Było wczesne popołudnie, kiedy Piotrek
się obudził. Otworzył oczy i zauważył puste miejsce obok. Powoli wstał i
ostrożnie ruszył w stronę łazienki. Wziął gorący prysznic i starannie owinął
się w ręcznik. W drodze powrotnej dostrzegł przez szparę w drzwiach do
biblioteczki drzemiącego w fotelu Dantego. Westchnął tylko z rezygnacją i
ściągając z łóżka koc nakrył mężczyznę.
-
Znowu szykuje się do jakiejś misji –
stwierdził w myślach, dostrzegając na stoliku teczki z aktami nieznanych mu
ludzi – Albo to nowi rekruci do szkoły.
Ostatnio dość sporo pracuje i prawie w ogóle nie odpoczywa. Mam nadzieję, że to
nie z mojego powodu.
W
kącie sypialni znalazł swój plecak, z którego wygrzebał jakieś ubranie. Trochę
zgłodniał, więc zaczął rozglądać się po domu w poszukiwaniu kuchni. Znalazł ją w
drugim końcu korytarza na dole, ale sama droga jaką przebył dała mu w kość,
dlatego oparł się o jedną ze ścian w celu odpoczynku. Wszystko od pasa w dół go
bolało i chodzenie ze staniem sprawiało mu trudność. Przymknął na chwilę oczy i
kilkakrotnie uderzył głową w ścianę za sobą. Wypuścił z płuc powietrze,
sygnalizując tym koniec postoju. Wszedł do kuchni kuśtykając i od razu zajął
się myszkowaniem po szafkach. Jedyne co znalazł to zupki instant i kilka
mrożonek gotowych dań w lodówce.
-
No, pięknie – burknął pod nosem w rezygnacji. Nie przepadał za takim jedzeniem,
ale głód skłonił go do zmiany zdania. – Trzeba to przeboleć i nie wybrzydzać,
jak jakiś rozpieszczony dzieciak. Eh, przypomniały mi się pierwsze lata
samodzielności, kiedy jadałem wyłącznie takie śmieciowe żarcie.
-
Ciekawe rzeczy opowiadasz, kiedy mnie przy tobie nie ma – ziewnął Dante leniwie
wchodząc do kuchni i przysiadając się do chłopaka. – Widzę, że znalazłeś swoje
rzeczy.
-
Jak widzisz, znalazłem – przyznał Piotrek, skupiając zniesmaczony wzrok na kubku
z makaronem – O której wstałeś?
-
Około czwartej – mruknął Dante podprowadzając Piotrkowi sprzed nosa jedzenie i
zabierając się do wyżerki – Smacznego.
-
Nie ma sprawy – prychnął zirytowany Piotrek zaplatając przy tym ręce – Zjedz
to, co z trudem sam sobie zrobiłem bez żadnych wyrzutów i tak to jedno, wielkie,
niezdrowe paskudztwo.
-
Aha – Dante zmierzył nadąsanego chłopaka badawczym spojrzeniem, po czym wstał
od stołu i grzebiąc chwilę w lodówce wyjął z niej coś i wsadził do mikrofali.
Po kilku minutach podstawił Piotrkowi pod nos gorący posiłek. – Jedz i nie
narzekaj.
-
Co? – Piotrek zbaraniał, widząc przed sobą potrawę, która nie przypominała
niczego mu znanego, a przynajmniej tego czym miało być wedle napisu na
opakowaniu – Nie wiem, czy to w ogóle jest jadalne.
-
Nie marudź – pouczył go mężczyzna, kończąc zupę z kubka – A może powinienem cię
nakarmić?
-
To będzie zbyteczne – skrzywił się chłopak wąchając danie przed nim – Jakoś
straciłem apetyt.
Piotrek
chciał odejść od stołu, jednak Dante mu na to nie pozwolił. Chwycił chłopaka za
rękę i z powrotem usadowił na krześle.
-
Nie wyjdziesz stąd dopóty dopóki nie zjesz – Poinformował spokojnie chłopaka,
który skrzywił się z bólu w momencie zetknięcia z krzesłem. Kiedy nie
odpowiedział i nie wykazywał oznak współpracy, Dante nabierając na widelec
trochę jedzenia, wepchnął je wprost do buzi buntownika. – Milczenie jest
równoznaczne z prośbą o nakarmienie. Nie smakuje tak źle jak wygląda, co nie?
-
Nie jestem dzieckiem, więc mnie tak nie traktuj! – Krzyknął wściekły Piotrek –
Powiedziałem, że nie chcę jeść, to nie chcę.
-
Nie wierzę ci – zbył go mężczyzna wpychając chłopakowi następną porcję jedzenia
do ust w momencie, gdy ten chciał coś powiedzieć. Piotrek w szoku przełknął i
zdębiały patrzył na partnera. – Widzisz, jednak jesteś głodny.
-
To nie ma nic do rzeczy – mruknął z dąsem Piotrek – Niezależnie co powiem, ty
nadal będziesz to robił. Daj to. Sam zjem.
-
Grzeczny chłopiec – uśmiechnął się mężczyzna oddając chłopakowi widelec – Masz
zjeść wszystko, a jak skończysz, to ruszamy do Nicole.
Piotrek
z trudem zjadł swój posiłek, po czym spakowali się i ruszyli w stronę Toronto.
Ku zdziwieniu chłopaka, drogę do miasta pokonali w około trzydzieści minut.
Niestety przejazd przez miasto zajął im około dwóch godzin. Nicole mieszkała na
obrzeżach miasta z daleka od wielkomiejskich hałasów ulicznych. Okolica od razu
przypadła chłopakowi do gustu.
-
Wow, niezła chata – gwizdnął widząc
średniej wielkości dom za żywopłotem z krzewów róż – Podobny do tego z moich
dziecięcych snów.
-
To zwykły dom – stwierdził sucho Dante – Niczym się nie wyróżnia.
-
Chyba tego nie zrozumiesz – westchnął Piotrek wysiadając z pojazdu – Zresztą
nieważne.
-
Niby czego według ciebie nie zrozumiem? Czemu z góry zakładasz, że nie dam rady
tego zrozumieć? – Naciskał na chłopaka mężczyzna wyłaniając się z samochodu –
Uzasadnij swoje stwierdzenie.
-
Kiedy byłem mały, to śnił mi się dokładnie taki dom – opowiadał Piotrek
opierając się o maskę auta. Przymknął oczy, jakby wyobrażając sobie obraz domu
ze snów. – Teraz, kiedy mam go przed oczami, czuję coś na podobieństwo
nostalgii. Czemu powiedziałem, że nie zrozumiesz? Nie zrozumiesz tego, ponieważ
nigdy nie czułeś się wyobcowany w rodzinie i nie wędrowałeś z domu do domu.
Osoba, która to przeżyła wie jakie towarzyszą temu odczucia. Ktoś kto nie ma
własnego miejsca, kogo zawsze można przestawić, szuka w wyobraźni tego czego mu
brak. Ja widząc we śnie taki oto dom, utożsamiłem go z czymś bezpiecznym i
własnym, miejscem do którego zawsze mogę wrócić myślami. Moja samotnia i opoka
spokoju.
-
Nie do końca rozumiem, ale wiem w czym rzecz – mruknął mężczyzna w zamyśleniu –
Nigdy nie zakładaj, że inni cię nie zrozumieją, po prostu otwórz się na nich i
powiedz co cię męczy. Może nie będą wiedzieć o co chodzi, ale zawsze zrobi ci
się lżej, przez samo wyznanie.
-
Rozumiem – uśmiechnął się smutno Piotrek – Jednak to nie to samo co wykonanie
tego w praktyce.
-
Myślę, że jak na razie to jesteś na dobrej drodze – pochwalił go Dante
mierzwiąc mu włosy – Lepiej chodźmy już do tego domu, zanim Nicole wyskoczy zza
tych krzewów róż i nas ochrzani za zwłokę.
Śmiejąc
się ruszyli z wolna do frontowych drzwi. Nie zdążyli jeszcze zapukać, gdy te
się otworzyły i wyłoniła się zza nich ciemnowłosa dziewczyna. Nicole z szerokim
uśmiechem rzuciła się na Piotrka i mocno przytuliła.
-
To naprawdę ty! – Pisnęła ze szczęścia – I do tego jesteś cały i zdrowy!
-
Nie przesadzasz trochę? – Starał się ją uspokoić, jednocześnie próbując z
siebie ściągnąć. – Zachowujesz się tak, jakbym był uznany za martwego i nagle
okazało się, że jednak żyję. Złaź ze mnie. Nicole!
-
Dobra, już dobra – mruknęła dziewczyna, chwytając Piotrka za rękę i wciągając
do wnętrza domu. Dante spokojnie wszedł za nimi i zamknął za sobą drzwi. Nicole
pchnęła chłopaka na kanapę w salonie nadal się uśmiechając. – Siadaj i się
rozgość. Mamy trochę do obgadania, ale przed tym czego byś się napił, a może
jesteś głodny?
-
Napiłbym się herbaty jeśli można – odpowiedział zakłopotany chłopak – Ale
mogłabyś mi trochę wytłumaczyć swoje zachowanie, bo jest odrobinę dziwne?
-
Ja z chęcią napiję się mocnej kawy – wtrącił się Dante lekko zirytowany tym, że
został zignorowany – Zajmij się wszystkimi gośćmi, a nie skupiasz uwagę jedynie
na jednym.
-
Równie dobrze mógłbyś sam sobie zrobić kawę – rzuciła złośliwie dziewczyna
ruszając w stronę kuchni – Ty w odróżnieniu od Piotrka dobrze wiesz co gdzie
leży.
-
Pyskówki? – Zdziwił się Dante zadziornością Nicole – Gdzie podziała się ta
słodka i nieśmiała dziewczynka, którą poznałem rok temu w akademii?
-
Spakowała walizki i wyjechała pociągiem do stacji „bez powrotu” – odparła spokojnie
dziewczyna znikając za drzwiami kuchni – Życie brutalnie zmienia człowieka, nie
sądzisz Dante?
-
Wyrobiła się przez ten rok – chichotał Piotrek widząc minę Dantego – Z jednej
strony szkoda, ale z drugiej ta złośliwość nieco pasuje do jej natury.
-
Czy ty się śmiejesz z zaistniałej sytuacji, czy ze mnie? – Spytał
mężczyzna świdrując chłopaka badawczym wzrokiem.
-
Nie, no gdzieżbym śmiał mieć ubaw z ciebie – tłumił śmiech chłopak, odwracając
głowę w bok – Twoja mina w ogóle mnie nie śmieszy.
-
Ach, więc o to chodzi – uśmiechnął się złośliwie mężczyzna – Zobaczymy
wieczorem, komu będzie do śmiechu.
-
Jak to wieczorem? – Piotrek od razu spoważniał – Co ty planujesz zrobić?
-
Nic – zbył go nadąsany mężczyzna – A bynajmniej nic, o czym musisz w tej chwili
wiedzieć.
-
Wiesz, za bardzo bierzesz do siebie niektóre rzeczy – zauważył Piotrek dość
ostrożnie – A w szczególności to, co ja mówię. Powinieneś mnie ignorować w
niektórych kwestiach, a mam tu na myśli żarty.
-
Żartowniś się znalazł – zakpił Dante siadając obok chłopaka – Próbuję cię
bardziej poznać, dlatego biorę na poważnie każde twoje słowa. Akurat znam się
na żartach i wiem w czym była rzecz.
-
To dlaczego w takim razie się wściekasz? – Spytał Piotrek patrząc na mężczyznę z niewinną miną
– Twoje zachowanie zaprzecza słowom.
-
Mógłbyś czasem wziąć pod uwagę inne okoliczności niż siebie – westchnął z
rezygnacją Dante opadając na oparcie kanapy – Nie wszystko
kręci się wokół ciebie.
-
Wiem – rzucił lekceważąco Piotrek – Po prostu lubię cię drażnić, choć nie wychodzi mi to na
zdrowie. Z natury lubię trzymać się na uboczu, ale ostatnio nie wiem czemu, nie
mogę przestać o tobie myśleć i chcę być w centrum twojej uwagi. Choć teraz,
kiedy wypowiedziałem te słowa na głos to wydają się brzmieć głupio, więc
zapomnij.
-
Zawsze każesz mi zapomnieć o twoich prawdziwych odczuciach – zirytował się
Dante – Rozumiem, że nie lubisz rozmawiać o uczuciach, ale przestań w kółko
wątpić.
-
Postaram się, ok.? – Rzucił na odczepnego chłopak, machając ręką. – Nie jesteś
zły, prawda?
-
A chcesz żebym był? – Droczył się z nim mężczyzna. – To jak?
-
No, właśnie nie chcę byś był – jęknął Piotrek niepewnie poruszając się na
kanapie – Jesteś wtedy przerażający.
-
Czyli, że się mnie boisz – stwierdził spokojnie Dante, głaszcząc policzek
chłopaka – Wiesz, że nie skrzywdziłbym cię, gdybyś na to nie zasłużył.
-
Wiem tyle, że stosujesz na mnie metodę kija i nagrody – mruknął ponuro Piotrek
– Tyle, że ten kij w twoim wykonaniu, na samo wspomnienie boli.
-
Może ostatnio trochę przesadziłem – tłumaczył się mężczyzna – Ale byłem dość
mocno zaślepiony gniewem na ciebie, a twoje zachowanie w ogóle nie pomagało.
-
Możliwe – westchnął chłopak przymykając oczy – Z natury dolewam benzyny do
ogniska. Edward stwierdził, że potrzebna mi tresura, aby mnie okiełznać. Nie
wiem nawet jak się zachowam, kiedy spotkam własnego ojca. Cieszę się, że żyje,
ale wkurza mnie fakt, że przesądził już o moim losie. Ostatnio zaczynam wątpić,
że w ogóle mam szansę na spokojne życie.
-
Przynajmniej się nie będziesz nudził – starał się go pocieszyć Dante – Postaraj
się na to spojrzeć pod takim kątem.
-
Ciekawa perspektywa – zaśmiał się Piotrek – Jednak życie non stop z
podniesionym wskaźnikiem adrenaliny nie zbyt mi się uśmiecha. Już raczej
wolałbym byś mnie zastrzelił, niż miałbym czekać aż któreś z Murdochów mnie
pochwyci i zacznie uwarunkowywać wedle swoich upodobań. Sam wiesz, ilu fobii
nabawiłem się podczas wczesnego dzieciństwa.
-
Wiem, wiem – uśmiechnął się Dante przytakując – Po prostu bądź dobrej myśli,
zamiast ciągle widzieć wszystko w ciemnych barwach. To właśnie miałem na myśli.
Piotrek
odwzajemnił uśmiech, czym zakończyli swoją rozmowę, bo w tym samym momencie do
salonu wkroczyła Nicole z dwoma kubkami w rękach. Podała każdy odpowiedniej
osobie, po czym zadowolona z tego, że niczego nie rozlała, usiadła w fotelu
naprzeciw kanapy.
-
To o czym tak rozprawialiście jak mnie z wami nie było? – Zapytała mierząc
każdego z osobna czujnym wzrokiem – Chyba nie o mnie?
-
Są ciekawsze tematy – rzucił krótko Dante upijając łyk kawy – Szczerze, nie
potrafisz zaparzyć porządnej kawy.
-
Jesteś wredny – zarzuciła mężczyźnie z udawanym bólem serca – Mówiłam żebyś sam
sobie ją zrobił, więc teraz nie narzekaj.
-
Pokazujemy pazurki – wyśmiał ją Dante. Dziewczyna przypominała mu teraz małego,
czarnego kociaka z wystawionymi pazurkami do obrony. – Uważaj żebyś się nie
podrapała własną bronią.
-
A ty czemu nie staniesz po mojej stronie? – Zwróciła się do Piotrka, który w
ciszy sączył swoją herbatę – Zachowujesz się tak, jakby cię to nie obchodziło.
-
I tak jest – chłopak wzruszył ramionami – Delektuję się chwilą spokoju od
kąśliwych ripost Dantego. A tak na przyszłość, to nie dolewaj mu mleka do kawy,
tylko zrób mu szatana.
-
Aha, dzięki za radę – mruknęła osłupiała spokojem chłopaka Nicole – Zapamiętam
to sobie, choć następnym razem Dante pójdzie i zrobi sobie ją sam. To nie
Wersal, a on nie jest Królem Słońca.
-
Z tym to się zgodzę – zachichotał Piotrek, widząc zadziorną minę dziewczyny – O
wiele częściej się myje i nie nosi zawszonych peruk.
-
Ładnie to tak żartować ze starszych? – Zganił oboje Dante – Nie oszczędzacie
mnie, chociaż jestem z wami w jednym pokoju. W odpowiednim czasie się na was
odpłacę.
-
No, nie gadaj – zszokowała się Nicole – Nie mów, że jesteś pamiętliwy.
-
O wierz mi, że jest – sapnął Piotrek, kończąc herbatę – Aleksander Macedończyk
to przy nim leszcz.
-
Czyżbyś miał na myśli ten numer z kadzidłem? – Upewniała się dziewczyna – I że
niby Dante to przebija?
-
Nom – przytaknął chłopak, stawiając kubek na stoliku przed sobą – Zdążyłem się
o tym przekonać już nie jednokrotnie.
-
Pamiętasz, co ci powiedziałem przy naszym pierwszym spotkaniu? – Zadał jej
pytanie od niechcenia mężczyzna, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi, kontynuował
swój wywód. – Powiedziałem: „Słuchaj go. Wie co mówi”. To nie było wyssane z
palca.
-
No, to co chciałaś ze mną omówić? – Przerwał ciszę Piotrek – Na wstępie
powiedziałaś, że mamy trochę do pomówienia, ale nie wiem w czym rzecz.
-
Ach, no tak – pacnęła się w czoło dziewczyna, po czym sięgnęła po leżący na
szafce za jej fotelem album ze zdjęciami. Otworzyła go i wyjęła ze środka fotografię, którą trzymał w futerale na skrzypce. – Oddaję ci zdjęcie twoich
rodziców.
-
Dzięki za przechowanie – Piotrek obdarzył ją ciepłym spojrzeniem – To wiele dla
mnie znaczy. Tym bardziej, że muszę przyjrzeć się sylwetce mojego ojca. Nie
chcę go z nikim pomylić, przy naszym spotkaniu.
-
Twój ojciec żyje? – Nicole nie wierzyła własnym uszom – Jak to możliwe, skoro
uznano go za trupa około dwudziestu lat temu?
-
A ty niby skąd tyle wiesz na ten temat? – Zdziwił się Piotrek – Nigdy ci o tym
nie opowiadałem, więc skąd to wiesz?
-
Od mojej mamy – odpowiedziała cicho dziewczyna, podając chłopakowi inne zdjęcie
z podobizną jej matki – Blanki Sforza.
Piotrek
w milczeniu wpatrywał się w fotografię. Wyglądał tak, jakby analizował każdy
jego fragment, a jego pokerowa twarz nie zdradzała żadnej emocji. W pewnym
momencie położył zdjęcie na stole, a ręce zaplótł by ukryć ich drżenie ze
zdenerwowania.
-
Możliwe – szepnął, bo głos nie chciał mu wyjść z gardła – Jesteś do niej bardzo
podobna, czego nie można powiedzieć o mnie.
-
To nieprawda – zaprzeczyła Nicole – Masz jej delikatną sylwetkę i uśmiech.
-
A jak wytłumaczyć kolor oczu i włosów? – Upierał się chłopak – Ze zdjęcia
wynika, że miała niebieskie oczy i ciemne włosy.
-
To akurat odziedziczyłeś po naszym pradziadku – stwierdziła dziewczyna podając
mu zdjęcie mężczyzny o kasztanowych włosach i zielonych oczach. Mama mi kiedyś
opowiadała, że taki wygląd posiadał pierwszy władca jej rodu i tylko nieliczni
wykazywali do niego podobieństwo. Jeśli ktoś taki się urodził to z automatu był
pretendentem do tronu.
-
Kiedyś byłbyś królem – zaśmiał się Dante, widząc skwaszoną minę Piotrka – Może
powinienem zwracać się do ciebie per książę?
-
Ani mi się waż – warknął Piotrek – Cholera, mam teraz mętlik w głowie.
-
To zrozumiałe – pocieszała go dziewczyna – Jak zobaczyłam tamto zdjęcie, to
także byłam zszokowana.
-
Czyli, że jesteś moją małą siostrzyczką?! – Układał sobie na głos – Mam
prawdziwą siostrę, do tego młodszą. Kiedy się spotkaliśmy, to zacząłem coś
podświadomie czuć, ale nie spodziewałem się aż takiej niespodzianki.
-
Nie widzę abyś się cieszył – zauważyła Nicole mierząc chłopaka czujnym
spojrzeniem – Wyglądasz raczej na niezadowolonego.
-
Nie, to nie tak – usprawiedliwiał się Piotrek – Cieszę się, i to bardzo, ale
jednocześnie boję się, że ktoś może cię przeze mnie skrzywdzić.
-
To raczej ja prędzej skrzywdzę ich – wtrąciła dziewczyna, rozbawiając tym samym
swoich gości – Ochronię cię przed tymi złymi, więc się nie bój.
-
A nie powinno być na odwrót? – Zapytał w zdziwieniu Piotrek – To raczej starsi
bracia bronią swoje młodsze rodzeństwo.
-
W jakim ty świecie żyjesz? – Wyśmiała go dziewczyna – W tych czasach kobiety
potrafią o wiele lepiej dbać o swoje bezpieczeństwo niż mężczyźni.
-
Nie miałem nic złego na myśli – uspokajał ją chłopak – więc się tak nie unoś.
Przerwali
kłótnię, bo do domu wszedł czarnowłosy mężczyzna o oczach tej samej barwy.
Ubrany był w ciemne dżinsowe spodnie, czarny podkoszulek i skórzaną kurtkę
motocyklową. Na pierwszy rzut oka wyraz twarzy miał poważny i groźny, ale kiedy
zobaczył Nicole, od razu złagodniał.
-
Jak leci diablątko moje? – Spytał dziewczynę, zdejmując kurtkę – Dość gorąco
dzisiaj na mieście, bo jakieś małolaty postanowiły bawić się w gangsterkę.
-
Wcześnie dziś wróciłeś – zdziwiła się Nicole wstając z fotela – Pozwól, że
przedstawię ci moich gości. Tato? Słuchasz ty mnie?
-
Nie musisz – zaśmiał się mężczyzna widząc minę córki – Dantego już zdążyłem
poznać. Ten podrostek też wydaje się znajomy.
-
Że niby o mnie mowa? – Obruszył się Piotrek słysząc słowa mężczyzny – Nie
jestem żadnym podrostkiem, a na imię mi Piotr.
-
To akurat już wiem – zbył go mężczyzna – Miło znów cię spotkać Dante
Sicariusie. Kopę lat.
-
Ta, trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania Richardzie Veneni –
przywitał się Dante, jednocześnie zezując na osłupiałego Piotrka – Widzę, że
nadal w swojej branży.
-
Ludzie kupują motory, które ktoś musi naprawiać – odparł mężczyzna w szerokim
uśmiechu – A ty nadal szefujesz w rodzinnej korporacji?
-
Ktoś to niestety musi robić – sapnął Dante, dając tym do zrozumienia, że nie
chce rozmawiać o sobie – Nic dodać, nic ująć.
-
Rozumiem – westchnął mężczyzna, siadając w fotelu, który wcześniej zajmowała
jego córka – czyli się nie zmieniłeś, a szkoda.
-
Czemu oni tak oficjalnie się nazywają? – Spytał szeptem Nicole Piotrek – To
trochę zabawnie brzmi.
-
Co nie? – Zachichotała cicho dziewczyna, zgadzając się z opinią chłopaka – To
takie staromodne, ale mają już swoje lata.
-
Nie przesadzacie trochę? – Zganił ich Dante w lekkiej złości – Nie dość, że
szepczecie w obecności innych, to jeszcze wypominacie im ich wiek? Nicole
jeszcze rozumiem, ale że ty Piotrek?
-
Co?! – Zszokował się Piotrek słysząc swe imię – Ja ci nic nie wypominałem!
-
Dziecięce wymówki – zarzucił mu Dante – Ponoć jesteś już dorosły.
-
Nie wmawiaj mi czegoś czego nie zrobiłem – bronił się Piotrek cały czerwony na
twarzy ze złości – I kto teraz wypomina komu wiek?
-
Wykapana matka – przerwał im śmiech Veneniego – Tak bardzo przypominasz mi
Blankę.
-
Co? – Piotrek oszołomiony nie wiedział co ma powiedzieć, jedynie w milczeniu
wpatrywał się w mężczyznę w fotelu.
-
Powielasz jej ruchy i sposób kłócenia się – tłumaczył mężczyzna niewzruszonym
głosem – Nicole przypomina ją jedynie fizycznie. I pomyśleć, że jeszcze
niedawno zmieniałem ci pieluchy. Jako niemowlę lałeś na potęgę, a kiedy nie
spałeś, to strasznie ryczałeś. Uspokajałeś się jedynie wtedy, gdy Blanka, Albert
lub ja braliśmy cię w ramiona.
-
Że co proszę? – Piotrek nie wierzył w to, co słyszał – Nic takiego nie pamiętam.
-
Nic dziwnego. Byłeś jeszcze za młody by cokolwiek pamiętać – uspokajał go
mężczyzna – A powiedz Piotrusiu, czy czujesz czasem coś na miarę wewnętrznej
pustki?
-
Skoro o tym mowa, to czasem dopada mnie uczucie jakby czegoś mi brakowało –
przyznał w zamyśleniu Piotrek – Ale czemu pan mnie o to pyta?
-
Spotkałeś może już swojego ojca? – Zignorował jego pytanie mężczyzna – Czy w
ogóle wiesz coś o swoim ojcu i matce?
-
Coś nie coś wiem – mruknął chłopak – Nie odpowiedział pan na moje pytanie.
-
A ty na moje – ciągnął Veneni – Jesteśmy więc kwita.
-
Wie o Thanathosie i o tym, że ojciec go szuka – wtrącił Dante znudzony
milczeniem – Kruki też się o niego upomniały, nie wspominając o Murdochach.
-
A jednak – zastanowił się mężczyzna – Albert musiał się domyśleć, że coś jest
nie tak, albo Allen zginął.
-
Allen? – Piotrek powtórzył nieświadomie wymienione imię – Skądś znam to imię.
-
Nic dziwnego – uśmiechnął się Veneni czujnie obserwując chłopaka – Allen to
twój bliźniaczy brat. Zaraz po waszych narodzinach Albert zdecydował zabrać was
do Thanathosa, jednak Blanka na to się nie zgodziła. Po długich kłótniach i
zabiegach, doszli do konsensu: Albert zabiera jednego z was, a wybrał
pierwszego, który wyszedł. O twoim losie zadecydowano trochę później, gdy
upomnieli się o swoją krew Murdochowie. Resztę powinieneś już znać.
-
Ta – sapnął smutnie Piotrek w odpowiedzi – Wilhelm upozorował wypadek
samochodowy i mnie porwał. Ojciec udawał trupa, a matka szukała mnie aż do
końca. O bracie nic nie wiedziałem, a prawdy o sobie dowiedziałem się
dopiero rok temu. Teraz to już naprawdę wszystko mi się pomieszało.
-
Nie ma czym się martwić – rzucił na pocieszenie Veneni – Tak bywa.
-
Przywykłem już do nieoczekiwanych spotkań i wyznań odnośnie więzów krwi –
odparł Piotrek nieco nieobecnie – Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy na
mój temat. Większość swojego życia myślałem, że jestem jedynie nic nie
znaczącym bękartem. Dwa lata temu Tobiasz pokazał mi pamiętnik Sary. Gdzie było
napisane, że tak naprawdę jestem synem Alberta, a nie Wilhelma. Każda nowa
informacja o mnie burzy cały mój, dotychczasowy świat. Wkurza mnie, że wszyscy
chcą decydować o moim życiu nie pytając mnie o zdanie.
-
Myślę, że twoja złość jest uzasadniona – przyznała mu rację Nicole – Każdy by
się wkurzył na twoim miejscu. Jeśli cię to pocieszy, to mój tata również wtrąca
się w moje sprawy.
-
Ponieważ nie masz jeszcze ukończonego wieku dorosłego – poinformował córkę
Veneni – Nasz ród za wiek dojrzały uważa dwadzieścia pięć lat, a ty masz
dopiero szesnaście.
-
Czyli, że z waszego punktu widzenia ja także nadal jestem dzieciakiem? –
Zdziwił się Piotrek wyrwany z zamyślenia – Mam nadzieję, że wuj Zygfryd nie
podziela tej uwagi wieku.
-
Murdochowie za wiek dojrzały i moment usamodzielnienia uważają trzydziesty rok
życia – wyjaśnił chłopakowi Veneni – Jak dla nich, nie masz prawa żyć
samodzielnie. To ujma dla rodu, gdy jeden z pisklaków przebywa poza
gniazdem.
-
Zastanawia mnie tylko jedno – wtrącił Dante – Skoro Albert miał bliźniaki i
zabrał pierwszego, to czy nie powinno być tak, że Allen jest prawowitym
dziedzicem? Logicznie byłoby tak uczynić, ale on chce zabrać Piotrka i jemu
przekazać tytuł lidera. To nie trzyma się kupy.
-
Albert jest osobą nieobliczalną – zaśmiał się Veneni – Z serdecznym uśmiechem
na ustach potrafi do ciebie strzelić albo wbić nóż w pierś. Uwielbia mordować z
zimną krwią i patrzeć swoim ofiarom w oczy. Allen podobnie jak ojciec
przesiąknięty jest złem. Myślę, że Piotrek ze swoim łagodnym usposobieniem jest
dla tej dwójki niczym latarnia morska dla zagubionych we mgle statków.
-
Ale ja też mam w sobie ten mrok ojca – zauważył Piotrek cicho – Już raz zabiłem
człowieka.
-
Jednak ty w odróżnieniu od tej dwójki nie czerpiesz z tego przyjemności –
pocieszał go Veneni – Zabiłeś, ale poczucie winy nie daje ci spokoju.
-
Wtedy nie potrafiłem przestać tłuc Craiga – tłumaczył się Piotrek – Czułem
wszechogarniającą wściekłość. Pamiętam tylko, jak rzuciłem się z pięściami na
niego, a później ujrzałem swoje dzieło. To mnie przeraziło.
-
Widziałeś jak zabijał twojego przyjaciela – pocieszał go Dante – Frustracja,
żal i wściekłość obudziły w tobie instynkt mordercy. Emocjonalny koktajl
Mołotowa eksplodujący w niestabilnym hormonalnie ciele szesnastolatka, nastąpiła
destrukcja, a później gdy kurz wewnętrznej walki opadł, postanowiłeś to
zakończyć. Myślę, że już dość się obwiniałeś.
-
Może tak, może nie – westchnął Piotrek zmęczonym głosem – Jakoś na razie mam
mega bałagan w głowie.
-
Czyli, że powinieneś się z tym wszystkim przespać – zaproponowała Nicole
ciągnąc chłopaka za sobą – Koniec rozmowy na dziś. Jutro wyjeżdżamy do szkoły i
musisz się wyspać.
-
Jutro?! – Piotrek stanął jak wryty – a nie dziś?
-
Słuchaj siostry – polecił Veneni w lekkim uśmiechu – Chce dla ciebie jak
najlepiej.
-
Ale…
– chłopak nie dowierzał.
-
„Ale” to takie angielskie piwo, wiesz? – Zaśmiał się Dante na widok głupkowatej
miny kasztanowłosego – Zmykajcie na górę, a dorośli porozmawiają na poważne
tematy.
-
Że niby jesteśmy dziećmi? – Piotrek lekko się zbulwersował.
-
Tak – odpowiedział spokojnie Veneni, jednocześnie patrząc chłopakowi w oczy –
Zmieniałem ci pieluchy i jak dla mnie, nadal jesteś dzieckiem. A teraz bądź tak
miły i zabierz stąd swoje cztery litery. Nicole zaprowadzi cię do twojej
sypialni, gdzie grzecznie pomaszerujesz i położysz się spać.
-
A co jeśli tego nie zrobię? – Piotrek próbował nieco negocjować z mężczyzną. –
Co wtedy?
-
Wówczas ci w tym pomogę. – Veneni nawet się nie zawahał w odpowiedzi, co było
oznaką tego, iż nie żartuje. – To jak? Idziesz sam, czy mam ci pomóc trafić do
sypialni?
-
Nie trzeba, tato – wtrąciła się Nicole, chwytając mocno ramię brata i ciągnąc w
stronę schodów – Wierz mi Piotruś, nie chcesz pomocy mojego ojca. Jest dość bezwzględny
w egzekwowaniu swoich zasad.
-
To nie fair – narzekał Piotrek, odwracając się w stronę wyjścia z salonu –
wszyscy traktują mnie jak dziecko, pomimo ukończenia dwudziestu lat.
-
Nie marudź smyku – Mężczyzna go upomniał – Jeszcze do niedawna nosiłeś pieluchy
i widać ci mleko matki pod nosem, co świadczy o twojej niedojrzałości.
-
Ta, ta – odparł zirytowany Piotrek idąc za Nicole – Dzieciak ze mnie.
-
Mocno nacisnąłeś mu na odcisk Richardzie – zauważył siląc się na powagę Dante,
kiedy Piotrek zniknął za drzwiami – Kwestia jego wyglądu i wieku nieco go
drażnią.
-
Dla mnie na zawsze pozostanie dzieckiem – odrzekł niewzruszony Richard Veneni –
Sam przyznaj, że też tak byś go traktował, gdybyś zmieniał mu pieluchy, gdy był
jeszcze niemowlęciem.
-
Pozwól, że nie odpowiem na to stwierdzenie – zaśmiał się Sicarius, wyobrażając
sobie Piotrka w pieluszce – ale chyba podejrzewam twoje odczucia.
* * * * *
Piotrek z Nicole weszli do niewielkiego
pokoju na poddaszu domu. Znajdowało się tam duże łóżko i nocna szafka z
lampką, nic poza tym. Chłopak usiadł na podłodze, opierając się o bok mebla
i zadzierając głowę do góry dokładnie obejrzał sufit.
-
Co ty wyczyniasz? – Spytała zdziwiona Nicole, podając mu jego skrzypce.
-
To taki nawyk z dzieciństwa – tłumaczył się chłopak – Kiedyś starałem się
zapamiętać każdy sufit domów, w których miałem okazję nocować. Nauczyłem się,
że to pomaga mi rankiem okiełznać mój lęk przed nieznanym. Były takie okresy,
że budziłem się po jakiejś imprezie, czy czymś takim, i niejako wpadałem w
panikę nie poznając sufitu. Taki dziwny ze mnie gość.
-
Czemu dziwny? – Nicole przekręciła w bok głowę na znak swojej niezgody. –
Myślę, że to dość urocze. Po prostu tak masz. Ja na przykład nie zasnę bez
Tobiego, mojego misia. Jest ważny, bo dostałam go od mamy w swoje pierwsze
urodziny.
-
Wiesz, mówienie chłopakowi, że jest uroczy – westchnął załamany Piotrek – To
tak, jakby zmieszać bitą śmietanę z musztardą. Osobno są dobre, ale razem
tworzą gryzący się duet.
-
Sorry, nie miałam nic złego na myśli – usprawiedliwiała się dziewczyna z
zakłopotanym wyrazem twarzy – Chodziło mi o to, że pod tą udawaną
gruboskórnością jesteś wrażliwym chłopakiem. Cieszę się, że mam ciebie za
brata, a nie kogoś pokroju Kacpra.
-
Dzięki – obdarzył ją ciepłym uśmiechem – a ja cieszę się, że to ty okazałaś się
być moją siostrą.
-
Zagrasz mi coś do poduszki? – Poprosiła z nadzieją w głosie, wskazując na
skrzypce. – Proszę, zagraj kołysankę mamy.
Piotrek
wyjął instrument z futerału, po czym zaczął grać. Nicole ułożyła się wygodnie
na jego łóżku i powoli zasypiała. Kiedy skończył, dziewczyna smacznie
spała w pozycji embrionalnej. Schował skrzypce do pokrowca, a następnie położył
się na drugim końcu łóżka i zasnął.
Dante
z Richardem zmierzali w kierunku swoich sypialń, ale kiedy nie znaleźli Nicole
w jej pokoju od razu ruszyli do Piotrka.
-
Uroczy obrazek – zaśmiał się Richard, widząc śpiących na jednym łóżku Piotrka z
Nicole. Oboje skuleni leżeli na dwóch skrajach posłania. – Kiedy śpią, widać,
że są ze sobą spokrewnieni. Zabiorę ją, a ty kładź już się spać. Jeśli on tak
wyleży całą noc, to masz praktycznie całe łóżko dla siebie.
-
Akurat w spaniu jest ekspertem – westchnął Dante wchodząc do pokoju – Gdyby
mógł, to przespałby tak większość swojego życia.
-
To też ma po matce – rzucił Richard, biorąc na ręce śpiącą córkę – Blanka też
uwielbiała wszelkiego rodzaju drzemki. On się jej nie wyprze, bo w każdym jego
geście ją widzę. Branoc.
-
Dobranoc – pożegnał się Dante, zamykając drzwi pokoju. Usiadł na skraju łóżka i
wpatrywał się w śpiącego chłopaka. Piotrek leżał zwinięty w kłębek lekko
drżąc przez sen z zimna. Miał ubrany czarny podkoszulek i cienkie, dresowe,
oliwkowe szorty. – Nic dziwnego, że ci zimno – szepnął Dante układając śpiącego
chłopaka na łóżku. Położył go na plecach tak, by głowa spoczywała na poduszce,
następnie podwinął nieco podkoszulek chłopaka i delikatnie przejechał dłonią po
bliźnie na brzuchu. – Masz wiele blizn, ale w odróżnieniu ode mnie nie na
ciele, a na duszy.
-
Zostawcie mnie… jestem już dużym chłopcem – mruknął przez sen chłopak
wprawiając w osłupienie zamyślonego mężczyznę – nie jestem już sam… mam
jego… Dan…
-
Nawet przez sen potrafisz człowieka wyprowadzić z równowagi. – Zachichotał Dante
przykrywając kołdrą śpiącego chłopaka. – Czasem warto posłuchać tych twoich
gadek sennych. Śpij dobrze.
* * * * *
Wczesnym rankiem Piotrek otworzył zaspane oczy i
zdziwiony zerwał się do siadu.
-
Gdzie ja jestem? – Pytał w myślach,
ale po chwili wszystko sobie przypomniał, a śpiący obok Dante go ukoił. – No tak, jestem w domu Nicole.
Uspokojony
położył się z powrotem i zamykając oczy zasnął.
Niezły sajgon ma Piotrek w życiorysie. Fajnie, że jednak z Nicole okazali się być rodzeństwem. Teraz już ma dodatkową osobę, na której mu zależy, a Dante...? Cóż, w dzisiejszym odcinku był uroczy :) I z czystym sercem mogę powiedzieć, że go uwielbiam :).
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i weny do pisania następnych rozdziałów życzę!
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniałym jak się okazuje Nicole jest siostrą Piotrka, haha Richard zmieniał mu pieluchy jak był mały... ojć nie ciekawie musi mieć trzydziestkę, aby był uznawany za dorosłego, a Nicole dwadzieścia pięć... no i się okazuje że Piotrek ma brata bliźniaka - Allena, który jest przesiąknięty mrokiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Nicole jest siostrą Piotrka, bosko Richard zmieniał Piotrkowi pieluchy jak był mały... to nie ciekawie musi mieć trzydziestkę, aby był uznawany za dorosłego, a Nicole tylko dwadzieścia pięć... no i się okazuje że Piotrek ma jeszcze bratai to bliźniaka - Allena...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczmy, okazuje się że Nicole jest naprawdę siostrą Piotrka, cudo Richard zmieniał mu pieluchy jak był mały... ojć to nie ciekawie musi mieć trzydziestkę, aby był uznawany za dorosłego, a akurat Nicole dwadzieścia pięć... no i się okazuje że Piotrek ma brata bliźniaka - Allena...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza