Wesołych Świąt ludziska. Jakoś udało mi się wykrzesać malutki prezent dla Was. Życzę miłej lektury i dużo zdrowia (przy takiej pogodzie się przyda) ^^
Rose siedziała przed kominkiem i w
skupieniu obserwowała igrające na palenisku płomienie. Długo zastanawiała się
nad prezentem świątecznym dla najmłodszego z braci i nie potrafiła nic
konkretnego wymyślić.
- Nad czym się tak głowisz? – Poczuła na
ramieniu delikatny dotyk dłoni Tobiasza. – Nadal nie wiesz, co dać Dantemu?
- Jak na złość nic mi nie przychodzi do
głowy – westchnęła biorąc z ręki mężczyzny kieliszek wina – O ile Ori i Aaron
nie są zbyt skomplikowani, o tyle Dante stwarza problem.
- Rozumiem – obdarzył ją ciepłym
uśmiechem – Zawsze miałem podobny dylemat z Piotrem. Ten dzieciak nigdy nie
narzekał, ale wiedziałem, który z prezentów był nie trafiony. Zdradzała go
zawiedzona mina.
- Dan nigdy nie zdradzał swoich
prawdziwych emocji – oświadczyła w kpiącym uśmieszku – Dopiero po poznaniu
Piotrka stał się bardziej ludzki.
- Myślę, że ten chłopiec okazał się
dobrym prezentem od losu – przyznał Tobiasz siadając na kanapie – Obiecał, że
jutro mnie odwiedzi.
- To mi podsunęło pewien pomysł – w jej
oczach można było dostrzec psotne iskierki – Mam plan.
XXXX
Piotrek z samego rana zawitał w tymczasowym
mieszkaniu Tobiasza w Olsztynie. Obiecał go odwiedzić, dlatego to zrobił. Kiedy
wszedł do środka, od razu poczuł nieprzyjemny dreszcz. W salonie przyjęła go z
otwartymi ramionami Rose, co było dość zaskakujące.
- Piotruś – przywitała go jak dzieciaka
– Dobrze cię widzieć.
- Mógłbym wiedzieć, co ty tu robisz? –
Spytał nie kryjąc zdziwienia. – Miałem zamiar spędzić wigilię z Tobiaszem, a tu
natykam się na wiedźmę.
- Piotr – usłyszał za sobą ostrzeżenie
Weissa – Chyba uczyłem cię, jak się zwracać do kobiet.
- Ta jest wyjątkowo wredna – sapnął
niezadowolony z powodu potraktowania go jak małego chłopca – Myślałem, że
spędzimy ten dzień razem.
- I tak będzie – uspokajał go łagodnym
tonem – Rose będzie nam towarzyszyć.
- Teraz rozumiem – doznał olśnienia –
Nie mogłeś powiedzieć mi od razu, że ze sobą kręcicie? Wtedy bym wam nie
przeszkadzał i nie wpraszał się na trzeciego.
- Wcale tak nie jest – wtrąciła się
obejmując chłopaka ramieniem – My się bardzo cieszymy z twojej wizyty.
- Ty coś knujesz – zarzucił jej z
podejrzliwym spojrzeniem – Ostatnim razem, gdy widziałem cię z taką miną
przebrałaś mnie za dziewczynę, a później ubierałaś mi te przesłodzone dziecięce
pidżamki.
- Nic nie poradzę, że taki z ciebie
słodki chłopaczek – potarmosiła mu policzki, czym jeszcze bardziej podsyciła w
nim złość – Nawet nie wiesz, jak zazdroszczę dla Dana, że pierwszy cię spotkał.
- Bogu dzięki, że to był on – warknął
odsuwając się od kobiety – Ty byś mnie zamęczyła sadystko.
- Coś ty mu zrobiła? – Tobiasz zdumiony
wsłuchiwał się w wymianę zdań tej dwójki. – Nieźle mu podpadłaś.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz –
machnęła ręką w śmiechu – Moi bracia zdążyli się do tego przyzwyczaić, więc
Piotrek też da radę.
- Ty się jeszcze zastanów Tobiaszu –
ostrzegał zielonooki – Ta kobieta nie należy do najmilszych. Pokazuje pazurki w
najmniej oczekiwanych momentach.
- Serce nie sługa – zaśmiał się
mężczyzna mierzwiąc chłopakowi włosy – sam powinieneś to wiedzieć.
- Ok. – westchnął odpuszczając –
Przyznaję, a teraz wybaczcie. Pójdę sobie gdzieś indziej.
- Nie ma mowy – Tobiasz złapał go za
ramię. – Widzimy się raz na ruski miesiąc, dlatego zostajesz z nami.
- Niestety układanie życia zajmuje nieco
czasu – marudził nadąsany – Łatwo ci mówić, bo masz o wiele prościej.
- Sam sobie komplikowałeś życie, to
teraz nie licz na ułatwienia – zganił go ojcowskim tonem – Musisz postawić
solidny fundament, by wybudować bezpieczny dom.
- Może się czegoś napijemy? –
Zaproponowała obejmując ramionami obu mężczyzn. – Oczywiście nasz chłopiec pije
soczek.
- Nie mogłaś sobie oszczędzić – sarknął
w wymuszonym uśmiechu – Kiedyś puszczą mi nerwy i cię zabiję. Jak nie ja, to
któryś z twoich braci.
- A wiesz, że zdaję sobie z tego sprawę?
– Zaświergotała zadowolona. – Życie zabójcy polega na radzeniu sobie z takim ryzykiem.
Ruszyła do kuchni by po chwili wrócić z
napojami. Podała Tobiaszowi kieliszek z winem, a Piotrowi szklankę soku
pomarańczowego. Była w dobrym humorze, bo jej plan szedł dobrym torem.
XXXX
Dante wrócił z misji dość późno. Kiedy
otwierał drzwi mieszkania, stwierdził, że ktoś w nim był. Ostrożnie wszedł do
środka i zapalił światło. Pośrodku salonu dostrzegł spore pudło.
- Co u diabła? – Mruknął obchodząc
niespodziankę dwukrotnie. – Prezent?!
Dostrzegł bilecik doczepiony do kokardy
umieszczonej na wieku. Oderwał go i przeczytał: „Wesołych Świąt Dan. Rose.”
Wziął głęboki wdech, po czym ostrożnie uniósł pokrywę pudła. To co zobaczył
sprawiło, że przez chwilę nie mógł nic powiedzieć. Wewnątrz prezentu leżał
nieprzytomny Piotrek. Ubrany był w czerwone stringi i czapeczkę Mikołaja.
- Postarałaś się siostrzyczko – zaśmiał
się pod nosem – Ten prezent przebija te wszystkie niewypały i jednocześnie cię
rehabilituje.
Wyjął swój prezent z pudła i zaniósł do
sypialni. W środku cieszył się jak dziecko, bo wreszcie dostał coś czego
pragnął. Położył chłopaka na łóżku i z podziwem na niego patrzył.
- Tak, to najlepszy prezent – pogłaskał
krągłe pośladki chłopaka, które ładnie eksponowały kuse stringi – Tylko szkoda,
że jeszcze tak smacznie śpi.
Nagle Piotrek poruszył się niespokojnie
i powoli otworzył oczy. Zamrugał zdziwiony widząc twarz Sicariusa.
- Niech zgadnę – szepnął wpatrując się w
drapieżne spojrzenie mężczyzny – dostałeś mnie w prezencie od Rose.
- Prawidłowa odpowiedź – pochwalił go
delikatnie jeżdżąc palcami po jego torsie – Wyglądasz tak seksownie w tym stroju.
- No nie wiem, czy można to coś nazwać strojem
– jęknął widząc skąpe odzienie – Do tego coś mnie uwiera.
- Zaraz cię rozpakuję – orzekł ściągając
z chłopaka stringi – Interesujące.
- Chyba zboczone – stęknął widząc cukierkową
kokardkę na swoim przyrodzeniu – twoja siostra powinna odwiedzić dobrego psychiatrę.
Chciał ściągnąć różową ozdobę, ale dostał
po rękach od Sicariusa.
- Gdzie pchasz te łapki – zganił go ochrypłym
głosem – prezent sam nie powinien się rozpakowywać.
- Poważnie?! – Wywrócił oczami zrezygnowany.
– Wiesz, różowy to nie mój kolor.
- Możliwe – zaśmiał się składając pocałunki
wzdłuż jego kręgosłupa – jednak w tym miejscu idealnie się prezentuje.
- Niech ci będzie – Przytulił się do mężczyzny
i złączył ich usta namiętnym pocałunkiem – Wesołych Świąt niecierpliwy Raptorku.