Translate

czwartek, 14 listopada 2013

Jak mysz do sera


 
Hej, wrzucam dzisiaj kolejny rozdział. Miałam wczoraj małe problemy z moim kapryśnym laptopem, który w ogóle nie chciał współpracować. Spór nasz skończył się odzyskiwaniem danych. Na szczęście udało się uratować tekst, który według Worda nie istniał. Zjadło mi to trochę nerwów, bo w pewnej chwili myślałam, że wszystko przepadło. Uff, misja zakończona sukcesem i mogę Wam oddać ten rozdział :) Życzę miłej lektury i zachęcam do komentowania. 

P.S. Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali poprzedni post :) Wasze komentarze na prawdę mnie motywują i dodają sił do pisania kolejnych rozdziałów. Bardzo Wam dziękuję :)


Piotrek leniwie przemierzał korytarze tuneli pod sadem. Zaopatrzony w latarkę czuł się nawet bezpiecznie pośród otaczającego go mroku. Od tygodnia unikał Dantego chcąc go w ten sposób ukarać, jednak też odczuł ból takiego odizolowania. Mocno tęsknił za silnymi ramionami mężczyzny, którego twarz nie chciała opuścić jego umysłu. Przez to uczucie nie mógł jeść, spać, ani jasno myśleć. Ostatnio odkrył, że strach przed ciemnością nieco przyćmiewa jego pragnienie partnera, dlatego w wolnym czasie błądził po podziemiach.

- Że też uświadamiamy sobie czyjąś wartość tylko wtedy, gdy jej zabraknie – westchnął na chwilę przymykając zmęczone oczy – Cholera! Czy to musi aż tak boleć?

Wygramolił się przez dziurę w skałach na zewnątrz, po czym sapiąc opadł na trawę pod którymś z owocowych drzew. Było mu strasznie zimno, bo słońce powoli zaczęło chować ostatnie promienie za horyzontem, jednak nie chciał iść w takim beznadziejnym stanie na kolację. Dobrze wiedział, że Kacper nie odpuści takiej okazji by mu podokuczać, a on nie miał sił na wymyślanie żadnych ripost. Smutnym wzrokiem wpatrywał się w ciemniejące niebo i w wyłaniające się na nim pojedyncze gwiazdy. W pewnym momencie zmorzył go sen, ale szybko został z niego brutalnie wyrwany przez mocne szarpnięcie.

- Kogo mam zabić, żeby dostać chwilę świętego spokoju? – Mruknął przecierając zaspane oczy. Wokoło było już dość ciemno i nie mógł dostrzec twarzy swojego dobroczyńcy. – Imię!

- Widzę, że jesteśmy coś nie w sosie drogi kolego – usłyszał w odpowiedzi cyniczny chichot Huberta – A gdzie dziękuję, za uratowaniem przed hipotermią? 

- Gdzieś – burknął zirytowany zielonooki – Było mnie zostawić w cholerę i tak nikt by się nie przejął moim zniknięciem.

- A jednak masz lekką depresję – zauważył fachowo Hubert, na co Piotrek rzucił mu zdziwione spojrzenie – Nie patrz tak na mnie. Może i jestem psychopatą, ale też człowiekiem.

- Według mnie, nie jesteś psychopatą w stu procentach – westchnął kasztanowłosy zmęczonym głosem – Sam kreujesz taki wizerunek przed obcymi ci ludźmi. Mamy ze sobą trochę wspólnego.

- Czyżby?! – Wyśmiał go Hubert delikatnie mierzwiąc mu włosy w żartach – Niby co?

- No, może nieco przesadziłem wychodząc z takim stwierdzeniem – zamyślił się Piotrek – Jednak pod jakimś względem ma to jakiś sens. Ty nie ukrywasz swojego mroku, a ja tak. Przywdziewasz maski osobowości, ale w mniejszym stopniu jak ja. Ok., pomyliłem się. Nie mamy nic ze sobą wspólnego.

- Zabawny jesteś – Hubert wypełnił sad swoim śmiechem – Lubię cię, wiesz?

- Na głowę upadłeś, że dajesz mi takie wyznania?! – Piotrek z miną psotnika postukał mężczyznę w czoło. – W ogóle mnie nie znasz i to samo tyczy się mnie. Chyba z głodu postradałeś zmysły.

- Chodziło mi o lubienie, jak brata – zmieszał się Hubert – Co ci siedzi w głowie, że pomyślałeś o czymś więcej?

- Sorry – jęknął zawstydzony Piotrek uświadamiając sobie co właśnie przed chwilą powiedział – To raczej mi padło na mózg. Idź lepiej na kolację i zostaw mnie w spokoju.

Piotrek gwałtownie poderwał się na nogi, ale z osłabienia zachwiał się i podparł o drzewo. Hubertowi nie podobał się jego stan. Od tygodnia obserwował zielonookiego i wiedział, że opuszcza posiłki, jak również zamiast spać, urządza sobie nocne eskapady po kampusie. Na grupowych spotkaniach wydawał się być nieobecny, myślami błądząc gdzie indziej. Teraz miarka się przebrała, postanowił siłą zaciągnąć go do stołówki.

- Oczywiście idziesz ze mną – oświadczył mężczyzna łapiąc ramię kasztanowłosego – Nie zostawię cię tu samego w tak opłakanym stanie.

- Odwal się! – Piotrkowi puściły nerwy i zaczął prychać na Huberta, jak jego kotka przed kąpielą w proteście na zamoczenie jej futerka. – Nigdzie nie idę! Nie mam zamiaru wysłuchiwać beznadziejnych uwag i komentarzy ze strony gapiów.

- To chyba rodzinne – zaśmiał się cicho Hubert widząc upór chłopaka – Wiesz, że w takim stanie nie masz ze mną najmniejszych szans?

- Nie nie-doceniaj mnie – Piotrek zmierzył go czujnym wzrokiem jakby oceniając siłę przeciwnika – Może i jestem słaby, ale nie aż tak jak myślisz.

- To pokaż na co cię stać – Zaproponował Hubert z cynicznym uśmieszkiem na ustach – Tylko później nie płacz, że cię nie ostrzegałem.

- Masz to jak w banku – syknął kasztanowłosy, po czym szybko wymierzył cios, który został bez wysiłku zablokowany.

- Tylko na tyle cię stać? – Zakpił z niego mężczyzna – Jesteś strasznie anemiczny i słaby.

- Zamknij się! – Piotrek przez brak jasnego myślenia, które spowodowało jego zmęczenie, łatwo dał złapać się w pułapkę przeciwnika. Zbyt późno to sobie uświadomił boleśnie upadając na tyłku. – Cholera!

- A nie mówiłem? – Hubert z politowaniem spojrzał na pocierającego obite pośladki kasztanowłosego. Chłopak wydął policzki w gniewie ukazując tym swoje dąsy. Ten widok wydał mu się zabawny. – Wygrałem.

- No, przecież wiem – fuknął na niego Piotrek, po czym odwrócił się w przeciwnym kierunku niż droga do budynków akademii.

- A ty dokąd? – Zatrzymał go Hubert złośliwie klepiąc w obolałe tyły – Stołówka jest w inną stronę.

- Zjem jabłko i tyle mi wystarczy – manewrował kasztanowłosy chcąc zerwać owoc z najbliższego drzewa – Nie muszę nigdzie iść by coś zjeść.

- Nie wykpisz się tak łatwo – szedł w zaparte Hubert, który nie ustępował miejsca w uporze chłopakowi – Przegrałeś walkę, dlatego wedle umowy idziesz ze mną na kolację do stołówki.

- Jakoś sobie nie przypominam, żebym na cokolwiek takiego się zgadzał – teraz Piotrek posłał szyderczy uśmieszek koledze – Było wyrażać się jaśniej.

- Tak chcesz sobie ze mną pogrywać? – Kasztanowłosy dostrzegł niepokojący błysk w oczach mężczyzny, jeśli można było tak powiedzieć, bo zakrywała je gęsta grzywka. – Powiedziałem przecież, że w tym starciu nie masz szans. Chcesz jaśniejszych stwierdzeń? W takim razie wiedz, że teraz siłą zaciągnę cię do stołówki, gdzie ładnie zjesz kolację, uparty ośle.

- Uważaj, bo ci się to uda – nie wierzył mu Piotrek – Nie dasz rady.

- Chcesz się przekonać? – Hubert doskoczył do zielonookiego i łapiąc go w pasie zarzucił sobie na ramiona. Chłopak się miotał na każdą stronę, dlatego złapał jedną z jego rąk i pociągnął do przodu. To spowodowało, że ten miał mniejsze pole rażenia w uderzeniach. Kiedy dochodzili już do zabudowań, na chwilę przystanął. – Będziesz już grzeczny i ładnie pójdziesz o własnych siłach, czy mam cię ośmieszyć wnosząc tak do środka?

- Puść mnie – Usłyszał w odpowiedzi głos zawstydzonego kolegi, który od połowy drogi przestał się szamotać i milczał – Pójdę tam o własnych siłach.

- W takim razie daj mi słowo, że będziesz grzeczny – Hubert szybko uczył się na błędach i nie miał zamiaru powtarzać gry słownej z sadu – No?

- Obiecuję, że będę grzeczny – odparł naburmuszony Piotrek – Nie rozumiem tylko, czemu się mną przejmujesz?

- I nie musisz – rzucił mężczyzna stawiając go na ziemi – A teraz idziemy.

Kiedy weszli do stołówki, od razu przyciągnęli uwagę siedzących tam osób. W sumie, to niezły kontrast sobą prezentowali. Piotrek z obrażoną miną, jak u małego dziecka był popychany w stronę tac przez zadowolonego Huberta. Nicole nie wytrzymała i pstryknęła im zdjęcie.

- Świetna z nich para – zaczęła nastolatka kątem oka dostrzegając przechodzącego obok Dantego – Kamilku, nie uważasz, że do siebie pasują?

- No raczej – Kamil od razu załapał o co chodzi dziewczynie odpowiednio wcielając się w powierzoną mu rolę – Słyszałem, że Hubert ma wakat w pokoju i Piotrek może się do niego wprowadzić. Nie wiem, jak Dante, ale Rose zgodzi się na tę przeprowadzkę.

- Będzie chociaż wiadomo, gdzie spędza noce – dołączył się do rozmowy Pierre – Biedaczek ostatnio mało sypia. Hubert odpowiednio zadba o jego sen, a może i o więcej.

- Dantemu się chyba znudził – Kamil teatralnie zniżył głos – Ale to lepiej, bo teraz Piotrek więcej czasu poświęca bliźniakom i mnie.

- Biedny braciszek – udała smutek Nicole. W głębi duszy śmiała się na widok zaciskanych z nerwów pięści przez Sicariusa. – Naprawdę biedny.

Dante usiadł przy ich stole i czujnie się im przyglądał. Trójka przyjaciół dla zrobienia większego wrażenia od razu zamilkła. Wykonali właśnie pierwszy etap w procesie godzenia, który objaśniła im Rose. Hubert nieświadomie im w tym pomagał.

Piotrek w milczeniu przeżuwał każdy kęs specjału Leonarda. Ciężko było mu cokolwiek przełknąć z braku apetytu, który potęgował świdrujący go wzrok pary piwnych oczu za nim.

- Nie smakuje ci? – Zapytał go Hubert dobrze wiedząc o co chodzi – Może ci pomóc?

- Nie trzeba – sapnął Piotrek ładując kolejną porcję na widelcu do ust – Jakoś sobie z tym poradzę.

- To dobrze – uśmiechnął się brązowowłosy łypiąc na niego spod grzywki – Już się bałem, że będę musiał cię karmić.

- Ty coś w ogóle widzisz spod tej grzywy? – Piotrek chciał odgarnąć mu z twarzy włosy, ale ten umiejętnie się odsunął – Popsujesz sobie oczy.

- Kończ lepiej jeść zamiast zajmować się tak trywialnymi rzeczami – pouczył go Hubert wskazując na talerz z resztką brei – Kiedy skończysz, pójdziemy do mojego pokoju się przespać.

- Że co? – Piotrek zakrztusił się jedzeniem w reakcji na usłyszane słowa. Z tęsknoty za Dante, w głowie miał same nieprzyzwoite myśli. – Jak to do twojego pokoju się przespać?

- Normalnie głuptasie – zachichotał Hubert podejrzewając jaki kontekst musiał zrozumieć chłopak – Mam w pokoju wolne łóżko i dopilnuję, żebyś przespał całą noc. Przykryję cię kocykiem, a w razie potrzeby przywiążę do łóżka.

- Nie lituj się nade mną! – Piotrek posłał koledze zbolałe spojrzenie, po czym szybko dokończył kolację i spiesznie opuścił stołówkę. Wszyscy w pomieszczeniu z zaciekawieniem przyglądali się całej scenie. Dante w furii nieświadomie zgiął trzymane w ręku sztućce.

- Kłótnia kochanków – rzucił złośliwie Kamil dolewając oliwy do ognia – Patrzcie, jak Hubert go goni.

Tego było za wiele dla biednego Dantego. Zabrał swoją tacę i w złości cisnął ją na stos brudnych naczyń, po czym wyszedł ze stołówki. Od razu dostrzegł kłócących się chłopaków, dlatego skradł się bliżej i ukrył w zaroślach.

- Kto niby kogo będzie przywiązywał do łóżka, baranie! – Krzyknął Piotrek rzucając iskrami z oczu. – Wypełniłem główny punkt tej twojej umowy i zjadłem kolację, ale o spaniu w twoim pokoju nie było już mowy!

- Ej, uspokój się – Hubert spokojnie podchodził do sytuacji – Od tygodnia prawie w ogóle nie śpisz i nie jesz. Gdybym nie poszedł do sadu i cię tam nie znalazł, na bank umarłbyś z wyziębienia.

- A co cię to obchodzi do cholery! – Wyrzucił z siebie Piotrek pełnym żalu głosem. – Nie lituj się nade mną! Nie jestem tego wart! Pozostań tym psychopatą, za którego cię wszyscy mają i się ode mnie odwal.

- Interweniuję, bo tak chcę – oświadczył Hubert posyłając rozdrażnionemu chłopakowi ciepłe spojrzenie. – Schowaj te pazurki i przygłaszcz zjeżoną czuprynę. Zaopiekuję się tobą malutki.

- Jaki znowu malutki? – Piotrek spojrzał na Huberta wzrokiem pełnym mordu – Masz coś do mojej postury?

- Gdzieżbym śmiał – zaśmiał się mężczyzna na ten widok. Chłopak w tej chwili tak bardzo przypominał matkę podczas kłótni z ojcem, dlatego nie mógł zostawić go w potrzebie. Podszedł do prychającego kasztanowłosego i z lekkim wahaniem zamknął jego drobną sylwetkę w silnych ramionach. – A teraz chodź spać. Czas byś w końcu odpoczął głupiutki, uparty ośle.

Piotrek westchnął z rezygnacją, po czym posłusznie ruszył za kolegą. Przez targające nim emocje nie miał sił na dalsze sprzeczki. Nie wiedzieć czemu, ale podświadomie czuł, że może mu zaufać. Coś ich do siebie przyciągało, tylko nie miał pojęcia co? Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać i kiedy dotarli do pokoju, od razu opadł na wolne łóżko niemal natychmiast zasypiając. Hubert zgodnie z obietnicą przykrył go kocem z ciepłym spojrzeniem przyglądając się jego spokojnej twarzy. Dla lepszego widoku odsłonił dotychczas skrywane pod kurtyną włosów grzywki swoje oczy. Jedno zielone, a drugie niebieskie.

- Cieszę się, że ojciec oddelegował mnie tutaj z misją infiltracji – szepnął cicho nie spuszczając wzroku ze śpiącego przed nim chłopaka – Dzięki temu, bliżej mogę poznać ciebie i Nicole. Z naszej trójki chyba tylko ona miała szansę żyć w normalnej rodzinie. – Westchnął przeciągle przymykając oczy, po czym zaczął wspominać. – Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy kim jesteś. Dowiedziałem się o chorobie matki i wydanym na niej wyroku. Byłem wtedy na misji w Polsce i w przebraniu poszedłem do najbliższego baru, jaki się napatoczył. Kiedy spojrzałem ci w oczy, ujrzałem jej twarz. Dobiłeś mnie tylko demaskując targające mną wówczas uczucia. Wprawiony w boju morderca, a czasem i psychopata, przestraszył się empatycznych słów wychodzących z ust barmana.

- Dante – jęknął przez sen Piotrek nerwowo się poruszając na łóżku.

- Ta, musisz być dość blisko z tym Sicariusem skoro wzywasz jego imię nawet przez sen – mruknął sennie Hubert idąc do swojego łóżka – dobranoc.

Tymczasem Dante pogrążony w myślach wkroczył do swojego pokoju. Był wściekły po całej sytuacji z Hubertem.

- Jak on śmiał dotykać mojego Piotrusia – warknął groźnie łypiąc na przestrzeń przed sobą – cholerny gnojek.

Trochę czasu zajęło mu przeklinanie Huberta i wymyślanie planu odzyskania Piotrka. Nie miał zamiaru się nim z kimkolwiek dzielić. Od tygodnia cierpiał katusze z braku dotyku jego partnera. Dolna partia ciała domagała się uwagi za każdym razem, kiedy o nim pomyślał.

- Najwyższy czas coś z tym zrobić – szepnął do siebie zdeterminowany mężczyzna – Inaczej oszaleję.
Z takim postanowieniem oddał się w objęcia Morfeusza.

* * * * *

Hubert obudził się wczesnym rankiem. Spojrzał na zegarek i ze zdumieniem stwierdził, że jest dopiero czwarta. Westchnął przeciągle i lekko się przeciągnął idąc w stronę łazienki. Musiał jeszcze zdać raport ojcu z ostatniego tygodnia pobytu w Assassini Tirocinium. W sumie nie cierpiał tego robić, bo uświadamiało go to, jak wielki nadzór ma nad nim jego rodzic.

- Czasem zastanawiam się, czy on mi w ogóle ufa – sapnął mężczyzna odkręcając kurek z ciepłą wodą. Nie miał zamiaru informować ojca o swoim odkryciu. Jeśliby to zrobił, Piotrek z Nicole mieliby ciężki orzech do zgryzienia. Postanowił cieszyć się chwilą wolności poza murami organizacji z dala od nakazów szefa. – Carpe diem ojcze. – Zaśmiał się pod nosem wychodząc spod prysznica. Ubrał czyste ubranie i podszedł do śpiącego jeszcze Piotrka. Miał bladą twarz, ale jednocześnie był spokojny. Hubert nie miał sumienia go budzić. – Śpij, a ja coś ci tu przyniosę. – Szepnął łagodnie opuszczając pokój.

Na śniadaniu brakowało jedynie kasztanowłosego. Hubert wkradł się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Niestety miał pecha, bo zastał go tam Leo z Dante.

- Mógłbym wiedzieć czego tu szukasz? – Usłyszał za sobą chłodne powitanie blondyna – Dopiero co zjadłeś śniadanie, a już jesteś głodny?

- To nie dla mnie, jasne? – Starał się załagodzić sytuację Hubert chowając za plecami kubek jogurtu i drożdżówkę. – To dla chorego dzieciaka.

- Dzieciaka – nie wierzył mu Dante – Czemu sam nie przyszedł na śniadanie?

- Nie chciałem go budzić by nadrobił nieprzespane noce – wzruszył ramionami Hubert. Miał już serdecznie dość tego przesłuchania. Z reguły nie lubił dużo mówić uważając, że w ciszy żyje się o wiele lepiej. – Wczoraj ledwie doszedł do łóżka słaniając się na nogach.

- To może powinniśmy pójść z tobą i go przebadać? – Zaproponował zmartwiony Leo – Nie uważasz?

- To kiepski pomysł zważając na to, że jeden z was jest przyczyną jego choroby – Hubert posłał w kierunku Dantego gniewne spojrzenie. – Nie mam ochoty na dalsze rozmowy, dlatego żegnam panowie.
Po tych słowach umknął z kuchni z małym prowiantem w kieszeni.

Piotrek jeszcze spał, kiedy Hubert wsunął się do sypialni z kocią wprawą bezszelestnie. Postawił jogurt na stoliku przy oknie, po czym oklapł na swoim łóżku ciężko wzdychając na widok trzech nieodebranych połączeń od ojca. Wybrał opcję oddzwaniania i przykładając słuchawkę do ucha czekał.

- Wreszcie – usłyszał po drugiej stronie głos ojca – Czemu nie odbierałeś, kiedy dzwoniłem?

- Mamy ustalone godziny, dlatego nie zabieram telefonu, kiedy nie muszę – odparł spokojnie Hubert – Dopiero wieczorem miałem ci zdać raport, nie wiem więc dlaczego dzwonisz.

- Nastąpiła zmiana planów – poinformował go mężczyzna z nieukrywaną satysfakcją w głosie – Za miesiąc masz wrócić do kwatery głównej.

- Nie mam zamiaru – Hubert był wściekły, bo dobrze wiedział, że ojciec chce skrócić mu odpoczynek od spraw organizacji – Dałeś mi trzy miesiące i takiego okresu będę się trzymał.

- To będzie traktowane jako niesubordynacja synu – usłyszał nutkę zniecierpliwienia w tonie głosu ojca – Nie łam reguł.

- To ty je łamiesz pozbawiając mnie należnego mi odpoczynku – zarzucił mężczyźnie brązowowłosy. Nie miał zamiaru zbyt szybko rozstawać się z Nicole i Piotrkiem. – Wieczorem odezwę się z raportem.

Hubert wyłączył telefon dobrze wiedząc, że ojciec z pewnością będzie próbował się jeszcze do niego dodzwonić. Nie chciał wracać do mroku, jaki roztaczała organizacja. Odnalazł dwa małe światełka, których nie miał zamiaru wypuszczać z rąk. Poruszenie na łóżku z naprzeciwka wyrwało go z myśli. Spod koca wyłoniła się kasztanowa czupryna z rozczochranym włosem. Na ten widok mimowolnie się uśmiechnął.

- Dzień dobry – przywitał ziewającego chłopaka, który w szoku spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem – Masz wyczucie czasu, bo za niecałą godzinę mamy spotkanie grupy.

- Sorry za kłopot – zawstydził się Piotrek wstając z łóżka – Mogę skorzystać z łazienki?

- Jasne – odparł pogodnie Hubert – Przyda ci się prysznic. Dam ci coś na przebranie, dlatego się nie martw.

Piotrek bez słowa wszedł do łazienki i wziął szybki prysznic. Ponownie wskoczył w dość czyste spodnie, po czym rozebrany od pasa w górę opuścił łazienkę z ręcznikiem na głowie. Niemal natychmiast Hubert rzucił w jego stronę czystą koszulką, którą niezwłocznie na siebie zarzucił.

- Dzięki – zielonooki uśmiechnął się do kolegi z zaciekawieniem wbijając w niego wzrok – Po dłuższym poznaniu jesteś całkiem miły. Nie rozumiem tylko, dlaczego?

- Robię co chcę – zbył go brązowowłosy – Kiedy chcę być miły, to taki jestem. Jednak nie przyzwyczajaj się do takiego stanu, bo z natury jestem dość wredny.

- Dało się zauważyć – westchnął Piotrek z lekkim rozbawieniem, jednak po chwili zmarkotniał. Koszulka kolegi wisiała na nim, jak na przymałym wieszaku. – Eh, jesteśmy w tym samym wieku, mamy podobne postury, więc dlaczego w porównaniu z tobą wyglądam, jak mikrus?

- Nie obwiniaj mnie o rzeczy, do których nie przyłożyłem palca – Hubert rzucił w chłopaka jaśkiem, którego miał pod ręką. – Zamiast biadolić, jak jakaś księżniczka, lepiej zjedz śniadanie, które ci przyniosłem.

- Nie musiałeś – Kasztanowłosy odrzucił poduszkę z dąsem – nie jestem głodny.

- To lepiej niech ci się zachce jeść, bo inaczej nie będę już taki miły – zagroził mu Hubert – Masz pięć minut, jeśli w przeciągu tego czasu nie zaczniesz jeść, osobiście wepchnę ci to wszystko do gardła.

- Nie ośmielisz się – Piotrek posłał koledze ostrzegawcze spojrzenie.

- A chcesz się założyć? – Hubert w ogóle nie brał sobie do serca gróźb chłopaka. W pewnej chwili jego usta wykrzywiły się w złośliwy uśmieszek. – Jogurt jest na bazie mleka, które wspomaga wzrost. Widocznie masz jego niedobór, bo nadal wyglądasz, jak licealista.

- To nie… – Piotrek w złości się zapowietrzył. Brązowowłosy brutalnie nadepnął mu na odcisk celnie trafiając w jego słaby punkt. – Ty…

Kasztanowłosy szybko porwał ze stołu jogurt i drożdżówkę, po czym z rozdrażnieniem zjadł je w rekordowym czasie.

- I więcej nie wmawiaj mi, że mam czegoś niedobór! – Oświadczył w nerwach Piotrek. – Nie jestem dzieciakiem z liceum!

- Tak? – Zaśmiał się Hubert w reakcji na wygląd i zachowanie kolegi. – Masz rację. Z tym jogurtowym wąsem pod nosem wyglądasz, jak przedszkolak.

- Co?! – Piotrek w zmieszaniu połączonym z furią uciekł do łazienki. Spojrzał w lustro, gdzie w srebrzystej tafli ujrzał swoje odbicie potwierdzające słowa Huberta. Mina mu zrzedła i tylko dzięki chwilowemu prześwitowi świadomości powstrzymał się przed rozbiciem szklanej powierzchni tuż przed nim. Umył twarz lodowatą wodą, by ostudzić swój gniew. – Cholera!

- Nie bluzgaj tak głośno, bo sąsiedzi się zlecą z głupimi pytaniami – strofował go brązowowłosy spokojnym głosem – Jeśli umyłeś już buzię, to możemy iść na spotkanie grupy.

Piotrek z dąsem wyszedł z łazienki od razu kierując się w stronę wyjścia. Miał nieodparte wrażenie, że Hubert lubi mu dokuczać, jednak nie czuł od niego żadnych złych intencji. W głowie krążyła mu tylko jedna myśl: „dlaczego?”

* * * * *

- Macie dziś wolne, dlatego możecie się trochę polenić – Ogłosił na stołówce Teodor podczas śniadania. – Pamiętajcie jednak o rozsądnych decyzjach w wyborze zabaw.

Wszyscy w pomieszczeniu wybuchli radosnym śmiechem wiwatując na cześć wolnego dnia. Piotrek właśnie kończył jeść, kiedy dosiadł się do niego Pierre.

- Pójdziemy na basen? – Zapytał z maślanymi oczkami chłopiec – Proszę.

- Ok. – Zgodził się Piotrek dla świętego spokoju. – Planowałem coś innego, ale niech ci będzie.

Zaraz po śniadaniu ruszyli na mały spacer by rozchodzić jedzenie, po czym od razu udali się do budynku z basenem. Po drodze spotkali Rose z bliźniakami, dlatego Piotrek wziął te małe urwisy ze sobą. Dość długo pluskali się w wodzie wymyślając różnorakie zabawy. Jacuś z Agatką byli naprawdę uradowani, za to Pierre z kasztanowłosym wymordowani. Po wszystkim młody Sicarius zaproponował zabrać dzieci ze sobą do dormitorium, a Piotrek postanowił skorzystać z kabiny prysznicowej w szatni. Zostawił ubranie na ławce stojącej najbliżej drzwiczek kabiny, a następnie wszedł do środka. W szatni było dość chłodno, z tej przyczyny gorąca para szybko wypełniła pomieszczenie ograniczając widoczność, dlatego chłopak nie zauważył niczego podejrzanego. Po prysznicu na oślep szukał ręcznika, który powinien wisieć na haczyku przy wyjściu z kabiny, jednak na nic nie natrafił. Zdębiały patrzył na pusty haczyk i ku jego przerażeniu na gołą ławkę. Ktoś postanowił sobie z niego zażartować, a to mu się w ogóle nie podobało. Przeszukał całą szatnię, jednak nie znalazł swoich ubrań.

- Cholerne bachory – warczał pod nosem obwijając się znalezionym przy umywalce papierowym ręcznikiem. Musiał jakoś dotrzeć do swojego pokoju, gdzie były jego rzeczy. – Żarty się ich trzymają. Jak ich dorwę w swoje ręce, to nie ręczę za siebie.

Wystrojony w papierową spódniczkę wybiegł z budynku basenu. Na nieszczęście dla niego, najbliższe wejście do podziemi było w domu obok. Uważając by nikt go nie zauważył skradał się w tamtym kierunku. Było mu bardzo zimno, a wściekłość stłumiła poczucie wstydu. Bluzgając pod nosem kierował się do piwnic budynku starej kotłowni. W połowie drogi włoski na jego karku się zjeżyły dając tym sposobem do zrozumienia, że jest obserwowany. Raptownie się zatrzymał i rozejrzał wokoło. Nikogo jednak nie dostrzegł. Ciężko wzdychając wznowił skradanie się do piwnic. Był już w ostatnim paśmie zarośli dzielących go od kotłowni, gdy ktoś złapał go od tyłu silnymi ramionami.

- Ciekawe zastosowanie ręczników papierowych – usłyszał w uchu głos Dantego – Czyżbyś padł ofiarą głupiego żartu?

- Celny strzał – burknął Piotrek chcąc się wyswobodzić z ramion mężczyzny. Półtora tygodnia ze sobą nie rozmawiali, a po usłyszeniu głosu partnera chłopak poczuł narastające w nim pożądanie. Na to nie mógł sobie pozwolić. – Puść mnie.

Szarpiąc się nieświadomie pocierał dolne partie ciała mężczyzny, który w pewnym momencie nie wytrzymał i pociągnął go za sobą do kotłowni. Piotrek próbując uspokoić myśli nawet nie wiedział, kiedy znaleźli się w pokoju za biblioteczką. Po uświadomieniu sobie co się właściwie stało, zmieszał się i wyklinał w duchu swoją głupotę, tym bardziej, że jemu również udzielał się nastrój mężczyzny.

- Musimy pogadać – zaczął poważnie Dante błądząc chciwym wzrokiem po sylwetce chłopaka – Tak nie może być dłużej. Przez ciebie zaczynam odchodzić od zmysłów. Zlituj się.

- I co? – Piotrek usilnie starał się powstrzymać narastające w nim podniecenie. Widok Dantego i jego zapach działały na niego pobudzająco. – Mam odpuścić i dać się przelecieć utwierdzając cię w przekonaniu, że jestem łatwy? Mowy nie ma!

- Idziesz w zaparte – Dante powoli zaczął się do niego zbliżać, na co chłopak strosząc się uciekał do tyłu. – Widzę jednak, że też za mną tęsknisz.

- Uzależniłem się od ciebie – jęknął z wyrzutem zielonooki nadal umykając mężczyźnie – Od półtora tygodnia jestem na głodzie, jak jakiś narkoman. Potrzebny mi detoks i odwyk by wrócić do normy.

- Nie pozwolę na to – Chłopak dostrzegł w oczach mężczyzny zwierzęcy wyraz, co nie wróżyło nic dobrego. – Upoluję cię, a następnie zjem.

- Orzesz w mordę – Piotrek w szoku stwierdził, że niebezpiecznie zbliżyli się do łóżka. Musiał przyznać, że z tym drapieżnym spojrzeniem jego partner prezentował się świetnie. Ta myśl sprawiła, że dolna partia jego ciała zaczęła domagać się uwagi. Zmieszany przytrzymał swoje, trzymające się na słowo honoru, papierowe okrycie, które zaczęło się podwijać do góry. Zajęty poprawianiem skąpej garderoby nie patrzył pod nogi i zahaczył stopą o zadarty dywanik przed kominkiem. – Aaaaaa! – Pisnął zakrywając oczy pewny, że wpadnie do trzaskającego w kominku ognia. Na szczęście, Dante uratował go mocno łapiąc w talii. Zerwał przy tym papierową spódniczkę i wrzucił ją do płomieni. – Czemu to spaliłeś?

- Bo nie będzie ci już potrzebne – odparł ochryple Sicarius przyciskając do siebie roztrzęsionego chłopaka – Zrobiło się nieco niebezpiecznie, ale zagrożenie zostało opanowane.

- Czuję, że obaj mamy ten sam palący problem – zachichotał nerwowo Piotrek czując twardą wypukłość napierającą na jego pośladki przez szorstki materiał spodni mężczyzny – Jeśli teraz zakopię z tobą topór wojenny, to czy będzie to równoznaczne z moją słabością do ciebie?

- Tak – odparł Dante kąsając wierzch ucha chłopaka – Jednak to obustronne.

- Jestem według ciebie łatwy? – Zapytał zielonooki ledwie opierając się próbującej zawładnąć nim namiętności.

- Nie, nie jesteś – odpowiedział mu ciemnowłosy odwracając do siebie przodem – Wtedy dałem ponieść się zazdrości i niewiele myślałem co robię, czy mówię. Wybacz mi za to.

- Wybaczam – Piotrek zarzucił ramiona na szyję partnera i owinął się nogami wokół jego talii mocno przyciskając swoimi udami. Następnie wpił się w jego usta zapraszające do pocałunku z ciekawością badając ich wnętrze. – Daj mi więcej.

- Naprawdę jesteś na głodzie – zachichotał Dante niosąc go w stronę łóżka – Nigdy nie przypuszczałbym, że sam będziesz tak agresywnie dążyć do zbliżenia. To mi się nawet podoba.

- Przestań gadać, tylko wyskakuj z ciuchów – ponaglał go napalony Piotrek próbując ściągnąć z mężczyzny bluzę. Kiedy mu się to nie udało, wsunął głowę pod ubranie i z psotnymi iskierkami w oczach polizał jeden z sutków partnera. – Zawsze byłem ciekaw, jak zareagujesz na takie zagranie.

- No, proszę – Dante mruknął zaskoczony zachowaniem kasztanowłosego, po czym szybko zrzucił z siebie bluzę, pod którą się ukrył mały psotnik – Bawisz się w odkrywcę?

- Może – Piotrek przyssał się do sutków mężczyzny z premedytacją patrząc w jego piwne oczy.

- Tak chcesz się bawić? – Dante obdarzył go zadziornym uśmieszkiem, po czym łapiąc nabrzmiałego członka chłopaka i lekko ściskając sprawił, że ten z jękiem odczepił się od jego torsu. – Cieszy mnie twój zapał skarbie, ale ja też mam potrzeby.

- Gdzie moje maniery – szepnął zawstydzony chłopak, rozpinając guziki w spodniach i uwalniając erekcję mężczyzny z ciasnego przykrycia. Następnie opuszkami palców przejechał wzdłuż nabrzmiałego członka delikatnie dmuchając na jego czubek. Zjechał do jąder i ostrożnie nacisnął znajdujące się tam czułe miejsce. Ciemnowłosy jęknął dochodząc od samego dotyku. – Lepiej ci teraz?

- Kochanie, gdzie nauczyłeś się takich rzeczy? – Zapytał zdumiony Dante. Pierwszy raz tak szybko doświadczył spełnienia jedynie poprzez dotyk.

- Nicole po tym, jak dowiedziała się od Kamila, że razem sypiamy, uparła się mnie uświadamiać w pewnych kwestiach. – Wyjaśniał Piotrek czerwieniąc się z zażenowania na twarzy. – Wynalazła jakiś portal z technikami seksualnymi i ściąga z niego gejowskie porno. Potem każe mi je oglądać i się uczyć.

- Niegrzeczna mała – mruknął mężczyzna przykrywając swoim ciałem zawstydzonego chłopaka – Będę musiał ją trochę ukarać, ale jednocześnie i podziękować.

- Tylko nie przesadź z tą karą – szepnął mu do ucha kasztanowłosy powoli zatracając się w narastającym w nim pożądaniu. Dotyk ciepłej skóry partnera i jej zapach sprawiały, że chłopak przywarł do niego jeszcze bardziej łapczywie wczepiając się w jego usta. – Martwi się o mnie.

- Zgoda – Dante pocałunkami muskał ciało chłopaka powoli zjeżdżając w dół. Na chwilę zatrzymał się na podbrzuszu wiedząc, że to jedno z wrażliwszych miejsc. Zielonooki wił się pod nim z podniecenia spazmatycznie oddychając.

- Mógłbyś się pospieszyć? – Jęknął drżącym głosem Piotrek z zamglonym wzrokiem. – Chcę ciebie poczuć w środku.

- Za chwilę – droczył się z nim ciemnowłosy palcem jeżdżąc wokół zaciśniętej dziurki partnera. Następnie wsunął go do jej wnętrza delikatnie rozciągając wejście. Raz za razem dodawał kolejne palce, aż w końcu stwierdził, że wystarczająco przygotował chłopaka. – Nadchodzę.

Jednym mocnym pchnięciem wszedł w chłopaka, który zawył z doznanej rozkoszy, gdy uderzył we wrażliwy splot mięśni. Chwilę odczekał, po czym zaczął poruszać się coraz szybciej i agresywniej sprawiając, że ten wił się pod nim w spazmatycznych oddechach. Zielonooki doszedł jako pierwszy. Dante kilka pchnięć później. Po wszystkim oboje mocno w siebie wtuleni zasnęli.

* * * * *

Następnego dnia Rose z zadowoleniem przeglądała raport, który przyniosła jej Nicole. Wymyślona przez nią strategia pogodzenia skłóconych gołąbeczków została wypełniona co do najmniejszego szczegółu. Dobrze wiedziała, że Dante jest chorobliwie zazdrosny o Piotrka, który zdążył się w nim zakochać na amen. Wystarczyło umiejętnie wykorzystać te dwie słabości.

- Krok pierwszy – zaśmiała się do siebie zadowolona – wywołać zazdrość w upartym braciszku. Krok drugi, nakłonić Nicole do obowiązkowej edukacji Piotrka poprzez filmy porno.

Dzieciaki co do joty wypełniły każdy punkt z powierzonej im listy działań. Najtrudniejszy był krok trzeci, zatytułowany „pułapka na myszy”. Serem w sidłach był Piotrek, którego trzeba było odpowiednio do tej roli przygotować. Wizyta na basenie i głupi żart ze strony dzieciaków były z góry ukartowane. Celowo wysłała Dantego do kotłowni, która sąsiadowała z basenem by doprowadzić do spotkania myszy z serem.

- Dante, jesteś idealną myszą węsząc za swoim ulubionym serkiem – zachichotała podpalając listę z raportem w celu zatarcia śladów po akcji – Misja zakończona sukcesem.

7 komentarzy:

  1. Oczywiście nie zawiodłaś mnie, rozdział mnie powalił :D :D Cieszę się że tak szybko zaktualizowałaś tego posta. Mam nadzieje, że następny pojawi się równie sprawnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj zapoznałam się z całym zamieszczonym opowiadaniem i naprawdę jest świetne. Aż żałuje że znalazłam je dopiero teraz!! Zamieszczaj proszę szybko kolejny rozdział, bo aż nie mogę się doczekać co czeka Piotrka, Dantego i całą resztę bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  3. No fantastycznie. Nie ma to jak idealna pułapka. Brawo dla Huberta za ratowanie Piotrka i Rosy za genialny plan.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Hubert coraz bardziej intryguje. Wcześniej odniosłam wrażenie, że jest o wiele starszy, że tak z 30 lat ma, a tu w tym samym wieku co Piotrek ^^ dziwne te moje wrażenie xD
    A ta misja pogodzenia chłopaków cała była taka świetna i słodka w pewnym sensie. Ten fragment jak Dante złapał Piotrka przyprawił mnie prawie o zawał... tak długo na to czekałam, a potem te ich pożądanie i podniecenie było tak praktycznie namacale, że boję się o mojego chłopaka dzisiaj ^^.
    Pozdrawiam i chce więcej!
    P.S - Rose jest świetna i Nicole i jej nauczanie Piotrka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, jak się okazuje Hubert jest bratem Piotrka jak i Nicole, tak ona miała normalną rodzinę, ale też zna ten świat, i jak się okazało to on był wtedy tym klientem baru, plan zrealizowany całkowicie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniały rozdział, no i jak się okazało Hubert jest jednak bratem Piotrka jak i Nicole (tak jak myślałam), o tak Nicole miała normalną rodzinę, ale też zna ten świat, i jak się okazało to on był wtedy tym klientem baru, plan zrealizowany całkowicie :)...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, no i co? Hubert jest jednak bratem Piotrka jak i Nicole (tak jak podejrzewałam), o tak Nicole miała normalną rodzinę, dzieciństwo dobre, ale też zna ten świat, i jak to wszystko funkcjonuje... i jak się okazało to on był wtedy tym klientem baru, plan zrealizowany całkowicie :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń