Translate

niedziela, 15 czerwca 2014

^^;

Przepraszam za opóźnienia, ale jeszcze musicie się uzbroić w cierpliwość. Jak nie brak czasu i deprecha, to jeszcze podstępne choróbsko z obezwładniającą gorączką. Spróbuję Wam to jakoś wynagrodzić. I z góry dziękuję za Waszą wyrozumiałość.
Dziękuję także za słowa otuchy w komentarzach. Są naprawdę pomocne i motywujące ^^.

Tak wygląda Piotrek w moim wyobrażeniu. Podpieram się rysunkami znalezionymi w sieci, bo moje Was ostatnio przeraziły ^^;


wtorek, 3 czerwca 2014

Przepraszam :(

Hej, zdaję sobie sprawę z tego, że długo nie dawałam znaków życia, ale tak po prostu zbrakło mi czasu na wszystko. Przepraszam was za to. Mam ostatnio dużo na głowie i to wcale nie łatwych rzeczy. Pisać piszę, ale w klasyczny sposób, czyli na kartce papieru. Od razu uspokajam, że nie porzucam tego bloga. Ja tylko potrzebuję więcej czasu na zebranie się do kupy.
Mam świadomość, że to, co teraz wrzucę nie będzie dla Was satysfakcjonujące, ale na razie nic więcej nie mam napisanego na kompie. Zbiorę się może w weekend i przepiszę to, co mam. Błagam o cierpliwość, którą i tak dajecie mi w dużej ilości, ale jeszcze troszeczkę. Mam kiepski okres w życiu i muszę sobie wszystko uporządkować. Was nie porzucę, tego możecie być pewni. Obiecuję odzywać się nawet jeśli nic nie będę miała... 
P.S. Miłej lektury, 

* * * * *

Łukasz wściekły zaciągnął siostrę do jej pokoju. Kac nadal nie dawał mu żyć, a ona sprowadziła do domu tylu gości.

- Porypało cię do reszty?! – Ryknął, gdy tylko zamknęły się drzwi pokoju. – Po cholerę sprowadziłaś tu tyle ludu? Chcesz poupychać ich jak sardynki w puszce? Ten dom jest zbyt mały, rozumiesz?

- Ok, rozumiem – westchnęła przyznając się do porażki. Łukasz miał rację, ich rodzinny dom nie pomieści aż tylu ludzi naraz. – Pogadam z Piotrkiem i jakoś rozwiążemy problem braku miejsc.

- Skoro wszystko jest jasne, to spadam do siebie – odparł ziewając – muszę się przekimać.

- Mam nadzieję, że nie zamierzasz bawić się w klina walcząc z tym kacem? – Podniosła jedną z brwi patrząc na brata oskarżycielsko. – Przesadzasz z tym piciem.

- Wydaje ci się – dał jej prztyczka w nos, po czym opuścił jej pokój – I nie wtrącaj się w moje życie siostra.

- Będę się wtrącać, bo jesteś moim bratem idioto! – Krzyknęła za nim w złości. Martwiła się o jego zdrowie, bo od śmierci matki coraz więcej pił i balansował na granicy pomiędzy normalnością a alkoholizmem. – I masz się przekimać, a nie ponownie chlać wódę, jasne?

- Przemyślę tę opcję – mruknął machając na nią ręką – wyluzuj.

Po tych słowach zniknął za drzwiami swojego pokoju. Jolka tylko spuściła zrezygnowana głowę. Nie potrafiła do niego dotrzeć.

- Nie martw się – nagle z pokoju obok wyłonił się Tomek – wie, że od teraz stał się głową rodziny. Będzie dobrze.

- Głową rodziny będę ja dzieciaki – usłyszeli od strony schodów męski głos. Jolka od razu poznała jego właściciela. – Zadbam o was szczeniaki.

- Miałeś trzymać się ode mnie z daleka – syknęła rudowłosa ze złością patrząc na ojca – Po co w ogóle tu przyjechałeś?

- Tal powiedziała mi o śmierci Klary, więc jestem – odpowiedział nadal się zbliżając do córki, która zasłoniła sobą stojącego obok nastolatka – Nie zrobię żadnemu z was krzywdy. No może Luce za pociąg do alkoholu.

- Ma na imię Łukasz, proszę pana – poprawił go cicho Tomek. Ten mężczyzna go przerażał.

- A drugie dno twojej wizyty? – Jolka nie ustępowała. Przez skórę czuła, że to nie wszystko. – Nie mydl mi oczu, że nagle poczułeś rodzinny zew.

- Masz mnie – uśmiechnął się patrząc w płonące oczy córki. To z pewnością była jego krew. – Tal prosiła bym wracając zabrał mały upominek.

- Upominek? – Jolka węszyła w tym coś śmierdzącego. – Co ma nim być?

- Kim jest ta Tal? – Wtrącił pytanie Tomek.

- To ciotka Piotrusia, która chce go zabić w zemście na jego matce – poinformowała dziewczyna swojego kuzyna – Talisha.

- Z tego co wiem, to matka Skrzata już od dawna nie żyje – Tomek niezbyt rozumiał sytuację. – Jak więc można się mścić na trupie?

- Trafne pytanie – pochwalił chłopaka Avis – Tal ma nieco inny punkt widzenia, więc lepiej do niej kieruj takie pytania. W sumie, lubi takie ciekawskie podrostki.

- Niech zgadnę, upominkiem ma być Piotrek – Rudowłosa spojrzała w oczy ojca, które niejako potwierdziły jej obawy. – Ani mi się waż!

- Senior chce go poznać, a Tal nie ma wyjścia, jak go sprowadzić do Kronosa – usprawiedliwiał przyjaciółkę Avis – Nie zabije chłopaka, bo dostała stanowczy zakaz. Dlatego uspokój się wreszcie i przestań widzieć we mnie zło wcielone.

- Cicho tam! Ludzie próbują tu spać! – Ryknął zza drzwi swojego pokoju Łukasz.

- Czego się wydzierasz – Jolka wywróciła w złości oczami. – Śpij i nie wnikaj!

- Ja chyba nie w porę – Kamil stanął jak wryty za Avisem ze zmieszaniem patrząc na wściekłą rudowłosą. – Chciałem tylko powiedzieć, że już jesteśmy. Piotrek się przebierze i zejdzie ci pomóc.

- Aha – Jolka przymknęła oczy, chcąc się nieco uspokoić. Skacowany brat i uzurpujący sobie do niej prawa ojciec, to zbyt wiele na jej podminowane nerwy. – Zaraz do niego pójdę i mu pomogę.

- Może lepiej nie – zatrzymał ją Tomek – jeszcze coś w nerwach dosypiesz do zupy.

- Nie będę gotować – westchnęła zirytowana kierując się do schodów – Muszę coś przedyskutować z Piotrusiem. Jeśli nie zauważyłeś, to mamy tu mało miejsca, a sporo ludu.

- No tak – zawstydził się Tomek – Piotrek ma klucze do domu Tobiasza.

- Idę spytać, czy nie udostępni tej hacjendy kilku gościom – Rudowłosa szybko zbiegła po schodach. Chęć porozmawiania z Piotrkiem była niejako ucieczką przed dalszą dyskusją z ojcem. Nie potrafiła go rozgryźć i to doprowadzało ją do białej gorączki. Chciała go poznać bliżej, ale jednocześnie obawiała się jego ciemnej strony. Kiedy wbiegła do garażu, Piotrek akurat schodził na dół z pokoju.

- Co jest? – Spytał zdumiony jej małą zadyszką.

- Mam sprawę – sapnęła łapiąc się za brzuch. Rok pracy za biurkiem pozbawił jej kondycji i teraz odczuwała tego bolesne skutki. – Mógłbyś przenocować kilku gości w domu Tobiasza? Niestety tutaj jest zbyt mało miejsca.

- Rozumiem – Piotrek posłał jej łagodne spojrzenie. – Wezmę Black Shadow i przygotuję kilka pokojów. Niestety obiadem będziesz musiała zająć się sama.

- Dobrze – odparła dość niepewnie – Coś wymyślę.

- A tak na serio? – Przyjaciel podniósł otwartą dłonią jej podbródek tak, by spojrzała mu w oczy. – Co cię męczy?

- Uważaj na mojego ojca – na widok jego smutnych, zielonych oczu zaczęła płakać. Wtuliła się w niego i po prostu łkała. – On chce cię do niej zabrać.

- Do niej? – Piotrek zmarszczył brwi niezbyt rozumiejąc słowa dziewczyny. – Spróbuj się uspokoić, ok?

- Ok. – Na chwilę zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. To pomogło jej nieco ochłonąć. – Mój ojciec jest przyjacielem twojej ciotki Talishy.

- Eh – westchnął spuszczając wzrok. Nagle poczuł, że się tym wszystkim dusi i musi wyjść z tego domu. – Muszę coś zrobić.

Podszedł do czarnego Benelli[1] i bez słowa wyjechał z garażu na pełnym gazie. Musiał natychmiast zmienić otoczenie, bo dom wypełniony zabójcami zaczął go przytłaczać. Jolka tylko prychnęła wystraszona hałasem silnika motocykla, po czym wróciła do głównej części domu, gdzie spotkała większość gości. Szybko przemknęła się do kuchni, nie mając ochoty na pogaduchy.

- Słyszałem silnik Black Shadow'a – zauważył Tomek lekko zaniepokojony zaczerwienionymi oczami kuzynki – Skrzat?

- Tak – mruknęła wzdychając – lepiej pomóż mi zrobić obiad.

- Rozumiem – Tomek uśmiechnął się na samą myśl, że Piotrek wreszcie dosiadł swojego Benelli. Kiedyś byli nierozłączni. – Myślisz, że gdzie pojechał?

- Pewnie do Podąg – oznajmiła grzebiąc w lodówce – obiecał, że przygotuje kilka pokoi gościnnych w domu Tobiasza.

- Aha – Tomek przymknął drzwi do kuchni, by uzyskać nieco prywatności. – Powiedziałaś mu o swoim ojcu?

- Powiedziałam – szepnęła stawiając na stole gar jednodniowej zupy pomidorowej, którą ugotował Piotrek. – To chyba może służyć za pierwsze i drugie danie.

- Dogotujemy tylko makaronu i ryżu – potwierdził Tomek zadowolony z faktu, że kuzynka nie będzie nic sama gotować – Myślę, że tyle im starczy.

- Bynajmniej nie zarzucą mi, że ich nie nakarmiłam – pomyślała dziewczyna stawiając na gazówce pomidorówkę – Niech mnie ktoś ewakuuje z tego gówna!

* * * * *

Piotrek jechał po płytach lotniska z dość szybką prędkością. Wspomnienia wracały, gdy odświeżał trasy dawnych wyścigów. Wiatr we włosach i poczucie wolności, to właśnie tego mu brakowało od dłuższego czasu. Musiał przemyśleć jedną ważną kwestię, a w domu przyjaciółki nie mógł tego zrobić. Było tam zbyt wiele osób, a zwłaszcza Dante, przy którym nie potrafił się skupić. Ostatnio emocje za bardzo brały nad nim górę i wypowiadał deklaracje bez pokrycia. Sam nie miał pojęcia, czy zdoła pociągnąć za spust w momencie spotkania mordercy cioci Klary. Pewna część jego umysłu krzyczała by obrał drogę mściciela, ale nie do końca był pewny takiej decyzji. To by diametralnie zmieniło jego życie.

- Do kitu – pomyślał zwiększając obroty motoru. Nagle przypomniał sobie słowa Dantego, które padły podczas którejś z kolei wieczornej rozmowy. To wywołało figlarny uśmieszek na jego ustach. – Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz, co?

Wjechał na skrót prowadzący do Podąg i z nostalgią zwiedzał okolicę. Tak dawno tu nie był. W nastoletnim życiu tyle razy jeździł tą polną drogą, że stracił rachubę. Fakt, ubyło kilka drzew i niektóre łąki zamieniły się w pola uprawne lub dzikie wysypiska, ale wspomnienie pozostało. Do domu Weissów zajechał od strony ogrodu. Zsiadł ze swojego Benelli i ruszył żwirową drogą do wejścia. Kiedy otworzył drzwi, poczuł się tak, jak dawniej. Poczuł, że wrócił do domu. Wszedł do środka i od razu skierował się na piętro, gdzie mieściły się pokoje gościnne. Powoli zdejmował z mebli chroniące przed kurzem prześcieradła, po czym przyszykował czystą pościel i ręczniki. Nawet po upłynięciu tylu lat, nic się nie zmieniło w tym domu. Znalazł nawet na futrynie drzwi frontowych metrykę swojego wzrostu. Ostatnia była sprzed siedmiu lat, jeszcze przed jego ucieczką.

- Matko, ale ze mnie był knypek – pomyślał przejeżdżając palcami po krzywych kreskach i liczbach symbolizujących jego wzrost i wiek. – Pamiętam, jak Sara mnie tu przyprowadzała. To ona zapoczątkowała ten pomiar. Pomiar Skrzata.

Westchnął ciężko i wrócił do pracy. Po około godzinie skończył małe porządki i przygotowania na przyjęcie gości. Musiał jeszcze zadbać o wyżywienie, ale po namyśle zadzwonił do Dantego, by coś kupił po drodze. Zrobiłby to sam, ale trochę głupio by to wyglądało, gdyby jechał na ścigaczu obładowany torbami pełnymi zakupów.

- Zbezcześciłbym Black Shadow'a – mruknął patrząc na swój motocykl, z którego był dumny. Dostał go w dniu wyjścia z poprawczaka i dobrze o niego dbał. Wiele razem przeszli podczas nocnych wyścigów, a czasem i małych wywrotek. – Nie zrobię ci tego stary.

Poszedł do swojego pokoju, gdzie znalazł kilka czystych ciuchów. Musiał się przebrać i umyć, bo cały pokryty był kurzem. Wziął szybki prysznic, po czym wcisnął się w obcisły podkoszulek i szorty. Niestety nie znalazł nic lepszego i trochę bał się reakcji niewyżytego Dantego, który od przyjazdu pożerał go wzrokiem.

- No i wywołałem wilka z lasu – sapnął wyglądając przez okno, bo pod dom podjechało auto Sicariusa – Oczywiście przyjechał sam.

Piotrek w gorączce zarzucił na siebie koszulę roboczą ogrodnika, która zasłoniła w większości jego przymały strój. Chwilę stał przy lustrze, starannie zapinając koszulę pod samą szyję, po czym ruszył do frontowego wejścia. Dante widząc niecodzienną garderobę chłopaka omal nie wybuchł ze śmiechu.

- Coś ty na siebie włożył? – Parsknął w śmiechu odkładając torby z zakupami i ich rzeczami na stół w kuchni.

- Musiałem się przebrać i znalazłem tylko to – odparł nadąsany Piotrek pokazując mu język. Wziął torbę ze swoimi ubraniami i chciał uciec z nią na górę, ale niestety został schwytany. Dante niefortunnie złapał za koszulę, a siła szarpnięcia była na tyle duża, by zerwać z niej wszystkie guziki.

- Ten strój podoba mi się o wiele bardziej kochanie – przyciągnął do siebie uciekiniera i mocno objął go w talii. – Po co ten pośpiech?

- Wiedziałem, że to powiesz – Piotrek westchnął w rezygnacji. – Puść mnie, bo muszę się przebrać. To ubranie jest zbyt ciasne i niewygodne.

- Pomogę się go pozbyć – Dante wziął chłopaka na ręce i ruszył z nim w stronę pokoju. W tym obcisłym wdzianku, jego chochlik prezentował się naprawdę smakowicie. – Zbyt długo żyłem w celibacie, by przepuścić taką okazję.

- Ty tylko o jednym – zaśmiał się Piotrek wtulając się w tors mężczyzny – Nie mamy zbyt wiele czasu, więc się lepiej pospiesz.

- Kotku, drażnisz głodnego wilka – ostrzegł go ciemnowłosy – na twoim miejscu lepiej bym uważał.

- Po coś go chyba z tego lasu wywoływałem – zachichotał kasztanowłosy jeżdżąc dłonią po torsie partnera i z premedytacją zahaczając o jego sutki – nie sądzisz?

- No to się doigrałeś – Dante rzucił nieznośnego chłopaka na łóżko i zdarł z niego przyciasny podkoszulek i szorty – Tak lepiej.

- Jak dla kogo? – Piotrek nadął policzki w niezadowoleniu. – Czemu tylko ja mam być na waleta? Też się rozbierz.

- Jestem zajęty – Sicarius przyssał się do szyi chłopaka delikatnie go pieszcząc – Jeśli tak ci przeszkadza fakt, że jestem w ubraniu, to sam mnie rozbierz.

Piotrek od razu wziął się do roboty, ale pozycja leżąca nieco utrudniała mu sprawę. Po dłuższej chwili szarpaniny z guzikami udało mu się dobrać do nagiego torsu partnera. Chciał też pozbyć się dolnej garderoby ciemnowłosego, ale uniemożliwiały mu to jego pocałunki.

- Przyssałeś się do mnie, jak glonojad do szyby akwarium – prychnął nadal starając się sięgnąć rozporka partnera – daj mi skończyć cię rozbierać.

- Nie, bo zaczniesz mnie rozpraszać swoimi nieczystymi figlami chochliku – Dante zmysłowo szepnął w przerwie pomiędzy pocałunkami – Leż spokojnie i daj się pożreć.

- Ani myślę – stęknął chłopak czując pierwszy palec w swoim wnętrzu – do diabła. I kto tu stosuje nieczyste sztuczki niewyżyty wilczku?

- Drapieżnik zawsze musi podejść swoją ofiarę – mruknął ciemnowłosy dodając kolejny palec – Muszę całkowicie wykorzystać ten krótki pobyt przy twoim boku, bo niedługo znowu zmienisz położenie i tyle cię zobaczę przez następne kilka miesięcy.

- Dramatyzujesz – Piotrek wbił palce w ramię partnera, gdy ten powoli się w nim zagłębiał. – O cholera.

Fala dreszczy przeszyła ciało chłopaka, gdy organ ciemnowłosego ocierał się o wrażliwy splot mięśni i uderzał w prostatę. Dłuższa rozłąka sprawiła, że wszystko odczuwał jakby ze zdwojoną siłą. Stęsknione ciała połączyły się wreszcie ze sobą, a przyspieszone oddechy mężczyzn wypełniły cichą sypialnię. W chwili spełnienia Piotrek mocno wtulił się w Dantego, który dołączył do niego kilka sekund później. Obaj zmęczeni opadli na poduszki łącząc swoje usta w czułym pocałunku.

- Weźmy razem prysznic – zaproponował Sicarius widząc, że chłopak zaczyna przysypiać – To pomoże ci się odświeżyć i nieco ożywić.

- Muszę jeszcze zrobić kolację dla gości – westchnął Piotrek podnosząc się do siadu. Czuł lekki dyskomfort, ale nie było jeszcze tak tragicznie i mógł normalnie funkcjonować. – A umyjesz mi plecki?

- Z miłą chęcią kochanie – Dante objął w talii chłopaka, który odchyliwszy głowę w tył lekko musnął jego usta swoimi, miękkimi wargami. – Wieczorkiem nawet porządnie cię wymasuję na zewnątrz i od środka.

- Mam nadzieję, że dasz mi się wyspać – zaśmiał się chłopak wstając z łóżka i kierując się do łazienki – Jestem tu kimś w rodzaju gospodarza, więc będę musiał zająć się gośćmi.

- Nie przesadzę – Ciemnowłosy wszedł do łazienki zaraz za zielonookim. Nie chciał się ponownie rozdzielać z tym chochlikiem, ale wiedział, że jest to nieuniknione. Dla ich wspólnego dobra musieli jakoś to wytrzymać. – Obiecuję.

* * * * *

Avis siedział w salonie i bacznie obserwował wszystkich tam zebranych. Najbardziej irytowała go obecność Murdochów, a w szczególności ich czterookiego kreta. To właśnie on zinfilrtował jego jednostkę specjalną w Czeczenii, przez co uniemożliwił atak na podziemną komórkę Kruków w Belgradzie. Gdyby mógł, to ukatrupiłby tego tlenionego okularnika gołymi rękami. Niestety priorytetem były sprawy rodzinne, a w tym przypadku musiał przekonać do siebie Jolantę. Z obserwacji wyrwała go wibracja telefonu. Automatycznie wstał i opuścił zaludniony obszar, wybierając ustronne miejsce w domu, jakim była łazienka. Dopiero po zamknięciu drzwi odebrał połączenie.

- Wal – polecił znudzonym głosem, opierając się o umywalkę – tylko się streszczaj, bo to nie miejsce na długie pogaduchy.

- O widzę, że nie bawisz się przednie – zaświergotała Talisha nie ukrywając rozbawienia – nudno tu bez ciebie. Stary żyć mi nie daje.

- Przywiozę ci dzieciaka, więc się nie piekl – westchnął wywracając oczami – Po co dzwonisz?

- Mówię przecież, że się nudzę – jęknęła kobieta w słuchawkę – a tak poza tym to jestem w drodze do Polski.

- Niecierpliwa, jak zawsze – zaśmiał się zyskując nieco lepszy nastrój – Tylko nie ujawnij się zbyt szybko. Zrobimy małemu niespodziankę.

- Nie mogę się doczekać jego miny – odparła zadowolona Talisha – Zbadaj jego dokładne położenie.

- Chcesz urządzić mu wakacje? – Avis uśmiechnął się pod nosem dobrze wiedząc, co planuje jego przyjaciółka – Przygotuję ci grunt.

Po tych słowach się rozłączył i wyszedł z domu zapalić papierosa. Stał na werandzie i powoli układał plan działania. Musiał to rozegrać tak, by jego mała go do reszty nie znienawidziła.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi utrudniasz robotę maleńka – mruknął pod nosem wypuszczając dym papierosowy z płuc.



[1] Benelli TnT 899 Century Racer –  włoski motocykl wyścigowy.