Oto kolejny rozdział. Dziękuję za komentarze, które mnie zmotywowały do pisania. Mam nadzieję, że ten rozdział również się Wam spodoba.
Słońce powoli zbliżało się ku
horyzontowi, kiedy dwie sylwetki w półmroku wieczora ścigały się pomiędzy
drzewami niewielkiego lasku. Nagle jedna z nich gwałtownie runęła na ziemię
łapczywie łapiąc oddech.
-
Umieram! – Wrzasnął zziajany kasztanowłosy chłopak ze zmęczenia przymykając
swoje zielone oczy. – Nigdzie się stąd nie ruszam!
-
Przestań narzekać, tylko podnoś się i biegniemy dalej – Nakazał mu ciemnowłosy
mężczyzna z politowaniem patrząc na żałośnie wyglądającego chłopaka. –
Przebiegliśmy dopiero połowę dystansu.
-
Co?! – Chłopak zachrypiał w szoku – Chcesz powiedzieć, że zrobiliśmy dopiero
trzy kilometry? Przysiągłbym, że więcej.
-
Masz strasznie słabą kondycję – wyśmiał go mężczyzna pochylając się nad
partnerem – Musimy nad nią popracować.
-
Nie mam siły ruszyć żadnym mięśniem – jęczał chłopak z nieco uspokojonym
oddechem – Ty, jak chcesz, to biegnij sobie dalej, a ja sobie tutaj zostanę.
-
Masz siły jęczeć, to biec też możesz dalej – zauważył złośliwie mężczyzna
szczypiąc go w ramię – No, Piotrusiu. Tak ładnie cię proszę, wstań.
-
Nie ma mowy! – Pisnął chłopak w reakcji na uszczypnięcie mężczyzny – Zrozum
Dante, że nie mam siły się ruszyć.
-
Na pewno? – Ciemnowłosy z niebezpiecznym błyskiem w oczach spojrzał na
narzekającego chłopaka – Poniosę cię, ale jest jeden warunek.
-
Nie musisz mnie nieść – obruszył się chłopak podnosząc się do siadu – Odpocznę
i jakoś doczołgam się do dormitorium.
-
Nie wygłupiaj się – Dante złapał go za ręce i postawił na nogi. W głowie uknuł
sobie niecny plan i miał zamiar go wykonać. – Moje wymagania nie będę w ogóle
ciężkie do spełnienia.
-
A mianowicie? – Piotrek ledwie trzymał się na nogach, które wydawały mu się, że
są z waty. Mężczyzna przegonił go przez pół kampusu w ostro narzuconym tempie
biegu wyczerpując tym samym pozostałe w nim pokłady energii. Instynktownie
czuł, że Sicarius coś knuje, jednak z drugiej strony zmęczenie mięśni po dużym
wysiłku potwornie dawało o sobie znać. – Jaki jest ten twój warunek?
-
Musisz mi obiecać, że nie będziesz się ruszał dopóki ci na to nie pozwolę –
oświadczył mężczyzna z szelmowskim uśmiechem – To jak?
-
No, nie wiem – wahał się Piotrek posuwając się nieco do przodu z gracją
wiekowego staruszka. Spojrzał na prawie w ogóle nie widoczne światła budynków
szkoły ciężko wzdychając po obliczeniu dzielącego go do nich dystansu. – Zgoda.
-
W takim razie wskakuj i mocniej się złap – zadowolony Dante przyklęknął tuż
przed chłopakiem nakazując mu wspiąć się na jego plecy – Firma przewozowa „na
barana”, życzy miłej podróży.
-
A nie będę dla ciebie zbyt wielkim ciężarem? – Zielonooki po chwili
zastanowienia chciał się wycofać.
-
Słowo się rzekło, więc nie próbuj się teraz wykręcać. Prawdziwy facet nie cofa
wypowiedzianych słów. – Zganił go Sicarius przybierając złośliwą postawę –
Jesteś mężczyzną, czy nie?
-
Oczywiście, że nim jestem – Oburzył się kasztanowłosy łapiąc się w sidła
partnera.
-
W takim razie to udowodnij – Dante nadal podpuszczał chłopaka, który nerwowo
przeskakując z nogi na nogę, wdrapał się na jego plecy. Ciemnowłosy dźwignął
się z kolan, po czym ruszyli w kierunku szkoły.
-
Jesteś strasznie zaborczy, wiesz? – Chłopak szepnął mu do ucha zwieszając ręce
po obu stronach jego szyi i delikatnie muskając nimi jego klatkę piersiową. –
Twoje treningi są cholernie ciężkie. Wprawdzie ostatnio dajesz mi odpocząć
nocami, ale w zamian wyżywasz się na mnie podczas tych piekielnych ćwiczeń.
Moje mięśnie zaczynają strajkować w miejscach, o których nie miałem pojęcia.
-
To dopiero początki – pocieszał go Dante z nieukrywanym wyrazem satysfakcji na
twarzy, którego chłopak nie był w stanie dostrzec – z pewnością przyzwyczaisz
się do rytmu naszych treningów
-
Może – sapnął zrezygnowany Piotrek – choć nie jestem tak do końca tego pewien.
Zaraz, dlaczego wchodzimy do tuneli?
-
Uspokój się – Dante pomimo sprzeciwów chłopaka wkroczył w ciemny korytarz
podziemi. Na pamięć znał strukturę tuneli ciągnących się pod całym kampusem,
dlatego nie potrzebował żadnej mapy czy latarki. Czuł jednak, jak Piotrek ze
strachu mocniej przywiera do jego pleców nerwowo zaciskając nogi wokół jego
ciała. – Skarbie, nic ci przy mnie nie grozi, dlatego się nie bój.
-
Ale to silniejsze ode mnie – szepnął zielonooki kryjąc twarz w szyi partnera –
Ten strach towarzyszy mi od dzieciństwa, kiedy zamykano mnie w ciemnej i
zatęchłej piwnicy.
-
Rozumiem twój lęk – Mężczyzna taktownie przemawiał do roztrzęsionego chłopaka –
jednak teraz nie jesteś sam i masz moje wsparcie.
-
Wiem – mruknął nieco spokojniejszy Piotrek – dzięki.
Dante
zaniósł kasztanowłosego do pokoju za biblioteczką i z uwagą położył go na
wielkim łóżku. Para zielonych oczu ze zdziwieniem mu się przyglądała jakby
badając sytuację. Kiedy chłopak chciał się podnieść, z powrotem powalił go na
posłanie.
-
No, no – Dante pogroził mu palcem, jak dla niegrzecznego dziecka – Jaka była
umowa?
-
Miałem się nie ruszać – odpowiedział zawstydzony chłopak – Sorry.
-
Tak lepiej – pochwalił go mężczyzna widząc, że stosuje się do zaleceń. Powoli
zaczął rozpinać bluzę zawstydzonemu chłopakowi, który uroczo przy tym się
rumienił. – Trochę cię wymasuję.
Piotrek
zadrżał, kiedy wsunął mu rękę pod koszulkę i ostrożnie pieścił skórę na jego
brzuchu. Mężczyzna kątem oka dostrzegł niewielką wypukłość w spodniach
partnera, który z zażenowania jeszcze mocniej się zarumienił.
-
Tym problemem także się zajmę kochanie – Usta ciemnowłosego wykrzywiły się w
lekki uśmiech zadowolenia. – Rozluźnij się i postaraj nie ruszać.
Powoli
pozbawił chłopaka garderoby, a kiedy leżał przed nim taki, jakim go Pan Bóg
stworzył, nie mógł oderwać oczu z refleksów światła ognia, trzaskającego w
kominku, na jego brzoskwiniowej skórze. Po chwili sięgnął do szafki nocnej i
wyciągnął z niej fioletową buteleczkę z olejkiem. Wylał jego niewielką ilość na
klatkę piersiową kasztanowłosego roztaczając wokoło przyjemny, lawendowy
zapach. Chłopak zamruczał cicho niczym zadowolony kociak drżąc na ciele z
podniecenia, kiedy Dante opuszkami palców rozprowadzał po nim oleistą ciecz. Przygryzł
lekko dolną wargę w momencie, gdy nabrzmiałe sutki z premedytacją były muskane
dłońmi ciemnowłosego.
-
Jak ci się podoba masaż? – Zapytał pożądliwie patrząc na usilnie starającego
się nie ruszać chłopaka. W tym celu wbijał swoje palce w posłanie łapiąc za
powstałe na nim fałdki prześcieradła.
-
Bardzo – jęknął nieśmiało Piotrek przymykając zamglone oczy. Jego klatka
piersiowa unosiła się co i rusz w spazmatycznym oddechu, potwierdzając jego
słowa.
-
Cieszy mnie to – Dante pieszczotliwie pocałował usta partnera nie przestając
masować jego ciała. Kiedy dotarł do podbrzusza, a następnie przejechał palcami
po nabrzmiałym już do granic możliwości członku chłopaka, ten niemal od razu
doznał spełnienia. Z każdą sekundą narastająca w spodniach mężczyzny erekcja
coraz boleśniej dawała o sobie znać napierając na szwy. Odpiął guzik
oswobadzając swą męskość z przyciasnego schronienia, po czym kontynuował to, co
chwilowo przerwał. Objął dłońmi biodra chłopaka i powoli zjeżdżał z nich ku
wewnętrznej stronie ud. Zielonooki nieświadomie rozszerzył nogi by dać
partnerowi lepsze dojście, na co ten posłał mu złośliwy uśmieszek.
-
Cierpliwości – Dante szepnął namiętnie do ucha wijącego się z podniecenia
chłopaka. – Wymasowałem ci dopiero przód, a został jeszcze tył.
-
Taka ilość doznań to zbyt wiele – jęknął, a raczej prawie zaskomlał Piotrek –
Chcesz mnie zabić?
-
Akurat od tego nie umrzesz – zaśmiał się mężczyzna obracając chłopaka na brzuch
– Pamiętaj, że masz się nie ruszać.
-
To nie takie proste – mruknął cicho drżącym głosem kasztanowłosy.
-
Wiem, ale dałeś słowo, że tego nie zrobisz – przypomniał mu władczo mężczyzna –
Dziś ja poruszam twoim ciałem, a ty musisz się temu poddać.
Piotrek
już nic nie powiedział, tylko wczepił się w prześcieradło i dla stłumienia
dobiegających z jego ust jęków zagryzał dolną wargę. Dante tymczasem subtelnie
gładził miejsca erogenne na karku chłopaka, doprowadzając go do szaleństwa.
Powoli zjeżdżał w dół zmierzając ku krągłym pośladkom. Delikatnie rozmasował
napięte mięśnie pleców kasztanowłosego, po czym mocniej zacisnął ręce na
ponętnym tyłeczku. Chłopak niemal pisnął z zaskoczenia, kiedy wsunął dwa palce
w jego zaciśniętą dziurkę.
-
O Jezusie – wyrwało się z ust chłopaka, gdy ciemnowłosy dotknął wrażliwego
splotu mięśni.
-
Nie Jezusie – Zachichotał mężczyzna rozbawiony odzewem partnera – Nazywam się
Dante, już zapomniałeś?
Reakcje
chłopaka dały mu do zrozumienia, że jest wystarczająco gotowy do głębszej
penetracji. Złapał zielonookiego za biodra i uniósł do góry tak, by mógł
klęknąć i odpowiednio ułożył. Następnie wszedł w niego doświadczając ciepłego i
ciasnawego wnętrza. Piotrek wgryzł się w kant poduszki by zagłuszyć swoje
krzyki i jęki, gdy ciemnowłosy uderzał w jego prostatę. Fala ekstazy
przebiegała co i rusz po całym jego ciele uśmiercając niemal każdy zmysł. Obaj
doszli prawie jednocześnie i bez sił opadli na posłanie mocno przy tym dysząc.
-
Zwalniam cię z obietnicy – Dante przyciągnął do siebie chłopaka, który niemal
natychmiast wtulił się w jego umięśniony tors i zasnął. Mężczyzna ucałował
wierzch jego spoconego czoła z zadowoleniem patrząc na spokojną twarz partnera.
– Ten trening naprawdę cię wykończył, mnie zresztą również.
Przed
zaśnięciem napisał jeszcze sms’a do Leo, że nie będzie ich na śniadaniu.
Wiedział, że ten niepoprawny blondyn coś z rana im przyniesie. Z lekkim
westchnieniem zamknął oczy wchodząc w objęcia Hypnosa.
Rano
potwierdziły się jego przypuszczenia.
Leo wparował do biblioteczki robiąc przy tym niemały hałas. Obudzony Dante
zerwał się z łóżka i szybko wskoczył w leżące na podłodze spodnie. Przykrył jeszcze
śpiącego Piotrka, który z chłodu skulił się w kłębek, po czym przywitał groźnym
spojrzeniem blondyna.
-
Na twoje szczęście ma twardy sen – Dante narzucił na siebie koszulę
wyprowadzając gościa z pokoju. – Co cię podkusiło, żeby tak wcześnie tutaj
przychodzić?
-
Ciekawość? – Zachichotał blondyn stawiając na pobliskim stoliku tacę z
kanapkami i termosem z kawą. – Musiałeś nieźle go wymęczyć, że tak mocno śpi.
-
To nie twoja sprawa – Dante cały zaczerwienił się na twarzy. Leo pierwszy raz
widział go okazującego jakiekolwiek emocje oprócz gniewu i żądzy mordu. – I
przestań się śmiać.
-
Bracie, zmieniłeś się w tak dużym stopniu – zauważył blondyn nalewając
Sicariusowi kawę – I to na lepsze. Piotrek ma na ciebie dobry wpływ, a raczej
miłość do niego.
-
Mógłbyś się przymknąć? – Ciemnowłosy westchnął zawstydzony – Znasz mnie na
tyle, by wiedzieć, że nie lubię gadać o takich rzeczach.
-
Czyżby?! – Leo wymownie skierował wzrok na zamknięte drzwi do pokoju, gdzie
spał Piotrek.
-
Piotrek to co innego – Dante posłał rozmówcy poważne spojrzenie – To sprawa
pomiędzy nami.
-
Rozumiem – Leo wstał z zajmowanego krzesła, po czym ruszył w stronę wyjścia –
Pamiętaj, że w razie problemów możecie przyjść do mnie.
-
Dzięki – Sicarius powoli dopijał kawę odprowadzając Leonarda wzrokiem. Kiedy
drzwi się zasunęły, wrócił do sypialni by ponownie się położyć. Widok śpiącego
partnera koił jego nerwy. Usiadł przy nim i delikatnie odgarnął zabłąkane
kosmyki włosów z jego czoła.
-
Zimno mi – jęknął przez sen chłopak wtulając się w udo mężczyzny.
-
Zaraz cię ogrzeję – uśmiechnął się ciemnowłosy, po czym położył się obok
śpiącego, który niemal od razu przylgnął do jego ciała. – Eh, żebyś tak
normalnie okazywał tęsknotę za mną, a nie tylko przez sen.
* * * * *
Pierre z Kamilem i Nicole spacerkiem
szli w stronę sadu. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli, a głównym spoiwem
był oczywiście Piotrek.
-
Myślicie, że cokolwiek znajdziemy? – Zapytał pesymistycznie nastawiony Kamil – Zapowiada
się na deszcz.
-
Przestań marudzić, jak stara panna tylko przyspiesz kroku – Wyśmiała go Nicole
mocno nakręcona na deser jabłkowy autorstwa jej brata – Dopiero kończy się
październik i raczej powinniśmy coś znaleźć.
-
Też tak myślę – wtórował jej Pierre z zadowoloną miną – Nikt tu się nie
zapuszcza pomijając Piotrka oczywiście. W zeszłym roku niemal codziennie
przychodził do sadu pozbierać myśli i odpocząć od Kacpra.
-
Właśnie – przyznała dziewczyna – Ten Murdoch non stop niepokoił mojego brata nasyłając
na niego jakiś idiotów.
-
Wow – Kamil stanął jak wryty widząc wielkość sadu, do którego właśnie
wkroczyli. Na drzewach wisiało jeszcze sporo jabłek, co ucieszyło uczestników
wyprawy. – Jabłek mamy tutaj dostatek.
-
Się wie – zaśmiali się Nicole z Pierrem zdejmując z ramion plecaki.
-
Zbieramy ile tylko się da – Zakomunikowała dziewczyna od razu wrzucając dorodne
jabłko do swojego plecaka. – Szybciutko!
Chłopcy
posłusznie wzięli się do roboty i po niecałym kwadransie ich plecaki pękały w
szwach od ilości tkwiących w nich owoców. Zadowoleni ze zbiorów ruszyli w
stronę akademii. Niestety ktoś zagrodził im drogę.
-
Proszę, proszę – Hubert ukazał trójce nastolatków garnitur swoich białych zębów
– Kogo ja tu widzę. Trzy małe świnki.
-
Czego chcesz? – Nicole stanęła przed chłopców groźnie łypiąc na intruza. – Złaź
nam z drogi.
-
Masz oczy podobne do Piotrka – zauważył mężczyzna nieco zaciekawiony – ten sam
wyraz gniewu wyryty w ich zielonej barwie.
-
Czyli, że zdążyłeś już rozwścieczyć Piotrka – stwierdził Kamil stając obok
dziewczyny – Rusz się i nas przepuść kmiotku. Mamy ważniejsze sprawy na głowie,
niż użeranie się z psychopatami.
-
Zabawne z was dzieciaki – roześmiał się Hubert widząc determinację w oczach
Kamila, po czym kiwnął na Pierra, który nadal trzymał się z tyłu – Ten trzeci w
ogóle do was nie pasuje, bo mały tchórz z niego.
-
Racja, jestem tchórzem – przyznał spokojnie młody Sicarius – ale nie głupcem.
Wolałem się przenieść niż mieszkać z takim popaprańcem, jak ty.
-
Mocne słowa jak na kogoś twojej postury maluchu – zadrwił z niego mężczyzna –
Ciekawe, czy będziecie tacy odważni ze mną sam na sam?
-
A kto by chciał zostać z tobą sam na sam? – Wyśmiała go Nicole świecąc
wściekłym spojrzeniem – Najpierw prześladujesz mojego braciszka, a teraz postanowiłeś
podręczyć i nas? Nie doczekanie twoje!
-
Spokojnie Nicki – Uspokajał ją Kamil – Ten gościu nie jest godzien żadnych
wysiłków. Piotrek by się tylko zmartwił.
-
Ok. – Uspokoiła się nieco dziewczyna – Jest ok.
-
Idziemy – zakomenderował Pierre wymijając niepewnie mężczyznę – Zaraz może
lunąć deszcz.
-
A ty dokąd? – Hubert złapał za ramię Pierra i nie chciał go puścić – Może
pogadamy w cztery oczy?
-
Eh – sapnął z rezygnacją chłopiec, po czym ściął nogi napastnikowi i powalił
tym samym na ziemię – Nie mam na to czasu.
-
Cicha woda brzegi rwie – zaśmiał się Hubert widząc mrok w oczach chłopca –
Jednak jesteś Sicariusem.
-
Oczywiście, że nim jestem – prychnął Pierre nieco oburzony – Czy kiedykolwiek
temu zaprzeczyłem? Po prostu nie lubię walki i mam inne priorytety. Ktoś taki
jak ty nigdy tego nie zrozumie.
-
Ciekawe z was okazy. Veneni, Sicarius i? – Hubert po kolei zmierzył wzrokiem
każde z osobna zatrzymując go na Kamilu – Kim jesteś brzdącu?
-
Nie twój zakichany interes! – Kamil się wkurzył po usłyszeniu słów mężczyzny,
przecież nie jest już nieporadnym dzieckiem, jak bliźniaki. – Spadam stąd.
Dobry nastrój szlag trafił, a jeszcze Rose pewnie wynajdzie mi jakieś zajęcie
za numer z rana.
-
Wylałeś na nią wiadro błota – zauważyła chichocząc Nicole odwracając się od
mężczyzny w zupełności go ignorując – Do tego pełno było w nim jakichś robali.
-
Na twoim miejscu szykowałbym się na odwet z jej strony – zasugerował Pierre
dołączając do przyjaciół – Znając moją ciotkę, jest w tej kwestii jędzowata.
-
Nie musisz mi mówić – jęknął Kamil markotniejąc – Od czasu, gdy Dante wziął
mnie i bliźniaki pod swoją protekcję, ta jędza uprzykrza mi życie. Ciągle coś
jej nie leży i ma jakieś uwagi. Muszę czasem odreagować.
-
Widzę, że coś ci leży na wątrobie kochanieńki – przymilała się do niego Nicole
– Nam możesz wszystko powiedzieć.
-
Czasem wkurza mnie moja głupota – sapnął smętnie Kamil. Ze złości zapomniał o
skradającym się za nimi Hubercie, który z uwagą przysłuchiwał się ich rozmowie.
– Gdybym wtedy nie dał się przyłapać na kradzieży skrzypiec w mieszkaniu
Dantego, wraz z Piotrkiem mielibyśmy święty spokój żyjąc na jakimś odludziu z
dala od Murdochów i Sicariusów. Nie obraź się Pierre.
-
Wybaczam – zaśmiał się Pierre ze zrozumieniem w oczach – Sam mam czasem dość
tego nazwiska. Ojciec ciągle truje o jego znamienitości, co mnie irytuje.
-
Mam pomysł – w głowie Nicole zrodził się szatański koncept – Może urządzimy
sobie małego giganta? Jutro mamy wolny weekend, a dzięki Piotrusiowi znam
niemal każde tajne przejście w akademii. Co wy na to?
-
Jak na lato – zgodzili się chłopcy.
Cała
trójka zgodnie ruszyła w stronę wejść do tuneli. Śledzący ich do tej pory
Hubert jedynie zatarł dłonie postanawiając poczekać na obrót spraw. Dzieciaki
zaszły mu trochę za skórę i miał nadzieję, że dostaną odpowiednią nauczkę.
Wyjął telefon i wystukał zdobyty niedawno numer.
-
Tak? – Usłyszał zmęczony męski głos – Kto mówi?
-
Chciałem tylko poinformować, że trójka twoich pupilków właśnie postanowiła
zrobić sobie wagary – oświadczył spokojnie Hubert rozłączając telefon. –
Ciekawe, co teraz zrobisz, Piotrek?
* * * * *
Późną nocą Piotrek wmaszerował cichaczem
do tuneli podziemi Akademii. Dantego nie było, bo musiał wyjechać na trzydniową
misję, a Rose z bliźniakami udała się na zakupy do Waszyngtonu. Jedyną osobą,
której mógł cokolwiek powiedzieć o swojej wycieczce był Leo. Zawiadomił go
sms’em, po czym ruszył w pościg za małymi uciekinierami. Telefon z nieznanego
mu numeru mocno go zaniepokoił i od razu sprawdził przekazane mu w nim
informacje. Niestety okazały się być prawdziwe, dlatego musiał szybko działać,
nim ktokolwiek zauważy ich nieobecność.
-
Cholerne nastolatki – zrzędził pod nosem trzymając w drżącym ręku latarkę –
Egoiści, nawet nie pomyśleli o mojej, skromnej osobie. Już ja z nimi sobie
poważnie pogadam.
Ostrożnie
wyszedł jednym z tuneli poza teren AT.
Teraz pluł sobie w twarz, że pokazał tę opcję Nicole. Nie uważał tylko, że tak
szybko postanowi z niej skorzystać. Miał czas do śniadania. Leo obiecał go kryć
do tego czasu. Chwilę zastanawiał się, w którą stronę mogła udać się trójka
nastolatków. Był środek nocy, do tego nów.
-
Gorszej pory nie mogli sobie wybrać – jęknął Piotrek świecąc latarką po ziemi w
poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Zauważył niewyraźnie zatarte wgłębienia w
błocie. – Kamuflaż i usuwanie śladów. Jednak nauka nie poszła w las, ale ta
trójeczka z pewnością.
Ciężko
wzdychając ruszył w stronę lasu. Treningi Dantego dawały jeszcze po sobie znać
i zmęczenie mięśni nieco górowało nad chłopakiem. Determinacja jednak napędzała
go bardziej, bo konsekwencje ucieczki mogły okazać się poważne.
* * * * *
Trójka przyjaciół od dwóch godzin nieźle
bawiła się w pobliskim miasteczku. Byli mocno zadziwieni, że tak blisko AT może znajdować się jakieś z nich, a
tymczasem było oddalone od szkoły niecałe pięć kilometrów na zachód za lasem.
Nicole właśnie śpiewała którąś z kolei wylosowaną przez nią piosenkę na karaoke
w jednym z barów.
-
Ma niezły głos – zauważył jakiś mężczyzna bacznie obserwując dziewczynę – Jest
też niczego sobie.
-
Odwal się pan od naszej przyjaciółki – wypalili chórem chłopcy lekko
podchmieleni złocistym trunkiem.
-
Gorący towar – zagwizdał z oddali jakiś nastolatek w reakcji na kocie ruchy
Nicole. Ten właśnie moment wybrał sobie Piotrek na wkroczenie do baru.
-
Jasna cholera – Chłopak wytrzeszczył zielone oczy nie wierząc w to, co widzi.
Jego siostra była pożerana wzrokiem niemal wszystkich zebranych w lokalu. – Co
alkohol robi z ludźmi?
-
Braciszek! – Dziewczyna zauważyła brata i biegiem puściła się przez salę
rzucając na szyję oniemiałego mężczyzny. – Zaśpiewaj ze mną piosenkę. Proszę!
-
Nicki, zlituj się – starał się ściągnąć z siebie dziewczynę, która przyssała
się do niego jak pijawka – To chociaż napij się ze mną piweczka.
-
Jesteś nieletnia – sapnął zmęczony jej zabiegami kasztanowłosy – Do cholery,
Nicki dusisz mnie!
-
O! – Zdziwił się Pierre widokiem mężczyzny – Nadzór ma pewne luki, hic.
-
Z pewnością – zachichotał wstawiony Kamil kiwnięciem głowy wskazując na Piotrka
– Skoro on tutaj jest.
-
Braciszek to zdolna bestyjka – wychwalała Piotrka dziewczyna ciągnąc
jednocześnie do baru – Napijesz się trochę wódeczki i kolorki ci wrócą.
-
Nie będę niczego pił – starał się wyrwać z objęć siostry Piotrek – Rano wraca
Dante, jak zobaczy, że mnie nie ma… wolę raczej sobie tego nie wyobrażać.
-
Pogimnastykujecie się w łóżeczku i mu przejdzie – czknął Kamil z zamglonym
wzrokiem – Myślę, że na całusku się nie skończy.
-
Zamknij się! – Uciszyła go Nicole z oburzeniem w oczach – Nie zawstydzaj mojego
pięknego braciszka przy obcych ludziach!
-
Zobacz jak się przez ciebie zarumienił – zauważył ktoś z klientów baru, którzy
z zaciekawieniem przysłuchiwali się rozmowie młodzieży.
-
Braciszku, z tego co słyszę musimy poważnie porozmawiać – oświadczyła lekko
bełkocząc dziewczyna – Mamusia i tatuś nie zdążyli cię jeszcze uświadomić w
tych sprawach, dlatego zrobię to ja. Wiesz, są pszczółki, które zapylają
kwiatki…
-
Matko, Nicki umilknij dla naszego dobra – jęknął zażenowany całą sytuacją
Piotrek – Wiem co nieco o tych rzeczach, ok.?
-
A jesteś pszczółką czy kwiatkiem? – Zapytała znienacka Nicole wbijając w brata
zamglone spojrzenie. – No, powiedz braciszku. W rodzinie nic nie ginie.
W
tym momencie Piotrek nie wytrzymał nerwowo i jednym haustem opróżnił podaną mu
przez kogoś setkę.
-
Oczywiście, że jest kwiatkiem – zakpił Kamil pociągając kolejny łyk z kufla – Wianuszka
już z niego nie będzie, bo truteń z którym mieszka dobrze o to zadbał.
-
Wracamy małe pijaki! – Rzucił wkurzony Piotrek. Tyle wstydu nie najadł się w
całym swoim życiu. Miarka się przebrała, kiedy któryś z gości złapał go za
tyłek. – Długi marsz w deszczu pozwoli wam nieco wytrzeźwieć.
-
Wisisz mi piosenkę – zarzuciła mu Nicole na powrót uwieszając się na jego szyi
– Braciszku, nie bądź zgredem i zaśpiewaj.
-
Mama się pewnie w grobie przewraca widząc jak jej nastoletnia córka zabawia się
po nocach – Piotrek musiał użyć argumentów większego kalibru – Twój ojciec
pewnie zamknąłby cię za to w pokoju na dożywocie.
-
Oj nie strasz – wyśmiała go dziewczyna – zamiast tego zaśpiewaj ze mną
braciszku.
-
Śpiewaj, śpiewaj! – Zaczęli krzyczeć podchmieleni klienci baru.
-
Nie będę śpiewał do cholery! – Wrzasnął Piotrek wściekle omiatając lokal. –
Zamknijcie się wreszcie!
-
Nigdzie nie idziemy! – Zaprotestował Pierre kończąc kolejne piwo – Barman,
kolejne proszę!
-
Już ja ci coś podam – Usłyszeli za plecami tubalny ryk. Kiedy odwrócili się w
tył, ujrzeli wściekłego Orestesa w asyście z Dante i Leo.
-
Zabójcy zabawy wkroczyli do akcji – Kamil czkając duszkiem wypił resztkę piwa z
kufla – Dobrze, że chociaż nie ma tu tej jędzy z nimi.
-
Orzesz w mordę – Piotrek zbladł na widok furii w oczach Dantego. – Mam
przesrane.
-
Oj braciszku – Nicole w śmiechu poklepała go po ramieniu – Ja cię obronię przed
tym trutniem. Wezmę ostry nożyk i…
Piotrek
w ostatniej chwili zakrył usta siostrze. Był przerażony, zażenowany i wkurzony
zarazem. Leo jedynie posyłał mu przepraszające spojrzenie.
-
Twoje zdrowie ojcze! – Wiwatował pijany do cna Pierre wznosząc do góry w
połowie opróżniony kufel jakiegoś gościa siedzącego obok. – Co cię tutaj
sprowadza? Jak widzisz, świetnie sobie tutaj radzę.
-
Łapy przy sobie! – Wrzasnął Dante widząc, jak jakiś mężczyzna obmacuje tyłek
jego partnera, który w tym momencie zajęty był uciszaniem siostry. Jednym susem
znalazł się tuż przy szarpiącym się ze sobą rodzeństwie, po czym złapał oboje i
wyciągnął siłą z lokalu. – Idziemy!
Orestes
zapłacił barmanowi, po czym zarzucił sobie na ramię szamoczącego się Pierra.
Leo podobnie postąpił z ledwie trzymającym się na nogach Kamilem.
Mężczyźni
wrzucili całą czwórkę do samochodu, a następnie z piskiem opon wyjechali z
miasteczka.
-
Przyszłość AT – mruknął wściekły
Dante patrząc na pijane dzieciaki – nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
-
Trzeba każdemu z osobna porządnie złoić skórę – oświadczył równie wyprowadzony
z równowagi Orestes – Już ja się postaram żeby nie mogli usiąść na tyłkach
przez tydzień, a w szczególności Piotruś.
-
Od Piotrka to ty się odwal – Leo postanowił wstawić się za zielonookim –
Chłopak poszedł ich szukać.
-
Co nie znaczy, że złamał regulamin – Upierał się przy swoim Orestes – do tego
też jest wstawiony.
-
Myślę, że jak zobaczył siostrę w żywiole, to nie mógł przegryźć tego na trzeźwo
– zauważył blondyn wspominając plotki mieszkańców miasteczka, po których
dotarli do uciekinierów – Dzieciaki raczej mu nie ułatwiły zadania.
-
Ciekawe kto był prowodyrem całej tej eskapady? – Zastanawiał się nieco
uspokojony Orestes – Pijacki kwartet od siedmiu boleści.
-
Jeszcze po kropelce hic, jeszcze po kropelce – zaczął zawodzić ledwie przytomny
Kamil – póki wódka jest…
-
Ja ci dam wódki – warknął Dante dociskając pedał gazu, bo fałszu chłopaka nie
dało się słuchać – Piotrek ucisz go, bo nie ręczę za siebie!
-
Czemu ja? – Rzucił z wyrzutem chłopak starając się uwolnić z uścisku Pierra i
Nicole – Zostawcie mnie do cholery, małe ośmiornice!
-
Dobrze ci tak – zadrwił z niego Orestes z groźnym spojrzeniem – Taki duży, a
taki głupi.
-
Zamknij się stary zgredzie! – Wrzasnęła Nicole w odpowiedzi na złośliwości
mężczyzny – Sam jesteś idiotą troglodyto jeden! Mój piękny braciszek jest
bardzo zdolny i mądry.
-
Nicki! – Piotrek aż zbladł – Dla naszego wspólnego dobra, proszę zamilcz.
-
To ty taki?! – Nicole spojrzała na brata czujnym wzrokiem, a następnie widząc
strach w jego oczach zaczęła łagodnie głaskać jego głowę. – Nie bój się.
Siostrzyczka nie da cię skrzywdzić tym niedobrym troglodytom.
-
Straciłaś cnotę nocą, hic – zafałszował Kamil rozpoczynając nowy repertuar – He
he, hic.
-
Przymknij się! – Pacnęła w złości zawodzącego zbereźne pieśni chłopaka – Idioto
jeden, przez ciebie moja mowa nie ma sensu! Połowę zagłuszyłeś tym kocim
wrzaskiem!
-
Tylko nie idioto! – Oburzył się Kamil. Chciał oddać dziewczynie, ale ręka mu
się omsknęła i trafił twarz Piotrka – Sorry.
-
Mamy niezgodę w szeregach – zaśmiał się Leo obserwując zamieszanie na tyłach.
-
Zamknąć te japy, bo pozabijam! – Ryknął wyrwany ze snu Pierre – Ludzie chcą
spać do cholery!
-
Udał ci się synek – zakpił Dante z brata – Nie ma co.
-
Zatrzymaj te uwagi dla siebie – uciszył go wściekły Orestes – Lepiej pomyśl,
jak przetransportować tę czwórkę do dormitorium nie wzbudzając podejrzeń.
-
Mam lepsze rozwiązanie – oświadczył Leo ze złośliwym uśmieszkiem – Tu niedaleko
jest jedno z wejść do tuneli. Jeden z nich prowadzi do starych koszar.
-
Świetny pomysł – zgodził się z nim Orestes – Ukarzemy tam nasz kwartecik z
samego rana.
* * * * *
Był późny ranek, kiedy Piotrek z bólem
głowy zerwał się ze snu. Zaspanym wzrokiem błądził po pomieszczeniu natrafiając
na wbite w niego wściekłe spojrzenia braci Sicariusów.
-
Dzień dobry? – Odparł niepewnie chłopak w nerwach – A może przepraszam?
-
Zamiast słodzić, lepiej podejdź tu do nas – polecił mu Dante poważnym tonem,
który nic dobrego nie wróżył. – Widzę, że mamy kacyka.
-
Lekkiego – przyznał ziewając chłopak – Co znów zbroiłem?
-
Zaraz się dowiesz – Orestes posłał mu wymowne spojrzenie – Kto ma wykonać karę?
-
A co za różnica – sapnął zielonooki wstając z materaca – i tak żaden mi nie
odpuści.
-
Co się dzieje? – Usłyszeli pytanie obudzonej właśnie Nicole – Matko, nich ktoś
zacumuje ten statek, bo zaczynam mieć objawy choroby morskiej.
-
Wiadro masz po swojej prawej – wchodzący do pomieszczenia blondyn wskazał wnękę
po prawej stronie dziewczyny – Gigant wychodzi ci bokiem.
-
Możecie być ciszej? – Błagał Kamil masując skronie – Łeb mi pęka.
-
A mi do tego jest jeszcze niedobrze – jęczał Pierre powoli pełznąc do
okupowanego przez Nicole wiadra – Suń się piękna, bo mój statek też nie zawinął
jeszcze do portu.
-
No, popatrz Dante jak dzieci nam się pochorowały – zakpił Orestes z furią w
oczach – Cała czwórka ma jakieś objawy.
-
Hej! – Piotrek posłał mężczyznom obrażone spojrzenie – Nie jestem już
dzieckiem! Ok., może się wczoraj nie popisałem, ale to nie znaczy, że jestem
jakimś niewychowanym bachorem.
-
Doprawdy?! – Zadrwił z niego Dante – Ile wypiłeś?
-
Setkę – odparł cicho zielonooki lekko się rumieniąc uświadamiając sobie własną
głupotę. Kiedy powoli zaczęły do niego powracać wspomnienia z nocy, zaczął
przeklinać w duchu. Plan, który wymyślił podczas poszukiwań nastolatków wziął w
łeb, gdy tylko przekroczył próg tego cholernego baru. Nie dość, że upił się
kieliszkiem wódki, to jeszcze dał się obmacywać jakimś obleśnym facetom. – Ok.,
jestem dzieciuchem.
-
Wielkie mi halo – skomentował skacowany Kamil nadal masując skronie –
Postanowiliśmy się trochę zabawić i co z tego. Nawet nie chciałem iść do tej
głupiej szkoły. Piotrek zresztą też nie chciał tu wracać.
-
Masz coś jeszcze do powiedzenia? – Rzucił spokojnie Dante kierując wzrok na
nadąsanego nastolatka – Wyrzuć to z siebie, śmiało.
-
Nie chciałem iść pod twoją protekcję – biadolił Kamil – Piotrek miał się nami
zająć, a tymczasem ty go sobie przywłaszczasz i rzucasz nas w łapy tej
wstrętnej jędzy Rose. Że też dałem się wtedy złapać w twoim mieszkaniu…
-
Rozumiem – usta Dantego wykrzywił zimny uśmiech. Leo z Orestesem widząc tę
nieznaczną zmianę przez chwilę z powagą patrzyli na chłopca. Dobrze znali ten
wyraz na twarzy mężczyzny, który nie znaczył nic miłego. – Dokończymy tę
rozmowę w cztery oczy.
-
Nie dokończycie – Piotrek również zauważył tę zmianę i bezbłędnie rozszyfrował
reakcję pozostałych mężczyzn. Dante był poważny i to go przerażało. Zielonooki
instynktownie przestawił się na mroczny tryb. – Chyba, że w mojej obecności.
-
Coś nas opuściło? – Zapytała Nicole wraz z Pierrem rzucając się na materac.
-
Nic wartego waszej uwagi – Leo nieco odsunął się od Dantego czując rosnące w
nim napięcie. – Bądźcie przez chwilę cicho.
Orestes
badawczo przyglądał się kasztanowłosemu. Emanował z niego tak silny mrok, a w
połączeniu z chęcią mordu siedzącego obok na krześle młodszego brata, atmosfera
w pomieszczeniu zrobiła się dość ciężka.
-
Chyba nie zapomnieliście o ważnym punkcie kary? – Starszy Sicarius postanowił
przerwać tę niemą wojnę spojrzeń. Podszedł do Piotrka i pociągnął go za sobą.
Następnie rzucił chłopaka przodem na kolana brata tak, że ten zawisł głową w
dół wypinając drobny tyłek. – Zachowałeś się wczoraj, jak dziecko, dlatego
zostaniesz tak ukarany.
-
Co?! – Jęknął Piotrek czując, jak ktoś zsuwa mu z tyłka spodnie wraz z
bielizną. Niestety nie musiał długo czekać na kolejny etap kary, bo silne
uderzenie w gołe pośladki nastąpiły niemal od razu. To było upokarzające
przeżycie. – Aua!
-
Każdy dostanie tyle klapsów, ile ma lat – poinformował Orestes widząc
zażenowaną twarz Piotrka wijącego się z bólu na kolanach brata – Cieszcie się,
że postanowiliśmy ukarać was po cichu, a nie publicznie.
Piotrek
dzielnie znosił swoją karę, jednak Dante miał ciężką rękę, a wrzący w nim gniew
jeszcze bardziej wzmacniał każdego klapsa. Po wszystkim tyłek zielonookiego
wyglądał, jak dorodny pomidor, który nieźle komponował się z buraczanymi
wypiekami na jego policzkach. Nicole dość szybko się rozpłakała, bo fakt, że
była dziewczyną w niczym jej nie pomagał i dostawała równie mocne uderzenia co
jej brat. Pierra sprał Orestes na zaś dodając jeden cios. Ostatni w kolejce był
Kamil, który od razu został przechwycony przez Dantego. Nastolatek w ogóle nie
pisnął w reakcji na ból i godnie przyjął swoją karę. Miał wprawę, bo nie raz
obrywał w domu od pijanego ojca kablem. Po wszystkim wstał i podciągając
spodnie kulejąc podszedł do reszty ukaranych.
-
Przepraszam – szepnął nastolatek do masującego tylną część ciała Piotrka.
Dopadł go moralny kac na samą myśl, że znowu wpakował kolegę w tarapaty.
-
Nie martw się – Zielonooki posłał mu lekki uśmiech – Jakoś sobie poradzę.
* * * * *
Piotrek kuśtykając wszedł do pokoju w
dormitorium. Na szczęście, Dante musiał coś jeszcze załatwić i miał chwilę dla
siebie. Szczerze bał się pozostania z partnerem sam na sam po całej tej aferze
z ucieczką. Mężczyzna był naprawdę wściekły i dobrze to wyczuł za pomocą
mocnych klapsów, jakie mu zaserwował podczas kary.
-
On jeszcze ze mną nie skończył – sapnął do siebie idąc wziąć ciepły prysznic w
duchu żałując, że nie ma w szkole żadnej wanny. Miał ochotę na długą, leniwą
kąpiel z bąbelkami. – Eh, mogę sobie tylko pomarzyć.
Para
szybko wypełniła pomieszczenie ograniczając widoczność. Piotrek zamknął oczy i
skierował twarz na strumień wody, która nieco ją ożywiła. Nagle poczuł silne
ręce na swojej tali, które przycisnęły go do ściany.
-
Trzeba cię porządnie wyczyścić – usłyszał w uchu głos Dantego, który biorąc
szczotkę zaczął mocno szorować pośladki chłopaka.
-
Co ty wyprawiasz – Piotrek zaczął się wyrywać, ale był na straconej pozycji. –
Proszę cię, przestań.
-
Teraz skamlesz, a w koszarach byłeś taki hardy – oświadczył jadowicie mężczyzna
jeszcze bardziej szorując chłopaka – Wczoraj dawałeś się tak ochoczo obmacywać
klientom w barze wypinając w ich stronę tę małą dupcię.
-
Nie robiłem tego świadomie i dobrze o tym wiesz – bronił się Piotrek sycząc z
bólu – Nie zrobiłem nic złego, dlatego mnie zostaw!
-
Źle ci ze mną? – Zapytał chłodno mężczyzna – To dlatego wczoraj uciekłeś?
-
Szczerze, w tej chwili to tak – Piotrek zwinnie się oswobodził przekręcając
twarzą do partnera. Był wściekły na niego, że mógł pomyśleć o nim, jak o taniej
dziwce. Przywarł do jego ust swoimi, tym samym go oszołamiając, po czym kopnął
kolanem w podbrzusze powodując jego upadek. – Nie jestem taki łatwy, jak
myślisz.
Kasztanowłosy
z zalążkami łez wybiegł z łazienki i spiesznie zarzucił na siebie jakieś
ubranie. Następnie uciekł do pokoju Kamila nie mając ochoty na dalsze starcia z
Sicariusem.
Dante
tymczasem dźwignął się na nogi pocierając dół brzucha. Pierwszy raz widział
Piotrka w takim stanie. Chłopak poczuł się zraniony jego aluzją. Mężczyzna pluł
sobie w brodę za brak pohamowania swojej zazdrości. Kiedy wszedł do pokoju, nie
zastał w nim nikogo oprócz drapiącej w drzwi kotki. Wziął zwierzą na ręce i
delikatnie pogłaskał je po główce.
-
Piotrek się pogniewał – westchnął siadając na łóżku – Chyba tym razem nieco
przegiąłem.
* * * * *
Rose wróciła dwa dni później. Mocno ją
zdziwiła niemrawa atmosfera panująca pomiędzy Kamilem, Dante i Piotrkiem. Kiedy
dowiedziała się, że zielonooki pomieszkuje w pokoju Sulika, zapaliła jej się
czerwona lampka. Musiała dowiedzieć się jakie były przyczyny takiej sytuacji.
Szybko nadarzyła się ku temu okazja. Po spotkaniu z jej grupą złapała Kamila i
Nicole pod ręce i siłą zaciągnęła do swojego pokoju.
-
O co chodzi? – Zapytała zszokowana Nicki widząc skupienie w oczach kobiety. – Zawiniliśmy w czymś, czy jak?
-
Mam do was kilka pytań dotyczących Piotrka i Dantego – zaczęła ostrożnie Rose
nie chcąc się zbytnio rozpędzać – Jest między nimi napięcie i nie wiem
dlaczego.
-
Dante przegiął pałę i tyle – wzruszył ramionami Kamil – Zasłużył sobie.
-
Jak to przegiął pałę? – Kobieta nie do końca rozumiała odpowiedź chłopca – Może
trochę jaśniej?
-
Trzy dni temu zrobiliśmy sobie małego giganta – Nicole postanowiła wszystko
wyjaśnić – Ja, Pierre i Kamil wyszliśmy poza teren Akademii i trafiliśmy do
pobliskiego miasteczka. Trochę się podchmieliliśmy i pobawiliśmy, aż przyszedł
po nas Piotrek. Nie dawał sobie z nami rady i z nerwów wypił kieliszek wódki.
Niestety biedaczek ma słabą głowę, a Kamilowi wyrwało się jakie stosunki łączą
go z twoim bratem. Jacyś klienci zaczęli macać tyłek Piotrka, który w tym
momencie walczył ze mną.
-
Wtedy właśnie weszli do baru Orestes, Leo i Dante – wtrącił Kamil z poczuciem
winy w oczach – Zabrali nas z baru, a kolejnego dnia ukarali serią bolesnych
klapsów w gołe zadki. Piotrek nie był wyjątkiem.
-
Po wszystkim wróciliśmy do pokojów – westchnęła Nicole – Piotrek pokłócił się z
Dante, ale nikt nie wie o co.
-
Wparował do mojego pokoju ze łzami w oczach i poduszką pod pachą oświadczając,
że przekima u mnie – dokończył Kamil za koleżankę – To tyle.
-
To poważna sprawa – zauważyła Rose w zamyśleniu – Nie uważacie, że trzeba ich
ze sobą pogodzić? Obaj chodzą, jak zbite psy po kampusie nie mogąc sobie
znaleźć miejsca. Rozsiewają przy tym ponury nastrój zarażając nim innych. Gołym
okiem widać, że za sobą tęsknią.
-
Wiemy – zgodziła się Nicole – tylko jak to zrobić.
-
Już moja w tym głowa, że się ze sobą pogodzą – odparła Rose z psotnym
spojrzeniem – A wy mi w tym pomożecie.
Kobieta
w skupieniu przedstawiła nastolatkom swój plan, którzy potakując chłonęli każdy
jego etap nie raz czerwieniąc się na pikantniejszych szczegółach.
No coraz pikantniejsze są stosunki chłopaków i to mnie cieszy ^^.
OdpowiedzUsuńDante jak zwykle dolał oliwy do ognia... jego zaborczość jest nieraz taka głupia... wiadomo, że kocha Piotrka, ale raczej powinien wiedzieć, że chłopak oddaje się tylko jemu.
Oj Dante, Dante. Nie chciało się chłopakowi zaufać, więc teraz cierp katusze i usychaj z tęsknoty.
Ciekawe, co to za plan Rose wymyśliła? :)
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Oczywiście rozdział wspaniały! I tytuł rozdziału też pasuje! Czekam na dalszą część hstorii
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest fantastyczne.
OdpowiedzUsuńBiedny Piotruś ma przekichane. Ale musi sobie radzić z zaborczosią i temperamentem Dantego. Ale może jakoś się pogodzi z nim. Ciekawa jestem co wymyśli Rose z Nicole i Kamilem . Będę wyczekiwać kolejnego rozdziału. Powodzenia w dalszej twórczości:-)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czemu i Piotrek został też ukarany? chciał ich tylko sprowadzić, Dante trochę moim zdaniem przesadził... ciekawe jaki to plan i skąd się tam wzięli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, ale czemu i Piotrek został też ukarany? chciał ich tylko sprowadzić, Dante przesadził tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńbuu czemu i Piotrek został ukarany chciał ich tylko sprowadzić, Dante przesadził i to sporo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza