ciągnąc za pęta kościotrupa i otwierając tym samym przejście do kryjówki – Jednak twierdzę, że tu nie pasuję, ok.?


- To czemu tu jesteś? – Zapytał zaciekawiony chłopak.


- Powiedzmy, że nie miałem innego wyjścia – zbył go Piotrek ucinając przez to rozmowę.


- Widzę, że  jednak postanowiliście zaszczycić nas swoją obecnością panowie – zadrwił z nich Orestes, kiedy przekroczyli próg kryjówki – Następnym razem uszanujcie nasz czas.


- Ok. – Mruknął Piotrek siadając przy Pierrze, Hubert zaś zignorował uwagi Sicariusa w ogóle się nie odzywając.


- Dziś zrobię wam zajęcia teoretyczne – oświadczył Orestes stając po środku pokoju – Kodeks zabójcy, coś wam to mówi?


- Zbiór reguł – rzuciła Lal nieśmiałym głosem – według których powinien działać każdy skrytobójca.


- Zgadza się – pochwalił dziewczynę mężczyzna – Kodeks ten liczy dziesięć zasad, a raczej wskazówek, jakich należy użyć podczas zadania.


- Czy jest jakaś kara za złamanie któregoś z punktów? – Dopytywał Takashi zaintrygowany tematem.


- Złamanie zasad grozi jedynie niepowodzeniem misji – poinformował go spokojnie Orestes. Następnie zwrócił wzrok na syna. – Pierre, powiedz jaka jest pierwsza z nich.


- Czemu ja?! – Narzekał bojowo nastawiony chłopiec, jednak srogi wzrok ojca spowodował jego kapitulację. – Bądź przygotowany na każdą okazję, wykorzystując odpowiednio ludzi i otoczenie.


- Punkt drugi, to? – Orestes wskazał tym razem na Lal.


 - Nigdy nie wyjawiaj swojej prawdziwej tożsamości – odpowiedziała dziewczyna drżącym głosem. – Kamuflaż to połowa sukcesu.


- Miej w zanadrzu kilka planów awaryjnych działań i ucieczki, by nie dać się zaskoczyć podczas misji – Piotrek wyrecytował z pamięci trzeci punkt kodeksu.


- Czwarty punkt to – zaczęła Anchal w lekkim uśmiechu – Nie angażuj się emocjonalnie.


- Nigdy nie zmieniaj ustaleń układu podczas zlecenia – rzucił od niechcenia Hubert piąty punkt kodeksu – Inaczej diabli wezmą twój profesjonalizm.


- Bez zbędnych komentarzy – zwrócił mu uwagę Sicarius – Każdy ma wymienić jedynie zasadę, nic poza tym.


- Zdradę karz śmiercią lub odpłać tym samym – Mark wypowiedział szóstą zasadę z mrocznym spojrzeniem.


- Nigdy nie wykonuj pierwszego ruchu, czekaj aż cel do ciebie podejdzie. – Takashi spokojnie wymawiał każde słowo kolejnej reguły. – Jeden zły ruch, a sam zmienisz się w cel.


- Zlikwiduj cel nawet za cenę życia – Emanuel niespokojnie poruszył się na kanapie mówiąc ósmy punkt kodeksu – Cel musi zginąć przed tobą.


- Działaj po cichu – Melissa poprawiła czarne włosy wpadające jej do oczu – i nie pozostawiaj po sobie śladów.


- Likwiduj niepotrzebnych świadków – Dodał ostatnią, dziesiątą regułę Kevin przybijając piątkę siostrze.


- Idealnie znacie kodeks – pochwalił ich Orestes – Mam nadzieję, że będziecie postępować wedle zasad w nim zawartych.


- Nie wszyscy chcą być zabójcami – odparł Pierre w zamyśleniu – Powiedziałem to na głos?!


- Yhm – potwierdzili wszyscy w pokoju.


- Zgadzam się z Pierrem – Piotrek postanowił nie zostawiać kolegi na lodzie – Niektórzy mają inny cel życia niż zabijanie i uczą się tylko dla samoobrony.


- Tacy z reguły długo nie żyją na tym świecie – oświadczył Sicarius z udawanym uśmiechem – albo na odwrót, wpadają w rutynę wcielając się w rolę niewolników systemu.


- Możliwe – Piotrek przyznał mu rację – Jednak są wyjątki, nieprawdaż? To, że ktoś nie chce zabijać, nie stawia go na równi z tchórzami i słabeuszami.


- Widzę, że tworzy nam się mała opozycja w grupie – zaśmiał się Hubert nie spuszczając wzroku z Piotrka – Nie sądzisz, że silni mają prawo pobawić się czasem tymi słabszymi, by w końcu ukrócić ich cierpienie na tym padole?


- Nie stosowałbym raczej prawa dżungli w ludzkim społeczeństwie – odgryzł się Piotrek czując, że Hubert chce go jedynie sprowokować – Słabsi czasem potrafią zniszczyć tego silniejszego, tak jak Dawid pokonał Goliata.


- Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie – wyartykułował Orestes przerywając nieoczekiwaną wymianę zdań pomiędzy chłopakami – W ten sposób możemy się w pewnym stopniu poznać. Nie tworzą nam się tu żadne opozycje Hubercie, jedynie chłopcy wypowiedzieli swoje zdanie. Grupa jest, jak rodzina. Możecie się ze sobą w pewnych kwestiach nie zgadzać, jednak w razie problemów w stu procentach ze sobą współpracujecie. Zrozumieliście?


- Tak jest! – Odpowiedzieli chórem członkowie grupy E.


- W takim razie spotykamy się jutro na śniadaniu – odprawił ich Sicarius machając ręką na pożegnanie – Za kwadrans będzie obiad, więc od razu skierujcie się do stołówki.


Wszyscy powoli ruszyli w kierunku wyjścia z niemrawymi minami. Dopiero zdołali zapomnieć o śniadaniu, a już musieli wracać na obiad. Piotrek mimowolnie się uśmiechnął, wspominając zeszłoroczne zmagania z posiłkami Leonarda. Smutny grymas na twarzy Pierra wybił go z tego rozmarzenia.


- Co jest? – Spytał mierzwiąc chłopcu włosy – Jakiś problem?


- Wiesz, ten Hubert jest moim współlokatorem – westchnął smętnie Pierre – W ogóle się do mnie nie odzywa, a kiedy próbuję do niego zagadać, to posyła mi mordercze spojrzenie. On mnie przeraża.


- Nie martw się – pocieszał go zielonooki – może poproś o przeniesienie. Nicole ma wakat w pokoju odkąd Rose przeniosła Kamila do skrzydła opiekunów.


- Myślisz, że tak można? – Dociekał z nadzieją w oczach chłopiec – Boję się, że ten koleś zabije mnie podczas snu. W nocy czuję jego chęć mordu.


- Pogadaj z ojcem – zachęcał go Piotrek – Jeśli nie on, to kto ci pomoże.


- Raczej wątpię by chciał mi pomóc – kluczył Pierre – On mnie nie lubi.


- To twój ojciec – Piotrek lekko uderzył chłopca w czoło – jasne, że ci pomoże.


- No, nie wiem – zastanawiał się młody Sicarius – Nasze stosunki nadal są napięte, wiesz?


- Eh – kasztanowłosy sapnął zrezygnowany wykrętami Pierra, po czym ruszył w stronę Orestesa – Mogę zająć panu chwilę?


- O co chodzi? – Mężczyzna zdziwiony odwrócił się do Piotrka.


- Jak wygląda procedura zamiany pokoju? – Zapytał zielonooki – Jest to w ogóle możliwe?


- W twoim przypadku, nie – oświadczył Orestes – Jednak w przypadku zwykłego kandydata, to za zgodą jakiegokolwiek opiekuna, może zmienić zakwaterowanie. Po co ci ta wiedza?


- Widzi pan, Pierre obawia się swojego współlokatora – poinformował mężczyznę Piotrek – Jednak boi się pana spytać, dlatego robię to w jego imieniu.


- Sam porozmawiam z synem – Orestes odsunął Piotrka zwracając się teraz do Pierra – Czy to prawda?


- Yhm – chłopiec kiwnął potakująco głową – Ten Hubert jest dziwny i straszny. Boję się z nim mieszkać.


- Rozumiem – westchnął Sicarius – Masz czas do końca tego dnia. Jeśli do północy nie znajdziesz innego lokum, zamieszkasz u mnie.


- Co?! – Pierre był w szoku po usłyszeniu warunku ojca. Zdesperowany szukał pomocy u Piotrka, który się jedynie roześmiał. Jednak wymowna mina chłopca zmusiła go do spoważnienia.


- Z dwojga złego, lepiej mieszkać u ojca, nie uważasz? – Zachęcał chłopca – To chyba lepsza alternatywa od ciągłej obawy o życie. Myślę, że dobrym wyjście będzie pozostawić Huberta sememu sobie.


- Ok. – Przystał na to Pierre – Z pewnością znajdę nowe lokum.


- Dobra decyzja – pochwalił go Piotrek – A teraz lepiej ruszajmy na obiad.


Obaj w pośpiechu opuścili kryjówkę pozostawiając w niej samego Orestesa. W ostatniej chwili wbiegli do stołówki, gdzie Leo nakładał porcje ostatnim trzem osobom. Wzięli tace i zziajani podeszli do lady wydawania posiłków. Blondyn posłał im groźne spojrzenie, na co przyjęli skruszone postawy.


- Sorry Leo – Zielonooki postanowił się wytłumaczyć, by nie dostać za karę podwójnej porcji – Musieliśmy coś obgadać z Orestesem.


- Tym razem przymknę na to oko, jednak następnym razem nie będzie taryfy ulgowej – odparł Leo w lekkim uśmiechu – Przestrzegajcie zasad chłopcy, a w szczególności ty Piotrek.


- Wiem, wiem – mruknął kasztanowłosy w odpowiedzi – Nie będzie mnie na kolacji.


- Czemu? – Blondyn posłał chłopakowi badawcze spojrzenie.


- Dantego też nie będzie, jasne? – Szepnął speszony Piotrek.


- Aha – zaśmiał się Leo – Dam wam małe co nieco.


- Dzięki – Piotrek od razu ruszył w stronę wolnych miejsc, gdzie było jak najmniej osób. Szybko zjadł obiad, po czym wychodząc wstąpił do kuchni po suchy prowiant na wieczór. Leo dał mu szczelnie zawinięty pakunek nakazując otworzyć go dopiero wieczorem. Dziwne zachowanie mężczyzny nieco zaintrygowało chłopaka, jednak obiecał nie zaglądać wcześniej do paczki. Wrócił do pokoju, ale nie zastał w nim swojego współlokatora, dlatego postanowił wziąć ciepły prysznic. Strumień gorącej wody oblał jego ciało przynosząc uczucie ulgi i lekkie odprężenie. Wychodząc z kabiny złapał za wiszący obok ręcznik i obwinął go sobie wokół bioder. Drugi, mniejszy zarzucił sobie na głowę, by wchłonął nadmiar wilgoci z jego włosów. Kiedy otworzył drzwi łazienki, ku wielkiemu zaskoczeniu, jego oczom ukazał się Orestes.


- Co pan tu robi? – Zapytał tkwiąc nadal w lekkim szoku Piotrek – Byłem przekonany, że zamknąłem drzwi.


- Jesteś w szkole zabójców i nadal wierzysz, że zamek w drzwiach jest przeszkodą? – Zadrwił z chłopaka Orestes kierując wzrok na zdobiące jego bok sińce. – Widzę, że nieźle się wczoraj potłukłeś.


- Nie będę wytykał palcami przez kogo – burknął Piotrek kierując się w stronę łóżka, gdzie leżało jego ubranie – Mogę spytać z jakiego powodu zawdzięczam pańską wizytę?


- Chciałem porozmawiać z tobą o Hubercie – odpowiedział spokojnie mężczyzna siadając na łóżku Dantego. Piotrek w tym czasie się ubrał.


- Dlaczego akurat ze mną?! – Zdziwił się patrząc na Sicariusa.


- Jako jedyny nawiązałeś z nim jakikolwiek kontakt – oświadczył Orestes nieco poważniejąc – Wcześniej pytałem Pierra, jednak nic konkretnego mi nie powiedział.


- Ten nasz kontakt ogranicza się jedynie do kilku zdań – sapnął Piotrek siadając na swoim łóżku – Swoją drogą, niezły z niego obserwator. Na podstawie wczorajszego wydarzenia wyłapał jeden z moich słabych punktów.


- To, że boisz się ciemności? – Mężczyzna się zaśmiał wywołując tym irytację chłopaka. – To niespotykane u osób w twoim wieku.


- Chorych ambicji i ciemnoty też się obawiam – odgryzł się Piotrek – Nie lubię ciemności, fakt. Kojarzy mi się z niemiłymi chwilami w dzieciństwie, dlatego jej unikam.


- Nie przeginaj – ostrzegł go Sicarius z groźbą w oczach – Wróćmy jednak do tematu.


- Hubert wydaje się być osobą lubującą się w zabijaniu – westchnął Piotrek wspominając wizerunek chłopaka z przydługą grzywką – Ma wymalowaną żądzę mordu na twarzy i w chwilach nieuwagi to pokazuje. Ten koleś mnie intryguje aczkolwiek jednocześnie przeraża. To tyle, ile udało mi się zaobserwować po niecałych dwóch dniach znajomości. Myślę, że raczej nic nowego nie powiedziałem.


- Rozumiem – Orestes wstał i skierował się do drzwi – Usłyszałem tyle, ile chciałeś mi powiedzieć. Znając ciebie, zaobserwowałeś o wiele więcej, niż mówisz. W swoim czasie wszystko z ciebie wyciągnę. Na razie tyle mi wystarczy.


- Pieprzony upór Sicariusów – Po tym, jak Orestes opuścił pokój, wściekły zielonooki rzucił się na łóżku uderzając głową w poduszkę. – Znowu się na mnie uwziął.


Chwilę jeszcze klął pod nosem, aż wreszcie zachciało mu się spać. Zwinął się w kłębek wtulając w poduszkę, po czym zasnął. Po godzinie obudziło go pukanie do drzwi.


- Za grosz spokoju – ziewnął wstając leniwie z tapczanu – a o prywatności nie wspomnę.


Otworzył drzwi i zobaczył Pierra. Chłopiec spojrzał na niego z błaganiem w oczach.


- Wpuścisz mnie? – Zapytał nerwowo się oglądając, czy nikt nie idzie. – Proszę.


- Właź – Piotrek uchylił szerzej drzwi wpuszczając do pokoju swojego gościa – O co chodzi?


- Proszę, powiedz Nicole żeby zgodziła się abym zamieszkał w jej pokoju – zwrócił się do kasztanowłosego z prośbą – Jeśli się nie zgodzi, to będę musiał mieszkać z ojcem.


- Mogę przekazać jej twoją prośbę – westchnął Piotrek siadając na łóżku – Jednak nie będę jej do niczego nakłaniał. Na twoim miejscu po prostu poszedłbym do niej i powiedział w czym rzecz. Nicole lubi szczerość, dlatego nie kombinuj zanadto.


- Rozumiem – Pierre się zamyślił – Ok., zrobię jak powiedziałeś. Pójdę do niej i wystawię kawę na ławę.


- Dobra decyzja – pochwalił go Piotrek – Jeśli chcesz stąd wyjść niepostrzeżenie, lepiej wymknij się tunelami.


- Nie wiem, gdzie jest do nich wejście – zasępił się chłopiec – Znam jedynie to, które prowadzi do kryjówki.


- Ja za to znam większość z nich – zaśmiał się Piotrek podchodząc do szafy ściennej. Otworzył jej drzwi, a następnie pociągnął za jeden z wieszaków. Boczna ściana się rozsunęła ukazując wejście do wąskiego tunelu. – Odwiedzimy Nicole.


Piotrek szybko podszedł do drzwi pokoju, po czym zamknął je od wewnątrz kluczem. Wyjął jeszcze latarkę spod łóżka dając Pierrowi do zrozumienia, żeby wchodził do tunelu. Kiedy obaj przekroczyli wejście, ściana za nimi się zasunęła odcinając im drogę ucieczki.


- Wiesz dokąd iść? – Zapytał szeptem chłopiec – Ciemno tu, jak nie powiem gdzie.


- Spoko – uspokajał go Piotrek zapalając latarkę – Musimy przejść około trzystu metrów mijając sześć skrzyżowań korytarzy. Na siódmym trzeba będzie skręcić w prawo, a następnie w lewo.


- Ok. – Zgodził się Pierre drżącym głosem – Widzę, że wiesz co robić. Ufam ci.


- Dzięki – sapnął Piotrek skręcając w prawo – Jesteśmy już prawie na miejscu. Mam nadzieję, że Nicki nie postanowiła się teraz kąpać.


- Czemu? – Zdziwił się chłopiec.


- Wchodzimy przez łazienkę – szepnął w odpowiedzi zielonooki czujnie nasłuchując – Ok., na nasze szczęście nie leje się woda.


Po tych słowach otworzył przejście. Łazienka była zamknięta, dlatego zapukał trzykrotnie. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich ciemnowłosa dziewczyna z szerokim uśmiechem.


- Nareszcie postanowiłeś mnie odwiedzić – ucieszyła się na widok brata – Widzę, że przyprowadziłeś ogon.


- Pierre ma do ciebie sprawę – Piotrek od razu wyjawił cel odwiedzin – Wysłuchaj go i podejmij decyzję, ok.?


- W czym rzecz? – Nicole zwróciła się do młodego Sicariusa z zapytaniem w oczach.


- Słyszałem, że masz wakat w pokoju – zaczął niepewnie chłopiec – a jestem w potrzebie i szukam miejscówki.


- Chodzi o to, że Pierre nie chce mieszkać z tym typkiem o morderczych intencjach, o którym wspominałem ci wczoraj – oświadczył Piotrek siadając na swoim dawnym łóżku – Spytałem Orestesa, czy jest możliwość zamiany pokoi i wyraził na to zgodę. Niestety dał warunek.


- Warunek? – Nicole zaciekawiona spojrzała na brata – Jaki?


- Pierre do północy ma znaleźć nowego współlokatora. Jeśli tego nie zrobi, to zamieszka z ojcem – wyjaśnił spokojnie kasztanowłosy – Chyba rozumiesz jego desperację, siostrzyczko.


- Kumam – Dziewczyna chwilę się namyślała, po czym spojrzała na zmieszanego Pierra – Zgoda. Możesz tu zamieszkać.


- Na serio?! – Na twarzy chłopca można było dostrzec szczęście i odczucie ulgi – Dzięki!


- Nie ma za co – uśmiechnęła się serdecznie – Miałeś dobre rekomendacje, a poza tym, kijowo mieszka się samej w pokoju.


- W takim razie lecę powiadomić ojca i zabrać rzeczy – Pierre wybiegł z pokoju pozostawiając w nim rodzeństwo.


- Dużą macie grupę? – Nicole przerwała chwilową ciszę – Moja liczy niecałe trzydzieści osób.


- Nas jest dziesięciu – odparł Piotrek – a z Orestesem jedenastu. Dziś przerabialiśmy Kodeks.


- Widzę, że macie podstawy – zauważyła Nicole współczując bratu – My mieliśmy dość ciekawe spotkanie. Rose ma szalone pomysły, dziś na przykład kazała nam ułożyć hymn grupy D. Niezła była przy tym zabawa.


- Fajnie ci – rzucił smętnie zielonooki – W mojej grupie panuje dziwna atmosfera, a najgorszy jest Hubert. Non stop się na mnie gapi, a dziś drwił z mojego strachu przed ciemnością. Jest sadystą i otwarcie przyznał to przed grupą w małej wymianie zdań ze mną.


- Boisz się go? – Spytała go Nicole.


- I tak i nie – zamyślił się chłopak – Widzisz, przeraża mnie tkwiąca w nim ciemność, ale jednocześnie coś mnie do niego przyciąga. Nie potrafię tego wyjaśnić.


- Rozumiem – dziewczyna posłała bratu ciepły uśmiech – Nie przejmuj się nim. Orestesa też miej w głębokim poszanowaniu. W razie potrzeby masz moje wsparcie.


- Wiem – spojrzał na nią z wdzięcznością w oczach – Ty też możesz na mnie liczyć.


- Trzymam cię za słowo – zaśmiała się w odpowiedzi.


- Tylko nie puszczaj – dołączył swój do jej śmiechu. Nagle wstał i spojrzał na drzwi wyjściowe. – Myślę, że powinienem już wracać. Dante pewnie się zastanawia, gdzie mnie znowu poniosło.


- Wpadaj częściej – pożegnała go siostra, kiedy otwierał drzwi na korytarz dormitorium – Jesteś tu mile widziany.


- Ok. – Piotrek pomachał jej ręką, po czym zamknął za sobą drzwi. Z wolna ruszył w stronę skrzydła opiekunów bawiąc się trzymaną w ręku latarką. Nagle jeden z pokoi się otworzył i wypadł z niego obładowany rzeczami Pierre.


- Hej bracie – Zwrócił się do Piotrka wyglądając spod kupki ubrań – pomożesz?


- Wiesz, mogłeś najpierw się spakować – zauważył zielonooki w śmiechu kucając przy chłopcu i ściągając z jego głowy bokserki w groszki – Pomogę ci.


- Dziękuję – ucieszył się Pierre wstając z podłogi – Gdyby nie ty, pewnie Nicki nie wyraziłaby zgody na to bym się do niej wprowadził.


- Przeceniasz mnie – kasztanowłosy klepnął ramię nastolatka, po czym wskazał na jego rzeczy – To wszystko, co masz?


- Prawie – odpowiedział chłopiec – na moim tapczanie zostały jeszcze książki, które wziąłem z kryjówki i torba z resztą ubrań.


- Dobra, weź te rzeczy i idź do Nicole, a ja pójdę po resztę – Piotrek pomógł zebrać się Pierrowi z leżącymi na podłodze tobołami, po czym ostrożnie wszedł do jego pokoju po resztę. Od razu poczuł na sobie czujny wzrok Huberta. – Wezmę tylko majdan Pierra i zmykam. – Poinformował go zielonooki podchodząc do tapczanu Sicarousa.


- To przez ciebie dzieciak ucieka – stwierdził Hubert z rozbawieniem w głosie – Zabrałeś mi zabawkę, wiesz?


- Nie pozwolę ci znęcać się na moich znajomych – Piotrek posłał Hubertowi mroczne spojrzenie, na co ten się zdziwił. – To tak gwoli wyjaśnień. Żegnam.


Piotrek opuścił pokój załadowany rzeczami Pierra, po czym od razu ruszył w stronę drzwi sypialni Nicole. W duchu karcił siebie za pokazanie tej ciemnej strony, jaką starał się na co dzień ukrywać. Nie wiedział czemu, ale przy Hubercie wrzała w nim krew, a tkwiący w jego wnętrzu mrok automatycznie się aktywował. Za pierwszym razem od razu udało mu się to okiełznać, jednak teraz nie dał rady tego zdusić. To go nieco dołowało i niepokoiło.


W tym samym czasie Hubert nie mógł przestać się śmiać. Reakcja Piotrka lekko go zaskoczyła, czym zyskał jego szacunek.


- Jednak masz w sobie ten mrok – mruknął wspominając wyraz zielonych oczu kasztanowłosego – A już bałem się, że jesteś słabeuszem. Muszę bliżej cię poznać i sprawdzić Piotrze.


* * * * *


Zmęczony Dante w zamyśleniu kroczył korytarzem dormitorium zmierzając do swojego pokoju. W głowie snuł wyobrażenia, co też jego współlokator mógł dla niego szykować w ramach kontynuacji porannej zachęty. Kiedy złapał za klamkę, mina mu zrzedła, bo drzwi okazały się być zamknięte.


- Gdzież on się znów szwenda? – Mruknął pod nosem z nieukrywanym rozczarowaniem. – To popołudnie miał poświęcić mnie.


Ciężko wzdychając otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Na łóżku Piotrka dostrzegł leżący pakunek. Chwilę bezmyślnie wpatrywał się w paczkę, po czym postanowił do niej zajrzeć. W środku znalazł kilka kanapek i pudełko truskawek. Uśmiechnął się w duchu na widok owoców, które wręcz ubóstwiał. Zastanawiało go tylko, skąd chłopak mógł o tym wiedzieć.


- Leo – Zaśmiał się, kiedy uświadomił sobie, kto mógł przyszykować ten suchy prowiant. – To z pewnością Leo.


Drzwi do pokoju nagle się otworzyły i stanął w nich zziajany Piotrek. Z winą wymalowaną na twarzy spojrzał na Sicariusa, który w ręku obracał pudełko z truskawkami.


- Przepraszam – sapnął zamykając drzwi – Nie chciałem by tak wyszło, ale kiedy wróciłem do pokoju, ciebie jeszcze nie było, a inni nie dawali mi chwili spokoju.


- Przestań się tłumaczyć, tylko chodź tu do mnie – Dante poklepał miejsce na łóżku obok siebie. – Sam dopiero wróciłem.


- Wybacz – przeprosił go zielonooki muskając policzek miękkimi ustami – Naprawdę nie chciałem cię rozczarować, a widzę, że tak się stało.


- Jak mi to wynagrodzisz? – Zapytał mężczyzna powalając chłopaka na łóżko – Czekam.


- Sam jeszcze nie wiem – Piotrek zmieszany zaczął się zastanawiać, a tym samym droczyć z partnerem – A na co miałbyś ochotę?


- Chcesz mnie sprowokować do działania? – Dante zaczął rozpinać koszulę kasztanowłosego, który namiętnie go pocałował. – Jesteś niemożliwy.


Miał już zdjąć chłopakowi spodnie, gdy do pokoju wparowały bliźniaki. Dzieci z zaciekawieniem wpatrywały się na zastygłych w bezruchu mężczyznach.


- Czego? – Zapytał wreszcie Dante stojące po środku pokoju dzieci. – no?


- Chcieliśmy pożyczyć koc – zaczął Kamil wchodząc do pokoju. Uśmiechnął się tylko na widok zawstydzonego Piotrka. – Oho, chyba przerwaliśmy coś niegrzecznego.


- Nie wymądrzaj się młody – Dante rzucił w chłopca kocem, po czym wstał i wypchnął z pokoju nieproszonych gości. Kiedy zamykał drzwi, zatrzymała go Rose. – Co znowu?


- A nic – zaśmiała się na widok zażenowanego Piotrka zza pleców brata – chciałam sprawdzić jak sobie radzicie gołąbeczki.


- Za grosz spokoju – mruknął pod nosem zawstydzony zielonooki – Cały nastrój szlag trafił.


- Nie narzekaj – pocieszył go Dante zatrzaskując drzwi przed nosem siostry i zamykając je na klucz.


- Drzwi mnie nie powstrzymają! – Rose śmiejąc się zapukała w drzwi. – Daj popatrzeć!


- Nie wkurzaj mnie Rose! – Ryknął ciemnowłosy, po czym wręczył Piotrkowi pudełko z prowiantem i pociągnął go za sobą w stronę przejścia do tuneli. – Idziemy stąd, bo jak nie bachory, to ta wariatka się tu wedrze.


- Ok. – Zielonooki posłusznie szedł za swoim partnerem, który ciągnął go przez ciemne tunele z jakieś półgodziny. – Daleko jeszcze, bo trochę mi zimno, wiesz?


- Jesteśmy prawie na miejscu kochanie – powiadomił go spokojnie Dante, a następnie nacisnął jakiś kamień otwierając ukryte przejście w ścianie przed nimi. – Cierpliwości.


Oczom chłopaka ukazał się istny arsenał broni różnej maści. Oniemiały rozglądał się na boki podziwiając rewolwery, strzelby, karabiny, miecze i inne militaria. Sicarius nie dał mu jednak za wiele czasu na podziwianie, tylko przeciągnął go wzdłuż pomieszczenia otwierając kolejne przejście prowadzące do podziemi. Piotrek zadrżał pod wpływem zimnego powietrza, które omiotło jego goły tors, do tego dochodził lęk na samą myśl, że ponownie musi wkroczyć w ciemność. Dante wyczuwając obawy partnera mocniej ścisnął jego dłoń.


- Jeszcze chwila – pocieszał go cicho – nie bój się.


Szli niecały kwadrans, aż w końcu dotarli do celu, którym okazał się być pokój wypełniony regałami z książkami. Tuż za nim znajdowało się niewielkie pomieszczenie z kominkiem i wielkim łóżkiem.


- Planowałeś tu przyjść od początku? – Zdumiał się Piotrek grzejąc ręce przy ogniu kominka.


- Nie – westchnął Dante przytulając do siebie chłopaka – To robota Leo. Kazał mi tu przyjść w razie problemów.


- Rozumiem – uśmiechnął się zielonooki – O wszystkim pomyślał.


- Dobry z niego przyjaciel – zgodził się ciemnowłosy całując partnera w szyję. – Rozbierzesz się do końca? Mam ochotę na mały striptiz w twoim wydaniu.


- No, sam nie wiem – wahał się chłopak czerwieniąc po same uszy z zawstydzenia – Nie potrafię robić takich rzeczy.


- Nie daj się prosić i zrób mi tę przyjemność – Dante delikatnie ucałował czoło partnera – Sam pytałeś na co mam ochotę.


- Wiem – Piotrek usadowił ciemnowłosego na łóżku, a sam wrócił na niewielki dywanik przy kominku. Zaczął powoli rozpinać guziki spodni, by po chwili wylądowały wokół jego kostek. – Jakieś wymagania?


- Pokręć trochę tym swoim tyłeczkiem – poradził mu Dante bezwiednie oblizując wargi – I zdejmij resztę.


 Piotrek na prośbę partnera zdjął swoje zielone bokserki i nieznacznie wypiął tyłeczek lekko nim potrząsając. Zrobił przy tym mocno zawstydzoną minę. Dante zaczął bić mu brawo. Widok jasnej skóry kasztanowłosego oświetlonej pomarańczowym blaskiem ognia działał na mężczyznę pobudzająco.


- Coś jeszcze? – Zapytał nieśmiało chłopak cały czerwony na twarzy. – Nie jestem wprawiony w rozrywkach tego typu.


- Jesteś dla siebie zbyt krytyczny – uspokajał go coraz bardziej napalony ciemnowłosy – Nawet nie wiesz, jak uroczo wyglądasz kręcąc tak nieśmiało swoim tyłeczkiem.


- Skoro jesteś zadowolony – Piotrek podszedł do partnera i namiętnie go pocałował. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Dante.


- Chyba dzięki tobie zacznę z niecierpliwością oczekiwać tego dnia – przytulił go ciemnowłosy nie kryjąc radości – Tak bardzo cię kocham, wiesz?


- Właśnie widzę – Zielonooki delikatnie pogłaskał napierającego na szew w spodniach członka mężczyzny wywołując tym cichy pomruk. – Pozwolisz?


Piotrek powoli rozpiął sprzączkę paska, a następnie guziki spodni i ostrożnie wsunął dłoń pod bieliznę mocno już podnieconego partnera. Ze zdenerwowania trzęsły mu się ręce, bo pierwszy raz starał się przejąć inicjatywę. Z odsieczą przyszedł mu Dante. Złapał chłopaka w pasie i posadził sobie na kolanach. Ich usta złączyły się w gorący pocałunek przenosząc na wyżyny przyjemności. Ciemnowłosy jednocześnie zaczął przygotowywać chłopaka, który dając się ponieść rozkoszy poruszał biodrami ocierając się o jego uda i męskość.


- Jesteś dziś wyjątkowo lubieżny, Piotrusiu – szepnął melodyjnie mężczyzna mocno ściskając pośladki chłopaka – To najlepszy prezent, jaki mogłem dostać.


Zielonooki głośniej zajęczał, kiedy członek partnera powili zagłębiał się w jego wnętrzu. Fala gorąca przeszyła jego ciało kierując się ku dołowi, a po chwili poczuł błogą przyjemność. Doszli niemal w tym samym momencie mocno do siebie przywierając. Piotrek wtulił twarz w ciemne włosy Sicariusa czując jednocześnie ciepły oddech na swojej szyi. Dante podniósł się z siadu i powoli wyszedł z chłopaka delikatnie kładąc go na posłaniu. Po chwili na nowo zaczął pobudzać kasztanowłosego, który w uniesieniu szeroko rozszerzył przed nim nogi całkowicie dając do siebie dostęp. Spazmatyczne oddechy i mruczenie jeszcze bardziej podniecały mężczyznę, który ponownie posiadł dopiero co opuszczony krągły tyłeczek partnera.


- Chyba trochę przesadziliśmy – zawstydził się Piotrek, kiedy opadnięty z sił leżał na łóżku w ramionach Dantego – Wątpię, żebym jutro mógł normalnie chodzić.


- Nie martw się – Dante z czułością ucałował czoło chłopaka – Jutro nie ma zajęć w grupach, dlatego będziesz mógł sobie porządnie odpocząć.


- Mam nadzieję, że będziesz odpoczywał razem ze mną – Para zielonych oczu wbiła w mężczyznę błagalne spojrzenie.


- Oczywiście, że zostanę głuptasie – zapewniał go Sicarius z uśmiechem na ustach – Końmi mnie stąd nie zabiorą, chyba że z moim skarbem.


Piotrek nieco spokojniejszy wtulił się w nagi tors mężczyzny, po czym udał się w objęcia Morfeusza. Dante chwilę podziwiał delikatne rysy na spokojnej twarzy zielonookiego zaciągając się lawendowym zapachem płynącym z jego kasztanowych włosów. Czule pogłaskał jeszcze rumiany policzek chłopaka, a następnie pocałował czubek jego głowy.


- Miłych snów mój skarbie – wyszeptał do śpiącego już partnera nie mogąc oderwać od niego pełnego pasji wzroku. – Dziękuję.


Po tych słowach przykrywając siebie i Piotrka grubym kocem pogrążył się w błogim śnie.

10 komentarzy:

  1. Kurde, ten rozdział był taki słodki :). No Piotruś nieźle! Coraz śmielej się zachowuje w towarzystwie partnera i to mnie rajcuje! :)
    Oni są tacy świetni no!
    Dziękuje ci za to opowiadanie, zakochałam się w nim na maksa!

    OdpowiedzUsuń
  2. No Piotrek robi się coraz odważniejszy w tych sprawach aa Dante jest zadowolony z tego ale uczucia też robią się coraz widoczniejsze.Życze dalszej weny .

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!! Po prostu wow. czytam to opowiadanie dopiero od kilku postów, ale strasznie mi się podoba. Pisz proszę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotrek jest naprawdę coraz odważniejszy! To dobrze, bo dotąd były to trochę ciepłe kluchy. Czekam na kolejny post!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście jestem zadowolona z tego rozdziału, bo jak bym nie mogła. Cała historia jest fascynująca i mam nadzieje że szybko jej nie zakończysz. Piotrek to bohater pełną gębą, ma wady i zalety, czasem sarkastyczny język. A Dante, tego nie trzeba komentować.... :D :D Cudo, czekam na kolejny post.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest cudowny, czekam na następny!!! Proszę zamieść go szybko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że się o mnie martwicie, domyślam sie tego po ilości połączeń. Ale nie mogę na razie z Wami rozmawiać, nie mogę niczego wyjaśnić. Potrzebuję spokoju i wyciszenia.
    Co do opowiadania, to czytam z lekkim chichotem chwilami. Scena, kiedy wpadły bliźniaki po koc....A to dobre :-)
    Pisz dalej, będę czytać.
    Irmina.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    świetne, co jednak Kacper badal nie wie, że Piotr jest synem Alberta, szkoda, że nie powiedział teraz, mam wrażenie, że Hubert jest kolejnym Murdochem, a może to jego brat, albo ktoś z tej strony rodziny... och Piotruś ptrzejmuje inicjatywę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    świetny rozdział, co jednak Kacper nie wie, że Piotr jest synem Alberta, szkoda, że nie powiedział teraz, mam wrażenie, że Hubert jest kolejnym Murdochem, a może, może to jego brat, albo ktoś z tej drugiej strony rodziny... och Piotruś przejmuje inicjatywę, bardzo mi się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniały rozdział, okazuje się, że Kacper jednak nie wie o tym że Piotrek jest synem Alberta, mam przeczucie, że Hubert jest kolejnym Murdochem, bądź inne powiązanie, ale na pewno należy do tej rodziny... a może to jego brat... Piotruś przejmuje inicjatywę ;) tak bardzo mi się to podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń