Trochę mi to zajęło, ale skończyłam wreszcie ten rozdział. Ostatnio mam trochę na głowie i nie miałam czasu na pisanie, dlatego przepraszam za zwłokę. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu i podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Z góry sorry za błędy, które niestety zawsze popełniam. Życzę miłej lektury :)
Dante zmęczony wrócił z nudnej narady
firmy rodzinnej. Nie cierpiał siedzieć na tych spotkaniach z radą nadzorczą i
wysłuchiwać beznadziejnych pomysłów nowego sekretarza ojca. Chłopak myślał, że
pozjadał wszystkie rozumy, skoro został prawą ręką w interesach samego szefa.
Do tego jeszcze Zygfryd Murdoch przyczepił się o jakiś błąd w planach nowego
przedsięwzięcia. Bez żadnych ceregieli wparował do pokoju Orestesa po części
wściekły na niego za wrobienie go w ten cały bałagan.
-
Cholera Ori! – Warknął rzucając w brata teczką z dokumentacją firmy – Następnym
razem uprzedź mnie, że twój człowiek narobił tak wielki bajzel w papierach.
Przez tego idiotę mamy zatarg z Murdochami.
-
Może tak trochę spokojniej Junior – Orestes zmierzył młodszego brata
ostrzegawczym spojrzeniem – Zygfryd zawsze szuka zwady i wynajduje dziury w
całym. Teraz wzmógł swoje ataki wiedząc, że jego bratanek jest w naszych rękach.
Błąd był, jednak nieznaczny, a winowajcę już stosownie ukarałem.
-
Wrobiłeś mnie! – Dante nie potrafił się uspokoić, bo zmarnował dwa dni
wysłuchując sprzeczek pomiędzy inwestorami i członkami rady nadzorczej. – Ori,
zastąpiłem cię, ale nie będzie powtórek. Mam swoje sprawy w firmie, a przez
ciebie mam ich jeszcze więcej.
-
No cóż, zajmujesz się likwidacją szkód – Orestes rozłożył bezradnie ręce – Nic
nie poradzę, że jeden z moich podwładnych okazał się być niekompetentnym. Ok.,
wrobiłem cię tym razem w posiedzenie rady, ale miałem już dość tych pierników i
ich sceptyczności wobec nowych pomysłów na rozwój.
-
Miałeś dość?! – Dante kipiał już ze złości – Dlatego najlepiej wrobić w to
młodszego brata! Cholera! Masz tu jeszcze Rose i Aarona, a zwaliłeś to na mnie?
-
Aaron ma misję – oświadczył starszy z mężczyzn spokojnym głosem. Nie pierwszy
raz kłócił się z młodszym bratem i wiedział, że prędzej czy później przejdzie
mu złość. – A Rose, przecież ją znasz. Nigdy nie udzielała się w życiu firmy.
-
Przyznaj, że chciałeś skonfrontować mnie z Zygfrydem – Dante zbyt dobrze znał
Orestesa i od razu rozszyfrował jego zamiar po wizycie Murdocha – Zdajesz sobie
sprawę, że ten facet mnie oceniał? Poczułem się, jak jakiś małolat sprawdzany
przez przyszłego teścia.
-
Nie dramatyzuj – Orestes starał się udobruchać brata. – Obiecuję, że cię już
nie wrobię w podobne sytuacje. Zygfryd chciał cię po prostu osobiście poznać.
Opiekujesz się jego bratankiem, dlatego był ciekaw jakim typem osoby jesteś.
-
I chyba się mu spodobałem, bo zaprosił mnie na przedświąteczną kolację – Dante
był załamany – Ten człowiek mnie przeraża swoją bezpośredniością.
-
Wreszcie się przyznałeś, że coś cię przeraża – zauważył rozbawiony Orestes –
Zawsze przemawiałeś pięściami, kiedy znajdowałeś się w sytuacji bez wyjścia, a
teraz otwarcie rozmawiasz. Zmieniłeś się i dojrzałeś braciszku.
-
Talisha pomogła mi dorosnąć – spochmurniał Dante opadając na tapczan brata. Był
zmęczony, a wspomnienie kobiety, która go zraniła odebrała mu resztę sił. –
Aaron mówił, że natrafił na jej ślad w Wenezueli.
-
Wyśledzimy ją dla ciebie – zapewnił Orestes w skupieniu obserwując brata.
Talisha mocno zraniła Dantego niemal doprowadzając do jego śmierci. Wszyscy w
rodzinie poprzysięgli odpłacić tej kobiecie z nawiązką za jej czyn. – Zemścisz
się za to, co ci zrobiła. Na razie nam umyka, ale nadejdzie moment, że noga się
jej powinie i zapłaci za swoje zbrodnie.
-
To moje porachunki – młodszy z mężczyzn wstał i ruszył w stronę wyjścia – A ty,
masz u mnie dług i tego nie zapominaj.
-
Mam tego świadomość – Orestes pożegnał brata udawanym uśmiechem. Aaron nic mu
nie wspominał, że natrafił na ślad tej kobiety. Kiedy Dante opuścił pokój,
mężczyzna pogrążył się w myślach. – Będę musiał to sprawdzić.
* * * * *
Piotrek siedział na swoim łóżku w
zamyśleniu patrząc w ścianę przed nim. Miał kiepski nastrój i dlatego wcinał
kostki cukru, które podwędził Leonardowi ze spiżarni. Dante w nie lepszym
humorze właśnie wszedł do pokoju. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na chłopaka
by wiedzieć, że coś jest nie tak.
-
Kostki cukru – mruknął zamykając drzwi na klucz. Chciał mieć chwilę spokoju,
bez nie zapowiedzianych wizyt. – Kiepski dzień?
-
Jak co dzień – Piotrek posłał partnerowi niemrawy uśmiech. – Widzę, że też nie
miałeś lekko w firmie.
-
Szkoda gadać – Dante opadł na tapczan chłopaka ciężko wzdychając – Popieprzone
to wszystko.
-
No – sapnął zrezygnowany chłopak podsuwając mężczyźnie pod nos pudełko z
kostkami cukru – Masz tu coś na osłodę.
-
Wiesz, wolałbym coś mocniejszego, ale skoro nie ma nic poza cukrem – Dante
wziął jedną kostkę i wrzucił ją sobie do ust – Całkiem nieźle smakuje, jak na
cukier.
-
Co nie? – Piotrek właśnie przegryzał kolejną kostkę w uśmiechu. Chciał
pocieszyć mężczyznę, dlatego niewiele myśląc zbliżył się do niego i przywarł
swoimi lepkimi od cukru, miękkimi wargami do jego ust. – Powiesz mi co cię
trapi?
-
Pod warunkiem, że ty opowiesz mi o swoich zmartwieniach – zgodził się Dante
odwzajemniając pocałunek. Ten niewinny ruch ze strony zielonookiego poprawił mu
nieco humor. – Strasznie się lepisz i słodko smakujesz.
-
Cukier swoje robi – zaśmiał się Piotrek obejmując partnera – Tęskniłem, wiesz?
-
Ja też za tobą tęskniłem – Dante przytulił chłopaka ukrywając twarz w
zagłębieniu między ramieniem a szyją. – Spotkałem twojego stryja Zygfryda.
-
Aha, teraz rozumiem twój zły humor – Piotrek się zasępił na samo wspomnienie
Murdocha – Nie przejmuj się tym starym lisem.
-
Nie mogę tego zrobić – mruknął w zamyśleniu ciemnowłosy – Jest poważnym
przeciwnikiem, a gra jest warta świeczki, bo chodzi o ciebie. Nie chcę cię
stracić.
-
Ja ciebie też – Kasztanowłosy jakby dla potwierdzenia swoich słów mocniej
wtulił się w mężczyznę. – Boję się myśleć, co bym bez ciebie zrobił.
-
Mam tak samo – Dante wbił się w wargi chłopaka namiętnie go całując. – To
powiesz co zmusiło cię do jedzenia tego cukru?
-
Eh, poznałem starszego brata – wypalił zmęczonym głosem zielonooki – Cieszę
się, ale cała ta sprawa z ojcem mnie niepokoi.
-
Rozumiem – Ciemnowłosy spojrzał w oczy partnera zaintrygowany jego wyznaniem. –
Powiesz coś więcej?
-
To Hubert – Piotrek westchnął przeciągle – Ujawnił się wczoraj w nocy podczas
ogniska. Za tydzień musi wracać do Thanathosa i to mnie martwi. Oboje z Nicki
zauważyliśmy, że nie chce jeszcze nas opuszczać.
-
Z pewnością się jeszcze spotkacie – oznajmił Dante w lekkim uśmiechu – On jest
uparty, ty również, a do tego jesteście braćmi. Wszystko się ułoży.
-
Mam taką nadzieję – Zielonooki powoli zaczął rozwiązywać krawat mężczyzny – W
tym garniturze wyglądasz dość sztywno. Wolę cię w luźnych ciuchach, bądź bez
nich.
-
Czyżby? – Zaśmiał się Dante w reakcji na słowa chłopaka – Ja lubię kiedy jesteś
nagi, chociaż jest kreacja, w której wyglądałeś naprawdę doskonale. Pamiętam,
jak raz założyłeś moją koszulę. Sięgała ci do połowy ud, to był piękny widok.
-
Wiesz, przygotowałem pokój za biblioteczką na twój powrót – oświadczył Piotrek
wpatrując się z zachętą w mężczyznę – Co powiesz na to, by się tam przenieść?
-
Powiem, że z miłą chęcią – zamruczał ciemnowłosy całując chłopaka, który wczepił
palce w jego włosy – W takim razie tam chodźmy.
Obaj
wstali z tapczanu, a następnie od razu ruszyli w stronę szafy, gdzie znajdowało
się przejście do tuneli. Po ich zmartwieniach zostały tylko pudełko z kostkami
cukru i zwinięty krawat na posłaniu chłopaka.
* * * * *
Nicole wracała właśnie ze spaceru do
dormitorium. Martwiła się trochę o Piotrka. Wcześniej widziała, jak wychodził z
kuchni Leo trzymając w ręku pudełko cukru w kostkach. To nie był najlepszy
sygnał. Zdążyła poznać go na tyle by wiedzieć, że słodkim zajada smutki. Przed
chwilą odebrała telefon od Jolki, która kazała mieć na niego oko. Święta
zazwyczaj ciężko znosił, bo wiązały się z bolesnymi przeżyciami.
-
Dziś wraca Dante – szepnęła do siebie upewniając się, że to prawda – On z
pewnością go pocieszy.
* * * * *
Piotrek z Dante wpadli do sypialni już w
połowie rozebrani ściśle do siebie przywarci nagimi torsami. Zaczęli zdejmować
sobie nawzajem ubrania już od progu biblioteki powoli posuwając się w kierunku
pokoju, gdzie czekało na nich ciepłe i wygodne łóżko. Kiedy spodnie chłopaka
zsunęły się do jego kostek, wywrócili się z nie małym łoskotem boleśnie
stykając z podłogą.
-
Myślę, że dokończymy rozbieranie na łóżku – jęknął Piotrek przygnieciony ciałem
partnera – takie wywrotki psują tylko zabawę i nastrój.
-
Też tak sądzę – zgodził się z nim Dante podnosząc go z podłogi i zanosząc do
łóżka – To jak, dokończysz to, co zacząłeś?
-
Z przyjemnością – zachichotał zielonooki rozpinając guziki spodni mężczyzny,
które po chwili leżały już na podłodze. Dante oswobodził z nich swoje kostki,
po czym klęknął na łóżku tuż przed chłopakiem. – O wiele lepiej wyglądasz bez
tego nudnego garnituru.
-
Tak myślisz? – Ciemnowłosy zmierzył kasztanowłosego pożądliwym spojrzeniem.
-
Yhm – Piotrek wdrapał się na partnera i mocno do niego przylegając zaczął walkę
o dominację w pocałunku, niestety przegrał z wprawionym w tym rzemiośle mężczyzną.
W trakcie tego boju ocierał się biodrami o przyrodzenie ciemnowłosego, które
coraz mocniej napierało na szwy bielizny. Dante też nie pozostawał mu dłużny.
Ściskał pośladki chłopaka powoli stymulując go przez materiał bokserek. W
pewnym momencie zdjął je uwalniając nabrzmiałego członka kasztanowłosego.
Piotrek w odpowiedzi na to wsunął rękę pod bieliznę mężczyzny i delikatnie masował
jego penisa, aż w końcu nachylił się i wyjmując go polizał sam czubek.
-
Ty mnie kiedyś doprowadzisz do białej gorączki – jęknął ciemnowłosy w chwili,
gdy chłopak go lekko ugryzł – Bawimy się w robienie znaczków?
-
Wiesz, chciałem zobaczyć, jak zareagujesz – Piotrek zrobił niewinną minę,
jednak w oczach tlił się psotny ognik – Jesteś zły?
-
Mały chochlik – Dante dał mu klapsa i przewrócił na plecy – Właśnie wyzwoliłeś
bestię skarbie.
-
Co?! – Piotrek nie spodziewał się takiego obrotu spraw. – Jaką bestię?
-
Seksu oczywiście – zaśmiał się mężczyzna od razu wchodząc w chłopaka – teraz
poniesiesz tego konsekwencje.
Zielonooki
zawył z rozkoszy, kiedy mocne pchnięcia co i rusz uderzały w jego prostatę. Z
podniecenia wił się pod partnerem muskając wargami skórę na jego torsie. W
momencie spełnienia wbił paznokcie w ramiona mężczyzny by po chwili opaść na
prześcieradło.
-
Już się zmęczyłeś kochanie? – Dante posłał mu figlarny uśmieszek – Ja dopiero
zaczynam.
-
Daj mi chwilkę – mruknął chłopak odwzajemniając uśmiech – złapię tylko oddech i
wznowimy zabawę.
Piotrek
otrząsnął się po zaznanym orgazmie i od razu przystąpił do akcji. Wbił się w
usta partnera namiętnie go całując i błądząc dłońmi po całym jego ciele. Powoli
zjechał niżej i liznął jeden z sutków mężczyzny, następnie z premedytacją delikatnie
go ugryzł wywołując u niego okrzyk zaskoczenia.
-
Znowu zaczynasz pokazywać ząbki – Dante agresywnie pocałował swojego psotnika
odpowiednio go układając pod sobą – Posmakuj swojej broni – szepnął mu do ucha,
po czym powtórzył czynności chłopaka, który pisnął w reakcji na ugryzienie. –
Widzę, że ci się podoba.
-
Nie, czekaj – Piotrek jęknął gdy mężczyzna chwycił jego pobudzonego już członka
– Dante!
-
Wiesz, że jesteś wrażliwszy na dotyk, kiedy już raz dojdziesz? – Zauważył
chichocząc mężczyzna drapiąc twardy sutek chłopaka, który przyspieszył swój
oddech i wygiął się w łuczek. – Właśnie tak.
-
Dante, proszę wejdź już we mnie – sapnął zielonooki z zamglonym od podniecenia
wzrokiem – bo inaczej oszaleję.
Mężczyzna
spełnił prośbę partnera, jednak chcąc się z nim chwilę podroczyć wchodził w
niego pomału. W odpowiedzi usłyszał stęknięcie dezaprobaty, a zaraz po tym
chłopak sam się nabił na penisa ciemnowłosego z cichym jękiem. Kiedy Dante
uderzał we wrażliwy splot mięśni, chłopak krzyczał z rozkoszy wijąc się na
posłaniu, jednocześnie przyspieszając ruch lędźwi. Taki zarumieniony i z
zamglonym wzrokiem wydawał się dla mężczyzny kimś najpiękniejszym w świecie.
Nagle poczuł, jak mięśnie partnera zaciskają się na nim w konsekwencji czego
doznał spełnienia. Ciepły strumień wytrysnął we wnętrzu chłopaka, który
spazmatycznie oddychając leżał drżąc po przeżytym orgazmie. Ciemnowłosy opadł
obok niego na łóżku i pieszczotliwie pocałował jego spocone czoło.
Kasztanowłosy w odpowiedzi wtulił się w tors mężczyzny zaciągając się jego
zapachem.
-
Kocham cię – szepnął zmęczony delikatnie muskając usta Sicariusa – jeszcze
nikogo tak nie kochałem.
-
To jest nas dwóch – mruknął Dante odwzajemniając jego pocałunek – Kocham cię,
jak nikogo innego.
-
Cieszę się – Piotrek mocniej przytulił się do mężczyzny niemal od razu
zasypiając. Dante przykrył ich obu kołdrą, po czym sam zasnął. Przy nim
ciemnowłosy prawie całkowicie zapomniał o dręczących go myślach. W tej chwili
nie obchodziło go nic poza leżącym w jego ramionach chłopakiem, którego
spokojny oddech wydawał się najłagodniejszą i najcudowniejszą kołysanką, jaka
kiedykolwiek powstała w historii.
* * * * *
Wczesnym rankiem Piotrka obudził sygnał
nadchodzącego sms’a. Leniwie sięgnął do leżących na podłodze spodni i wyjął z
kieszeni komórkę. Wiadomość spowodowała natychmiastowe oprzytomnienie. Zerwał
się z lekkim jękiem z łóżka i nie zważając na pieczenie w tyłku nerwowo zaczął
się ubierać.
-
Pieprzony, tleniony aspołecznik – klął pod nosem, kiedy nie mógł znaleźć
drugiego buta – tym razem przegiął.
-
Gdzie się tak spieszysz? – Usłyszał zaspany głos Dantego, którego przebudziło
nagłe zerwanie chłopaka – I co cię tak wzburzyło?
-
Nic o czym musiałbyś wiedzieć – Piotrek nieco się uspokajając podszedł do
mężczyzny i czule pocałował go na dzień dobry, chcąc tym niewinnym ruchem
odwrócić jego uwagę. – Sprawy rodzinne. Odpocznij sobie, a ja się z tym uporam.
-
Kochanie – Dante mocniej złapał kasztanowłosego i pociągnął na łóżko. Chłopak
runął na posłanie z cichym stęknięciem bólu. – To raczej ty powinieneś
odpoczywać, a nie ja. Widać, że chodzenie sprawia ci ból.
-
Odpocznę, jak uporam się z takim jednym tlenionym idiotą – rumieniec złości
ponownie wypłynął na policzki chłopaka – Tym razem doświadczy dotyku bękarta,
którego tak się brzydzi.
-
A co z dyplomatyczną stroną twojej osoby? – Ciemnowłosy z trudem powstrzymywał
się od wybuchnięcia śmiechem. Taki rozzłoszczony Piotrek był naprawdę uroczy. –
Jakiś czort cię opętał?
-
A w dupie z dyplomacją, kiedy ten palant podnosi rękę na moją siostrzyczkę! –
Piotrek zerwał się na równe nogi prychając wściekle. – Wraz z Allenem wyłożymy
mu to starodawnym zwyczajem obijając tę arystokratyczną facjatę.
-
To zmykaj skarbie – Dante z urzeczeniem wpatrywał się w jego prywatnego demona
złości, który wściekle ciskał przekleństwami sznurując swoje tenisówki.
Pierwszy raz widział go w takim stanie, a kiedy nieporadnie utykał z bólu i
zasyczał masując tyłek, mężczyzna uśmiechnął się wiedząc, że to konsekwencje
ich upojnej nocy. – Na pewno nie potrzebujesz pomocy? Mogę cię zanieść do
pokoju Allena.
-
Nie ma takiej potrzeby – Piotrek posłał mu ciepły uśmiech, po czym wyszedł z
sypialni.
Dante
opadł na poduszki w śmiechu. Ten chłopak coraz bardziej go zaskakiwał. Kątem
oka dostrzegł telefon zielonookiego i od razu po niego sięgnął. – Jasna
cholera!
Mężczyzna
zerwał się z łóżka i spiesznie ubrał. Nic dziwnego, że Piotrek zaczął tak
szaleć. Wiadomością okazał się filmik, na którym pokazano związaną i
nieprzytomną Nicole. Z łuku brwiowego spływała jej stróżka krwi, a trzymający
ją za włosy blondyn złośliwie się uśmiechając wypowiadał swoje żądania.
-
Ten cholerny Murdoch wydał na siebie wyrok śmierci. Nie wiem, jak Piotrek, ale
Allen z pewnością go zabije. – Zaśmiał się złowieszczo Sicarius wychodząc z
pokoju. Niestety musiał iść i zainterweniować, jednak nie zamierzał robić tego
tak od razu. – Powinien dostać nauczkę.
Szczerze,
nie miał ochoty na zabawę w rozjemcę. Nie obchodził go los Kacpra i w sumie,
mógłby się nie wtrącać, jednak ku niezadowoleniu mężczyzny ten szczeniak jest
synem Zygfryda, a ponadto przydzielono go do jego grupy. Gdyby nie to, chętnie
sam już dawno pozbyłby się tego działającego wszystkim na nerwy blondyna.
* * * * *
Piotrek szybko przemierzył tunele i jak
błyskawica wparował do pokoju brata, który w zaskoczeniu patrzył na niego ze
szczoteczką do zębów w ustach.
-
Oho – mruknął widząc wymalowaną wściekłość na twarzy kasztanowłosego – Wal co
się stało.
-
Trzeba ratować Nicki – wysapał zziajany Piotrek – Dostałem filmik, na którym
Murdoch pastwi się nad naszą małą, związaną siostrzyczką. Zagroził, że jeśli
nie zjawię się w domku za sadem do południa, to ją zgwałci.
-
Uspokój się – Allen podszedł do teraz już roztrzęsionego brata i potarmosił mu
włosy – Popełnił błąd, z którego boleśnie go wyprowadzimy.
-
Z pewnością zastawił na mnie pułapkę, a Nicki jest tylko przynętą – Piotrek
zrezygnowany oparł czoło o ramię brata – Mogłem uporać się z nim już wcześniej,
a teraz ucierpi na tym Nicole.
-
Dziś w praktyce pozna znaczenie powiedzenia „kto pod kim dołki kopie” – Allen
naciągnął na siebie bluzę z kapturem i badawczo przyjrzał się kasztanowłosemu,
który silił się na normalny chód. Westchnął tylko i klepnął go w tyłek, na co
ten jęknął z bólu. – I w takim stanie chcesz ją ratować?
-
To… – Piotrek w zażenowaniu pokrył się cały rumieńcem. – To nieważne. Dam radę.
-
Oczywiście, że dasz radę – zaśmiał się z niego Allen – Pozwól tylko, że będę
cię wyręczał w niektórych rzeczach, ok.?
-
Nie rób ze mnie inwalidy – Zielonooki chciał już wyrazić co myśli o takim
traktowaniu, kiedy ponownie został uderzony w tyłek. – Aua! Co ty robisz?
-
Jak zdołałeś już zauważyć nie jestem zadowolony z faktu, że oddajesz się temu
Sicariusowi. – Brązowowłosy podszedł do
brata i posłał mu wściekłe spojrzenie by następnie mocno go do siebie
przytulić. – To twój wybór i nie będę się w to wtrącał, jednak jeśli usłyszę
lub zobaczę, że cierpisz z jego powodu, wtedy nie będzie litości i zabiję go z
zimną krwią na twoich oczach.
-
No wiesz? – Piotrek w szoku patrzył w oczy brata – Weź nie żartuj w ten sposób,
bo mnie przerażasz.
-
To nie żarty – Allen westchnął i odszedł od zielonookiego – Podczas tej misji
masz się mnie słuchać i nie sprzeciwiać.
-
Yhm – Kasztanowłosy niepewnie przytaknął głową.
-
A teraz wskakuj mi na plecy – polecił bratu Allen przykucając – Będzie
szybciej, jak cię poniosę.
-
No nie wiem – wahał się Piotrek – to trochę krępujące.
-
Ty mi nie mów co jest krępujące – ostrzegł go brązowowłosy lekko zirytowany –
Albo wskakujesz, albo idę sam i cię tu zostawiam.
-
Skoro tak to ujmujesz – Zielonooki wdrapał się na plecy brata, który jakby nie
czując jego ciężaru szybko dźwignął się na nogi i wszedł z nim do tuneli. –
Tylko mocno się trzymaj.
-
Ok. – Piotrek mocniej wczepił się w jego plecy opierając brodę o jedno z
ramion. – Niby jesteśmy bliźniakami, ale ty jesteś o wiele silniejszy. Nie
ciążę ci?
-
Nie – mruknął Allen uśmiechając się pod nosem. Od niedawna brat pokazywał mu tę
swoją dziecinną naturę, która go po prostu rozbrajała. Nikt by nie pomyślał,
jak bardzo niewinny jest ten kasztanowłosy chłopak. – Bądź cicho, bo myślę nad
strategią.
-
Przepraszam – Usłyszał pełne wyrzutu przeprosiny Piotrka, który najzwyczajniej
się dąsał. – Łaski bez.
-
Jak dziecko – zachichotał w myślach
brązowowłosy w reakcji na dąsy brata. – I
pomyśleć, że jesteśmy w tym samym wieku.
Tuż
za sadem ukryli się w gęstszych zaroślach i zaczęli obserwację. Allen zrobił
mały rekonesans, po czym wrócił do czekającego w kryjówce brata.
-
Miałeś rację, że będzie zasadzka – oświadczył w rozbawieniu brązowowłosy
siadając na ziemi przy zielonookim –
Mamy do zdjęcia dziesięciu ludzi.
-
Hm – Piotrek chwilę się zastanawiał – Pozwólmy myśleć tlenionemu, że wyszło na
jego. Co o tym sądzisz?
-
Masz ciekawe pomysły – Allen z podziwem spojrzał na kasztanowłosego – Zrobimy
małą dywersję?
-
To potem – Piotrek wymownie spojrzał w oczy brata – Pójdę tam, oni mnie złapią
i zaprowadzą do Kacpra, bo o to w tym wszystkim chodzi. Uwolnij Nicki, a ja
sobie jakoś poradzę.
-
Rozumiem – Brązowowłosy posłał mu uśmiech – Uwolnię małą i przyjdę ci pomóc.
Mam trochę do pomówienia z tym tchórzem.
-
Ten tchórz to nasz kuzyn – Rzucił od niechcenia Piotrek – Wiesz o tym, prawda?
-
Wiem – Allen w złości cisnął nożem w najbliższe drzewo – i krew mnie zalewa, że
nie mogę go zabić. A robiłbym to powoli, aż sam zacząłby o nią błagać.
-
Eh, ty i te twoje sadystyczne zapędy – zaśmiał się Piotrek wstając z ziemi –
Idę grać ofiarę, a ty zabaw się w bohatera.
* * * * *
Kacper zadowolony stał oparty o jedno z
drzew przy leśnym strumieniu. Właśnie dostał wiadomość, że złapano Piotrka.
Dobrze wiedział, że ten bękart przybiegnie na ratunek tej głupiej dziewczynie,
którą mianuje jako siostrę. Po około kwadransie dwójka jego podwładnych
przywlokła szarpiącego się chłopaka.
-
Puszczajcie! – Krzyczał wściekły zielonooki – Gdzie Nicole?
-
W tamtym domku – oświadczył Kacper podchodząc do unieruchomionego Piotrka – Nic
jej nie będzie, jak tak sobie poleży w samotności.
-
Nie wybaczę ci tego – Piotrek groźnie spojrzał na kuzyna – Podniosłeś rękę na
moją siostrę, a to poważny błąd.
-
I co mi niby zrobi taki bękart, jak ty? – Zakpił z niego blondyn – Własna matka
porzuciła cię uznając za śmiecia, którym zresztą sama była.
-
Znałeś ją, że tak o niej mówisz? – Piotrek nienawistnie patrzył już na kuzyna.
Jego mógł obrażać, ale nie bliskie mu osoby. – Pieprzony ród Murdochów odebrał
mi matkę i obdzierał z godności, a ty śmiesz mi ją jeszcze obrażać? Zabiję cię
zmuszając przed tym do przeprosin.
-
Dzięki Murdochom mogłeś zasmakować życia w rodzinie – prychnął Kacper kopiąc
kasztanowłosego w brzuch – Jesteś po prostu niewdzięcznikiem. Nie rozumiem
czemu ojciec uparł się sprowadzić cię z powrotem do rodu.
-
To go o to spytaj, bo ja też tego nie wiem – zielone oczy żarzyły się gniewem i
pogardą – Ja nie mam zamiaru wracać.
-
Takie nic ma czelność mówić z pogardą o Murdochach?! – Kacper ponownie kopnął
kuzyna z obrzydzeniem na niego patrząc – Bękart jakiejś dziwki, która wskoczyła
do łóżka Wilhelma.
-
Ile mam ci kurwa powtarzać, że Wilhelm nie jest i nie był moim ojcem? – Piotrek
ryknął kipiąc ze złości. Ten idiota w ogóle nie sprawdził jego przeszłości,
tylko opierał się na piekielnych plotkach, które krążyły po rodzie. – Jesteś
imbecylem, czy jak? Sprawdza się dane, a nie zawierza plotkom!
-
Ty skurwysynie jeden! – Blondyn spoliczkował mocno zielonookiego, a następnie
kazał trzymającym go dryblasom nieco podtopić go w strumieniu. – Nauczę cię
pokory.
-
Bijesz jak baba – wyśmiał go Piotrek, czym zasłużył na kolejnego nura w zimnej
wodzie – Khe, khe.
-
Zostaw Piotrka! – Usłyszeli zapłakany głos Nicole, która wybiegła z
najbliższych zarośli. – Ty tleniony kretynie!
-
Tak wstępem wyjaśnień – Allen niezauważenie pojawił się przy krępujących jego
brata dryblasach i bez wysiłku pozbawił ich przytomności precyzyjnym ciosem w
potylicę. – Nasza matka nie była żadną dziwką, jak ją nazwałeś kuzynie. –
Ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem – Wilhelm porwał mojego młodszego
brata na złość naszemu ojcu. Dobrze, że już nie żyje, bo sam bym go ukatrupił.
Nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę zabić i ciebie.
-
Kim jesteś? – Kacper pobladł na widok mężczyzny beztrosko bawiącego się nożem –
Hubert, tak?
-
Jesteś tchórzem, wiesz? – Allen posłał kuzynowi pogardliwe spojrzenie – Takie
sprawy załatwia się w otwartej walce, a ty postanowiłeś zrobić to w tak
nieczysty sposób. Jeśli tak wygląda duma rodu Murdoch, to nie dziwię się ojcu,
że się go wyparł.
-
Allen! – Piotrek wstał i podszedł do brata – Nie możesz go zabić. To syn
Zygfryda.
-
I co z tego? – Prychnął Allen – Zygfryd jakoś się nie zawahał wydając wyrok na
Wilhelma i jego żonę. Pomyśl, gdybyś teraz zabił tego tchórza, pomściłbyś
śmierć Sary.
-
Nie będę karał syna za grzechy ojca – oznajmił zdecydowanie Piotrek – Orestes
dokonał egzekucji, co nie znaczy, że jego też mam zabijać. Winny jest Zygfryd i
tylko jego mogę osądzać.
-
Jesteś zbyt naiwny braciszku – Allen zmierzwił włosy bratu – Nie zabiję go, ale
dam nauczkę by następnym razem trzymał łapki przy sobie. Nie będę tolerował
takiego zachowania wobec mojego młodszego rodzeństwa. – Podwinął rękawy bluzy
odsłaniając tym samym tatuaż na ręku, po czym zwrócił się do siostry. – Powiedz
mi Nicki, co ten idiota ci zrobił?
-
Trochę mnie pobił – westchnęła dziewczyna nieśmiało – Najgorsze było, jak
przeciągnął mnie za włosy przez długość pokoju.
-
Rozumiem – Oczy brązowowłosego złowieszczo się zwęziły, kiedy patrzył na
bladego Murdocha – Piotrusiu, a tobie?
-
Nieważnie – Piotrek podszedł szybko do blondyna i bez ostrzeżeń wymierzył w
niego prawy sierpowy powalając tym samym na ziemię. – I nie Piotrusiuj mi do
cholery! Jesteś starszy zaledwie kilka minut!
-
Kilka minut sprawiło, że stałeś się młodszy – zaśmiał się Allen dumny z silnego
ciosu brata – Jak widzę potrafisz stawiać silne argumenty w dyskusji.
-
Z czego rżysz? – Piotrek był zły, bo nie mógł odrzucić od siebie myśli, że brat
traktuje go , jak szczyla. – Pomógłbyś mi trochę w tej argumentacji zamiast tak
stać i się gapić.
- Czyżbyś się już zmęczył braciszku? – Allen posłał Piotrkowi złośliwy uśmieszek, a następnie podszedł do blondyna i łapiąc go za włosy pociągnął za sobą do strumienia. – Czas na kąpiel brudny arystokrato.
Kacper
z piskiem wylądował w lodowatej wodzie. Kiedy wczołgał się ponownie na brzeg,
przy strumieniu pojawił się Dante. Mężczyzna zbadał sytuację z rozbawieniem
przyglądając się Murdochowi, po czym od razu ruszył do kasztanowłosego i
zarzucił go sobie na bark.
-
Co ty do cholery myślisz, że robisz? – Krzyknął wystraszony Piotrek – Postaw
mnie.
-
Zabieram cię tam, gdzie twoje miejsce – odpowiedział łagodnie Dante –
Powinieneś odpoczywać w łóżku zamiast użerać się z Murdochem w lesie.
-
A czyja to wina, że jest w takim stanie – Allen podszedł do mężczyzny i klepnął
brata w wypięty tyłek. – Traktuj go z szacunkiem, albo urządzę cię tak, jak ty
jego.
-
Do cholery Allen! – Piotrek cały czerwony ze złości i zażenowania nie wytrzymał
napięcia – Przestań to robić!
-
Lepiej powiedz siostrzyczce, żeby nie uczyła go tych niegrzecznych rzeczy
zamiast mnie pouczać – odparł spokojnie Sicarius – Jak dla mnie, to jest
jeszcze za młoda na takie rzeczy.
-
Rozumiem – Allen pomimo niechęci do związku Dantego z jego bratem, szanował
tego zabójcę. Z nieodgadnioną miną zwrócił się w stronę siostry. – Nicki.
Nicole
widząc wyraz twarzy Allena czym prędzej rzuciła się do ucieczki.
-
Że też musiał zrodzić się w nim tryb
starszego brata – jęknęła w duchu zmierzając do dormitorium – A Dante za długi język jeszcze mi za to
zapłaci.
-
To był chwyt poniżej pasa – zarzucił mężczyźnie zielonooki, kiedy niósł go
tunelami w stronę biblioteczki – Allen złoi jej za to skórę, masz tego świadomość?
-
Mam – przyznał Sicarius otwierając drzwi do sypialni i rzucając chłopaka na
łóżko – Należy się jej lanie za uczenie cię takich nieprzyzwoitych rzeczy. Od
tego masz mnie.
-
Czyżby to była forma kary za wtrącanie się w seksualne szkolenie? – Piotrek
zaczął się śmiać. – Nie podejrzewałem cię o takie rzeczy kochanie.
-
Wiesz skarbie – Dante zniżył się i pocałował czule usta chłopaka – Muszę
walczyć o swoją pozycję w tym związku, a twoja siostra odbierała mi jedną z
przyjemniejszych ról.
-
I kto w tej chwili jest większym dzieciakiem? – Kasztanowłosy przytulił
partnera zaborczo – Oczywiście, że ja.
-
Masz ochotę na ciepłą kąpiel? – Zaproponował mu ciemnowłosy łapiąc za pośladki
i przyciągając do siebie – Nie zdążyłeś się tam jeszcze umyć.
-
Miałem inne priorytety – zamruczał z przyjemności chłopak całując mężczyznę – Chętnie
skorzystam z tej propozycji. Mam nadzieję, że zrobisz to ze mną.
-
Czytasz w moich myślach – sapnął w jego usta Sicarius, kiedy chłopak otarł się
o jego erekcję.
-
Widzę, że kąpiel będzie z urozmaiceniami – zachichotał zielonooki czując
napierającego na szew w spodniach członka partnera – Ciekawie się zapowiada.
-
Zabawa będzie przednia – dołączył swój śmiech do jego Dante – Mam nadzieję, że
wytrzymasz do końca.
-
Zobaczymy – Piotrek pocałował namiętnie ciemnowłosego, po czym zrzucając z
siebie ubrania ruszył w stronę łazienki.
Dante
widząc jego zgrabne ciało jak zahipnotyzowany ruszył za nim także zdejmując
więżące go części garderoby. Kiedy znaleźli się w wannie, od razu do siebie przywarli
ustami. Piotrek mocniej złapał się ramion mężczyzny, po czym nadział się na
jego nabrzmiałego członka.
-
To był trochę nieprzemyślany ruch – jęknął w usta kochanka w reakcji na
pierwszy, nieprzyjemny ból.
-
Sam jesteś sobie winien – mruknął Dante z przyjemności delikatnie głaszcząc
biodra chłopaka – Nie chciałem tak od razu w ciebie wchodzić. Miałem zamiar się
nieco przed tym z tobą pobawić.
-
Już ja znam te twoje zabawy – Zielonooki powoli zaczął się wiercić zmuszając
tym mężczyznę do działania. – Torturujesz mnie doprowadzając do granic
możliwości, dlatego postanowiłem przejąć inicjatywę.
-
Tak? – Ciemnowłosy przycisnął do siebie chłopaka głębiej w niego wchodząc. – To
przejmuj ją porządniej niecierpliwy skrzacie.
-
Bawimy się w przezwiska? – Piotrek uśmiechnął się figlarnie – To dawaj
raptorku.
-
Jesteś uroczy zdrabniając to w taki sposób – Dante pocałował chłopaka
przygryzając na koniec lekko jego dolną wargę. Jednocześnie zaczął poruszać się
w nim agresywniej czując nadchodzący moment spełnienia. Po chwili obaj wtulili
się w siebie dochodząc niemal w tym samym czasie.
-
Musimy to kiedyś powtórzyć – sapnął zmęczony Piotrek powoli podnosząc się z
bioder mężczyzny.
-
Z pewnością to powtórzymy – uśmiechnął się ciemnowłosy całując szyję chłopaka –
ale teraz szybko się myjemy i wracamy do łóżka. Woda jest już prawie zimna.
-
Uhm – mruknął niczym kot zielonooki w odpowiedzi na pieszczoty partnera. – Ale
porobisz mi tak jeszcze w łóżku?
-
Pieszczoch z ciebie – Dante potarmosił kasztanowe włosy chłopaka – Jeśli
będziesz grzeczny i szybko się umyjesz, to pomyślę nad tym.
-
Droczysz się ze mną – Piotrek spojrzał na mężczyznę z wyrzutem – kiedyś
odwdzięczę się tym samym.
-
Grozisz mi kocurku? – Sicarius wbił się agresywnie w usta zielonookiego. Przerwał
pocałunek w momencie, kiedy chłopak z braku tchu wbił w jego bok palce. – Jak
widzisz, w twoim stanie jesteś na przegranej linii.
-
Jeśli chcę, to potrafię być cierpliwy – Piotrek zmęczony łapczywie łapał
powietrze – zaczekam na właściwy moment i wtedy sobie odbiję.
-
Doprawdy? – Dante nabrał w dłonie wody i wylał ją na głowę chłopaka – Miałeś
się umyć, pamiętasz?
-
Hej! – Kasztanowłosy w odwecie ochlapał tors partnera. – Przechodzisz dziś
samego siebie.
-
Czyżby? – Mężczyzna udał zdziwienie, po czym zadziornie się uśmiechnął. – Lubię
doprowadzać cię do ostateczności. Wtedy zachowujesz się nieprzewidywalnie i
dajesz mi niezłe widowisko.
-
No wiesz? – Piotrek chwilowo zamarł uważnie przyglądając się Dantemu – Dupek.
Już się z tobą nie bawię.
Chłopak
wyskoczył z wanny i łapiąc w biegu ręcznik opuścił łazienkę. Nie omieszkał przy
tym pokazać mężczyźnie języka. Narzucił na siebie koszulkę i bokserki, po czym
położył się do łóżka nakrywając całkowicie kołdrą. Po niespełna dwóch minutach
przyszedł do niego Dante. Usiadł obok skulonego chłopaka i delikatnie głaskał
jego plecy przez nakrycie.
-
Ta strona łóżka jest moja – bąknął nadąsany zielonooki niespokojnie się
poruszając. Dotyk mężczyzny działał na niego pobudzająco. – idź na swoją.
-
Wolę tę – szepnął mu do ucha zrywając z niego okrycie – Już się ubrałeś?
-
Spadaj – Piotrek specjalnie wypiął tyłek spychając z łóżka mężczyznę, który
zleciał na podłogę – dobrze ci tak.
-
To było wredne – pożalił się ciemnowłosy podciągając na łóżko. Następnie pchnął
chłopaka na drugą stronę posłania i sam wskoczył na nagrzane już miejsce. – To
ja też taki będę.
Piotrek
przysunął się do mężczyzny i przywarł do jego pleców.
-
Ani drgnij, bo inaczej ponownie cię zepchnę – zagroził mu kasztanowłosy
oplatając ramionami ciało partnera i zaciągając się jego zapachem. – Tak
dobrze.
-
A mogę się chociaż przykryć? – Dante westchnął przez dotyk chłopaka. – Trochę
mi zimno.
-
Zgoda – Piotrek mruknął już sennie zabierając ręce.
-
Dzięki – Ciemnowłosy błyskawicznie odwrócił się przodem do chłopaka i przygarnął
go do siebie. Następnie nakrył ich obu kołdrą. – Tak lepiej.
-
Idziemy grzecznie spać, jasne? – Zielonooki musnął delikatnie ustami
zagłębienie szyi mężczyzny. – Zmęczyła mnie trochę ta zabawa z Kacprem w lesie.
-
Będziesz miał kilka sińców na brzuchu – zauważył Dante wspominając kopnięcia
blondyna. Cały czas przemawiał łagodnym i zmysłowym tonem. – Pobawisz się ze
mną jeszcze odrobinkę skarbie?
-
No nie wiem – Piotrek szepnął teatralnie z westchnieniem do ucha partnera –
Jakoś nie potrafię się na ciebie długo gniewać.
Po
chwili wdrapał się na mężczyznę i z premedytacją otarł o jego podbrzusze czując
narastającą w nim erekcję. Ciemnowłosy nie był mu dłużny. Jednym ruchem zsunął
z niego bokserki i ścisnął mocniej jego pośladki.
-
Tym razem zrobimy po mojemu – Dante przewrócił chłopaka tak, że teraz to on był
pod nim. Zarzucił sobie jego nogi na ramiona i powoli w niego wszedł. – Wybacz,
ale nie mogłem się już powstrzymać. Jesteś cholernie pociągający, kiedy się tak
złościsz.
-
Cholera, znowu mnie podszedłeś – jęknął przegrany kasztanowłosy – Wykorzystałeś
fakt, że zaczynałem przysypiać.
-
Jak ty mnie znasz – zachichotał mężczyzna przyspieszając swoje ruchy – Za dwa
dni jest test grup. Przygotowałeś się na niego?
-
W takich momentach chcesz rozmawiać o szkole? – Piotrek nieco się zirytował. –
Pogięło cię?
-
Po prostu wiem, że jak porządnie to rozegram, to ładnie wszystko mi wyśpiewasz
– posłał chłopakowi pełen triumfu uśmiech – to jak?
-
Osz ty – Piotrek zawył z rozkoszy, kiedy narząd partnera trafnie uderzył w jego
czułe miejsce – Grasz nieczysto.
-
Zawsze tak gram – pocałował go w usta nie spuszczając wzroku z zamglonych
zielonych oczu – Śliczny.
-
Na nic się nie przygotowywałem – sapnął w końcu w odpowiedzi chłopak – Orestes
kazał iść nam na żywioł.
-
Aha – mężczyzna wyszedł z partnera, by ponownie się w nim zagłębić w dość
agresywny sposób. Chłopak wrzasnął w ekstazie wyginając się w łuczek. Ich
rozmowa dobiegła końca, a sypialnię wypełnił dźwięk spazmatycznych oddechów
kochanków. W pewnej chwili chłopak zacisnął się na mężczyźnie doznając
spełnienia. Następnie bezwładnie opadł na prześcieradło czując w sobie ciepły
strumień spermy ciemnowłosego. – Byłeś cudowny.
Dante
pocałował czule kasztanowłosego, który wtulił się w jego tors przyjemnie mrucząc.
-
Kolorowych snów – szepnął mężczyzna przykrywając ich ponownie kołdrą. Po kilku minutach
sam pogrążył się we śnie.