Weekendowy rozdział - zgodnie z planem - oddaję w Wasze ręce :) Życzę miłej lektury, jednocześnie dziękując za pokrzepiające komentarze.
Pierwsze przymrozki oszroniły nocą
wszystko co się dało. Był już listopad i jesień powoli zbliżała się do końca
swych rządów, czego skutkiem było coraz większe ochłodzenie i częstsze opady
deszczu. Dante o świcie zrzucił z łóżka śpiącego Piotrka, który ani myślał
wychodzić spod ciepłego okrycia. To był dzień przeznaczony na indywidualny
trening i nie zamierzał odpuszczać. Kasztanowłosy coraz lepiej radził sobie na
morderczych ćwiczeniach i nawet mniej narzekał niż na początku. Mężczyzna
naprawdę był dumny z jego postępów.
-
Brutal! – Skrzywił się Piotrek masując obolały bok po upadku z łóżka. Leniwie
ruszył w stronę łazienki jęcząc coś pod nosem, a kiedy wyjrzał za okno, ich
intensywność jeszcze bardziej się wzmogła. – Daj mi pięć minut.
-
Ok. – Zgodził się Dante powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Chłopak z
roztrzepaną czupryną i przymrużonymi oczami wyglądał dość zabawnie, a
jednocześnie uroczo. – Pospiesz się.
-
Już, już – stęknął zielonooki wychodząc z łazienki w nieco lepszej formie.
Zarzucił na siebie dresowe spodnie i ku zdziwieniu mężczyzny aż trzy bluzy. –
Jestem gotowy.
-
Na wyprawę polarną? – Spytał rozbawiony Sicarius, kiedy Piotrek starał się
jeszcze nałożyć kurtkę, którą w ostateczności odłożył. – A może wybierasz się
na Alaskę?
-
Nie, na trening – odparł chłopak z wyrzutem w głosie – Na zewnątrz jest
dziesięć stopni na minusie. Nie mam zamiaru marznąć.
-
No – Dante otworzył drzwi siląc się na powagę – to chodźmy.
Piotrek
wyszedł jako pierwszy kierując się w stronę wyjścia z budynku. Dante podążał za
nim obmyślając strategię treningu.
-
To co dziś będziemy robić? – Kasztanowłosy zatrzymał się na zewnątrz przy
mówieniu wypuszczając z ust mgiełkę pary. – Chyba wrócę jeszcze po tę kurtkę.
-
Dzisiejszy trening będzie polegał na przystosowaniu cię do zimna – oświadczył
Dante w złośliwym uśmieszku – Straszny zmarzlak z ciebie.
-
Mógłbyś wyrażać się jaśniej? – Piotrek podejrzliwie patrzył na partnera. – To
przystosowanie do zimna, jak będzie wyglądać?
-
Zdejmiemy twoje ubranie i zobaczymy, jak długo bez nich wytrzymasz – wzruszył
ramionami mężczyzna wyjaśniając reguły – Trochę tego na siebie narzuciłeś.
-
Po moim trupie! – Wrzasnął chłopak, po czym pokazując Dantemu środkowy palec i
język wziął nogi za pas biegnąc przed siebie. – Nie ma mowy, że to zrobię!
Sicarius
zdębiały patrzył, jak chłopak znika za drzewami narzucając dość mocne tempo
biegu. Musiał go dogonić, ale dał mu nieco fory.
-
Nie uciekniesz mi tak łatwo – zaśmiał się wspominając jego zaczerwienione
policzki i rozszerzone ze zdziwienia zielone oczy. – Sprawię, że się
rozbierzesz w tym chłodzie.
Ciemnowłosy
ruszył za uciekinierem, który zdołał już oddalić się o spory dystans od niego.
Przebiegli tak około ośmiu kilometrów. Obaj byli mocno zdyszani, kiedy po
upływie dwóch godzin nadal ścigali się wracając. Dante był naprawdę zaskoczony
wytrwałością chłopaka, który tylko widząc, że ten się do niego zbliża nagle
przyspieszał.
-
Daj już spokój! – Krzyczał za nim mężczyzna oddalony o jakieś dziesięć metrów.
– Zdejmij te ciuchy i skończymy trening!
-
Ani mi się śni zboczeńcu! – Ryknął Piotrek czerwony na twarzy, jak dorodny
pomidor. – Chcesz żebym zamarzł?!
-
Nie o to mi chodzi! – Starał się go udobruchać ciemnowłosy. – Musimy sprawdzić
stopień chłodu, jaki jesteś w stanie znieść!
-
Nie będę biegał po kampusie, jak jakaś zimowa rusałka! – Szedł w zaparte
Piotrek nadal umykając przed Sicariusem. – O to, to nie!
-
Uparciuchu jeden! – Dante był już naprawdę zmordowany całą tą pogonią za
niezłomnym chłopakiem, tym bardziej, że mroźne powietrze drażniło jego drogi
oddechowe. – Koniec tej zabawy! Niech ja cię tylko złapię!
-
Zostaw mnie w spokoju ty niewyżyty samcu! – Pisnął zielonooki, kiedy Dante niebezpiecznie
się zbliżył. Od jakiegoś czasu trzymała go kolka, a nogi robiły się coraz
cięższe. – Czemu nie odpuścisz? Ja chcę do ciepłego łóżeczka!
-
Jak się zatrzymasz, to osobiście cię tam zaniosę! – Rzucił Sicarius z groźną
nutką w głosie. – Zatrzymaj się do cholery!
-
A w życiu! – Zapiał kasztanowłosy przeczuwając zły nastrój mężczyzny. Dobrze
zdawał sobie sprawę z tego, że tą kilkugodzinną ucieczką zaszedł mu nieco za
skórę. W piersi bolało go coraz bardziej przy każdym oddechu, jednak uparcie
biegł dalej. – Sam się zatrzymaj i przestań mnie gonić!
-
Zatrzymam się dopiero wtedy, kiedy ty to zrobisz! – Oświadczył mężczyzna nadal
podążając za uciekającym uparciuchem. – Lepiej żebyś nie wiedział co ci zrobię,
jak trafisz w moje ręce!
-
Dziękuję za motywację do kontynuowania biegu! – Piotrek odwrócił się do tyłu i
ponownie pokazał partnerowi język. – Teraz wiem, żeby się nie zatrzymywać.
-
Orzesz ty mały psotniku! – Dante w złości przyspieszył tempo truchtu –
Osobiście uplotę ci wianek i włożę na głowę rusałeczko o charakterze chochlika!
Zaabsorbowani
gonitwą nawet nie zauważyli, jak przygląda im się grupka ludzi z okien budynku
dormitorium. Ich wrzaski przykuwały uwagę i nieco bawiły nudzącą się po
śniadaniu widownię.
-
Piotrek przegra to starcie – zachichotała Rose widząc, jak jej brat przyspiesza
coraz bardziej tempa. Chłopak nie miał szans z wyćwiczonym mężczyzną, który od
dziecka biegał po kilkanaście kilometrów dziennie. Prędkość, jaką prezentowali
w tej chwili, była dla niego chłopięcą igraszką. – Dante najwidoczniej chce go
porządnie zmęczyć.
-
Też tak sądzę – zgodził się z siostrą Orestes równie rozbawiony widokiem zza
okna – Piotrek jest już bordowy i wygląda, jakby miał zaraz wybuchnąć.
-
Ganiają się tak już od kilku godzin – odparł Aaron włączając się do rozmowy
rodzeństwa – W międzyczasie rzucają niezłymi tekstami.
-
Wiecie przynajmniej o co im poszło? – Zapytała Rose ciekawa przyczyny całej tej
gonitwy.
-
A ci nadal się ganiają?! – Usłyszeli za sobą zdziwiony głos Leonarda, który
odprowadzał bliźniaki do ich pokoju. – Piotrek jest naprawdę uparty, Dante
zresztą też.
-
Wiesz o co poszło? – Dociekał zarażony ciekawością siostry Aaron.
-
Dante chciał sprawdzić wytrzymałość chłopaka na chłód – wyjaśniał blondyn,
który przez przypadek podsłuchał poranną rozmowę mężczyzn – Piotrek słysząc, że
ma się rozebrać na zewnątrz kategorycznie się temu sprzeciwił, po czym zwiał.
-
I na serio ganiają się z tak błahego powodu?! – Roześmiał się Orestes wraz z
resztą Sicariusów. – Nigdy bym nie pomyślał, że naszego małego braciszka stać
na takie rzeczy.
-
Zawsze czekał aż cel sam do niego przyszedł – przyznał rację bratu Aaron – Nasz
brat nieco się zmienił.
-
Piotruś to jego bardzo płochliwa zdobycz – oświadczyła spokojnie Rose z ukosa
patrząc, jak Dante łapie chłopaka, który resztkami sił stara się mu wyrwać – Nie
jest zwyczajnym celem, jest kimś znacznie więcej.
Dante
wreszcie ujął nieznośnego uciekiniera. Chwycił go w talii i przyciągnął do
siebie. Chłopaka szamotał się, jak jakiś owsik, dlatego z premedytacją złapał
od dołu połacie jego trzech bluz i zdecydowanie pociągnął je w górę, tym ruchem
ściągnął mu je całkowicie.
-
Aaaaa! – Wrzasnął Piotrek świecąc gołym torsem przed mężczyzną. Gęsia skórka
pokryła ciało chłopaka w reakcji na mroźny powiew wiatru. Skulił się tylko
drżąc z chłodu. – Oddawaj! Zimno!
-
Nie – Dante w odpowiedzi odwrócił się do niego tyłem i ruszył w stronę budynku
mieszkalnego. – Długo masz zamiar tak stać? Mamy dość sporą widownię.
-
Co?! – Piotrek w szoku spojrzał na gapiów wlepiających w nich swoje ciekawskie
oczy z okien dormitorium. Raptownie zbladł i zawstydzony uciekł w stronę sadu.
-
Gdzie ty pędzisz?! – Wołał za nim zdziwiony Dante.
-
Jak najdalej stąd! – Ryknął zażenowany chłopak znikając za drzewami. W tym
momencie chciał zapaść się pod ziemię. Dante niemal od razu puścił się truchtem
za nim. Wiedział, że Piotrek jest nieco wstydliwy, a teraz jego nagi tors
widzieli prawie wszyscy w szkole.
-
Piotruś! – Złapał go w locie tuż przy wejściu do sadu. Mocno go przytulił z
przerażeniem stwierdzając, że ten strasznie przemarzł. – Wracamy do pokoju.
-
Nigdzie nie idę – upierał się chłopak drżącym głosem – Ja tam nie wrócę.
-
Oj przestań dramatyzować – Dante pociągnął go w stronę najbliższego przejścia
do tuneli. – Rozchorujesz się, jeśli zostaniesz na tym mrozie. Załóż bluzy,
które ci ściągnąłem.
-
To twoja wina – zarzucił mu Piotrek wkładając na siebie bluzy – To ty mi je
ściągnąłeś przy tych wszystkich gapiach.
-
Nie wiedziałem, że mieliśmy tak dużą widownię – usprawiedliwiał się ciemnowłosy
– Cały czas byłem skupiony na tobie. Dopiero jak się odwróciłem w kierunku
budynku, zobaczyłem co się dzieje.
-
Nie ściemniasz? – Para zielonych oczu z podejrzeniem świdrowała mężczyznę. – Od
dziś pewnie będą mieć nas na językach, a w szczególności finał naszej małej
sprzeczki.
-
Nie ma powodu do zmartwień – pocieszał go Dante wciągając do tuneli – Trochę
zgłodniałem. Ta pogoń za tobą była trochę męcząca.
-
Jakoś nie wyglądasz na kogoś zmęczonego – zauważył Piotrek czując przez skórę,
że mężczyzna jest w nazbyt dobrym humorze, choć przedtem było inaczej – Gdzie
mnie ciągniesz?
-
Jestem głodny – odparł Sicarius kiedy wchodzili do biblioteczki, a stamtąd do
kryjącej się za nią sypialni. Pchnął zdębiałego chłopaka na łóżko z figlarnym
uśmieszkiem na ustach. – Teraz mam zamiar zjeść śniadanie, które z takim trudem
udało mi się upolować.
-
Żartujesz, prawda? – Zielonooki nie miał siły podnieść się z posłania.
Kilkugodzinny bieg mocno go wyczerpał boleśnie dając o sobie znać. W piersi
nadal czuł dyskomfort spowodowany wolno ustępującą kolką. – Skąd czerpiesz
energię, bo ja jej w ogóle nie mam?
-
Lata ćwiczeń – oznajmił ciemnowłosy zdejmując chłopakowi trampki – Przemarzłeś,
nawet w stopy.
-
Jestem zmarzlakiem – zaśmiał się Piotrek, gdy mężczyzna przejechał palcem po
jego nagiej stopie – Łaskoczesz.
-
To kara za ten środkowy paluszek – poinformował go Dante wykrzywiając usta w
złośliwy uśmieszek – Muszę jeszcze ukarać ten twój psotny języczek, który
dwukrotnie wystawiłeś w moją stronę.
-
A chcesz się z nim pobawić? – Piotrek ponownie pokazał partnerowi swój język. –
Może w chowanego?
-
Z miłą chęcią się z nim pobawię – Dante nachylił się nad chłopakiem i przywarł
do miękkich warg chłopaka. Delikatnie badał wnętrze jego ust natrafiając na
język, z którym wdał się w figlarny taniec. Kiedy przerwał pocałunek, spotkał
się z dezaprobatą partnera. – Jak widzę, jest skory do zabawy.
-
Dante – jęknął kasztanowłosy lekko zawstydzony – mam problem.
-
Jaki? – Zapytał go ciemnowłosy podejrzewając w czym rzecz.
-
Nie mogę się ruszyć – Piotrek spojrzał przepraszająco na partnera. – Wszystko
było dobrze dopóki stałem, ale teraz czuję jakby moje nogi były z waty.
-
Spodziewałem się takiego obrotu spraw – zaśmiał się mężczyzna całując czoło
chłopaka – Przez kilka godzin non stop biegałeś w dość mocnym tempie, jak na
kogoś z twoją kondycją. To normalne, że tak skończyłeś.
-
Sam jestem sobie winien – sapnął zielonooki zły na samego siebie za pokłady
głupoty, jakie miał w głowie – Też chcę się tobą zająć.
-
Dzisiaj to ja będę królował w łóżku kochanie – Dante rozebrał chłopaka z
drapieżnym wzrokiem, co było dość proste, zważywszy na jego wyczerpanie mięśni
po około dziesięciokilometrowym biegu. – Następnym razem to sobie odbijesz. Obiecuję.
-
Będę cię trzymał za słowo – Piotrek namiętnie pocałował partnera, bo jedynie na
tyle miał w tej chwili siły. – Ostatnio Nicki pokazała mi ciekawą rzecz i
chciałbym tego spróbować.
-
Zdradzisz mi choć rąbka tajemnicy? – Zapytał zaciekawiony Sicarius, jednak mina
chłopaka lekko go zaniepokoiła. – Twoja siostra powinna przestać cię edukować w
kwestiach seksu, bo od tego masz mnie. Będę się musiał z nią jednak rozmówić.
Jest jeszcze za młoda na zabawy takiego kalibru.
-
Nie dramatyzuj – uspokajał go Piotrek – My tylko oglądamy, nic poza tym.
-
My? – Dantemu włączyła się czerwona lampka. – Kto z wami jeszcze to ogląda?
-
Nikt – Kasztanowłosy starał się skłamać, jednak kiepsko mu to wyszło.
-
Doprawdy, w ogóle nie potrafisz kłamać – wyśmiał go mężczyzna, a widząc, że
chłopak zbliża się do spełnienia, mocniej ścisnął jego prącie, by opóźnić
wytrysk. – To jak? Odpowiesz grzecznie na moje pytanie, czy mam cię trochę
pomęczyć w ten sposób?
-
Powiem – Piotrek zaczął wić się niespokojnie na łóżku – Tylko daj mi dojść.
-
Najpierw informacje – targował się z nim Dante – Z doświadczenia wiem, że
lepiej najpierw uzyskać to o co się prosi, niż później obejść się smakiem.
Imiona osób, które z wami to oglądały.
-
Nicki, ja, Pierre i Kamil – odpowiedział cicho chłopak już z lekko zamglonym
wzrokiem – To wszyscy.
-
Jak Orestes dowie się o tym – Dante zachichotał wyobrażając sobie minę brata –
wolę nie myśleć co wam wszystkim zrobi.
-
Ale chyba mu nie powiesz? – Wystraszył się Piotrek – Prawda?
-
Zobaczę – rzucił spokojnie mężczyzn czujnie patrząc w oczy kasztanowłosego –
Żartowałem. Niejako jestem waszym wspólnikiem.
-
Kocham cię, wiesz? – Szepnął mu Piotrek posyłając ciepły uśmiech. – Naprawdę,
nie ściemniam.
-
Piotrek? – Dante osłupiały patrzył na zielonookiego. Pierwszy raz wyznał mu, że
go kocha i to jeszcze w tak uroczy sposób. Dotychczas nie potrafił się na to
zebrać, a liczne próby paliły na panewce. – Masz świadomość tego, co właśnie
powiedziałeś?
-
Tak – Chłopak przywarł swoimi do jego ust płomiennie całując – Kocham cię mój
zimnokrwisty zabójco. Weź teraz za to odpowiedzialność.
-
Taki mam zamiar – Dante odwzajemnił pocałunek powoli przejmując nad nim
kontrolę. Chłopak pomrukiwał z doznanego uczucia przyjemności coraz mocniej
wczepiając się w tors mężczyzny. Niestety musieli przerwać by złapać oddech. –
Ostrzegam tylko, że nie wypuszczę cię już ze swoich rąk. Nie narzekaj później,
że jestem wobec ciebie zaborczy i nie pozwalam ci na różne rzeczy.
-
Będę narzekał – uśmiechnął się swawolnie zielonooki z ciepłym spojrzeniem –
Inaczej byś się ze mną nudził. Wiesz, że kłopoty zawsze mnie znajdują.
-
I to mnie martwi – sapnął ciemnowłosy biorąc chłopaka na ręce i sadowiąc go
sobie na kolanach – W moich oczach wydajesz się być kimś kruchym i z miłą
chęcią trzymałbym cię pod kloszem. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że w
ten sposób bym cię tylko unieszczęśliwił.
-
Wiem – Piotrek przytulił mężczyznę z wesołymi iskierkami w oczach. Z tym pełnym
wątpliwości i wahania wyrazem twarzy Dante prezentował się cudownie. – Jesteś
uroczy z tą miną i troską o mnie.
Chłopak
niepewnie poruszył się na kolanach mężczyzny czując na biodrze coś twardego.
Tym wierceniem tylko pogarszał sprawę, bo męskość jego partnera jeszcze
bardziej napierała na szew w spodniach.
-
Kochanie, mógłbyś tak się nie kręcić? – Poprosił mężczyzna z jękiem – Inaczej
nie wytrzymam i od razu cię wezmę na tych kolanach.
-
Szczerze, to chciałbym już ciebie w sobie poczuć – mruknął półprzytomnie
kasztanowłosy kreśląc esy i floresy wokół sutków ciemnowłosego – Zrób to,
proszę.
-
Dobrze – Dante ucałował go czule, po czym od razu zaczął przygotowywać chłopaka
rozciągając wejście do jego wnętrza. – Trochę cierpliwości, bo nie chcę byś
zbytnio cierpiał po przebudzeniu.
Piotrek
z przyspieszonym oddechem zaczął poruszać biodrami nabijając się tym samym na
palce partnera. Dante w pewnym momencie ułożył go na łóżku i uwalniając ze
spodni swojego nabrzmiałego penisa, zaczął powoli wchodzić w chłopaka, który
krzyknął z rozkoszy gdy narząd otarł się o wrażliwy splot mięśni. Po chwili
chłopak doznał spełnienia, a mężczyzna zaraz po nim.
-
Wiesz, teraz to już naprawdę nie mogę się ruszyć – szepnął Piotrek, kiedy
doszedł do siebie po przeżytym orgazmie – Jednak było warto trochę się
przeforsować.
-
Odpocznij – Dante pieszczotliwie pocałował czoło partnera – Dałeś z siebie
wszystko, a teraz się prześpij.
-
Śpij ze mną – poprosił sennie kasztanowłosy wtulając się w Sicariusa –
Uwielbiam dotyk twojej skóry i brzmienie twojego głosu. Kocham cię.
Z
tym wyznaniem chłopak pogrążył się w głębokim śnie. Dante z oczarowaniem
wpatrywał się w spokojną twarz śpiącego, jednocześnie wsłuchując się w jego
cichy oddech. To był dźwięk dla niego kojący, który niczym kołysanka przeniósł
go do krainy marzeń sennych. Tuż przed zaśnięciem zdążył tylko narzucić na
siebie i partnera ściągnięty wcześniej z posłania koc.
* * * * *
Hubert z rozbawieniem oglądał
przedstawienie, jakie urządzili przed szkołą Dante z Piotrkiem. Trochę
zirytowała go bliskość ich łącząca, jednak nic nie mógł na to poradzić. Z
rozmyślań wyciągnęły go wrzaski. Powędrował wzrokiem za hałasem dobiegającym z
oddali i zobaczył dosłownie małą diablicę.
-
Na co się gapicie! – Krzyczała dziewczyna atakując wszystkich stojących przy
oknach na korytarzu dormitorium. – I przestańcie się śmiać z braciszka!
Hubert
patrząc na wściekłość bijącą z tak drobnej osóbki dla świętego spokoju próbował
się wycofać. Niestety zrobił to zbyt późno i dziewczyna zdołała do niego
dotrzeć.
-
Ty też? – Zdziwiła się widząc mężczyznę. Iskrzące gniewem zielone oczy w
zestawieniu ze sterczącymi na wszystkie strony ciemnymi włosami dawały niezły
efekt grozy. Dla Huberta jednak nastolatka wydała się na swój sposób urocza. –
Ja ci dam naśmiewać się z biednego Piotrusia!
-
Hej, wyluzuj – uspokajał ją mężczyzna blokując dość mocny cios wymierzony w
jego brzuch – Z nikogo się nie naśmiewam, po prostu sobie patrzę. To chyba nie
zbrodnia?
-
Jak dla mnie, to wielka zbrodnia! – Bąknęła dziewczyna pięścią celując teraz w
jego twarz. Oczywiście zdążył złapać jej rękę, którą starała się teraz uwolnić.
– Puszczaj!
-
Nie, mała złośnico – uśmiechnął się widząc, jak desperacko stara się uwolnić –
Najpierw mnie oskarżasz i atakujesz, a teraz i rozkazujesz?
-
Robię co chcę, a teraz mnie puść! – Starała się wyrwać i podczas szamotaniny
podwinęła rękaw bluzki mężczyzny do łokcia. Na wewnętrznej stronie nadgarstka
zobaczyła symbol, który dobrze był jej znany z opowiadań ojca i matki. – Ten
tatuaż. Ty jesteś…
-
Nicki! – Uciszył ją przyciągając do siebie i zatykając jej usta wolną ręką.
Następnie wszedł z nią do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. – Będziesz
cicho? Wtedy cię puszczę.
Dziewczyna
przytaknęła głową.
-
Czy ty jesteś Allen? – Zapytała już spokojna Nicole. – Przysłał cię twój
ojciec?
-
Nie wszystko na raz, ok.? – Hubert z rezygnacją usiadł na najbliższe łóżko. –
Też usiądź. Nie lubię, jak ktoś nade mną góruje.
-
Ok. – Dziewczyna usiadła na drugim tapczanie – To jak?
-
Eh, to chyba u nas rodzinne, że za szybko kojarzymy fakty – westchnął mężczyzna
odgarniając z oczu grzywkę. – Masz rację, jestem Allen. Jednak jak się tego
domyśliłaś w tak krótkim czasie?
-
Tatuaż – wskazała na prawą rękę mężczyzny – Składa się z trzech elementów i
widnieje na twojej prawej ręce.
-
Bystra jesteś – pochwalił ją chłopak – z Piotrkiem miałbym łatwiej, bo nie wie
o wielu rzeczach.
-
Jak wspominałeś, to u nas rodzinne – zgodziła się z nim Nicki – W kwestii
Piotrka też masz rację. Wie o was tylko tyle, ile przeciętny dzieciak, czyli
nic oprócz nazwy i profesji.
-
Rozumiem – zamyślił się na chwilę – Przybyłem tutaj w pewnej sprawie, jednak
nie spodziewałem się, że spotkam waszą dwójkę. Chciałem was bliżej poznać zanim
wrócę do Thanathosa. Ojciec nie wie, że tu jesteście i nie mam zamiaru o tym
fakcie go zawiadamiać.
-
A jednak potrafisz sprzeciwić się woli Alberta – zaśmiała się dziewczyna –
Pogłoski o tobie są jednak naciągane.
-
Wbrew plotkom, potrafię samodzielnie myśleć i nie działam z automatu, jak jakaś
maszyna pozbawiona uczuć. Może jestem bezwzględny podczas misji, ale tak mnie
wychowano. – Wyjaśniał Hubert – Tu jestem Hubertem i tak się do mnie zwracaj
przy innych, ok.? Nie chcę by ktoś się dowiedział o mojej misji tutaj.
-
Czyli, jesteś na przeszpiegach. – Stwierdziła Nicole w złośliwym uśmieszku –
Czyżby mobilizacja Sicariusów zaniepokoiła Alberta?
-
Też – sapnął mężczyzna w odpowiedzi – Nie rozumiem czasem poczynań ojca, jednak
wiem, że intuicja go nie zawodzi. Po poznaniu Piotrka wiem, że Thanathos go
zniszczy, tak jak zrobił to z naszą matką.
-
Teraz rozumiem czemu otaczałeś się tą niedostępnością udając psychopatę –
zachichotała Nicki wstając z łóżka i podchodząc do mężczyzny – Miło mi cię
poznać bracie.
-
Wzajemnie – Allen przytulił dziewczynę pierwszy raz czując wewnętrzne ciepło od
śmierci matki. – Jestem twoim starszym bratem, tak samo i Piotrka. Nie miałem
okazji nigdy cię poznać, bo za każdym razem, kiedy odwiedzałem matkę, ciebie
nie było w domu.
-
Rodzice obawiali się, że Albert może mnie im zabrać – tłumaczyła dziewczyna –
Fizycznie przypominam mamę, a związek z Venenim był niejako karą dla Alberta.
Odebrał jej ciebie w ten sposób raniąc i pozostawiając w najgorszym momencie,
kiedy porwano Piotrka. – Na chwilę ucichła wspominając matkę. – Brutalnie nas
rozdzielono za co nie potrafię wybaczyć ani Albertowi, ani Murdochom.
-
Teraz się odnaleźliśmy – wtrącił się w jej wypowiedź – Myślę, że najlepszą
zemstą będzie wspieranie Piotrka i nie dopuszczenie by którakolwiek z tych
dwóch stron miała go na wyłączność.
-
Ten plan brzmi interesująco – uśmiechnęła się do brata – Kiedy zamierzasz
wyznać prawdę Piotrkowi?
-
W akademii będę do świąt – oświadczył mężczyzna – do tego czasu postaram się z
nim pogadać. Niby jesteśmy bliźniakami, a zupełnie się różnimy. Nie wiem, jak
zareaguje, dlatego odwlekam tę rozmowę.
-
Znając go, pewnie dość dobrze to przyjmie – pocieszała go Nicole – Jesteście
przecież braćmi i sam ostatnio stwierdził, że czuje między wami więź. Zdziwi
się, jak wielka ona jest.
-
Jakoś dobrze przyjęłaś fakt o mojej prawdziwej tożsamości – Mężczyzna czujniej
przyglądał się dziewczynie. – Jesteś impulsywna, co pokazało nasze spotkanie w
sadzie.
-
Już wtedy zaczęłam cię podejrzewać – oznajmiła spokojnie Nicki – Sam jesteś
sobie winien. Wtedy w sadzie dałeś mi do zrozumienia, że cię interesujemy, a w
szczególności ja i Piotrek. W naszej branży panuje niepisana zasada i dobrze
wiesz, jaka.
-
Nie doceniłem cię maleńka – zaśmiał się Hubert rozbawiony całą sytuacją –
Trzymaj blisko przyjaciół, ale wrogów jeszcze bliżej. O tę zasadę ci chodzi? Bo
wiesz, w naszej branży istnieje wiele niepisanych zasad.
-
Co racja, to racja – dołączyła do jego swój śmiech – Myślę, że będziemy się
nieźle dogadywać braciszku. Miej jednak na uwadze, że nie będę długo czekać na
twoje wyznanie prawdy Piotrkowi. Daję ci tydzień.
-
Szybko przechodzisz do rzeczy siostrzyczko – westchnął Hubert – Zgoda, powiem
mu w przeciągu siedmiu dni.
-
Nie lubię knuć za plecami Piotrusia – Nicki raptownie posmutniała – Wszyscy
decydują o jego losie, ja tak nie chcę.
-
Teraz to nie chcesz knuć, ale nie przeszkadzało ci to kilka dni temu, kiedy był
skłócony z tym Sicariusem – Zarzucił dziewczynie surowym głosem, po czym się
uśmiechnął – Też maczałem w tym palce, dlatego nie będę cię osądzał.
-
Wiedziałeś o planie Rose?! – Nicole w szoku wytrzeszczyła oczy – Skąd?
-
Jestem prawą ręką szefa Thanathosa – odparł spokojnie Hubert – takie intrygi
wyczuwam na kilometr. Martwiłem się o stan naszego brata, bo naprawdę wyglądał
żałośnie.
-
Jak dużo wiesz? – Nastolatka ostrożnie dobierała słowa. Nie chciała naprowadzać
brata na odpowiedź. – Skoro wiesz na czym polegał plan.
-
Trudno nie zauważyć – zachichotał mężczyzna – choć dobrze się z tym kryją.
Gdyby nie ta kłótnia po waszym gigancie, pewnie nic bym nie dostrzegł.
-
No, tak – nastolatkę olśniło – mogłam się domyślić. To ty zadzwoniłeś po
Piotrka!
-
Masz na to dowody? – Hubert przybrał pokerową twarz – Nie masz, prawda?
-
No wiesz?! – Nicole już nie miała wątpliwości – Przez ciebie Piotrek dostał
niezłe cięgi od Dantego i Orestesa.
-
Przeze mnie?! – Hubert zmierzył siostrę karcącym spojrzeniem – To nie ja
urządziłem sobie giganta, jak również nie tańczyłem po pijaku w barze na jakimś
zadupiu.
-
Też tam byłeś? – Na policzkach dziewczyny wystąpił soczysty rumieniec. – Jak
dużo widziałeś?
-
Wszyściutko – posłał jej złośliwy uśmieszek – Radziłbym ci ograniczyć spożycie
alkoholu inaczej źle to się dla ciebie skończy.
-
Matko, wiem – Nicki przewróciła oczami – To było moje pierwsze bliskie
spotkanie z alkoholem. Dotychczas ojciec krótko mnie trzymał, jasne? Źle
przeżyłam kaca, a do tego Dante zlał mnie, jak małe dziecko za karę w tym
stanie. Nie zamierzam pić w najbliższym czasie.
-
Ta odpowiedź mnie cieszy maleńka – Hubert zmierzwił jej włosy – Mam nadzieję,
że wytrwasz w tym postanowieniu.
-
Bo co? – Nicki łypnęła na brata w złości poprawiając fryzurę.
-
Bo inaczej to ja przerzucę ciebie sobie przez kolano i złoję skórę dwa razy
mocniej niż Dante Sicarius – zagroził jej mężczyzna z powagą w głosie – to tak
na przyszłość.
-
Hej, nie mam zamiaru być abstynentką przez całe życie – protestowała nastolatka
– Na szczęście, nie zawsze będziesz w pobliżu.
-
Nie bądź tego taka pewna – rzucił jej nonszalancko – Będę waszym starszym
bratem na pełnym etacie i niewątpliwie upilnuję ciebie i Piotrka.
Nicole
wściekła prychnęła na brata jak rozdrażniona kotka, po czym trzaskając za sobą
drzwiami opuściła pokój. Mężczyzna tylko wybuchł śmiechem, widząc tak dziecinne
zachowanie u siostry.
-
Możesz zaprzeczać, ale nadal jesteś dzieckiem Nicole – rozbawiony wspominał jej
gniewne spojrzenie – Wykapana matka.
* * * * *
Piotrek z gracją słonia wygrzebał się z
pościeli. Był jeszcze mocno zaspany i nie do końca wiedział co robi. Jego mała
wojna z kołdrą obudziła Dantego, który z uwagą śledził każdy jego ruch do
momentu nagłego upadku z łóżka. Mężczyzna z zaciekawieniem zerknął na podłogę,
gdzie spod nakrycia wyłonił się nagi chłopak.
-
Łazienka – mruknął ospale do siebie Piotrek kierując się chwiejnym krokiem do
drzwi wyjściowych. Poranny sprint odbił na nim wielkie piętno w postaci
nieprzyjemnych zakwasów w łydkach, udach i biodrach.
-
Chyba nie chcesz tak paradować po kampusie? – Zachichotał Dante widząc, jak po
wewnętrznej stronie ud spływa mu stróżka spermy. Kiedy chłopak był blisko
drzwi, przewrócił się zaczepiając o ubrania leżące na podłodze. Wylądował na kolanach
z wypiętym tyłem w stronę partnera. – Wiem, że robisz to nieświadomie, ale
mógłbyś się zlitować. Takie widoki tuż po przebudzeniu, to nie na moje nerwy.
Piotrek
nadal tkwiąc w półśnie nie słuchał mężczyzny. Dalej posuwał się ku wyjściu, ale
tym razem na czworakach. Dante nie wytrzymał, zerwał się z łóżka i spiesznie
podszedł do chłopaka. Wziął go na ręce i zaniósł z powrotem na posłanie.
-
Pozwól, że pomogę ci się całkowicie obudzić – Mężczyzna skorzystał z okazji, że
chłopak wypiął się starając podnieść do siadu i w niego wszedł. Kasztanowłosy
krzyknął zdziwiony, po czym zaczął współpracować coraz szybciej poruszając
biodrami. – Widzę, że budzenie w moim wydaniu ci się podoba.
-
Nie gadaj, tylko przyspiesz – jęknął Piotrek czując, że dochodzi – Dante!
-
Jesteś trochę niecierpliwym chłopcem, wiesz? – Zaśmiał się ciemnowłosy całując otrząsającego
się z orgazmu partnera. Po chwili spełniony opuścił wnętrze chłopaka mocno go
do siebie przytulając.
-
Dante – szepnął zielonooki nieśmiało.
-
Tak? – Mężczyzna spojrzał na zawstydzoną twarz partnera.
-
Pomożesz mi dotrzeć do łazienki? – Zapytał cicho Piotrek lekko drżąc. Jego
mięśnie nóg się buntowały. – Mam straszne zakwasy po naszym treningu i ledwo
mogę chodzić.
-
Oczywiście, że ci pomogę – zachichotał Dante w reakcji na skrępowaną postawę
chłopaka – Zrobimy sobie ciepłą kąpiel, co ty na to?
-
Tego mi trzeba – kasztanowłosy musnął swoimi usta mężczyzny w podziękowaniu – Z
tobą zawsze, ale jest w tej szkole jakaś łazienka z wanną?
-
Jest i nawet nie wiesz jak blisko – Dante dobrze wiedział, że chłopak lubi
wylegiwać się w wannie wypełnionej ciepłą wodą, dlatego mimowolnie uśmiechnął
się widząc iskierki radości w parze zielonych oczu. – Zgodnie z obietnicą cię
tam zaniosę.
-
Jesteś naprawdę kochany – Piotrek objął mężczyznę za szyję i namiętnie
pocałował. – A duża jest ta wanna?
-
Wystarczająco by nas pomieścić – Mężczyzna odwzajemnił pocałunek, jednocześnie
czując narastające w nim pożądanie. – Skarbie?
-
Myślę, że przed kąpielą powinniśmy rozwiązać dwa palące problemy – zachichotał
Piotrek czując na udzie twardniejącą męskość partnera. Sam też był u granic,
dlatego zniżył się nieco i delikatnie ujął w dłonie członka mężczyzny pomału
masując go posuwistymi ruchami. Następnie ułożył się wygodniej na posłaniu i
rozszerzył nogi dając do siebie lepszy dostęp. Dante nie czekając skorzystał z
zaproszenia i niespiesznie zagłębiał się w chłopaka, który teraz z podniecenia
wił się na prześcieradle pod nim. Seria mocniejszych pchnięć wyrwała z niego
jęki zachwytu, co podobało się mężczyźnie. Po chwili ciemnowłosy poczuł, jak
mięśnie partnera zaciskają się na jego członku, a ciepły strumień zalewa jego
brzuch. Zaraz po tym sam doszedł wewnątrz zielonookiego z głośnym okrzykiem. Po
wszystkim opadł obok chłopaka, który natychmiast się do niego przytulił.
-
Odpocznijmy chwilkę i chodźmy się wykąpać – zaproponował szeptem Piotrek
wtulając się w nagi tors mężczyzny i słuchając jego przyspieszonego oddechu –
Choć mógłbym tak leżeć przez wieki.
-
Misiaczek z ciebie – zachichotał Dante pieszczotliwie głaszcząc chłopaka po
policzku – bardzo podobasz mi się z tej strony.
-
Lubię zapach i ciepło twojego ciała – mruknął zielonooki opuszkami palców
jeżdżąc po umięśnionym brzuchu partnera – Dotyk twojej skóry i brzmienie głosu
są dla mnie kojące. Tak bardzo cię kocham.
-
Ja ciebie również – Dante wstał z łóżka biorąc chłopaka na ręce. Następnie
zaniósł go do pomieszczenia mieszczącego się za ścianą z kominkiem. Była to
niewielka, ale przytulna łazienka z dużą wanną z hydromasażem. Napuścili do niej
dużo ciepłej wody i zmieszali ją z grapefruitowym płynem do kąpieli, po czym
obaj wskoczyli w utworzoną pianę rozchlapując ją wokół.
-
Dawno już tak się nie kąpaliśmy – zauważył Piotrek przylegając plecami do torsu
mężczyzny. Ciepła woda przyniosła ulgę jego obolałym mięśniom wywołując na jego
twarzy błogi uśmiech. – Tak mi dobrze.
W
wannie spędzili tak dłuższą chwilę, po czym umyli się i wyszli z łazienki
przepasani jedynie w ręczniki. Kiedy wkroczyli do sypialni, oniemiali na widok
zmienionej pościeli i czekającej na nich tacy z posiłkiem. Piotrek dostrzegł leżący
na stoliku liścik, który pochwycił i przeczytał na głos.
Przyjaciele,
Widzę,
że nie próżnowaliście i nieźle się bawiliście. Przyniosłem wam coś na ząb, bo
pewnie mocno zgłodnieliście po tej całej serii ćwiczeń ;)
Leo
-
Miło z jego strony – Piotrek odłożył liścik na stolik i rzucił okiem na tacę z
jedzeniem. Dopiero na widok sterty kanapek poczuł, jak mocno zgłodniał. – Nawet
pościel nam zmienił.
-
Ta – Dante również poczuł narastający w nim głód, dlatego pochwycił jedną z
kanapek i łakomie wepchnął ją sobie do buzi. – Mmmm, tego mi było trzeba.
Ze
smakiem zjedli kanapki od Leo migiem opróżniając talerze. Najedzeni położyli
się na łóżku i mocno w siebie wtuleni zasnęli spokojnym snem.
* * * * *
Hubert w zamyśleniu opuścił kryjówkę
grupy E. Minęły już trzy dni od zawarcia umowy z Nicole, a on nadal nie
powiedział Piotrkowi prawdy o sobie. Ciężko westchnął wspinając się schodami na
górę, jednocześnie starając się ułożyć odpowiednią strategię. Niestety nie
potrafił sklecić nic go zadowalającego. To był pierwszy raz, kiedy nie mógł
tego zrobić. Zwykle sprytne taktyki wysypywały mu się, jak karty z rękawa
dobrego hazardzisty, a teraz miał ich deficyt. Najprostszym rozwiązaniem byłoby
pokazać chłopakowi tatuaż, jednak sęk w tym, że nie znał on symbolu Thanathosa.
-
Cholera, że też masz takie braki w edukacji braciszku – mruknął pod nosem
pogrążony w myślach – Gdybyś żył w naszym świecie od początku, jak siostrzyczka,
nie miałbym takiego problemu z wyznaniem ci prawdy.
Wyszedł
na dziedziniec budynku szkoły, gdy kątem oka dostrzegł człapiącego ospale
Piotrka. Szedł akurat w jego stronę, dlatego postanowił na niego zaczekać.
Nagle nie wiadomo skąd wyskoczyła Nicole i łapiąc oboje za ręce z radosnym
uśmiechem pociągnęła ich za sobą.
-
Gdzie ty nas ciągniesz?! – Zdziwił się Hubert otrząśnięty z doznanego szoku. –
Nicki?
-
Jest ładna pogoda i nawet ciepło – oświadczyła dziewczyna raptownie stając i
odwracając się do mężczyzn – Zróbmy sobie ognisko w sadzie, proszę.
-
Masz ochotę na pieczone jabłka – stwierdził Piotrek zmęczonym głosem – W sumie,
czemu nie. Dante wyjechał w interesach i wróci dopiero jutro wieczorem, a
zajęcia w grupach są zawieszone na czas powierzonego nam zadania związanego z
nadchodzącą misją.
-
No, nie wiem – wahał się Hubert. Jak dotąd rzadko uczestniczył w takich
zabawach udając zimnego introwertyka i psychopatę.
-
To świetna okazja by powiedzieć Piotrusiowi prawdę – Nicole wyszeptała do ucha
Hubertowi silny argument. – To jak?
-
Ok. – Zgodził się brązowowłosy odchodząc od dziewczyny – Niech wam będzie.
-
W takim razie zwołuję naszą ekipę i spotykamy się za godzinę w sadzie! – Zawołała
nastolatka kierując się w stronę dormitoriów. – Tylko ciepło się ubierzcie!
-
Szalona diablica – zachichotał Piotrek machając siostrze na pożegnanie – szybko
się nakręca, a w tym stanie ciężko jest jej cokolwiek wyperswadować.
-
Kumam – westchnął Hubert dołączając swój śmiech do zielonookiego – Mała, uparta
demonica z roztrzepaną główką.
-
Nieźle to ująłeś – zaśmiał się kasztanowłosy idąc w stronę dormitoriów – No
nic, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko dostosować się do jej zasad gry. Swoją
drogą, też nabrałem ochoty na pieczone jabłka.
-
Osobiście, wolę mięsiwo – stęknął marudząc Hubert.
-
Spróbuję skombinować trochę mięska i ziemniaków u Leo – pocieszał go Piotrek
klepiąc po ramieniu – uszy do góry. Jeśli zawiodę, to zawsze możesz znaleźć
robaczka w jabłuszku.
-
No, wiesz? – Hubert był zaskoczony takim żartem ze strony chłopaka. Choć z
drugiej strony spadł mu kamień z serca, że opuściła go depresja, w której
jeszcze kilka dni temu toną. – Jeśli znajdę robaka, to wepchnę ci go do gardła.
– Wtrącił po chwili z figlarnym uśmieszkiem na ustach. – Więcej białka dobrze
ci zrobi.
-
Osz ty! – Piotrek posłał mu mięśniaka w ramię, po czym obrażony przyspieszył
kroku znikając za drzwiami budynku, do którego zmierzali. Hubert polubił
wybuchowe nastroje Nicole i niezdecydowanie zielonookiego. Ta dwójka
wprowadzała światło w jego życie i nie zamierzał go tracić. Z taką myślą wszedł
do swojego pokoju nikle się uśmiechając pod nosem na wspomnienie nadąsanej buzi
chłopaka.
* * * * *
Wieczór był dość ciepły, jak na miesiąc
listopad. Nicole z Kamilem i Pierrem rozpalili spore ognisko w przeznaczonym na
nie miejscu. Piotrkowi udało się jednak wykombinować trochę mięsa i ziemniaków
ku uciesze Huberta, któremu niezbyt podobała się perspektywa kolacji
składającej się z samych jabłek.
-
Hej, podzielisz się posiłkiem, prawda? – Zagadał kasztanowłosego z miną zbitego
psa. – Nadal się na mnie gniewasz?
-
Nie bardzo – sapnął Piotrek rozkładając na ziemi pojemniki z jedzeniem – I tak,
podzielę się posiłkiem, bo przecież nie zjem tego sam.
-
Jesteś niesamowity – zaśmiał się Hubert klepiąc ramię chłopaka – masz u mnie
dług.
-
Daruj sobie – mruknął zielonooki wzdychając – To nic wielkiego.
-
Co tam chłopcy?! – Podbiegła do nich Nicole i rzuciła się obu na ramiona –
Idźcie nazbierać trochę jabłuszek, a my się zajmiemy resztą.
-
No dobra – Piotrek chwycił jeden z pojemników i z wolna ruszył w stronę
jabłonek z dużymi owocami.
-
Właśnie stworzyłam ci dogodny moment na wyznanie prawdy – szepnęła do ucha Hubertowi
dziewczyna lekko popychając go w kierunku Piotrka – Pogadaj z nim szczerze.
-
Myślę, że powiem mu na koniec tej imprezy – oświadczył spokojnie mężczyzna w
lekkim uśmiechu – Wiem, że chcesz mi w tym pomóc, ale wolę nie psuć mu zabawy.
Jeśli powiem mu w tej chwili, to z pewnością tak się stanie.
-
Rozumiem – Nicole odwzajemniła uśmiech, po czym wróciła do Pierra i Kamila.
Hubert zaś potruchtał za Piotrkiem by pomóc mu zbierać jabłka.
-
Hej, mógłbyś na mnie poczekać – zawołał do kasztanowłosego, który w połowie
miał już wypełniony zabrany pojemnik – Mam nadzieję, że pomożesz mi w zbieraniu,
skoro nie raczyłeś na mnie poczekać.
-
Jęczysz zamiast zbierać – Piotrek rzucił w stronę kolegi zgniłym jabłkiem –
Gdybyś od razu zaczął zbierać, to byłbyś na półmetku.
-
Mądrala – Hubert złapał jabłko i je odrzucił. Piotrek się tego nie spodziewał i
oberwał w tył głowy. – Oddaję to, co zgubiłeś.
-
Aua! – Zielonooki pomasował bolące miejsce z wyrzutem patrząc na brązowowłosego
– To bolało durniu!
-
Teraz jestem durniem? – Mężczyzna udając wściekłego podszedł do chłopaka i prawą
ręką łapiąc za podbródek skierował jego twarz w sposób by ich spojrzenia się
spotkały. Zrobił to z premedytacją by pobudzić jego spostrzeżenie i myślenie. Następnie
uśmiechnął się i zmierzwił mu włosy. – Żartowałem.
-
Masz oczy różnej barwy – Zauważył kasztanowłosy nie spuszczając oczu z
nadgarstka Huberta – Co oznacza ten tatuaż?
-
Opowiem ci o nim później – Hubert złapał swój pojemnik z jabłkami i ruszył w
stronę ogniska – Nie każmy im zbyt długo czekać na te jabłka.
-
Wiesz, kiedyś widziałem taki tatuaż – odparł w zastanowieniu Piotrek
wspominając dzieciństwo – Byłem wtedy jeszcze mały, ale jestem pewny, że to był
ten sam symbol.
-
Później! – Brązowowłosy stanowczo zaakcentował to słowo kończąc tym samym
rozmowę – Chodźmy do Nicole i reszty dzieciaków.
-
Ok. – Piotrek westchnął, po czym bez słowa podążył za Hubertem. W głowie
mnożyły mu się pytania odnośnie tatuażu i barwy oczu mężczyzny, jednak
postanowił zaczekać.
-
Jabłuszka! – Zawołała Nicole podbiegając do Huberta i wyrywając mu z rąk
pojemnik z owocami. – Nareszcie!
-
Przystopuj trochę – Kamil zabrał dziewczynie pojemnik i ruszył w stronę ogniska
– To dla wszystkich, a nie tylko dla ciebie żarłoku.
-
Oddawaj! Coś powiedział?! – Nastolatka oblała się rumieńcem złości – Kradziej!
-
Nie ma takiego słowa! – Zaśmiał się Kamil niewzruszony wyzwiskiem, jakim
obrzuciła go dziewczyna. – Mogę kupić ci słownik pod choinkę, jak chcesz się
poduczyć słownictwa.
-
Przeginasz palancie! – Wrzasnęła Nicole rzucając w chłopaka nadgryzionym
jabłkiem dla upustu złości. Po chwili jednak pożałowała swojego czynu. –
Widzisz co przez ciebie zrobiłam? Zmarnowałam pyszne jabłuszko rzucając nim w
takiego idiotę.
-
Idiotę?! – Kamil zmierzył dziewczynę wściekłym wzrokiem, po czym złapał leżący
przy jego nodze patyk i ruszył w jej stronę. – To wiedz, że ten idiota ma kija
i nie zawaha się go użyć przeciwko dziewczynie.
-
Babski bokser! – Nicole pokazała mu język i uciekła chowając się za Pierrem,
który wrócił z chrustem do ogniska. – Ratuj mnie Pierre!
-
Nie mieszajcie mnie do swoich dziecinnych kłótni! – Pierre rzucił gałęzie na
ziemię przy palenisku, po czym podrzucił kilka do ognia. – Nicole zachowujesz
się, jak bezmózgowiec, a ty, Kamil, miałbyś więcej oleju w głowie, zamiast
ganiać ją z tym badylem w ręku. Przez was czuję się jak w przedszkolu.
-
Pierre ma rację – Piotrek złapał za patyk trzymany przez Sulika i wyrwał mu go
z rąk. – Zachowujecie się gorzej niż bliźniaki na co dzień. Wstyd mi za was.
-
Wybacz – Kamil i Nicole zmieszani przeprosili zielonookiego.
-
Skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy, to czas coś wrzucić na ząb – Hubert
popchnął Nicole i Kamila w stronę ogniska. Dostrzegł, że coś między nimi
zaczyna iskrzyć i postanowił w przyszłości przemaglować chłopca, jednak teraz
miał zamiar dobrze się bawić. – Siadajcie i łapcie za kije z jabłkami.
Po
chwili wszyscy zaczęli ucztować zapominając o wcześniejszych waśniach. Piotrek
z zadowoleniem przyglądał się roześmianej siostrze i chłopcom. Dawno nie
widział ich w tak dobrym humorze, który zaczął się udzielać i jemu.
-
Zabrałam gitarę z pokoju muzycznego – oświadczyła Nicole wyjmując zza pleców
instrument – Zagrasz coś do pośpiewania?
-
No, zagraj – zgodził się z koleżanką Kamil – Nie wyobrażam sobie ogniska bez
gitary i wokalu uczestników.
-
Ok. – Piotrek wziął gitarę i powoli wyjął ją z pokrowca. – Co chcecie by wam
zagrać?
-
Whataya want from me? – Poprosiła
Nicole z błagalnym spojrzeniem – Wiesz, tę piosenkę Adama Lamberta.
-
Kojarzę – Piotrek uśmiechnął się tylko w głowie wspominając linię melodyczną
piosenki. Po chwili zaczął
grać – Hey, slow it down. What do you want from me…
-
What do you want from me – dołączyły
się do niego nastolatki nieco fałszując. Piotrek zignorował to, bo przecież na
ogniskach nie trzeba śpiewać poprawnie. Liczy się dobra zabawa.
-
Just don’t give up. I’m workin’ it out –
Zaśpiewał refren w lekkim uśmiechu widząc rozbawienie w oczach Huberta. – What do you want from me…
Wszyscy
świetnie się bawili śpiewając różne piosenki do późnej nocy i opowiadając sobie
straszne historie przy akompaniamencie trzasków iskier wydobywających się z
ogniska.
* * * * *
Ognisko powoli wygasało pozostawiając w
palenisku pomarańczowy żar. Piotrek w skupieniu wpatrywał się w ciepłą
poświatę, którą stwarzał płomień. Nicole zebrała wszystkie pojemniki i śmieci,
po czym nakazała zanieść je do szkoły Kamilowi i Pierrowi, a sama usadowiła się
obok kasztanowłosego.
-
Skoro pozostaliśmy już tylko my – zaczął spokojnie Hubert obserwując dziewczynę
i chłopaka siedzących przed nim, jednak w środku był pełen obaw. Nie wiedział,
jak zielonooki zareaguje na prawdę, którą zamierzał mu teraz wyznać. Wziął
głęboki oddech, a następnie skierował skupione spojrzenie na siedzącą vis a vis
parę. – Nazywam się Allen i jestem waszym bratem.
-
Co?! – Piotrek zdumiony spojrzał na brązowowłosego. Jego wyznanie nieco go
zaskoczyło, jednak bardziej wstrząsnęło nim spokojne zachowanie siostry. –
Nicki, ty już wiesz?
-
Dowiedziałam się kilka dni temu – oświadczyła smutnie dziewczyna spuszczając
wzrok na ziemię – Nie chciałam tego przed tobą ukrywać, ale Allen prosił bym
dała mu czas.
-
Rozumiem – sapnął zasępiony Piotrek. Znowu dowiadywał się o wszystkim ostatni,
co go wkurzało. – Świetnie.
-
Nie widzę żebyś się cieszył – zauważył Allen wpatrując się w zamyśloną twarz
brata poprawnie odczytując z niej jego nastrój – Nie frustruj się tak. Mała
tylko przypadkiem odkryła prawdę.
-
To nie tak – jęknął kasztanowłosy – Cieszę się, że mogłem cię wreszcie poznać,
jednak wkurza mnie to, że znowu dowiaduję się o wszystkim jako ostatni.
-
Podejrzewam jak musisz się teraz czuć, ale nie wściekaj się o to – Allen starał
się go nieco udobruchać – Wiem, że trochę zwlekałem z wyznaniem ci prawdy,
jednak obawiałem się twojej reakcji.
-
Chyba nie jest aż tak źle – Piotrek posłał bratu złośliwy uśmieszek – Nie
urządziłem wam żadnej histerii, ani nie pobiłem. Podświadomie czułem, że coś
nas łączy, a teraz wiem co.
-
Chciałeś abym opowiedział ci o moim tatuażu – brązowowłosy z ulgą wypuścił
powietrze z płuc – Symbolizuje on organizację Thanathos.
-
To znak Thanathosa?! – Kasztanowłosy przesiadł się i złapał prawą rękę brata
chcąc obejrzeć z bliska tatuaż – Te symbole mają jakieś znaczenie?
-
Tak – Allen z początku był zaskoczony zachowaniem brata, jednak po chwili
uśmiechnął się widząc ciekawość w jego oczach i zapał z jakim oglądał tatuaż –
Spokojnie, wszystko ci wytłumaczę.
-
Wiesz, tatuaż, który widziałem w dzieciństwie miał jeszcze koronę nad kosą –
oświadczył z zapałem Piotrek pokazując miejsce nad tatuażem – i gość miał go
wyżej niż ten u ciebie.
-
Tatuaż z koroną posiada tylko jedna osoba w organizacji – wtrąciła Nicole
widząc szok w oczach Allena – Korona jest oznaką władzy. W dzieciństwie
musiałeś spotkać samego szefa, czyli waszego ojca.
-
Niezbyt pamiętam to spotkanie – zamyślił się Piotrek w skupieniu marszcząc
czoło – Wiem tylko, że stało się coś złego.
-
Rozumiem – Allen objął delikatnie brata chcąc go pocieszyć – Nie wspominaj
złych rzeczy.
-
Ok. – Zielonooki zwrócił wzrok na Allena – Opowiedz mi o tym tatuażu.
-
Na początku każdy nowy członek organizacji otrzymuje pierwszy znak. Oczywiście
tuż po inicjacji. – Wyjaśniał rodzeństwu. – Tym znakiem jest sierp księżyca, który
oznacza działanie pod przykrywką i inwigilację w ukryciu. Kiedy wykona się
pierwszą misję z zabójstwem, wówczas zostaje wytatuowana kosa symbolizująca
boga śmierci Thanathosa.
-
A skrzydło? – Nicole z zaciekawieniem spojrzała na brata – Co ono oznacza?
-
Skrzydło archanioła Gabriela – Allen na chwile się zamyślił wspominając
najcięższy okres w organizacji – Oznacza śmierć i zniszczenie. Musiałem zabić
przyjaciela by być tym, kim teraz jestem. Za zdradę trzeba odpłacić tym samym
lub zabić winowajcę. Ten tatuaż non stop mi o tym przypomina.
-
Nie chciałeś go zabijać, prawda? – Piotrek smutnie patrzył na brata. Wyczuł w
nim przygnębienie i żal. – Żałujesz tego.
-
Każdego dnia – Allen melancholijnie spojrzał w gwieździste niebo – Nie chcę by
któreś z was tam trafiło i z pewnością będę odciągał ojca od tego miejsca.
Piotrek, już teraz wiem, że organizacja cię zniszczy. Wdałeś się w matkę i
przypominasz mi ją swoim zachowaniem. Nie pozwolę zgasić tego w tobie. To samo
tyczy się również ciebie Nicki.
-
Nie przejmuj się nami – pocieszała go Nicole – Jak dotąd, świetnie sobie
radziliśmy i będzie tak dalej. Sam masz za dużo na głowie, by dorzucać sobie
jeszcze nas do tego.
-
Jestem waszym starszym bratem i powinienem się przejmować gnębiącymi was problemami –
oznajmił stanowczo Allen – Pobyt w AT pozwolił mi dostrzec światełko w mroku, w
którym tkwię niemal od urodzenia, a jesteście nim wy. Nie chcę was stracić.
-
Rozumiem twoje obawy – Piotrek ponownie zaskoczył brata i mocno go przytulił –
Jesteśmy rodzeństwem i będziemy się wspierać, nawet gdyby miało to oznaczać
wojnę z Thanathosem. Może nie wyglądam, ale potrafię być groźny, kiedy tego
chcę. Nicki tak samo.
-
Wiem – Allen nieśmiało odwzajemnił uścisk młodszego brata. Nie był
przyzwyczajony to otwartego okazywania uczuć. – Obserwowałem was przez ostatnie
trzy miesiące.
-
Ja też chcę się poprzytulać – Nicole rzuciła się na braci mocno do nich
przylegając z radosnym uśmiechem. – Nareszcie jesteśmy razem. Mama pewnie
cieszy się w niebie z tego faktu.
-
Z pewnością – Allen uśmiechnął się do rodzeństwa i ponownie spojrzał w niebo –
Zawsze chciała nas chronić. Kiedy ją odwiedzałem, prosiła bym się wami
zaopiekował. Była pewna, że prędzej czy później nasze losy się ze sobą splotą.
-
Mama wierzyła w siłę przeznaczenia – Nicole rzuciła się na trawę przy ognisku i
wbiła wzrok w gwieździste niebo. – Mówiła, że razem pokonamy wszelkie
przeciwności. Alberta, Thanathosa, Murdochów i inne.
-
Tylko ja jej nie pamiętam – Piotrek spochmurniał – Miałem trzy lata, kiedy mnie
porwano. Jedynie dzięki zdjęciu od babci wiem, jak wyglądała, a teraz nie żyje
i nie będę miał już okazji jej poznać, czy porozmawiać.
-
Ale wiesz – Allen z powagą spojrzał na smutnego brata – z naszej trójki, ty
najbardziej ją przypominasz. Masz jej temperament, uśmiech i w ogóle powielasz
jej ruchy.
-
Jeśli będziesz chciał się czegoś o niej dowiedzieć – Nicole podniosła się do
siadu – to zawsze możesz przyjść do naszej dwójki i spytać. Chętnie ci opowiemy
o mamie.
-
Dzięki – Piotrkowi poprawił się nieco humor – Dobrze wiedzieć. Z pewnością
skorzystam.
-
Ognisko już prawie całkowicie zgasło – zauważył Allen wstając z miejsca – to
znak, że najwyższy czas wracać. Jeśli chcecie, to możecie przekimać w moim
pokoju.
-
W sumie, Dantego nie ma – zastanawiał się zielonooki – czemu nie.
-
Skoro Piotruś idzie, to ja też – Nicole wstała z ziemi i otrzepywała spodnie –
Trochę się ochłodziło.
-
W takim razie wracamy – zakomenderował Allen obejmując ramieniem młodsze
rodzeństwo i prowadząc ich w stronę budynków akademii.
Rajciu... cud, miód i orzeszki!
OdpowiedzUsuńW końcu Piotrek to powiedział! Tak, tak, tak! Piękne!
A ich wygibasy w łóżku? Sama słodycz. Kto by wcześniej pomyślał, że Piotrek jest taki namiętny? Kocham to opowiadanie, lecz brakuje mi rozleglejszych opisów ich aktów. Ale cóż i tak jest świetnie, bo zawsze gdy czytam coś takiego, moje serducho wali jak w dzwon.
Czekam na ciąg dalszy!
Odcinek wspaniały wrescie miedzy nimi sie dobrze dzieje a Piotrek wyznał Dantemu miłość ten jest bardzo szczęśliwy.A rodzinna się wreście połączyła.Życzę dalszej weny .
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ta gonitwa, chociaż bym chciała aby choć raz wygrał Piotrek, Nicole odkryła prawdę, ale i w końcu Hubert powiedział prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och ta gonitwa... ale chciałabym chociaż raz aby to Piotrek wygrał, Nicole odkryła prawdę, ale i Hubert w końcu powiedział prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, ta gonitwa wspaniała, ale chciałabym aby chociaż raz wygrał Piotrek, Nicole odkryła prawdę, ale i w Hubert w końcu powiedział prawdę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza