Translate

wtorek, 12 listopada 2013

Szalony pomysł małolatów



Oto kolejny rozdział. Dziękuję za komentarze, które mnie zmotywowały do pisania. Mam nadzieję, że ten rozdział również się Wam spodoba.


Słońce powoli zbliżało się ku horyzontowi, kiedy dwie sylwetki w półmroku wieczora ścigały się pomiędzy drzewami niewielkiego lasku. Nagle jedna z nich gwałtownie runęła na ziemię łapczywie łapiąc oddech.


- Umieram! – Wrzasnął zziajany kasztanowłosy chłopak ze zmęczenia przymykając swoje zielone oczy. – Nigdzie się stąd nie ruszam!


- Przestań narzekać, tylko podnoś się i biegniemy dalej – Nakazał mu ciemnowłosy mężczyzna z politowaniem patrząc na żałośnie wyglądającego chłopaka. – Przebiegliśmy dopiero połowę dystansu.


- Co?! – Chłopak zachrypiał w szoku – Chcesz powiedzieć, że zrobiliśmy dopiero trzy kilometry? Przysiągłbym, że więcej.


- Masz strasznie słabą kondycję – wyśmiał go mężczyzna pochylając się nad partnerem – Musimy nad nią popracować.


- Nie mam siły ruszyć żadnym mięśniem – jęczał chłopak z nieco uspokojonym oddechem – Ty, jak chcesz, to biegnij sobie dalej, a ja sobie tutaj zostanę.


- Masz siły jęczeć, to biec też możesz dalej – zauważył złośliwie mężczyzna szczypiąc go w ramię – No, Piotrusiu. Tak ładnie cię proszę, wstań.


- Nie ma mowy! – Pisnął chłopak w reakcji na uszczypnięcie mężczyzny – Zrozum Dante, że nie mam siły się ruszyć.


- Na pewno? – Ciemnowłosy z niebezpiecznym błyskiem w oczach spojrzał na narzekającego chłopaka – Poniosę cię, ale jest jeden warunek.


- Nie musisz mnie nieść – obruszył się chłopak podnosząc się do siadu – Odpocznę i jakoś doczołgam się do dormitorium.


- Nie wygłupiaj się – Dante złapał go za ręce i postawił na nogi. W głowie uknuł sobie niecny plan i miał zamiar go wykonać. – Moje wymagania nie będę w ogóle ciężkie do spełnienia.


- A mianowicie? – Piotrek ledwie trzymał się na nogach, które wydawały mu się, że są z waty. Mężczyzna przegonił go przez pół kampusu w ostro narzuconym tempie biegu wyczerpując tym samym pozostałe w nim pokłady energii. Instynktownie czuł, że Sicarius coś knuje, jednak z drugiej strony zmęczenie mięśni po dużym wysiłku potwornie dawało o sobie znać. – Jaki jest ten twój warunek?


- Musisz mi obiecać, że nie będziesz się ruszał dopóki ci na to nie pozwolę – oświadczył mężczyzna z szelmowskim uśmiechem – To jak?


- No, nie wiem – wahał się Piotrek posuwając się nieco do przodu z gracją wiekowego staruszka. Spojrzał na prawie w ogóle nie widoczne światła budynków szkoły ciężko wzdychając po obliczeniu dzielącego go do nich dystansu. – Zgoda.


- W takim razie wskakuj i mocniej się złap – zadowolony Dante przyklęknął tuż przed chłopakiem nakazując mu wspiąć się na jego plecy – Firma przewozowa „na barana”, życzy miłej podróży.


- A nie będę dla ciebie zbyt wielkim ciężarem? – Zielonooki po chwili zastanowienia chciał się wycofać.


- Słowo się rzekło, więc nie próbuj się teraz wykręcać. Prawdziwy facet nie cofa wypowiedzianych słów. – Zganił go Sicarius przybierając złośliwą postawę – Jesteś mężczyzną, czy nie?


- Oczywiście, że nim jestem – Oburzył się kasztanowłosy łapiąc się w sidła partnera.


- W takim razie to udowodnij – Dante nadal podpuszczał chłopaka, który nerwowo przeskakując z nogi na nogę, wdrapał się na jego plecy. Ciemnowłosy dźwignął się z kolan, po czym ruszyli w kierunku szkoły.


- Jesteś strasznie zaborczy, wiesz? – Chłopak szepnął mu do ucha zwieszając ręce po obu stronach jego szyi i delikatnie muskając nimi jego klatkę piersiową. – Twoje treningi są cholernie ciężkie. Wprawdzie ostatnio dajesz mi odpocząć nocami, ale w zamian wyżywasz się na mnie podczas tych piekielnych ćwiczeń. Moje mięśnie zaczynają strajkować w miejscach, o których nie miałem pojęcia.


- To dopiero początki – pocieszał go Dante z nieukrywanym wyrazem satysfakcji na twarzy, którego chłopak nie był w stanie dostrzec – z pewnością przyzwyczaisz się do rytmu naszych treningów


- Może – sapnął zrezygnowany Piotrek – choć nie jestem tak do końca tego pewien. Zaraz, dlaczego wchodzimy do tuneli?


- Uspokój się – Dante pomimo sprzeciwów chłopaka wkroczył w ciemny korytarz podziemi. Na pamięć znał strukturę tuneli ciągnących się pod całym kampusem, dlatego nie potrzebował żadnej mapy czy latarki. Czuł jednak, jak Piotrek ze strachu mocniej przywiera do jego pleców nerwowo zaciskając nogi wokół jego ciała. – Skarbie, nic ci przy mnie nie grozi, dlatego się nie bój.


- Ale to silniejsze ode mnie – szepnął zielonooki kryjąc twarz w szyi partnera – Ten strach towarzyszy mi od dzieciństwa, kiedy zamykano mnie w ciemnej i zatęchłej piwnicy.


- Rozumiem twój lęk – Mężczyzna taktownie przemawiał do roztrzęsionego chłopaka – jednak teraz nie jesteś sam i masz moje wsparcie.


- Wiem – mruknął nieco spokojniejszy Piotrek – dzięki.


Dante zaniósł kasztanowłosego do pokoju za biblioteczką i z uwagą położył go na wielkim łóżku. Para zielonych oczu ze zdziwieniem mu się przyglądała jakby badając sytuację. Kiedy chłopak chciał się podnieść, z powrotem powalił go na posłanie.


- No, no – Dante pogroził mu palcem, jak dla niegrzecznego dziecka – Jaka była umowa?


- Miałem się nie ruszać – odpowiedział zawstydzony chłopak – Sorry.


- Tak lepiej – pochwalił go mężczyzna widząc, że stosuje się do zaleceń. Powoli zaczął rozpinać bluzę zawstydzonemu chłopakowi, który uroczo przy tym się rumienił. – Trochę cię wymasuję.


Piotrek zadrżał, kiedy wsunął mu rękę pod koszulkę i ostrożnie pieścił skórę na jego brzuchu. Mężczyzna kątem oka dostrzegł niewielką wypukłość w spodniach partnera, który z zażenowania jeszcze mocniej się zarumienił.


- Tym problemem także się zajmę kochanie – Usta ciemnowłosego wykrzywiły się w lekki uśmiech zadowolenia. – Rozluźnij się i postaraj nie ruszać.


Powoli pozbawił chłopaka garderoby, a kiedy leżał przed nim taki, jakim go Pan Bóg stworzył, nie mógł oderwać oczu z refleksów światła ognia, trzaskającego w kominku, na jego brzoskwiniowej skórze. Po chwili sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął z niej fioletową buteleczkę z olejkiem. Wylał jego niewielką ilość na klatkę piersiową kasztanowłosego roztaczając wokoło przyjemny, lawendowy zapach. Chłopak zamruczał cicho niczym zadowolony kociak drżąc na ciele z podniecenia, kiedy Dante opuszkami palców rozprowadzał po nim oleistą ciecz. Przygryzł lekko dolną wargę w momencie, gdy nabrzmiałe sutki z premedytacją były muskane dłońmi ciemnowłosego.


- Jak ci się podoba masaż? – Zapytał pożądliwie patrząc na usilnie starającego się nie ruszać chłopaka. W tym celu wbijał swoje palce w posłanie łapiąc za powstałe na nim fałdki prześcieradła.


- Bardzo – jęknął nieśmiało Piotrek przymykając zamglone oczy. Jego klatka piersiowa unosiła się co i rusz w spazmatycznym oddechu, potwierdzając jego słowa.


- Cieszy mnie to – Dante pieszczotliwie pocałował usta partnera nie przestając masować jego ciała. Kiedy dotarł do podbrzusza, a następnie przejechał palcami po nabrzmiałym już do granic możliwości członku chłopaka, ten niemal od razu doznał spełnienia. Z każdą sekundą narastająca w spodniach mężczyzny erekcja coraz boleśniej dawała o sobie znać napierając na szwy. Odpiął guzik oswobadzając swą męskość z przyciasnego schronienia, po czym kontynuował to, co chwilowo przerwał. Objął dłońmi biodra chłopaka i powoli zjeżdżał z nich ku wewnętrznej stronie ud. Zielonooki nieświadomie rozszerzył nogi by dać partnerowi lepsze dojście, na co ten posłał mu złośliwy uśmieszek.


- Cierpliwości – Dante szepnął namiętnie do ucha wijącego się z podniecenia chłopaka. – Wymasowałem ci dopiero przód, a został jeszcze tył.


- Taka ilość doznań to zbyt wiele – jęknął, a raczej prawie zaskomlał Piotrek – Chcesz mnie zabić?


- Akurat od tego nie umrzesz – zaśmiał się mężczyzna obracając chłopaka na brzuch – Pamiętaj, że masz się nie ruszać.


- To nie takie proste – mruknął cicho drżącym głosem kasztanowłosy.


- Wiem, ale dałeś słowo, że tego nie zrobisz – przypomniał mu władczo mężczyzna – Dziś ja poruszam twoim ciałem, a ty musisz się temu poddać.


Piotrek już nic nie powiedział, tylko wczepił się w prześcieradło i dla stłumienia dobiegających z jego ust jęków zagryzał dolną wargę. Dante tymczasem subtelnie gładził miejsca erogenne na karku chłopaka, doprowadzając go do szaleństwa. Powoli zjeżdżał w dół zmierzając ku krągłym pośladkom. Delikatnie rozmasował napięte mięśnie pleców kasztanowłosego, po czym mocniej zacisnął ręce na ponętnym tyłeczku. Chłopak niemal pisnął z zaskoczenia, kiedy wsunął dwa palce w jego zaciśniętą dziurkę.


- O Jezusie – wyrwało się z ust chłopaka, gdy ciemnowłosy dotknął wrażliwego splotu mięśni.


- Nie Jezusie – Zachichotał mężczyzna rozbawiony odzewem partnera – Nazywam się Dante, już zapomniałeś?


Reakcje chłopaka dały mu do zrozumienia, że jest wystarczająco gotowy do głębszej penetracji. Złapał zielonookiego za biodra i uniósł do góry tak, by mógł klęknąć i odpowiednio ułożył. Następnie wszedł w niego doświadczając ciepłego i ciasnawego wnętrza. Piotrek wgryzł się w kant poduszki by zagłuszyć swoje krzyki i jęki, gdy ciemnowłosy uderzał w jego prostatę. Fala ekstazy przebiegała co i rusz po całym jego ciele uśmiercając niemal każdy zmysł. Obaj doszli prawie jednocześnie i bez sił opadli na posłanie mocno przy tym dysząc.


- Zwalniam cię z obietnicy – Dante przyciągnął do siebie chłopaka, który niemal natychmiast wtulił się w jego umięśniony tors i zasnął. Mężczyzna ucałował wierzch jego spoconego czoła z zadowoleniem patrząc na spokojną twarz partnera. – Ten trening naprawdę cię wykończył, mnie zresztą również.

Przed zaśnięciem napisał jeszcze sms’a do Leo, że nie będzie ich na śniadaniu. Wiedział, że ten niepoprawny blondyn coś z rana im przyniesie. Z lekkim westchnieniem zamknął oczy wchodząc w objęcia Hypnosa.


Rano potwierdziły się jego  przypuszczenia. Leo wparował do biblioteczki robiąc przy tym niemały hałas. Obudzony Dante zerwał się z łóżka i szybko wskoczył w leżące na podłodze spodnie. Przykrył jeszcze śpiącego Piotrka, który z chłodu skulił się w kłębek, po czym przywitał groźnym spojrzeniem blondyna.


- Na twoje szczęście ma twardy sen – Dante narzucił na siebie koszulę wyprowadzając gościa z pokoju. – Co cię podkusiło, żeby tak wcześnie tutaj przychodzić?


- Ciekawość? – Zachichotał blondyn stawiając na pobliskim stoliku tacę z kanapkami i termosem z kawą. – Musiałeś nieźle go wymęczyć, że tak mocno śpi.


- To nie twoja sprawa – Dante cały zaczerwienił się na twarzy. Leo pierwszy raz widział go okazującego jakiekolwiek emocje oprócz gniewu i żądzy mordu. – I przestań się śmiać.


- Bracie, zmieniłeś się w tak dużym stopniu – zauważył blondyn nalewając Sicariusowi kawę – I to na lepsze. Piotrek ma na ciebie dobry wpływ, a raczej miłość do niego.


- Mógłbyś się przymknąć? – Ciemnowłosy westchnął zawstydzony – Znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że nie lubię gadać o takich rzeczach.


- Czyżby?! – Leo wymownie skierował wzrok na zamknięte drzwi do pokoju, gdzie spał Piotrek.


- Piotrek to co innego – Dante posłał rozmówcy poważne spojrzenie – To sprawa pomiędzy nami.


- Rozumiem – Leo wstał z zajmowanego krzesła, po czym ruszył w stronę wyjścia – Pamiętaj, że w razie problemów możecie przyjść do mnie.


- Dzięki – Sicarius powoli dopijał kawę odprowadzając Leonarda wzrokiem. Kiedy drzwi się zasunęły, wrócił do sypialni by ponownie się położyć. Widok śpiącego partnera koił jego nerwy. Usiadł przy nim i delikatnie odgarnął zabłąkane kosmyki włosów z jego czoła.


- Zimno mi – jęknął przez sen chłopak wtulając się w udo mężczyzny.


- Zaraz cię ogrzeję – uśmiechnął się ciemnowłosy, po czym położył się obok śpiącego, który niemal od razu przylgnął do jego ciała. – Eh, żebyś tak normalnie okazywał tęsknotę za mną, a nie tylko przez sen.


* * * * *


Pierre z Kamilem i Nicole spacerkiem szli w stronę sadu. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli, a głównym spoiwem był oczywiście Piotrek.


- Myślicie, że cokolwiek znajdziemy? – Zapytał pesymistycznie nastawiony Kamil – Zapowiada się na deszcz.


- Przestań marudzić, jak stara panna tylko przyspiesz kroku – Wyśmiała go Nicole mocno nakręcona na deser jabłkowy autorstwa jej brata – Dopiero kończy się październik i raczej powinniśmy coś znaleźć.


- Też tak myślę – wtórował jej Pierre z zadowoloną miną – Nikt tu się nie zapuszcza pomijając Piotrka oczywiście. W zeszłym roku niemal codziennie przychodził do sadu pozbierać myśli i odpocząć od Kacpra.


- Właśnie – przyznała dziewczyna – Ten Murdoch non stop niepokoił mojego brata nasyłając na niego jakiś idiotów.


- Wow – Kamil stanął jak wryty widząc wielkość sadu, do którego właśnie wkroczyli. Na drzewach wisiało jeszcze sporo jabłek, co ucieszyło uczestników wyprawy. – Jabłek mamy tutaj dostatek.


- Się wie – zaśmiali się Nicole z Pierrem zdejmując z ramion plecaki.


- Zbieramy ile tylko się da – Zakomunikowała dziewczyna od razu wrzucając dorodne jabłko do swojego plecaka. – Szybciutko!


Chłopcy posłusznie wzięli się do roboty i po niecałym kwadransie ich plecaki pękały w szwach od ilości tkwiących w nich owoców. Zadowoleni ze zbiorów ruszyli w stronę akademii. Niestety ktoś zagrodził im drogę.


- Proszę, proszę – Hubert ukazał trójce nastolatków garnitur swoich białych zębów – Kogo ja tu widzę. Trzy małe świnki.


- Czego chcesz? – Nicole stanęła przed chłopców groźnie łypiąc na intruza. – Złaź nam z drogi.


- Masz oczy podobne do Piotrka – zauważył mężczyzna nieco zaciekawiony – ten sam wyraz gniewu wyryty w ich zielonej barwie.


- Czyli, że zdążyłeś już rozwścieczyć Piotrka – stwierdził Kamil stając obok dziewczyny – Rusz się i nas przepuść kmiotku. Mamy ważniejsze sprawy na głowie, niż użeranie się z psychopatami.


- Zabawne z was dzieciaki – roześmiał się Hubert widząc determinację w oczach Kamila, po czym kiwnął na Pierra, który nadal trzymał się z tyłu – Ten trzeci w ogóle do was nie pasuje, bo mały tchórz z niego.


- Racja, jestem tchórzem – przyznał spokojnie młody Sicarius – ale nie głupcem. Wolałem się przenieść niż mieszkać z takim popaprańcem, jak ty.


- Mocne słowa jak na kogoś twojej postury maluchu – zadrwił z niego mężczyzna – Ciekawe, czy będziecie tacy odważni ze mną sam na sam?


- A kto by chciał zostać z tobą sam na sam? – Wyśmiała go Nicole świecąc wściekłym spojrzeniem – Najpierw prześladujesz mojego braciszka, a teraz postanowiłeś podręczyć i nas? Nie doczekanie twoje!


- Spokojnie Nicki – Uspokajał ją Kamil – Ten gościu nie jest godzien żadnych wysiłków. Piotrek by się tylko zmartwił.


- Ok. – Uspokoiła się nieco dziewczyna – Jest ok.


- Idziemy – zakomenderował Pierre wymijając niepewnie mężczyznę – Zaraz może lunąć deszcz.


- A ty dokąd? – Hubert złapał za ramię Pierra i nie chciał go puścić – Może pogadamy w cztery oczy?


- Eh – sapnął z rezygnacją chłopiec, po czym ściął nogi napastnikowi i powalił tym samym na ziemię – Nie mam na to czasu.


- Cicha woda brzegi rwie – zaśmiał się Hubert widząc mrok w oczach chłopca – Jednak jesteś Sicariusem.


- Oczywiście, że nim jestem – prychnął Pierre nieco oburzony – Czy kiedykolwiek temu zaprzeczyłem? Po prostu nie lubię walki i mam inne priorytety. Ktoś taki jak ty nigdy tego nie zrozumie.


- Ciekawe z was okazy. Veneni, Sicarius i? – Hubert po kolei zmierzył wzrokiem każde z osobna zatrzymując go na Kamilu – Kim jesteś brzdącu?


- Nie twój zakichany interes! – Kamil się wkurzył po usłyszeniu słów mężczyzny, przecież nie jest już nieporadnym dzieckiem, jak bliźniaki. – Spadam stąd. Dobry nastrój szlag trafił, a jeszcze Rose pewnie wynajdzie mi jakieś zajęcie za numer z rana.


- Wylałeś na nią wiadro błota – zauważyła chichocząc Nicole odwracając się od mężczyzny w zupełności go ignorując – Do tego pełno było w nim jakichś robali.


- Na twoim miejscu szykowałbym się na odwet z jej strony – zasugerował Pierre dołączając do przyjaciół – Znając moją ciotkę, jest w tej kwestii jędzowata.


- Nie musisz mi mówić – jęknął Kamil markotniejąc – Od czasu, gdy Dante wziął mnie i bliźniaki pod swoją protekcję, ta jędza uprzykrza mi życie. Ciągle coś jej nie leży i ma jakieś uwagi. Muszę czasem odreagować.


- Widzę, że coś ci leży na wątrobie kochanieńki – przymilała się do niego Nicole – Nam możesz wszystko powiedzieć.


- Czasem wkurza mnie moja głupota – sapnął smętnie Kamil. Ze złości zapomniał o skradającym się za nimi Hubercie, który z uwagą przysłuchiwał się ich rozmowie. – Gdybym wtedy nie dał się przyłapać na kradzieży skrzypiec w mieszkaniu Dantego, wraz z Piotrkiem mielibyśmy święty spokój żyjąc na jakimś odludziu z dala od Murdochów i Sicariusów. Nie obraź się Pierre.


- Wybaczam – zaśmiał się Pierre ze zrozumieniem w oczach – Sam mam czasem dość tego nazwiska. Ojciec ciągle truje o jego znamienitości, co mnie irytuje.


- Mam pomysł – w głowie Nicole zrodził się szatański koncept – Może urządzimy sobie małego giganta? Jutro mamy wolny weekend, a dzięki Piotrusiowi znam niemal każde tajne przejście w akademii. Co wy na to?


- Jak na lato – zgodzili się chłopcy.


Cała trójka zgodnie ruszyła w stronę wejść do tuneli. Śledzący ich do tej pory Hubert jedynie zatarł dłonie postanawiając poczekać na obrót spraw. Dzieciaki zaszły mu trochę za skórę i miał nadzieję, że dostaną odpowiednią nauczkę. Wyjął telefon i wystukał zdobyty niedawno numer.


- Tak? – Usłyszał zmęczony męski głos – Kto mówi?


- Chciałem tylko poinformować, że trójka twoich pupilków właśnie postanowiła zrobić sobie wagary – oświadczył spokojnie Hubert rozłączając telefon. – Ciekawe, co teraz zrobisz, Piotrek?


* * * * *


Późną nocą Piotrek wmaszerował cichaczem do tuneli podziemi Akademii. Dantego nie było, bo musiał wyjechać na trzydniową misję, a Rose z bliźniakami udała się na zakupy do Waszyngtonu. Jedyną osobą, której mógł cokolwiek powiedzieć o swojej wycieczce był Leo. Zawiadomił go sms’em, po czym ruszył w pościg za małymi uciekinierami. Telefon z nieznanego mu numeru mocno go zaniepokoił i od razu sprawdził przekazane mu w nim informacje. Niestety okazały się być prawdziwe, dlatego musiał szybko działać, nim ktokolwiek zauważy ich nieobecność.


- Cholerne nastolatki – zrzędził pod nosem trzymając w drżącym ręku latarkę – Egoiści, nawet nie pomyśleli o mojej, skromnej osobie. Już ja z nimi sobie poważnie pogadam.


Ostrożnie wyszedł jednym z tuneli poza teren AT. Teraz pluł sobie w twarz, że pokazał tę opcję Nicole. Nie uważał tylko, że tak szybko postanowi z niej skorzystać. Miał czas do śniadania. Leo obiecał go kryć do tego czasu. Chwilę zastanawiał się, w którą stronę mogła udać się trójka nastolatków. Był środek nocy, do tego nów.


- Gorszej pory nie mogli sobie wybrać – jęknął Piotrek świecąc latarką po ziemi w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Zauważył niewyraźnie zatarte wgłębienia w błocie. – Kamuflaż i usuwanie śladów. Jednak nauka nie poszła w las, ale ta trójeczka z pewnością.


Ciężko wzdychając ruszył w stronę lasu. Treningi Dantego dawały jeszcze po sobie znać i zmęczenie mięśni nieco górowało nad chłopakiem. Determinacja jednak napędzała go bardziej, bo konsekwencje ucieczki mogły okazać się poważne.


* * * * *


Trójka przyjaciół od dwóch godzin nieźle bawiła się w pobliskim miasteczku. Byli mocno zadziwieni, że tak blisko AT może znajdować się jakieś z nich, a tymczasem było oddalone od szkoły niecałe pięć kilometrów na zachód za lasem. Nicole właśnie śpiewała którąś z kolei wylosowaną przez nią piosenkę na karaoke w jednym z barów.


- Ma niezły głos – zauważył jakiś mężczyzna bacznie obserwując dziewczynę – Jest też niczego sobie.


- Odwal się pan od naszej przyjaciółki – wypalili chórem chłopcy lekko podchmieleni złocistym trunkiem.


- Gorący towar – zagwizdał z oddali jakiś nastolatek w reakcji na kocie ruchy Nicole. Ten właśnie moment wybrał sobie Piotrek na wkroczenie do baru.


- Jasna cholera – Chłopak wytrzeszczył zielone oczy nie wierząc w to, co widzi. Jego siostra była pożerana wzrokiem niemal wszystkich zebranych w lokalu. – Co alkohol robi z ludźmi?


- Braciszek! – Dziewczyna zauważyła brata i biegiem puściła się przez salę rzucając na szyję oniemiałego mężczyzny. – Zaśpiewaj ze mną piosenkę. Proszę!


- Nicki, zlituj się – starał się ściągnąć z siebie dziewczynę, która przyssała się do niego jak pijawka – To chociaż napij się ze mną piweczka.


- Jesteś nieletnia – sapnął zmęczony jej zabiegami kasztanowłosy – Do cholery, Nicki dusisz mnie!


- O! – Zdziwił się Pierre widokiem mężczyzny – Nadzór ma pewne luki, hic.


- Z pewnością – zachichotał wstawiony Kamil kiwnięciem głowy wskazując na Piotrka – Skoro on tutaj jest.


- Braciszek to zdolna bestyjka – wychwalała Piotrka dziewczyna ciągnąc jednocześnie do baru – Napijesz się trochę wódeczki i kolorki ci wrócą.


- Nie będę niczego pił – starał się wyrwać z objęć siostry Piotrek – Rano wraca Dante, jak zobaczy, że mnie nie ma… wolę raczej sobie tego nie wyobrażać.


- Pogimnastykujecie się w łóżeczku i mu przejdzie – czknął Kamil z zamglonym wzrokiem – Myślę, że na całusku się nie skończy.


- Zamknij się! – Uciszyła go Nicole z oburzeniem w oczach – Nie zawstydzaj mojego pięknego braciszka przy obcych ludziach!


- Zobacz jak się przez ciebie zarumienił – zauważył ktoś z klientów baru, którzy z zaciekawieniem przysłuchiwali się rozmowie młodzieży.


- Braciszku, z tego co słyszę musimy poważnie porozmawiać – oświadczyła lekko bełkocząc dziewczyna – Mamusia i tatuś nie zdążyli cię jeszcze uświadomić w tych sprawach, dlatego zrobię to ja. Wiesz, są pszczółki, które zapylają kwiatki…


- Matko, Nicki umilknij dla naszego dobra – jęknął zażenowany całą sytuacją Piotrek – Wiem co nieco o tych rzeczach, ok.?


- A jesteś pszczółką czy kwiatkiem? – Zapytała znienacka Nicole wbijając w brata zamglone spojrzenie. – No, powiedz braciszku. W rodzinie nic nie ginie.


W tym momencie Piotrek nie wytrzymał nerwowo i jednym haustem opróżnił podaną mu przez kogoś setkę.


- Oczywiście, że jest kwiatkiem – zakpił Kamil pociągając kolejny łyk z kufla – Wianuszka już z niego nie będzie, bo truteń z którym mieszka dobrze o to zadbał.


- Wracamy małe pijaki! – Rzucił wkurzony Piotrek. Tyle wstydu nie najadł się w całym swoim życiu. Miarka się przebrała, kiedy któryś z gości złapał go za tyłek. – Długi marsz w deszczu pozwoli wam nieco wytrzeźwieć.


- Wisisz mi piosenkę – zarzuciła mu Nicole na powrót uwieszając się na jego szyi – Braciszku, nie bądź zgredem i zaśpiewaj.


- Mama się pewnie w grobie przewraca widząc jak jej nastoletnia córka zabawia się po nocach – Piotrek musiał użyć argumentów większego kalibru – Twój ojciec pewnie zamknąłby cię za to w pokoju na dożywocie.


- Oj nie strasz – wyśmiała go dziewczyna – zamiast tego zaśpiewaj ze mną braciszku.


- Śpiewaj, śpiewaj! – Zaczęli krzyczeć podchmieleni klienci baru.


- Nie będę śpiewał do cholery! – Wrzasnął Piotrek wściekle omiatając lokal. – Zamknijcie się wreszcie!


- Nigdzie nie idziemy! – Zaprotestował Pierre kończąc kolejne piwo – Barman, kolejne proszę!


- Już ja ci coś podam – Usłyszeli za plecami tubalny ryk. Kiedy odwrócili się w tył, ujrzeli wściekłego Orestesa w asyście z Dante  i Leo.


- Zabójcy zabawy wkroczyli do akcji – Kamil czkając duszkiem wypił resztkę piwa z kufla – Dobrze, że chociaż nie ma tu tej jędzy z nimi.


- Orzesz w mordę – Piotrek zbladł na widok furii w oczach Dantego. – Mam przesrane.


- Oj braciszku – Nicole w śmiechu poklepała go po ramieniu – Ja cię obronię przed tym trutniem. Wezmę ostry nożyk i…


Piotrek w ostatniej chwili zakrył usta siostrze. Był przerażony, zażenowany i wkurzony zarazem. Leo jedynie posyłał mu przepraszające spojrzenie.


- Twoje zdrowie ojcze! – Wiwatował pijany do cna Pierre wznosząc do góry w połowie opróżniony kufel jakiegoś gościa siedzącego obok. – Co cię tutaj sprowadza? Jak widzisz, świetnie sobie tutaj radzę.


- Łapy przy sobie! – Wrzasnął Dante widząc, jak jakiś mężczyzna obmacuje tyłek jego partnera, który w tym momencie zajęty był uciszaniem siostry. Jednym susem znalazł się tuż przy szarpiącym się ze sobą rodzeństwie, po czym złapał oboje i wyciągnął siłą z lokalu. – Idziemy!


Orestes zapłacił barmanowi, po czym zarzucił sobie na ramię szamoczącego się Pierra. Leo podobnie postąpił z ledwie trzymającym się na nogach Kamilem.


Mężczyźni wrzucili całą czwórkę do samochodu, a następnie z piskiem opon wyjechali z miasteczka.


- Przyszłość AT – mruknął wściekły Dante patrząc na pijane dzieciaki – nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.


- Trzeba każdemu z osobna porządnie złoić skórę – oświadczył równie wyprowadzony z równowagi Orestes – Już ja się postaram żeby nie mogli usiąść na tyłkach przez tydzień, a w szczególności Piotruś.


- Od Piotrka to ty się odwal – Leo postanowił wstawić się za zielonookim – Chłopak poszedł ich szukać.


- Co nie znaczy, że złamał regulamin – Upierał się przy swoim Orestes – do tego też jest wstawiony.


- Myślę, że jak zobaczył siostrę w żywiole, to nie mógł przegryźć tego na trzeźwo – zauważył blondyn wspominając plotki mieszkańców miasteczka, po których dotarli do uciekinierów – Dzieciaki raczej mu nie ułatwiły zadania.


- Ciekawe kto był prowodyrem całej tej eskapady? – Zastanawiał się nieco uspokojony Orestes – Pijacki kwartet od siedmiu boleści.


- Jeszcze po kropelce hic, jeszcze po kropelce – zaczął zawodzić ledwie przytomny Kamil – póki wódka jest…


- Ja ci dam wódki – warknął Dante dociskając pedał gazu, bo fałszu chłopaka nie dało się słuchać – Piotrek ucisz go, bo nie ręczę za siebie!


- Czemu ja? – Rzucił z wyrzutem chłopak starając się uwolnić z uścisku Pierra i Nicole – Zostawcie mnie do cholery, małe ośmiornice!


- Dobrze ci tak – zadrwił z niego Orestes z groźnym spojrzeniem – Taki duży, a taki głupi.


- Zamknij się stary zgredzie! – Wrzasnęła Nicole w odpowiedzi na złośliwości mężczyzny – Sam jesteś idiotą troglodyto jeden! Mój piękny braciszek jest bardzo zdolny i mądry.


- Nicki! – Piotrek aż zbladł – Dla naszego wspólnego dobra, proszę zamilcz.


- To ty taki?! – Nicole spojrzała na brata czujnym wzrokiem, a następnie widząc strach w jego oczach zaczęła łagodnie głaskać jego głowę. – Nie bój się. Siostrzyczka nie da cię skrzywdzić tym niedobrym troglodytom.


- Straciłaś cnotę nocą, hic – zafałszował Kamil rozpoczynając nowy repertuar – He he, hic.


- Przymknij się! – Pacnęła w złości zawodzącego zbereźne pieśni chłopaka – Idioto jeden, przez ciebie moja mowa nie ma sensu! Połowę zagłuszyłeś tym kocim wrzaskiem!


- Tylko nie idioto! – Oburzył się Kamil. Chciał oddać dziewczynie, ale ręka mu się omsknęła i trafił twarz Piotrka – Sorry.


- Mamy niezgodę w szeregach – zaśmiał się Leo obserwując zamieszanie na tyłach.


- Zamknąć te japy, bo pozabijam! – Ryknął wyrwany ze snu Pierre – Ludzie chcą spać do cholery!


- Udał ci się synek – zakpił Dante z brata – Nie ma co.


- Zatrzymaj te uwagi dla siebie – uciszył go wściekły Orestes – Lepiej pomyśl, jak przetransportować tę czwórkę do dormitorium nie wzbudzając podejrzeń.


- Mam lepsze rozwiązanie – oświadczył Leo ze złośliwym uśmieszkiem – Tu niedaleko jest jedno z wejść do tuneli. Jeden z nich prowadzi do starych koszar.


- Świetny pomysł – zgodził się z nim Orestes – Ukarzemy tam nasz kwartecik z samego rana.


* * * * *


Był późny ranek, kiedy Piotrek z bólem głowy zerwał się ze snu. Zaspanym wzrokiem błądził po pomieszczeniu natrafiając na wbite w niego wściekłe spojrzenia braci Sicariusów.


- Dzień dobry? – Odparł niepewnie chłopak w nerwach – A może przepraszam?


- Zamiast słodzić, lepiej podejdź tu do nas – polecił mu Dante poważnym tonem, który nic dobrego nie wróżył. – Widzę, że mamy kacyka.


- Lekkiego – przyznał ziewając chłopak – Co znów zbroiłem?


- Zaraz się dowiesz – Orestes posłał mu wymowne spojrzenie – Kto ma wykonać karę?


- A co za różnica – sapnął zielonooki wstając z materaca – i tak żaden mi nie odpuści.


- Co się dzieje? – Usłyszeli pytanie obudzonej właśnie Nicole – Matko, nich ktoś zacumuje ten statek, bo zaczynam mieć objawy choroby morskiej.


- Wiadro masz po swojej prawej – wchodzący do pomieszczenia blondyn wskazał wnękę po prawej stronie dziewczyny – Gigant wychodzi ci bokiem.


- Możecie być ciszej? – Błagał Kamil masując skronie – Łeb mi pęka.


- A mi do tego jest jeszcze niedobrze – jęczał Pierre powoli pełznąc do okupowanego przez Nicole wiadra – Suń się piękna, bo mój statek też nie zawinął jeszcze do portu.


- No, popatrz Dante jak dzieci nam się pochorowały – zakpił Orestes z furią w oczach – Cała czwórka ma jakieś objawy.


- Hej! – Piotrek posłał mężczyznom obrażone spojrzenie – Nie jestem już dzieckiem! Ok., może się wczoraj nie popisałem, ale to nie znaczy, że jestem jakimś niewychowanym bachorem.


- Doprawdy?! – Zadrwił z niego Dante – Ile wypiłeś?


- Setkę – odparł cicho zielonooki lekko się rumieniąc uświadamiając sobie własną głupotę. Kiedy powoli zaczęły do niego powracać wspomnienia z nocy, zaczął przeklinać w duchu. Plan, który wymyślił podczas poszukiwań nastolatków wziął w łeb, gdy tylko przekroczył próg tego cholernego baru. Nie dość, że upił się kieliszkiem wódki, to jeszcze dał się obmacywać jakimś obleśnym facetom. – Ok., jestem dzieciuchem.


- Wielkie mi halo – skomentował skacowany Kamil nadal masując skronie – Postanowiliśmy się trochę zabawić i co z tego. Nawet nie chciałem iść do tej głupiej szkoły. Piotrek zresztą też nie chciał tu wracać.


- Masz coś jeszcze do powiedzenia? – Rzucił spokojnie Dante kierując wzrok na nadąsanego nastolatka – Wyrzuć to z siebie, śmiało.


- Nie chciałem iść pod twoją protekcję – biadolił Kamil – Piotrek miał się nami zająć, a tymczasem ty go sobie przywłaszczasz i rzucasz nas w łapy tej wstrętnej jędzy Rose. Że też dałem się wtedy złapać w twoim mieszkaniu…


- Rozumiem – usta Dantego wykrzywił zimny uśmiech. Leo z Orestesem widząc tę nieznaczną zmianę przez chwilę z powagą patrzyli na chłopca. Dobrze znali ten wyraz na twarzy mężczyzny, który nie znaczył nic miłego. – Dokończymy tę rozmowę w cztery oczy.


- Nie dokończycie – Piotrek również zauważył tę zmianę i bezbłędnie rozszyfrował reakcję pozostałych mężczyzn. Dante był poważny i to go przerażało. Zielonooki instynktownie przestawił się na mroczny tryb. – Chyba, że w mojej obecności.


- Coś nas opuściło? – Zapytała Nicole wraz z Pierrem rzucając się na materac.


- Nic wartego waszej uwagi – Leo nieco odsunął się od Dantego czując rosnące w nim napięcie. – Bądźcie przez chwilę cicho.


Orestes badawczo przyglądał się kasztanowłosemu. Emanował z niego tak silny mrok, a w połączeniu z chęcią mordu siedzącego obok na krześle młodszego brata, atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się dość ciężka.


- Chyba nie zapomnieliście o ważnym punkcie kary? – Starszy Sicarius postanowił przerwać tę niemą wojnę spojrzeń. Podszedł do Piotrka i pociągnął go za sobą. Następnie rzucił chłopaka przodem na kolana brata tak, że ten zawisł głową w dół wypinając drobny tyłek. – Zachowałeś się wczoraj, jak dziecko, dlatego zostaniesz tak ukarany.


- Co?! – Jęknął Piotrek czując, jak ktoś zsuwa mu z tyłka spodnie wraz z bielizną. Niestety nie musiał długo czekać na kolejny etap kary, bo silne uderzenie w gołe pośladki nastąpiły niemal od razu. To było upokarzające przeżycie. – Aua!


- Każdy dostanie tyle klapsów, ile ma lat – poinformował Orestes widząc zażenowaną twarz Piotrka wijącego się z bólu na kolanach brata – Cieszcie się, że postanowiliśmy ukarać was po cichu, a nie publicznie.


Piotrek dzielnie znosił swoją karę, jednak Dante miał ciężką rękę, a wrzący w nim gniew jeszcze bardziej wzmacniał każdego klapsa. Po wszystkim tyłek zielonookiego wyglądał, jak dorodny pomidor, który nieźle komponował się z buraczanymi wypiekami na jego policzkach. Nicole dość szybko się rozpłakała, bo fakt, że była dziewczyną w niczym jej nie pomagał i dostawała równie mocne uderzenia co jej brat. Pierra sprał Orestes na zaś dodając jeden cios. Ostatni w kolejce był Kamil, który od razu został przechwycony przez Dantego. Nastolatek w ogóle nie pisnął w reakcji na ból i godnie przyjął swoją karę. Miał wprawę, bo nie raz obrywał w domu od pijanego ojca kablem. Po wszystkim wstał i podciągając spodnie kulejąc podszedł do reszty ukaranych.


- Przepraszam – szepnął nastolatek do masującego tylną część ciała Piotrka. Dopadł go moralny kac na samą myśl, że znowu wpakował kolegę w tarapaty.


- Nie martw się – Zielonooki posłał mu lekki uśmiech – Jakoś sobie poradzę.


* * * * *


Piotrek kuśtykając wszedł do pokoju w dormitorium. Na szczęście, Dante musiał coś jeszcze załatwić i miał chwilę dla siebie. Szczerze bał się pozostania z partnerem sam na sam po całej tej aferze z ucieczką. Mężczyzna był naprawdę wściekły i dobrze to wyczuł za pomocą mocnych klapsów, jakie mu zaserwował podczas kary.


- On jeszcze ze mną nie skończył – sapnął do siebie idąc wziąć ciepły prysznic w duchu żałując, że nie ma w szkole żadnej wanny. Miał ochotę na długą, leniwą kąpiel z bąbelkami. – Eh, mogę sobie tylko pomarzyć.


Para szybko wypełniła pomieszczenie ograniczając widoczność. Piotrek zamknął oczy i skierował twarz na strumień wody, która nieco ją ożywiła. Nagle poczuł silne ręce na swojej tali, które przycisnęły go do ściany.


- Trzeba cię porządnie wyczyścić – usłyszał w uchu głos Dantego, który biorąc szczotkę zaczął mocno szorować pośladki chłopaka.


- Co ty wyprawiasz – Piotrek zaczął się wyrywać, ale był na straconej pozycji. – Proszę cię, przestań.


- Teraz skamlesz, a w koszarach byłeś taki hardy – oświadczył jadowicie mężczyzna jeszcze bardziej szorując chłopaka – Wczoraj dawałeś się tak ochoczo obmacywać klientom w barze wypinając w ich stronę tę małą dupcię.


- Nie robiłem tego świadomie i dobrze o tym wiesz – bronił się Piotrek sycząc z bólu – Nie zrobiłem nic złego, dlatego mnie zostaw!


- Źle ci ze mną? – Zapytał chłodno mężczyzna – To dlatego wczoraj uciekłeś?


- Szczerze, w tej chwili to tak – Piotrek zwinnie się oswobodził przekręcając twarzą do partnera. Był wściekły na niego, że mógł pomyśleć o nim, jak o taniej dziwce. Przywarł do jego ust swoimi, tym samym go oszołamiając, po czym kopnął kolanem w podbrzusze powodując jego upadek. – Nie jestem taki łatwy, jak myślisz.


Kasztanowłosy z zalążkami łez wybiegł z łazienki i spiesznie zarzucił na siebie jakieś ubranie. Następnie uciekł do pokoju Kamila nie mając ochoty na dalsze starcia z Sicariusem.


Dante tymczasem dźwignął się na nogi pocierając dół brzucha. Pierwszy raz widział Piotrka w takim stanie. Chłopak poczuł się zraniony jego aluzją. Mężczyzna pluł sobie w brodę za brak pohamowania swojej zazdrości. Kiedy wszedł do pokoju, nie zastał w nim nikogo oprócz drapiącej w drzwi kotki. Wziął zwierzą na ręce i delikatnie pogłaskał je po główce.


- Piotrek się pogniewał – westchnął siadając na łóżku – Chyba tym razem nieco przegiąłem.


* * * * *


Rose wróciła dwa dni później. Mocno ją zdziwiła niemrawa atmosfera panująca pomiędzy Kamilem, Dante i Piotrkiem. Kiedy dowiedziała się, że zielonooki pomieszkuje w pokoju Sulika, zapaliła jej się czerwona lampka. Musiała dowiedzieć się jakie były przyczyny takiej sytuacji. Szybko nadarzyła się ku temu okazja. Po spotkaniu z jej grupą złapała Kamila i Nicole pod ręce i siłą zaciągnęła do swojego pokoju.


- O co chodzi? – Zapytała zszokowana Nicki widząc skupienie w oczach kobiety. – Zawiniliśmy w czymś, czy jak?


- Mam do was kilka pytań dotyczących Piotrka i Dantego – zaczęła ostrożnie Rose nie chcąc się zbytnio rozpędzać – Jest między nimi napięcie i nie wiem dlaczego.


- Dante przegiął pałę i tyle – wzruszył ramionami Kamil – Zasłużył sobie.


- Jak to przegiął pałę? – Kobieta nie do końca rozumiała odpowiedź chłopca – Może trochę jaśniej?


- Trzy dni temu zrobiliśmy sobie małego giganta – Nicole postanowiła wszystko wyjaśnić – Ja, Pierre i Kamil wyszliśmy poza teren Akademii i trafiliśmy do pobliskiego miasteczka. Trochę się podchmieliliśmy i pobawiliśmy, aż przyszedł po nas Piotrek. Nie dawał sobie z nami rady i z nerwów wypił kieliszek wódki. Niestety biedaczek ma słabą głowę, a Kamilowi wyrwało się jakie stosunki łączą go z twoim bratem. Jacyś klienci zaczęli macać tyłek Piotrka, który w tym momencie walczył ze mną.


- Wtedy właśnie weszli do baru Orestes, Leo i Dante – wtrącił Kamil z poczuciem winy w oczach – Zabrali nas z baru, a kolejnego dnia ukarali serią bolesnych klapsów w gołe zadki. Piotrek nie był wyjątkiem.


- Po wszystkim wróciliśmy do pokojów – westchnęła Nicole – Piotrek pokłócił się z Dante, ale nikt nie wie o co.


- Wparował do mojego pokoju ze łzami w oczach i poduszką pod pachą oświadczając, że przekima u mnie – dokończył Kamil za koleżankę – To tyle.


- To poważna sprawa – zauważyła Rose w zamyśleniu – Nie uważacie, że trzeba ich ze sobą pogodzić? Obaj chodzą, jak zbite psy po kampusie nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Rozsiewają przy tym ponury nastrój zarażając nim innych. Gołym okiem widać, że za sobą tęsknią.


- Wiemy – zgodziła się Nicole – tylko jak to zrobić.


- Już moja w tym głowa, że się ze sobą pogodzą – odparła Rose z psotnym spojrzeniem – A wy mi w tym pomożecie.


Kobieta w skupieniu przedstawiła nastolatkom swój plan, którzy potakując chłonęli każdy jego etap nie raz czerwieniąc się na pikantniejszych szczegółach.

6 komentarzy:

  1. No coraz pikantniejsze są stosunki chłopaków i to mnie cieszy ^^.
    Dante jak zwykle dolał oliwy do ognia... jego zaborczość jest nieraz taka głupia... wiadomo, że kocha Piotrka, ale raczej powinien wiedzieć, że chłopak oddaje się tylko jemu.
    Oj Dante, Dante. Nie chciało się chłopakowi zaufać, więc teraz cierp katusze i usychaj z tęsknoty.
    Ciekawe, co to za plan Rose wymyśliła? :)
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście rozdział wspaniały! I tytuł rozdziału też pasuje! Czekam na dalszą część hstorii

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest fantastyczne.
    Biedny Piotruś ma przekichane. Ale musi sobie radzić z zaborczosią i temperamentem Dantego. Ale może jakoś się pogodzi z nim. Ciekawa jestem co wymyśli Rose z Nicole i Kamilem . Będę wyczekiwać kolejnego rozdziału. Powodzenia w dalszej twórczości:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, czemu i Piotrek został też ukarany? chciał ich tylko sprowadzić, Dante trochę moim zdaniem przesadził... ciekawe jaki to plan i skąd się tam wzięli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział cudowny, ale czemu i Piotrek został też ukarany? chciał ich tylko sprowadzić, Dante przesadził tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    buu czemu i Piotrek został ukarany chciał ich tylko sprowadzić, Dante przesadził i to sporo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń