Miesiąc miną
niezauważenie. Stał w tłumie przepychających się ludzi czekając na odbierającą
bilet Jolkę. Osobiście wolałby zostać w samochodzie Jacka, ale ten musiał
jechać do jakiegoś biura w celu załatwienia pewnej sprawy. Osunął się na
ławkę, której akurat nikt nie zajmował i lekko przymknął oczy wyobrażając
sobie, że jest gdzieś indziej. Raptem ktoś pociągnął go za włosy. Zerwał się
chwytając za bolące miejsce.
- Co jest?! – Krzyknął
zdziwiony odwracając się w tył.
- Śpioch! Śpioch!
– Zawołał chłopiec mniej więcej siedmioletni pokazując mu język. Zdziwiony
Piotrek nie wiedział, jak powinien się zachować, więc w odpowiedzi także
pokazał język.
- Nie zaczepiaj
ludzi. – Skarciła chłopca pewna starsza kobieta. – I przeproś pana.
- Tak babciu –
odpowiedział znudzonym głosem chłopiec, po czym odwracając się do Piotra rzucił
zadziornie. – Przepraszam za to, że nazwałem cię śpiochem śpiochu – i pokazując
ponownie język czmychnął chowając się za spódnicą swojej babci.
- Matko –
westchnął zmęczony czekaniem. W sumie, to chyba wiedział, jak musiał czuć się
ten chłopiec. Tkwił w tym tłocznym miejscu z jakąś godzinę i powoli irytował
się panującą nudą i gwarem. – Gdybym
wiedział, że tak to będzie wyglądać, wziąłbym książkę, czy coś. – Narzekał
w myślach, ale przypominając sobie o mp3, wyjął słuchawki z kieszeni kurtki. Miał
dziwny gust muzyczny – jak twierdziła zresztą jego grupa z weterynarii – ale
każdy słucha tego, czego chce. Na Jolkę czekał jeszcze pół godziny, całe
szczęście, muzyka uspokoiła jego nerwy wprowadzając w spokojny nastrój, jednocześnie przenosząc w świat oddalony od tłumu wciąż śpieszących się ludzi.
Jolka zmęczona przyczłapała ledwo powłócząc nogami do ławki, na której czekał Piotrek.
- Proszę dobij
mnie – prosiła opadając ciężko obok kolegi – Ta cała odprawa i czekanie na
bilet, to jakiś koszmar!
- Nikt nie mówił,
że będzie łatwo. – Oświadczył znudzonym głosem chłopak. Ziewnął, po czym wstał
i przeciągając się chwilę rzekł – Wiesz, że czekanie na ciebie w tym miejscu
nie było szczytem moich marzeń.
- Zdaję sobie z
tego sprawę – zaśmiała się zmęczona odprawą – Mam jeszcze sześć godzin do odlotu, więc
co robimy?
- Hm. – Zastanawiał
się chwilę – Wiesz, jakoś mam ochotę wybyć stąd w jakieś mniej zatłoczone
miejsce i chyba wiem gdzie takie jest.
- Serio? To wal. –
Odżyła na chwilę podrywając się z ławki.
- Niedaleko stąd
jest mała kawiarnia. Myślę, że spacerkiem dojście tam zajmie nam niecały
kwadrans – myślał na głos. Mina dziewczyny zmusiła go do wytłumaczenia się ze
znajomości okolicy lotniska. – Kiedy jechaliśmy z Wieczorkiem, zauważyłem ją z
okna.
- Aha –
westchnęła z ulgą.
- Matko, coś ty sobie
przed chwilą wyobrażała? – Przestraszył się jej reakcji.
- Nic takiego –
zachichotała łapiąc go pod ramię – Prowadź do tej kawiarni.
- Dobra –
powiedział kierując się w stronę wyjścia.
* * *
*
*
Jak podejrzewał, kawiarnia była pusta. Zajęli miejsca w głębi lokalu, na tyle oddalone od wyjścia i lady, na ile tylko to było możliwe. Chcieli móc porozmawiać w spokoju, bez udziału osób trzecich. Zamówili dwie cafe late i po kawałku ciasta. Mieli spory zasób czasu do rozmowy.
- Dość smaczna ta
kawa. Nie sądzisz? – Spytała wycierając mleczną piankę z nosa.
- Nom – mruknął
upijając w tym czasie łyk napoju – W sumie, moje ciasto też nie jest najgorsze.
Nazywało się czekoladowa chwilka? Po nazwie myślałem, że będzie to coś w stylu
murzynka, ale to kawałek tortu.
- Tak? Daj
spróbować – zabrała kawałek jego ciasta do siebie, po czym wzięła jeden kęs –
Mmmm naprawdę pyszne. Moje to zwykła tarta truskawkowa, niby nic specjalnego,
ale smakiem przypomina tę maminą.
- Mówisz? – Zdziwił
się, po czym nabrał na widelczyk odrobinę jej ciasta. – Poważnie, podobna do tej
cioci.
- A nie mówiłam? –
Zaśmiała się widząc zdumioną twarz Piotra. – Piotruś mam do ciebie prośbę.
- Jaką? – Spytał
pochłaniając ciasto dziewczyny.
- Zróbmy sobie
zdjęcie. – Powiedziała wyjmując z torebki aparat. – Wiem, że tego nie lubisz,
ale chciałam mieć jakąś pamiątkę, po bliskich mi osobach. Mam
zdjęcia wszystkich z rodziny. Pozostałeś tylko ty.
- Dobrze – zgodził
się bez wahania – Skoro to dla ciebie, to zgoda.
- Dzięki –
ucieszyła się z jego reakcji. Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym pomachał
jej do obiektywu.
- Wiesz, mam
lepszy pomysł – zachichotał po chwili – Zróbmy sobie zdjęcie razem. Tak jak
kiedyś.
- Fajny pomysł –
zgodziła się szczęśliwa. Od dziecka robili sobie razem zdjęcia co roku, by
sprawdzić jak zmieniają się wraz z upływem lat. Nagle posmutniała opuszczając
aparat na stół. – To chyba ostatni raz, bo niewiadomo kiedy wrócę.
- Nie musi tak być
– uspokajał ją powoli kładąc swoją dłoń na jej, po czym wyszczerzył się
w szerokim uśmiechu – Może, jak uzbieram wystarczającą kwotę, to cię
odwiedzę.
- Myślisz? – Spytała
niepewnie wyciągając swoją dłoń z jego uścisku. Piotrek cofnął rękę
i zakrył twarz.
- Wiesz, że jesteś
dla mnie kimś ważnym. Po śmierci Sary stałaś się dla mnie czymś w rodzaju
jej zastępstwa. Promieniem światła w moim ciemnym życiu. Boję się je utracić,
bo nie wiem, jak poradzę sobie bez niego. Naprawdę stałaś się dla mnie moją
starszą siostrą. Odkąd pamiętam zawsze się o mnie troszczyłaś. Dbałaś o mnie,
jak nikt inny wcześniej. Jesteś moją jedyną rodziną, więc to chyba zrozumiałe,
że chcę cię odwiedzić. – Zarumienił się chcąc powiedzieć jeszcze coś. – To
trochę zawstydzające mówić coś takiego w miejscu publicznym, ale kocham cię
siostrzyczko.
- Piotrek? – Dziewczyna oniemiała
słysząc jego słowa, aż łzy pociekły jej po policzkach. – Ja myślałam, że
nienawidzisz tego mówić.
- Nie zrozum mnie
źle, ale ciężko mi okazywać uczucia. Myślałem, że mnie znasz. – Oburzył się
lekko.
- Znam cię i wiem
o tym, ale zawsze wykręcałeś się od tego, więc myślałam… – urwała widząc jego zawstydzenie.
- Może. Nie jestem
pewien.
- No właśnie –
zaśmiała się zakrywając usta nie mogąc przestać – To niepodobne do ciebie być
tak otwartym, ale kiedy to czynisz naprawdę robisz zabawny wyraz twarzy.
- Ej! Choć
przestań się śmiać mówiąc takie rzeczy – obruszył się.
- Spróbuję – starała
się uspokoić biorąc łyk kawy – Ale wiesz?
- Co?
- Będzie mi tego
brak – obróciła w dłoniach aparat – Tych corocznych sesji.
- Może przerwiemy
tradycję, ale sama pamięć wystarczy – spojrzał na jej smutną minę – Nie
jesteśmy już dziećmi. Ważne sprawy pozostaną w naszych wspomnieniach.
- Ale obiecałam
ci, że będę cię chronić. Masz prawo być zły. – Powiedziała spuszczając wzrok.
- Niby czemu
miałbym być zły. Jestem dorosłym mężczyzną i nie powinienem kryć się za
kobietą. Obietnicy dotrzymałaś będąc przy mnie przez te wszystkie lata. – Chwycił
jej dłoń, na co zareagowała patrząc na niego. – Jestem ci za to wdzięczny.
- Hm – nie
wiedziała co powiedzieć, po prostu milczała bawiąc się aparatem. Piotrek
wychylił się w jej stronę i szybkim ruchem pstryknął ją w nos. – Hej!
- No, więc zrobiło
się trochę za ckliwie – podrapał się w kark w zakłopotaniu szczerząc w zabawny sposób. – Chciałem w ten sposób rozładować atmosferę.
- Ty nicponiu –
zaśmiała się odczuwając ulgę – Kończmy swoje ciasto.
- Yyy no em, jest
mały problem. – Zaczął próbując odwrócić jej uwagę w chwili podmiany
talerzyków. Niestety próba się nie powiodła, bo dziewczyna zwinnym ruchem
chwyciła jego nadgarstek. – Ty żarłoku! Zżarłeś moją tartę, więc ten kawałek
drogą zadość uczynku jest mój.
- No, nie bądź
taka – prosił z miną zbitego szczeniaczka – Siostrzyczko?
- O, teraz to
siostrzyczko – oburzyła się lekko – To uzależnienie od słodyczy kiedyś cię
zgubi.
- Jakie tam
uzależnienie – zaparł się z miną dziecka chcącego jakąś zabawkę – W każdej
chwili mogę przestać.
- Ta, ta, a słonie
zaczną latać – rzuciła w śmiechu – Swoją drogą nie wiem gdzie ci się to
wszystko mieści.
- Wiesz, jeszcze
rosnę – odparł dumnie pokazując na mięśnie ramion – może tego nie widać, ale
urosły dwa milimetry.
- No, masz się czym
szczycić – machnęła dłonią z udawaną powagą – Jesteś delikatny, więc nie
przesadź z ćwiczeniami. Za duża masa mięśniowa nie świadczy o sile. Rozumiesz?
- Wiem o tym, ale
chciałem się trochę wzmocnić. Zawsze byłem cherlawy przez co traktowano mnie,
jak worek treningowy w szkole. – Powiedział cicho bawiąc się słomką tkwiącą w
szklance z kawą. Jolka obdarzyła go ciepłym spojrzeniem.
- Mówię tylko,
żebyś uważał na siebie – chwyciła jego przedramię – Wiem, że było ci ciężko z
takim wyglądem, ale to nie znaczy, że jesteś gorszy tylko dlatego, bo inni chłopcy
szczycili się siłą wyładowując ją na tobie.
- Może skończmy te
tematy – wtrącił lekko zgaszony – Ta rozmowa zmierza w złą stronę. Mieliśmy
cieszyć się ostatnimi wspólnymi chwilami, a dołujemy się tylko wspominając.
- Chyba masz rację
– uśmiechnęła się pogodnie, po czym pokazując aparat spytała – To co? Zrobimy
sobie małą sesję zdjęciową na zewnątrz?
- Myślę, że dobrze
nam to zrobi – odwzajemnił uśmiech wstając z miejsca – Pójdę zapłacić, a ty się
pozbieraj do kupy z bagażami.
- Mam nadzieję, że
mi z tym pomożesz – naciskała na przyjaciela wskazując stojącą obok walizkę.
- A muszę? – Spytał
udając zmęczenie, jednak po chwili uśmiechnął się rzucając przez ramię – Spoko.
* * *
*
*
Całą drogę powrotną na lotnisko pstrykali sobie różne zdjęcia. Skończyło się na tym, że pamięć aparatu się zapełniła i musieli go schować. Pogoda była piękna i nie chciało im się przez dłuższy czas wchodzić do budynku lotniska. Niestety zbliżała się godzina odlotu Jolki, co zmusiło ich do wejścia.
Zaprowadził
dziewczynę do sali odpraw. Kiedy oddała swój bilet kobiecie stojącej u wejścia
do rękawa, po małej dyskusji, na chwilę wróciła do Piotra.
- To moment
naszego rozstania – oświadczyła powstrzymując się od płaczu – Będę pisać, więc
ty też nie zapomnij tego robić.
- Dobrze – Piotrek
też ledwo się trzymał usiłując zatrzymać cisnące się do oczu łzy – Nie lubię
pożegnań.
- Ja też –
zgodziła się już płacząc – Pamiętaj o mnie.
- Głupia. Jakbym
mógł zapomnieć – przytulił ją ciepło – Odwiedzę cię. Zobaczysz.
- Będę czekać –
powiedziała ocierając łzy, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wejścia do
samolotu. Piotrek tylko patrzył, jak peleryna jej miedzianych włosów znika za
drzwiami. Poszedł na taras widokowy, by zobaczyć odlot samolotu. Po dziesięciu
minutach maszyna zaczęła kołować na pasie startowym. Kilka chwil później wzbiła
się w powietrze i powoli zaczęła znikać za horyzontem. Z pełnym tęsknoty
spojrzeniem patrzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą było widać samolot.
- Żegnaj światło –
powiedział cicho patrząc niewidzącym wzrokiem w dal. Raptownie zgasło światło.
Łzy niemiłosiernie płynęły po jego twarzy, ale i tak sam tkwił w ciemnym,
oszklonym pomieszczeniu. Powoli odwrócił się i wycierając rękawem oczy ruszył w
kierunku wyjścia. Wieczorek miał po niego przyjechać za godzinę. Usiadł na
krawężniku i cierpliwie czekał.
Nie chciał
mieszkać z Jackiem po tym co mu zrobił, ale obiecał to Jolce. Jak dotąd
nie zrobił nic podejrzanego przez ten miesiąc, ale lepiej być ostrożnym. Tym
bardziej, że nie ma przy sobie Jolki. Rozmyślanie o wspólnym mieszkaniu z
Wieczorkiem tak bardzo go pochłonęło, że nie zauważył jak czas jego oczekiwania
minął. Samochód Jacka zatrzymał się tuż przed nim. Piotrek spojrzał w górę, tym
samym napotykając wzrok mężczyzny bacznie się mu przyglądającemu.
- Długo jeszcze? – Zapytał zamyślonego
chłopaka. – Bo widzisz, nie mamy zbyt wiele czasu, a czeka nas długa droga
powrotna.
- A tak. Sorry –
powiedział podnosząc się z krawężnika. Bez słowa ruszył do tylnych drzwi.
- Usiądź z przodu, proszę – polecił wskazując na fotel przy nim.
- Ale wolałbym
usiąść z tyłu – upierał się przy swoim chłopak, lecz kiedy chwycił za klamkę ta
nie ustąpiła. – Co jest?!
- Spróbuj z przodu
– uśmiechnął się zadziornie Jacek, tym samym wygrywając starcie z Piotrem,
który posłusznie usiadł obok. – Nie martw się, nic ci teraz nie zrobię.
- Czyli masz taki
zamiar później? – Wystraszył się chłopak.
- Może – zamyślił
się chwilę mężczyzna.
- Może? –
Powtórzył niepewnie Piotrek, głośno przełykając ślinę. – Może jednak wrócę
pociągiem albo autobusem.
- Po co te nerwy?
– Zaśmiał się zatrzaskując zamki drzwi Jacek. – Ciesz się wspólną podróżą
i radzę ci zapiąć pasy.
- A, ta –
powiedział wykonując to polecenie. Wcisnął się w siedzenie modląc w duch by do
niczego nie doszło.
Na szczęście, droga powrotna minęła w spokoju, bez żadnych zagrywek Wieczorka. Kiedy zajechali pod
blok, zmęczony wysiadł z pojazdu. Całą podróż pilnował się by nie zasnąć i nie
robić rzeczy, którymi mógłby sprowokować kierowcę. Teraz opadał z sił. Ledwo
powłócząc nogami wdrapał się na czwarte piętro.
- Może ci pomóc? –
Spytał wchodzący za nim mężczyzna. – Wiesz, już nie raz cię tu wnosiłem.
- Nie dzięki,
poradzę sobie sam, więc idź proszę przodem – nalegał prawie błagając chłopak.
Wieczorek zmierzył go wzrokiem, po czym wzruszając ramionami ruszył do przodu.
Piotrek powoli, niespiesznie wszedł do mieszkania. Rozejrzał się dokoła
szukając obecności współlokatora, by wiedzieć gdzie nie iść. W kuchni paliło
się światło.
- Więc kuchnia –
westchnął ruszając na górę.
- Może chcesz coś
do picia? – Usłyszał głos Jacka.
- Nie, wiesz nie
bardzo! – Zawołał w odpowiedzi nadal wdrapując się po schodach. – Wezmę prysznic
i pójdę od razu do łóżka, więc dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedział
z kuchni mężczyzna.
- Co to miało być? Miałeś go nie prowokować.
Prysznic? Łóżko? I co jeszcze? – Karcił się w myślach. – Mam nadzieję, że nie odebrał tego w ten
sposób. Weź się w garść. Zamknij pokój, a wszystko będzie dobrze. – Powtarzał
w duchu idąc do swojego pokoju. Wziął szybki prysznic i sprawdzając jeszcze
przed snem drzwi położył się spać.